Miejsce Skończonych Historii
Mroźny powiew wiatru okalał ciało Masona ze wszystkich stron, ale on zdawał się tego nie odczuwać. Przywykł już do takich temperatur w górach Teton. Umiał się do nich dostosować i - co ważniejsze - mógł je znieść, bo w porównaniu do przeszywającego mrozu w górskim łańcuchu, ten korytarz był jakby owiany lekkim, wiosennym wiaterkiem.
Szedł, zdawało się, pewny siebie, choć wewnątrz zżerała go niepewność.
Gdzie ja jestem? - myślał. - Gdzie są wszyscy? Gdzie jest Britt?
Mimo ogólnego zagubienia, instynkt podpowiadał mu, w którym kierunku się udać, więc podążał tam, gdzie sądził, że powinien. Jego ciężkie buty, przystosowane do najniebezpieczniejszych warunków, powodowały głuche echo, rozchodzące się, nie wiadomo jak, daleko. Mason nie miał pojęcia, jak może wyglądać miejsce, w którym przemierzał bezkresne korytarze.
Nagle zobaczył to.
Błękitną poświatę w kształcie sporego obwodu prostokąta. Mason zawahał się przez moment, ale niespodziewanie go oświeciło.
Może to wyjście? - pomyślał.
Przyspieszył, a zatrzymał się dopiero przed tajemniczym obiektem. Nie wiedział, co począć. Umiejętności, jakie nabył, wędrując po górach, mogły mu się przydać. Wsłuchał się w ciszę kolejny raz od czasu długiej wędrówki, aż usłyszał.
Elektryczne buczenie.
Dochodziło zza tajemnego światła, co tylko bardziej go zaciekawiło.
Zaryzykował, wyciągając rękę do przodu.
Wówczas nad jego głową rozległo się nieznośnie głośne wycie.
- Co do...
Pod jego stopami rozlały się śnieżnobiałe promienie światła. Tak intensywne, że musiał zasłonić sobie oczy. Czuł, że jest ich coraz więcej. Czuł również przyjemne ciepło rozlewające się najpierw po jego nogach, potem po silnie zbudowanym torsie, aż w końcu po dłoni, którą zasłaniał sobie twarz.
- Kim jesteś?
Kobiecy, chłodny i pewny głos obił mu się o uszy, a wtedy spostrzegł, że wycie nad nim ustąpiło. Nie wiedział kiedy.
Niepewnie zabrał dłoń z twarzy.
Po chwili, kiedy jego oczy przywykły do rażącej światłości, zobaczył kobietę.
Posiadała skórę w odcieniu oliwkowym, ciemne oczy, jak i lekko falowane włosy. Na sobie miała czarną, zwiewną sukienkę po kolana, na której znajdował się tego samego koloru sweterek. Na stopach widniały jedynie szare półbuty, a Mason, widząc jej lekki ubiór, pomyślał o mrozie na minionym korytarzu. Odepchnął gnębiące go współczucie do towarzyszki w zakamarki umysłu.
- Kim t y jesteś? - odpowiedział jej pytaniem, zupełnie teraz zdezorientowany.
- Katniss - powiedziała bez krzty zaufania wobec tajemniczego chłopaka. - Z którego pochodzisz dystryktu?
Nie ufała mu. Ciemna karnacja i dobrze umięśnione ciało przypominało dziewczynie ludzi z brzegu.
Dystrykt Czwarty? - zastanawiała się w myślach.
Brązowe oczy towarzysza również nie kryły niepewności.
- Słucham? - zapytał z mętlikiem w głowie większym niż kiedykolwiek. - Jestem Mason.
Tylko tyle postanowił zdradzać, wiedząc, że jest to zbędne.
Rozglądnął się po pomieszczeniu, w którym się znajdował razem z Katniss. Szerokie, obłożone żelazem na każdej ścianie, na których, oprócz jednej, znajdowały się po dwa wejścia. Jednym, naprzeciw tej pustej, wszedł on sam, a drugim, z tych po jego lewej, zapewnie dziewczyna, bo stała tuż obok, w kącie.
Oboje nie mieli pojęcia, co tu się mogło wyprawiać.
Nastąpiło kolejne wycie. Identyczne do tego, które oboje słyszeli, docierając do wejść.
Schronili swoje uszy przed nieprzyjemnym dźwiękiem, spoglądając równocześnie w stronę jednego z dwóch prawych wejść, które zaczęło się unosić.
Burza kręconych, rudo-brązowych włosów jako pierwsze rzuciło im się w oczy.
Dziewczyna, na oko młoda, powoli odsunęła dłoń od twarzy, by dostosować się do jasności, jaka panowała w pomieszczeniu. Delikatnym, roztrzęsionym krokiem ruszyła na środek, pozwalając tajemniczemu przejściu bezszelestnie powrócić do poprzedniego stanu. Napawała się ciepłem, pocierając swoje ramiona pokryte gęsią skórką. Bała się. Było to wypisane w jej oczach.
- Co ja tu robię? Kim jesteście? - nerwowy głos dziewczyny dotarł do pozostałej dwójki.
Spoglądając na chłopaka, miała wrażenie, że mógł być Nefilem. Sądziła tak po jego wzroście. Nie czuła jednak nefilskiej energii, jaką zwykła odczuwać w ich obecności. Nawoływała w myślach po pomoc, ale po chwili jej próby okazały się bezsensowne. Dojrzalsza od niej Ciemnowłosa patrzyła na nią w wyczekiwaniu.
- Mam na imię Nora Grey, jestem z Coldwater - powiedziała niepewnie, ale szybko.
Mason pierwszy nawiązał dialog.
- Słuchaj, Noro, nikt z nas nie wie, gdzie jesteśmy, ani co tutaj robimy. Gdybyś mogła...
Przerwało mu buczenie, które słyszał już po raz trzeci.
Drgnęły drzwi u boku Katniss.
Lawina dawnych wspomnień zalewała ją, a ona nie mogła nic zrobić. Krew, Róg Obfitości, Arena... Obrazy bezskutecznie próbowała odrzucić, zastanawiając się nad tym, co było kiedyś. Musiała przestać. Musiała to zrobić, mimo że wszystko przypominało jej t e n czas.
Gdy z mroku jako pierwsze wyłoniły się buty sportowe, następnie zwykłe dżinsy, a na końcu czarny, męski podkoszulek opinający niezwykle korzystnie umięśnione ciało, reszta mimowolnie nieco się cofnęła. Niewiedza ciążyła na nich, pozbawiając ich tchu.
Mężczyzna o krótkich, brązowych włosach i lekkim zaroście, okalającym mocno zarysowaną szczękę zmierzył podejrzliwie swoimi granatowymi oczami pozostałych. Spiął wszystkie mięśnie, gotowy do walki.
- Jak się nazywasz? - Mason zaczynał pojmować, że to jedyna istotna informacja, jakiej potrzebują. Wystarczające zagubienie przyćmiewało mu umysł.
Zauważył też, że ktokolwiek ich tu przysyłał, robił to, wybierając płeć naprzemiennie.
- Cztery - odparł głębokim głosem.
On zaś nie dawał po sobie niczego poznać. Nie to co dziewczyna z rudawym pół-afro, której strach spostrzegłby nawet głupiec. Chłopak, który zapytał go o imię, też miał niepokój w oczach.
Jedynie dojrzałością wykazywała się ciemnowłosa, młoda kobieta. Bez grama dezorientacji i strachu patrzyła na niego w oczekiwaniu na...
Właśnie, na co? - myślał.
- A kim w y jesteście? - spytał chłodno i z dystansem.
- Nora - powiedziała dziewczyna, ciągle pocierając ramiona.
- Mason. - Obrzucając Cztery ledwie spojrzeniem, zdjął bluzę i kręcąc głową, podał ją Norze. - Tobie bardziej się przyda - rzekł do niej.
Dziewczyna w podziękowaniu lekko się uśmiechnęła i w pośpiechu założyła czarne okrycie, które widocznie było na nią za dużo i wyglądało to nieco komicznie.
- Katniss. - Przytrzymała jako jedyna pewny kontakt wzrokowy z nowym przybyszem. - Uprzedzam, że nikt nic nie wie. Dlaczego, ani po co tutaj jesteśmy. Co chwilę ktoś się zjawia - tłumaczyła, przyglądając się wszystkim.
Po kilku sekundach ciszy, Cztery zapytał:
- Pamiętacie swoje frakcje?
A wszyscy nie wiedzieli już niczego.
- Swoje co? - zapytała z szokiem Nora. - Jesteśmy bardziej różni, niż nam się zdaje.
- Chwila - wtrącił się Mason. - Katniss mówiła o jakichś dys...
- Dystryktach - powiedziała, widząc, że chłopak nie zapamiętał czegoś tak według niej oczywistego. - Jestem z Dystryktu Dwunastego.
Cztery popatrzył na nią jak na osobę o upośledzonych zmysłach. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie trafił do dawnych bezfrakcyjnych.
- Nigdy nie słyszałem o czymś takim jak "dystrykt". - Powoli tracił pewność co do ludzi, którzy go otaczali.
- W tym rzecz - zaczął Mason po raz drugi. - Ty, Cztery, mówisz z kolei o... frakcjach? To naprawdę dziwne. Nic wam nie mówi Idlewilde?
Cztery i Katniss zgodnie pokręcili głowami, kiedy Nora zdawała się być myślami daleko stąd.
- Noro?
Na głos Masona podniosła głowę.
- Może kiedyś to słyszałam. Jestem z Coldwater, w stanie Maine - odparła nerwowo.
Brązowooki pokiwał wolno głową. Coś mu świtało, choć nie był mistrzem w orientacji międzykontynentalnej.
I wszystkich zaskoczyły dwa naprzemienne buczenia, dopadając ich znienacka. Osłonili uszy z irytacją sięgającą granic.
Równocześnie unosić się zaczęły wejścia u boku Masona, jak i Nory. Dwa ostatnie.
Z tych obok dziewczyny wyskoczył przerażony chłopak o wysokiej, szczupłej posturze i ciemnych włosach. Złapał się za głowę, ciężko oddychając.
Znowu to samo, myślał.
Znowu widział obce twarze, zamkniętą przestrzeń i spojrzenia tych obcych twarzy na sobie. Głupie deja vu. Czuł, jakby wracał do koszmaru, z którego od razu szukał wyjścia.
- Nie, nie, nie - powtarzał z paniką. - Kolejna próba? - zapytał jakby siebie.
- Nie bój się, jesteśmy tak samo zagubieni jak ty. - Nora położyła mu rękę na ramieniu. - Jak masz na imię?
Odetchnął z minimalną ulgą, bo to pamiętał. Pamiętał wszystko.
- Thomas. Mam na imię Thomas.
Nikt nie zwrócił uwagi na drugie wejście oprócz Cztery. Stał oczarowany, widząc krótkie blond włosy i jasne, niebieskie oczy. Niska dziewczyna zrobiła tylko krok, by znaleźć się w pomieszczeniu, również patrząc tylko na niego.
- Cztery? - zapytała, dając się tym zauważyć reszcie.
Nie czekajac na jego odpowiedź, rzuciła mu się w ramiona. Zamknął ją w szczelnym uścisku, a reszta myślała wówczas o tym, dlaczego się znają. I jak to było możliwe.
- Jesteś tu, Tris - wyszeptał Cztery tak, że tylko dziewczyna była w stanie go usłyszeć.
- Ty też. - Głos miała stłumiony przez jego koszulkę.
Po chwili podniosła głowę, przyglądając się reszcie. Przerażony chłopak, przy którym stała podobnie wystraszona dziewczyna. Obok jej własnego wejścia był zaniepokojony, starszy od wcześniejszej dwójki, młody mężczyzna, a obok cztery stała najpewniejsza ze wszystkich kobieta, której jakoś od razu nie ufała. I nie miała zamiaru.
- Co tu się, purwa, dzieje?! - krzyknął Thomas, ale reszta nie powiedziała niczego.
Nikt już nie wiedział niczego.
Nagle pusta ściana zaczęła się odrywać od podłoża.
Wszyscy cofnęli się do tej, z której przybyli Mason i Tris. Nora pociągnęła skamieniałego Thomasa za ramię, bo sam nie był zdolny, by się poruszyć. Katniss, jak i Cztery, Tris oraz Mason napięli wszystkie mięśnie w gotowości do starcia.
Huk, gwar rozmów, muzyka, światła, zapach kawy, świeżego jedzenia oraz czystości.
- Dotarli i oni! - rozległ się mechaniczny głos znad ich głów, jak i głów... kilku tysięcy osób widocznych dla całej szóstki z góry.
Wszystkie twarze spośród budynków, placów i ulic zwróciły się ku nim, a oni sami zaniemówili. Idealnie czyste niebo, perfekcyjnie pomalowane budowle i niezwykle równe ulice. Ludzie... Każdy z sześciu przybyszów kogoś poznało. Nawet mało istotne osóby przemykały w tłumie, chwilę później znikając im z oczu.
- Witamy Katniss z "Igrzysk Śmierci", Masona z "Black Ice", Norę z "Szeptem", Cztery i Tris z "Niezgodnej" oraz Thomasa z "Więźnia Labiryntu"!
Słychać było krzyki tłumu, witajacego nowe osoby wraz z tym samym, elektronicznym, jakby męskim głosem.
- Witajcie w Miejscu Skończonych Historii, gdzie trafiają wszystkie postaci z wszelkich książek... A, no tak. Wytłumaczę wam to później. Może wasze historie dobiegły końca, ale wy trwacie nadal. Tutaj.
Szóstka spojrzała po sobie, nie wiedząc do końca, co powinna zrobić. Wyjść? Zostać w miejscu? Coś powiedzieć?
Komputerowy głos ich wyręczył.
- Są tu wszyscy, których znacie, możecie teraz niczego nie rozumieć, ale z czasem zrozumiecie. Ale teraz, zapraszam.
Powoli ruszyli przed siebie, rozglądając się wokół. Rzeczywiście, byli tu wszyscy. Nie mogli w to uwierzyć. Nie rozumieli tego, że ich odmienne światy złączyły się w jeden.
W ten, który od teraz był ich nowym domem.
🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟
Jest one-shot ☺️😉
Napisałam go pod chwilą weny i wewnętrznego pragnienia skrzyżowania różnych książek. Mam nadzieję, że nie jest taki zły. Dajcie znać, ile znacie postaci z tej szóstki. 😃
Przy okazji dziękuję za wbicie #232 dla Szajbuski na choć jeden dzień :))) Dziękuję!
~ May Forgotten💗
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top