Rozdział 20 Wszystko nie tak


C

aroline, proszę cię nie! — Elvine latała za siostrą jak za prawdziwym psem, który spuścił się ze smyczy. — Nie, tylko nie kanapa — jęknęła, kiedy ta zaczęła drapać i gryźć nową kanapę.

Od czasu kiedy Klaus zabrał Caroline człowieczeństwo, stała się ona nie do wytrzymywania. Wszystko gryzła, drapała, ostatnio nawet goniła listonosza. Pomyślcie sobie jaka musiała być jego reakcja, kiedy człowiek, wyglądający jak wilk zaczął go gonić.

Elvine cieszyła się, że w końcu odzyskała siostrę, ale to wszystko było ponad jej siły. Wszystko było nie tak jak trzeba. Teraz dziewczyny powinny szykować się na nadchodzącą Wigilię, chodzić po sklepach w poszukiwaniu prezentów. Lecz tak nie jest. Elvine walczy z pragnieniem, aby wrócić do Klausa i mu służyć, a Caroline bez człowieczeństwa jest jak prawdziwy pies.

Ostatnio wróciła nawet do domu z pchłami. Drapała się cały tydzień, bo nie dała się umyć. Tylko Talia miała ubaw nie z tej ziemi, bo w końcu miała zabawę z Caroline.

Ganiały się na podwórku jak oszalałe i jadły śnieg. Ostatnio Elvine przyłapała je na jedzeniu z jednej miski.

To po prostu było niemożliwe. Przecież Caroline to człowiek, a nie jakiś pies czy nawet... Kot. Ale to wszystko wina Klausa. Gdyby nie on te święta byłyby zupełnie inne.

Niestety przemiana nie minęła po pełni. Caroline zostanie taka na zawsze.

Każdej nocy Caroline wymykała się z domu przez okno i chodziła na polowania ze sforą wilkołaków. Każdy wilkołak był zadziwiony jak Caroline odnajduje się w swoim żywiole.

Dni mijały. Za dwa dni miała wypaść Wigilia. Elvine nie miała do kogo rozesłać zaproszeń. Nikogo nie znała w tym mieście. Oprócz Klausa. Ale jego noga już nigdy nie postanie tutaj. W końcu Elvine znalazła jedną znajomą Caroline. Wilkołaczkę. Chociaż ona pozostała. Przecież nie zaprosi innych, bo po pierwsze oni też mają swoje rodziny, a po drugie, kiedy zobaczyliby Caroline w takim stanie (biorąc pod uwagę, że jeszcze jej nie widzieli) zaczęliby wytykać ją palcami. Elvine tego nie chciała i była pewna, że gdyby Caroline potrafiła myśleć, a nie tylko drapać się za uchem i gryźć się po łapach to też by tego nie chciała.

W końcu Elvine wysłała zaproszenie do Diany —tej właśnie wilkołaczki.

Elvine wyjrzała przez okno i zobaczyła bawiącą się Caroline i Talię. Tak bardzo chciałaby, aby świat znów stał się taki jak był. To przecież przechodzi ludzie pojęcie, jak to wszystko zmieniło się w przeciągu tych paru miesięcy. Niestety na gorsze.

Caroline również nie czuła się dobrze, ale maskowała to Dobrą zabawą z Talią. Poza tym, miała wyłączone człowieczeństwo. Nie czuła tego co ludzie. Mogła co najwyżej mieć jakieś urywki wspomnień z poprzedniego życia. Ale tylko krótkie uryweczki, które nic nie wnosiły do jej wilkołaczego życia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top