1. Praca
Dotąd nie miałam żadnej przyjemnej pracy, wszystkie okazywały się albo nużące, albo zbyt męczące, a ludzie pracujący ze mną irytujący i niewyrozumiali. Szczerze to tym razem nie liczyłam na nic więcej, nic ponadto, wysyłając swoje CV do Agencji. Wręcz przeciwnie, sądzę, że może nie być tam zbyt przyjemnie, a jednak potrzebowałam pieniędzy, potrzebuję.
Stoję przed lustrem dłużej niż zwykle, zastanawiając się nad tym czy mój strój na pewno jest odpowiedni na rozmowę o pracę. Składa się na niego biała koszula zwężana w talii i czarna prosta spódnica, która dodaje mi dobrych kilku lat. Wyglądam wyjątkowo poważnie, ale nie przeszkadza mi to, zwłaszcza, że udało mi się ułożyć idealnie włosy. W głębi duszy liczę na to, że to pomoże mi to podczas samej rozmowy.
Drogę do Agencji przemierzam swoim czerwonym, niewielkim samochodem, w którym jak na złość kończy się paliwo, zanim udaje mi się dotrzeć na miejsce. Wysiadam, zirytowana, stwierdzając, że to na pewno nie jest żaden dobry omen. Wręcz przeciwnie, może zwiastuje to kolejne złe wydarzenia.
Zatrzaskuję ze złością drzwi i ruszam na piechotę, nie widząc innego wyjścia. Ta rozmowa jest ważna i nie mogę teraz zrezygnować, zwłaszcza, że o szefie Agencji krąży wiele plotek, zbyt wiele żebym mogła się nimi nie przejmować. To podobno niebezpieczny człowiek, przebiegły i chciwy. Nie zawaha się zniszczyć nikogo, kto stanie mu na drodze do sukcesu. Wzdrygam się mimowolnie, ale co się odwlecze to nie uciecze, więc idę wciąż w tym samym kierunku, powtarzając to przekonanie w głowie tak jakbym pragnęła przekonać samą siebie, że nic mi nie grozi. Wynagrodzenie ma być zadowalające, tego się trzymam, stając przed ogromną wysoką bramą, przy której stoi cała grupa ochroniarzy. Wszyscy łypią na mnie zaciekawieni, tak jakby widzieli człowieka po raz pierwszy od powstania świata.
-Przyszłam na rozmowę o pracę- mówię, nim którykolwiek z nich zaczyna się czepiać o moją obecność. Nie wyglądają na próżnujących i nie wiem jeszcze czy to dobrze czy źle. Teraz nie gra to roli.
Jeden z potężnych mężczyzn przytakuje, po czym niezgrabnie chwyta moje ramię, ciągnąc mnie w nieznanym kierunku. Nie wiem czy to na pewno tak powinno wyglądać, ale się nie odzywam, przecież musiał zrozumieć, że chodzi o rozmowę i zaraz zaprowadzi mnie do szefa tego miejsca, groźnego nieprzyjemnego mężczyzny.
-Tędy- mówi tylko, kiedy zaraz po wejściu przed wielkie przeszklone drzwi skręcamy w prawo. Dalej ten wciska się ze mną do prostej windy, z lustrem naprzeciw. Przynajmniej moje włosy wciąż wyglądają nienagannie, jeśli to jakieś pocieszenie.
Kiedy wysiadamy już z windy ten sam mężczyzna prowadzi mnie do jednego z biur umiejscowionych na tym piętrze. Puka delikatnie do drzwi i czeka na pozwolenie. Dopiero wtedy wpuszcza mnie do środka, ale jego wzrok jest jak ostrzeżenie. Wiem, że wciąż będzie za drzwiami, na wszelki wypadek. Trochę zazdroszczę swojemu być może przyszłemu pracodawcy tej jego obstawy. Chciałabym żeby tyle osób biegało wokół mnie, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że to jest akurat marzenie nie do spełnienia. Nie jestem w tym świecie nikim ważnym, co może i jest przytłaczające, ale nie mogę nic na to poradzić. Nie wydaje mi się abym mogła.
-Dzień dobry- mówię, skinając lekko głową na widok ciemnowłosego mężczyzny. Na oko ma jakieś trzydzieści lat, a ubrany jest w koszulę, która zakrywa tylko część jego tatuaży, jako że jej rękawy ma podwinięte. Dotąd widziałam tylko jego karykatury, ale na żywo wygląda o wiele groźniej. Jego wyraz twarzy jest poważny, kiedy zadziera wysoko podbródek, wskazując w ten sposób na ciemne krzesło przed nim.
-Zajmij miejsce- poleca, tak jakbym wcale nie rozumiała. Robię jednak, co każe, zaczynając obawiać się o swoje życie. Czy pieniądze są tego warte? Jakiekolwiek, nawet jeśli stawka będzie duża i opłacalna. Ten człowiek nie wygląda na przyjemnego.- Co ciebie sprowadza?
Jestem zdziwiona tym pytaniem. W CV załączyłam przecież nawet swoje zdjęcie, więc powinien mnie rozpoznać. Czy ma aż tylu chętnych na jedno stanowisko? Przełykam nerwowo ślinę, choć on nawet na ciebie nie patrzy, tak jakbym była jednością z powietrzem.
-Przyszłam na rozmowę o pracę, proszę Pana- mówię, po czym przestawiam mu się pełnym imieniem i nazwiskiem. Dopiero wtedy unosi na mnie spojrzenie swoich oczu. Jedno z nich przecina podłużna blizna, która w mojej opinii dodaje mu jedynie uroku. Przypomina także o tym, kim jest. Z pewnością dobrze walczy i nie miałabym szans gdybym mu jakkolwiek podpadła.
-No tak. [T.I]...- przeciąga, skanując mnie uważnym spojrzeniem, tak jakby szukał jakiejś wady, dzięki której mógłby od razu moją osobę odesłać.- Przyszłaś żeby pracować w biurze, jeśli się nie mylę?
-Nie myli się Pan- potwierdzam, starając się brzmieć pewnie. Udaje mi się, ale jego spojrzenie nie ulega żadnej zmianie, wciąż jest jak wykute z kamienia. Być może taki po prostu ma wyraz twarzy, na razie tak to sobie tłumaczę, chowając niepewność gdzieś głęboko w sobie. Ona mi się tu nie przyda, co nie tak trudno wywnioskować.- Złożyłam do Pana CV i zostałam przyjęta na rozmowę kwalifikacyjną, dlatego też tu jestem- kontynuuję, starając się brzmieć na tyle pewnie na ile to możliwe w jego obliczu. Zmuszam się, by hardo spojrzeć w skanujące mnie oczy.
-Bo ja nigdy się nie mylę- odpowiada, skupiając się na pierwszym z wypowiedzianych przeze mnie zdań.- Powinnaś to zapamiętać, jeśli zależy ci na pracy.
Zależy mi nie tylko na niej- myślę- bo także na życiu. Nawet bardziej, o wiele, bo nie chcę jeszcze umierać.
-Nie chciałam żeby tak to zabrzmiało- hamuję się żeby nie wzruszyć ramionami. Nie wiem jak by to odebrał i wiem, że jest zbyt wiele sposobów, na które by mógł.
-Nieważne, nie mam czasu żeby prowadzić z tobą taką rozmowę. Powiedz mi dlaczego zależy ci na tej pracy? Co zachęciło ciebie do dołączenia do mojej Agencji?- Pyta poważnie, stukając swoją złotą dłonią o blat biurka. Wystarczyłby jeden ruch, a stałabym się posągiem. Wolę o tym nie myśleć.
-Potrzebuję pieniędzy, a ta oferta wydała mi się najkorzystniejsza i najspokojniejsza. Jestem dobra w biurowej pracy i bardzo docenię, jeśli mnie Pan przyjmie.
Przez dłuższy moment mierzy mnie takim spojrzeniem, że sama nie wiem co chodzi mu po głowie, wolę nawet nie wiedzieć.
-Midas- przedstawia się, wyciągając do mnie dłoń tak jakby wcale nie mógł zabić mnie jednym jej muśnięciem. Pomimo tej wiedzy wymieniam się z nim uściskiem. Jego skóra jest chłodna i gładka. Wciąż nie do końca wiem jak powinnam się zachować.- Podpisz umowę- podsuwa bliżej mnie dotąd leżącą na uboczu kartkę oraz długopis.- Zaczniesz z początkiem następnego tygodnia.
Biorę do rąk umowę i zaczynam czytać, jednak nie wydaje się podejrzana, czego się po niej spodziewałam. Podpisuję więc, po czym wstaję, szurając nieznacznie krzesłem.
-O której godzinie się zjawić?- Pytam, patrząc w stronę mojego nowego szefa ostatni raz. Nie wygląda na wyrozumiałego, ale podaję mu dokument prosto do rąk, tak jakbym wcale się nie obawiała, że zapewniam sobie tym samym wieczny pobyt w horrorze.
-O ósmej. Pamiętaj, że nie lubię spóźnialskich- zastrzega, na co jedynie skinam głową.
-Dobrze, szefie- mówię na odchodne, ale on już na mnie nie patrzy.
Za drzwiami pieczę nade mną przejmują ci sami ochroniarze, którzy łypią zaciekawieni w stronę Midasa. Ten mierzy ich niezadowolonym spojrzeniem.
-Odprowadźcie ją do wyjścia. Tylko ostrożnie, będzie tu pracowała- mówi, jednocześnie nie unosząc oczu znad pozostałych na jego biurku kartek. Najwidoczniej w nich tonie i dlatego potrzebuje czyjejś pomocy, zdecydował się na moją.
Mężczyźni prowadzą mnie tymi samymi korytarzami, a później zjeżdżają ze mną także tą samą windą i odprowadzają aż do bramy. Niestety żeby dostać się do mojego samochodu sporą odległość muszę przejść na piechotę. Nie mam innego wyjścia, zatem nie myślę nad tym już dłużej i ruszam. Moja mama ucieszy się kiedy do niej zadzwonię i powiem jej o nowej pracy. Choć może nie powinnam była się nią póki co ekscytować, moja mama także nie powinna się nastawiać, że będzie mi w niej dobrze. Nie chcę żeby się w ten sposób zawiodła.
Wyprowadziłam się z domu z dość egoistycznego powodu, a ona i tak mnie wspiera, w końcu zrobiłam to po to żeby mieszkać bliżej plaży. Niestety wydatki z tym związane okazują się przytłaczające, to dość droga dzielnica, Potne Piaski może i słyną ze ślicznej plaży, a ich motywem przewodnim jest relaks, ale dla mnie przestaje to cokolwiek znaczyć wraz z upływem czasu. Być może powinnam zostać w domu rodzinnym i nie martwić się żadną pracą. Problem w tym, że przed chwilą podpisałam umowę.
•
•
•
Oto pierwszy rozdział, nie pisałam fanfików od dawna, ale mam nadzieję, że wam się podoba, do następnego💞
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top