Rozdział 13 Eliksir
— Nie mówiłeś, że z tego twojego wilczka taka ślicznotka — powiedział Tomas i spojrzał na Caroline, która stała przed oknem wpatrując się w Klausa. Oddychała ciężko. Czułą się przez chwilę jak królik doświadczalny, któremu wszyscy się przyglądają.
Klaus również spojrzał na Caroline i ku zaskoczeniu Caroline, objął ją ramieniem, lecz to było objęcie bardzo mocne. Jakby Klaus ściskał swoją zdobycz. Mówił: Patrzcie! Złapałem ją! Uwiodłem! Oszukałem!
— Oh, Tomas... I know. — Ścisnął Caroline mocniej.
Nagle uścisk był tak mocny, że Caroline czuła, że się dusi. Zaczęła wierzgać. Wampira początkowo to śmieszyło, ale po chwili zdecydował się, że ją puści.
— Nie sądziłem, że spotkam cię tak szybko, sweetheart. Myślałem, że jeszcze się z tobą pobawię w podchody... Chciałem cię straszyć, ale ty musiałaś przyjść tutaj i wszystko zepsuć, tak ? — mówił Klaus, krążąc wokół Caroline. — Mógłbym cię teraz wypuścić, i się z tobą bawić, ale teraz nie ma sensu... — Uśmiechnął się szaleńczo.
Caroline czuła coraz bardziej z każdą chwilą, że trzęsie się coraz bardziej. Teraz nie mogła zrozumieć, jak przedtem mogła przyjaźnie spoglądać na Klausa. Przecież sam jego widok sprawia, że ludziom jeżą się włosy na rękach. Na to wygląda, że Klaus jest w stanie zrobić wszystko, a żeby zdobyć to czego chce.
Caroline zatoczyła się, poczuła, jakby popchnął ją czołg. Nigdy nikt nie pchnął jej tak mocno. Jęknęła zaskoczona i przestraszona wylądowała u stóp Tomasa. Spojrzała w górę na niego, bojąc się i prosząc o litość. A Tomas chwycił ją i podniósł, a następnie zatopił zęby w jej szyi. Caroline poczuła tak przenikliwy ból jakiego jeszcze nigdy nie czuła. Nawet ugryzienie Klausa nie zadawało jej takiego bólu jak ugryzienie Tomasa. Caroline czuła się, jakby długie kły Tomasa rozrywały jej gardło.
— Starczy. — Klaus mocno oderwał Caroline od Tomasa. Pociągnął ją z taką siłą, że kły Tomasa rozerwały większą powierzchnię szyi Caroline.
Dziewczyna chwyciła się mocno za krwawiącą szyję i krzyknęła. Ludzie zupełnie nie zwrócili na nią uwagi. Zupełnie jakby jej tam nie było. Hipnoza wampirów czyni cuda. Niestety. Nie mogła od nich żądać pomocy, nawet najgłośniejszy krzyk był jakby wypowiedziany pod powierzchnią wody.
— Nie musiałeś zrobić jej dziury na szyi. — Klaus odgarnął włosy Caroline z szyi i spojrzał na nią, można było rzecz, że pobłażliwie. Lecz jego dotyk był taki zimny i suchy, że Caroline miała wrażenie, że Klaus zaraz się rzuci na jej szyję. — Będę tego żałował. — westchnął Klaus i sam ugryzł sobie nadgarstek, po czym przysunął krwawiącą rękę ku wykrzywionym w grymasie ustom Caroline.
Ona nie chciała pić jego krwi. Nie po tym co jej zrobił. Ale Klaus nie dawał za wygraną. Na siłę otworzył jej usta i wlał tam swoją krew.
— Nie umrzesz teraz — powiedział Klaus. cedząc każde słowo. — A już na pewno nie tutaj. Jesteś mi potrzebna, my love... — powiedziawszy to, odszedł parę kroków od Caroline i Tomasa.
Tomas patrzył na blondynkę pożądliwie. Z chęcią napiłby się więcej jej przepysznej krwi. Klaus miał rację co to smaku jej krwi. Ona dawała takiej siły jak żadna inna krew.
Rana na szyi Caroline od razu się zagoiła. Dziewczyna miała wrażenie, jakby tkanki nagle same zaczęły się sklepiać.. Mogłoby się wydawać, jakby Tomas nigdy jej nie ugryzł. Jakby to był tylko zły sen.
Klaus wziął do ręki eliksir, który skończył przyrządzać, zanim do sklepu wtargnęła Caroline. Schował go za siebie i podszedł do Caroline.
— A jak tam twoja siostra? — zapytał Klaus głosem twardym jak kamień i dotknął ramienia Caroline.
Ona szybko się odsunęła od wampira.
— Pytam się jak Elvine? — Klaus w jednej sekundzie, przyparł Caroline do ściany i przygniótł ją swoim ciałem. — Nie słyszysz? Mam pomóc ci odzyskać słuch?
Caroline wzdrygnęła się. Znów poczuła te sam perfumy. Kojarzyły jej się z dniem, kiedy Klaus ją uratował jak przemieniła się koło jego domu. Nie chciała ich czuć, chciała wyprzeć wspomnienia i zapach ze swojej głowy. To bolało. Wspomnienia, które nigdy już nie powrócą ranią duszę bardziej niż cokolwiek innego.
Caroline chciała odepchnąć Klausa, zrobić coś, aby nie przytłaczał jej swoim ciałem, ale jej się to nie udało. Nie pozostało jej nic innego, jak tylko jak odpowiedzieć Klausowi.
— A jak ma się mieć? Przemieniłeś ją w czarną wróżkę! — Caroline nagle poczuła silną chęć przemiany w wilkołaka.
Na to Klaus właśnie czekał. Cisnął buteleczką w twarz Caroline, tak aby zawartość wlała się jej do ust. Kawałki szkła poraniły jej twarz. Krew zaczęła powoli skapywać na podłogę.
Klaus nie odsuwał się od niej. Czekał, aż z jej oczu wypłynął łzy, które wywołane były eliksirem. Miał on właściwości żrące. Właśnie teraz każda kropla raniła przełyk Caroline.
Za paręnaście sekund dziewczyna stała się bezwładna. Nie było tak, jakby zemdlała, choć tak właśnie się stało. Jej serce biło, lecz była bezwładna, jakby naprawdę życie z niej uciekło. Dopiero kiedy Klaus poczuł, że Caroline zapadła w sen odsunął się od niej, a ona nienaturalnie spadła na podłogę.
— Tomas — zawołał go Klaus. — Przygotuj auto, wieziemy ją do mnie. — Uśmiechnął się wampir szyderczo i spojrzał na Caroline, której z ust ciekła cienka strużka krwi.
— Idę, ale najpierw — rzucił Klausowi parasolkę. — Trzeba uchronić się przed słońcem. Za niedługo ja też będę musiał złamać klątwę...
Tomas ruszył. Klaus chwycił Caroline za nogi i ciągnął po podłodze. Zepsuta została bluzka Caroline. Nie dość, że się podwinęła to cała się podarła. Klaus czuł, że słońce go zaczyna palić więc przyspieszył kroku. Caroline zostawiała za sobą plamy krwi. Krwi, która spływała jej z ust oraz tej z poranionych pleców.
Klaus rzucił ją niedbale do bagażnika i go zamknął. Usiadł obok Tomasa w furgonetce, na miejscu pasażera.
Tam wampiry mogły czuć się bezpiecznie. Szyby były przyciemniane. Nie przepuszczały słońca.
— Widziałeś jej tatuaż? — zagadnął Tomas, zapalając samochód. Zapisał sobie w pamięci wilczy tatuaż, okalający piersi dziewczyny.
— Nie raz. — Uniósł jeden kącik ust, mimowolnie przypominając sobie, że nawet nie widział, ale miał szansę dotknąć wilczych linii, kiedy mył nieprzytomną Caroline w domu.
Furgonetka ruszyła prosto do domu Klausa.
Po parunastu minutach jazdy, masywna ciężarówka w końcu dotarła pod dom Klausa.
Klaus wyciągnął parasolkę i poszedł otworzyć bagażnik.
Caroline była cała sponiewierana. Klaus nawet czuł to podczas jazdy. Jak jej ciało było rzucane w bagażniku podczas zakrętów, hamowań...
Klaus znowu nie zadawał sobie trudu tylko chwycił Caroline na nogę i wyciągnął ją z bagażnika.
Bagażnik był osadzony ponad powierzchnią drogi, więc kiedy Klaus wyciągnął ją z bagażnika Caroline uderzyła z hukiem o ziemię, raniąc głowę, z której popłynęła krew.
— Jakież to ludzkie ciało jest kruche... — Przejął się Klaus na żarty i znów zajął się ciągnięciem Caroline po ziemi. — Dzięki Tomas!
— Nie ma sprawy! — odpowiedział wampir i ruszył furgonetką w drogę powrotną.
Klaus ciągnął Caroline do samego domu, kiedy przekroczyli już jego próg Klaus ją puścił, a sam rzucił parasolkę w kąt. Poczekał parę sekund, jak minimalne obrażenie spowodowanie światłem słonecznym się zagoją, a potem spojrzał na Caroline. Ciągle miała podwiniętą bluzkę, a całe plecy były w krwi. Tak samo jak głowa i cała twarz.
— Za dużo krwi dzisiaj oddaję... — westchnął Klaus i znowu napoił Caroline swoją krwią.
Patrzył, jak jej ciało, które było powykręcane i całe we krwi staje się na powrót... Piękne. Ludzkie. Rany się zasklepiały, otarcia i siniaki znikały, jakby były tylko namalowane i ktoś przetarł je ściereczką.
Przyniósł z łazienki stary ręcznik i otarł krew. Po ranach nie zostało śladu. Jakby nic nigdy nie miało miejsca.
Klaus trochę żałował. W końcu kiedy Caroline by się obudziła byłaby słabsza. Ale co tam... Klaus nie lubił, jak mu się krew lała z człowieka na płytki w domu.
Klaus położył Caroline na kanapie w salonie, a sam usiadł obok niej.
Nie mógł się doczekać momentu kiedy Wilkołaczka się obudzi. Był ciekaw jej miny, kiedy okaże się, że znów jest w jego domu, ale tym razem nie jako gość.
Klaus tak bardzo kochał niszczyć komuś życie. Miał przy tym przeszło siedemsetletnią wprawę. Lubił niszczyć każdemu życie, zanim go... Zabije.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top