Rozdział 1 Klaus
Miał dość życia w ukryciu do końca swojego życia. Wychodził tylko po zmroku i zmuszony był przeprowadzać się co parę lat. Świat się zmienił, ale nie wszędzie.
Chciał to zmienić. Wrócić tam, gdzie mógł czuć się sobą. Chociaż przez chwilkę.
Brytyjczyk przechadzał się po Midnight Falls, powoli oglądając najmniejszy centymetr miasta bardzo uważnie. Skupiał się na różnicach, które zauważalne były gołym okiem. W końcu minęło już tyle czasu.
To miasto było takie tajemnicze. Wielki ratusz rodem z starych amerykańskich filmów, pełnia księżyca... Klaus znał dobrze to miasto. Mieszkał tam raz w czternastym wieku. Lecz wyprowadził się stamtąd parę lat później.
Nocna aura miasta bardzo dobrze wpływała na mężczyznę. Wolałby jednak czuć na swojej skórze promienie słońca, których nie miał możliwości poczuć przez bardzo, ale to bardzo długi czas. Klaus zauważył na swojej drodze budynek. Był to sklep z eliksirami. Brytyjczyk dobrze pamiętał ten budynek. Stał tam od wieków, ale rzecz jasna zmieniło się nie do poznania. Fundamenty pozostały te same, ogólne wrażenie również robiło podobne. Stał się nowoczesny, tak jak całe miasto. Siedem wieków temu często tam bywał i kupował różne eliksiry. Przede wszystkim eliksir na słońce. Wampiry spalają się na słońcu, a Klaus nie chciał kończyć swojego życia. Jako istota nocy miał bardzo ambitne plany odnośnie swojej egzystencji.
Prowadzi przecież rozrywkowe życie od wielu set lat.
Przekroczył próg sklepu i poczuł unoszącą się woń różnych specyfików. Wokoło rozbrzmiewała muzyka, której Klaus nie mógł rozpoznać. Ostatnio nie słuchał radia, więc nie znał tych nowych wokalistów. Muzyka jednak wydawała mu się coraz gorsza. Najlepiej wspominał Jana Sebastiana Bacha, którego miał okazję poznać w osiemnastym wieku. Byli dobrymi przyjaciółmi. Klaus żałował, że Bach nie zgodził się na przemienienie w wampira. Jego śmierć uważał za śmierć dobrej muzyki.
Przy kasie stał tęgi mężczyzna o jasnej karnacji. Wyglądałby na pozór normalnie gdyby nie ciemne skrzydła, którymi rytmicznie machał. Na nosie miał okulary. Wyglądał bardzo niepozornie.
Kiedy wróżek go zobaczył, na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
— Klaus! — Podszedł do Brytyjczyka i poklepał go po plecach. — Kopę lat, przyjacielu.
— Ostatnim razem spotkaliśmy się w dziewiętnastym wieku — powiedział Klaus ze swoim brytyjskim akcentem, podnosząc jeden kącik ust do góry. — Nie sądziłem, że jeszcze się trzymasz, Tomas. Dodatkowo nie spodziewałem się ciebie w tym mieście,
— To dzięki temu, że uczyniłeś mnie hybrydą. A Midnight Falls przyjęło mnie z otwartymi ramionami, tutaj nie muszę się ukrywać. — odrzekł mężczyzna. — Dzięki tobie jestem pierwszym wróżko-wampirem na całym świecie. Oczywiście teraz jest ich trochę więcej — dodał.
Klaus uśmiechnął się jak zwykle, szeroko, nie odsłaniając zębów. Tomas był jego przyjacielem, wróżem. Zamienił go w wampira, tworząc potężną hybrydę. Zdawał sobie sprawę, że takie życie będzie trudne, lecz Tomas godził się na to.
Hybryda przeprowadziła się do małego, amerykańskiego miasteczka z jednego prostego powodu. Nadnaturalne istoty mogły tam normalnie żyć. Niespełna dwieście lat temu okazało się, że burmistrz był wampirem. W obawie przed stratą posady, zalegalizował ich byt w miasteczku. Od tamtego momentu na ulicach można było spotkać każdego, o kim tylko się śniło, jako dziecko. Wampiry, wilkołaki, wróżki, czarownice...
— Co cię sprowadza do Midnight Falls? Myślałem, że zostajesz w Nowym Orleanie — zagadał Tomas, zdziwiony obecnością wampira w małym mieście. Z tego, co pamiętał, Klaus przerzucił się na większe miejsca, gdzie tętniło życiem.
— Wiesz, potrzebowałem małej zmiany, a w Nowym Orleanie nie było mnie już bardzo długo — zaśmiał się Klaus i przeczesał palcami swoje krótkie, blond włosy. — Widzę, że się tutaj ustabilizowałeś.
— Owszem. Mam dobrze płatną pracę i klientów z których mogę wypić krew. — Uśmiechnął się Tomas złowieszczo.
— A skoro mowa o krwi... — zaczął Klaus i spojrzał prosto w oczy Tomasa. Jego oczy otoczyła zielona poświata. — Zapomnij, co teraz zrobię.
W jednej sekundzie Klaus chwycił rękę Tomasa i zatopił w nim zęby. Tomas nie krzyczał, zachowywał się tak jakby w ogóle się nie działo. Tak właśnie miała działać hipnoza.
Cechą wampirów, która odróżnia je od innych stworzeń nadprzyrodzonych jest z pewnością umiejętność hipnozy. Dzięki temu wampiry mogą łatwo zapolować na ofiarę.
Klaus wypijał krew łapczywie. Wróżki mają najsmakowitszą krew, jaka kiedykolwiek powstawała. Taka słodka, jakby z nutką kwiatów. Klausowi nie przeszkadzało, że Tomas jest też po części wampirem. Jego krew była taka sama jak krew wróżek — wyśmienita.
Klaus oderwał się od ręki Tomasa dopiero po paru minutach. Na końcu pił wolniej, rozkoszując się każdym łykiem. Kiedy oderwał zęby, rana na ręce Tomasa zagoiła się w parę sekund. Takie właśnie uroki bycia hybrydą. Delikatność wróżek połączona z siłą i potęgą wampirów. Klaus obtarł rękawem resztki krwi pozostałe na jego ustach i cmoknął najedzony. Czuł jak w jego żyłach płynie czyściutka krew wróżek. To od razu dodawało mu siły.
Wtem Tomas otrząsnął się z hipnozy.
— Coś się stało? — zapytał, kiedy zobaczył jak Klaus cały czas smakuje posiłek, który spożył przed chwilą. Po śladzie ugryzienia nie było nawet śladu.
— Nic się nie stało, przyjacielu. — Uśmiechnął się po swojemu Klaus, skrzyżował ręce za plecami i zaczął chodzić po budynku. — Wiesz, dużo się tutaj zmieniło. Lecz pamiętam tę szafę. Stała tutaj siedem wieków temu. Dokładnie w tym samym miejscu. — Klaus wrócił pamięcią do 1356 roku, kiedy przechadzał się po tym samym sklepie.
W tamtych czasach medycyna nie była rozwinięta tak jak obecnie — przypomniał sobie Klaus. Dlatego eliksiry sprzedawały się jak świeże bułeczki. Teraz to doktorzy ukradli magikom pracę, ratując ich. Dawniej ludzie, aby wyzdrowieć z nieuleczanej choroby pili eliksiry ze zmiksowanych jelit żaby, a teraz technika tak poszła do przodu, że teraz wystarczy jeden zastrzyk i voila, człowiek jest zdrowy.
— A właśnie! — Klaus sobie coś przypomniał. Uniósł brwi do góry i zaczął mówić. — Nie masz tutaj może eliksiru dla wampirów, przez co mogą wychodzić na słońce bez skutków ubocznych?
Tomas przeszukał szybko magazyn w myślach, cały czas patrząc na Klausa. Po chwili zmarszczył brwi i podrapał się za głową.
— Wybacz, Klaus, ale nie ma. W ostatnią pełnię wszystko wyprzedałem — powiedział bezradnie Tomas.
Klaus przeklął ze swoim brytyjskim akcentem. Dlaczego, kiedy on zawsze chce coś, to tego zawsze nie ma. Ale głupi eliksir na przyjaźń czy miłość zawsze jest. To nie jest dla Klausa ważne. On chciałby polować na ludzi w dzień. Wtedy więcej ludzi pojawia się na ulicach. Dla niego nic więcej się nie liczyło. Już nie.
Polowanie w nocy? Te głupie stworzenia już śpią w nocy — pomyślał Klaus. — Gdybym mógł wychodzić na słońce w dzień przez cały czas, to byłbym najszczęśliwszym wampirem na świecie.
— Dobrze, w takim razie nic tu po mnie. Było bardzo miło znowu cię spotkać, przyjacielu. — Klaus zaczął się oddalać, czując narastającą złość. Chciał wyjść ze sklepu, lecz dobiegł go głos Tomasa.
— Czekaj, Klaus. Mam coś co może ci się spodobać — powiedział i wyciągnął z szuflady starą księgę. Dmuchnął na nią sprawiając, że kurz poleciał w stronę wampira. Ten szybko pomachał ręką, aby go od siebie odpędzić. Tomas wyraźnie zawstydzony zaczerwienił się jak burak i aby uniknąć złowrogiego spojrzenia Klausa, zaczął buszować po księdze. — Znalazłem coś ciekawego. Istnieje możliwość, że wampir może wychodzić na słońce w ciągu dnia oraz jest nie do zabicia. Nawet drewniany kołek nie zrobi mu krzywdy. Nadaje mu prawdziwą nieśmiertelność. Nie tylko pozorną.
Klaus uśmiechnął się zwycięsko.
— Pokaż mi tę księgę, przyjacielu. Wydaje mi się, że się z nią bardzo polubię — rzekł, stopniowo pochylając się na starą księgą, stając się z każdym momentem coraz bardziej zafascynowany.
_____________________________________
Pierwszy rozdział, nieco krótszy, niż zwykle piszę :). To początkowo był rozdział trzeci, ale zdecydowałam się wyrzucić Klausa na pierwszy ogień :). Jak widzicie, historia jest zupełnie inna, ale mam nadzieję, że się polubimy - tak, jak Klaus z jego księgą :P
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top