#3
~ukryte talenty~
Z samego rana obudził cię dźwięk telefonu leżącego na szafce nocnej. Po omacku chwyciłaś urządzenie i przyłożyłaś je do ucha, uprzednio wciskając przycisk, który wydawał się być zieloną słuchawką.
- Halo? - wymruczałaś, nie kryjąc przy tym ziewania.
- [T/I]?! No gdzie ty jesteś?! Wszyscy na ciebie czekają!
- Co? Jak to...? Kto mówi?
- Twój szef! Wywiad z Jacksonem miał zacząć się pół godziny temu, ale nikt nie wie co robić, bo brakuje im koordynatora!
- Ale przecież...
- Co przecież?! - Szef był wyraźnie wściekły i nie udawał, że jest inaczej.
- Nikt mi nie powiedział, że mam zająć się tym wywiadem. Byłam tylko od sesji i...
- Jak to nikt ci nie powiedział?!
- Pracę zaczynam dopiero za dwie godziny - odparłaś, zerkając na zegarek. - Na pewno gdybym została powiadomiona o tym, że mam stawić się wcześniej, już bym była na miejscu.
Przez chwilę po drugiej stronie słuchawki zapanowała nieprzyjemna cisza, a ty bałaś się, co może zwiastować.
- No, to teraz już wiesz - wypalił po chwili mężczyzna decydujący o twoim losie w firmie. - Widzę cię za dwadzieścia minut w studiu i nie chcę słyszeć żadnych wymówek.
To mówiąc, rozłączył się, a ty opadłaś zrezygnowana na poduszkę. Nie powinno się nikomu źle życzyć, lecz ty miałaś cichą nadzieję, że ten stary grzyb któregoś dnia spadnie ze schodów. Niechętnie podniosłaś się z wygodnego łóżka, odrzucając na bok ciepłą kołdrę, która w tamtym momencie wręcz wzywała cię do siebie, byś ponownie okryła nią swoje ciało, po czym skierowałaś się w stronę szafy z ubraniami. Wybrałaś strój, którym dodatkowo mogłaś zirytować i sprowokować swojego szefa, mianowicie obcisłą spódniczkę i przewiewną bluzeczkę w dużym stopniu odkrywającą twoje atuty. Zeszłaś po schodach do kuchni i zrobiłaś sobie szybkie śniadanie, płatki z mlekiem, po którym dokładnie umyłaś zęby, zrobiłaś mocny makijaż i spięłaś włosy w małego kucyka. Opuściłaś mieszkanie.
*****
Spodziewałaś się zastać w pracy chaos i rozgardiasz, ale to, co ujrzałaś na miejscu, przerosło twoje najśmielsze oczekiwania. Wokół panował istny armagedon, zewsząd co chwilę dobiegały cię czyjeś wołania, wszędzie pełno było porozrzucanych magazynów i kosmetyków, a pracownicy biegali w popłochu z jednego końca pomieszczenia do drugiego. W tym całym zamieszaniu udało ci się dostrzec Steve'a, twojego kolegę z działu, który dbał o dobre oświetlenie podczas sesji do magazynu. Podeszłaś do niego szybkim krokiem, nie minęła minuta, a wasze spojrzenia się spotkały.
- [T/I]?! A co ty tu robisz?! - Steve, wyraźnie zaskoczony twoją obecnością, starał się przekrzyczeć panujący wokół hałas.
- Mam wolne - odparłaś z krzywym uśmiechem. - Podobno macie tu niezły syf.
- Weź nic nie mów! Mamy totalny burdel w papierach, nikt nie wie co robić, za co zabrać się najpierw, a gdyby tego było mało, dzwoniła Sharon i mówiła, że jej syn się rozchorował i musi się nim zająć, także nie ma opcji, by przyjechała do pracy. Wszystko się sypie, mówię ci.
Sharon była makijażystką, która zajmowała się przygotowaniem gwiazd z tak zwanej "wyższej półki" do sesji zdjęciowej i wywiadów.
- Ale przecież sesja Jacksona skończyła się wczoraj, dzisiaj miał być tylko wywiad... - zaczęłaś niepewnie.
- Tak, ale szef zażyczył sobie jeszcze kilka fotek, które będzie można wkleić między wierszami... [T/I], ratuj.
- Nie wierzę w to... - wymruczałaś zrezygnowana, masując przy tym, palcami obu rąk, skronie. - Dobra. Jest już ten cały Jackson?
- Czeka w studiu już godzinę.
Westchnęłaś, po czym ruszyłaś we wskazanym przez kolegę kierunku, nie zważając na ciekawskie spojrzenia ludzi gromadzących się wokół. Wpadłaś do pomieszczenia, niczym tajfun, otwierając drzwi z łoskotem i niemal od razu dostrzegłaś znajomą sylwetkę mężczyzny, siedzącego na krześle. Michael mieszał znudzony herbatę, bełtając w niej metalową łyżeczką. Kiedy usłyszał, że ktoś wszedł do pomieszczenia, niemal od razu odwrócił głowę w stronę drzwi. Wzięłaś głęboki oddech i ruszyłaś przed siebie.
- A więc jednak się spotykamy. - Mężczyzna uśmiechnął się do ciebie, a ty chcąc nie chcąc musiałaś przyznać przed samą sobą, że wyraz jego twarzy był zniewalający.
- Tak wyszło, że dzisiejszego dnia będziesz również na mnie skazany - powiedziałaś, unosząc lekko kąciki ust. - Przepraszam bardzo za to zamieszanie i, że musiałeś tak długo czekać. Przed tobą jeszcze parę zdjęć oraz wywiad i obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by uwinąć się z sesją jak najszybciej.
- Nie zadręczaj się tym, liczą się efekty. Poświęcę tyle czasu, ile będzie trzeba. - Przechylił lekko głowę, uśmiechnąć się przy tym.
Nawet nie zwróciłaś uwagi na fakt, że od dobrej minuty stałaś wpatrzona w niego jak w obrazek.
- To... Kiedy zaczynamy zdjęcia? - Jego pytanie przywróciło cię na ziemię.
- Już - odparłaś pospiesznie. - Zapraszam cię piętro niżej, tam zajmę się twoim makijażem.
- Znasz się na tym? - spytał zaciekawiony, przepuszczając cię w drzwiach. Cóż za dżentelmen.
- Tyle o ile...
Uśmiechnęłaś się nieznacznie, nie chcąc pokazać po sobie, że w głębi serca cieszyłaś się, że makijażystka odpowiedzialna za doprowadzenie gwiazdora do względnego porządku, nie stawiła się w pracy i to ty mogłaś zająć się jego wyglądem. Nie chciałaś się chwalić, ale byłaś w tym całkiem niezła. Kiedy dotarliście do garderoby, poprosiłaś Michaela, by usiadł przy lustrze, a sama zabrałaś się do pracy. Czułaś się jak ryba w wodzie, wyjmując z szuflad coraz to nowsze kosmetyki i nakładając je na twarz piosenkarza.
- Lubisz malować sobie czarne kreski eyelinerem, prawda? - spytałaś, mimo że znałaś odpowiedź.
- Tak, jakoś... Najlepiej czuje się w tym makijażu.
- A może tym razem spróbowalibyśmy czegoś innego?
- Sam nie wiem...
- Zaufaj mi.
- Chyba nie mam wyboru. - Uśmiechnął się lekko, a ty poczułaś, że się rumienisz.
To pierwszy facet, przy którym zachowywałaś się jak nieśmiała, mała dziewczynka i na prawdę nie rozumiałaś, jak to się działo, że doprowadzał ciebie do takiego stanu. Chwyciłaś paletę cieni i zaczęła się magia. Powolnym, ale dokładnym ruchem przejeżdżałaś pędzelkiem po powiekach gwiazdy, co chwilę czując pod nim ich lekkie drganie. Kiedy nakładałaś inny kolor cieni na trzymany w dłoni przedmiot, Michael spojrzał na ciebie swoim przenikliwym wzrokiem.
- Masz piękne oczy - wypaliłaś, zatapiając się w odcieniu jego czekoladowych tęczówek.
- Dziękuję - odparł tak cicho, że ledwo udało ci się go usłyszeć.
Kto by pomyślał, że tak wielka gwiazda, piosenkarz, występujący przed wielotysięczną publicznością, może być tak nieśmiały? Ponownie poczułaś, że źle go oceniłaś. Ostatnie muśnięcia pędzelka, kończące linie na wargach i...
- Gotowe. Możesz się już obejrzeć.
Mike okręcił się na fotelu i spojrzał na swoje odbicie. Jego źrenice poszerzyły się, a sam piosenkarz podniósł się z miejsca.
- Jeszcze nigdy nie wyglądałem tak dobrze - wypalił, a ty spłonęłaś rumieńcem. - Nie cierpię oglądać się w lustrze, bo nie uważam, że jestem osobą, na której warto zawiesić oko, ale to... To jest dzieło sztuki, mimo że nie mam kresek. - Uśmiechnął się szeroko.
Nie mogłaś uwierzyć w jego słowa, zarówno dlatego, że pierwszy raz od dłuższego czasu, usłyszałaś tak wspaniały komplement i to z ust samego Króla Popu, ale również dlatego, iż niepojęty był dla ciebie fakt, że ktoś pokroju Michaela Jacksona może mieć aż takie kompleksy. Twarz piosenkarza pokryta była cienką warstwą podkładu i pudru, który miał wyrównać niewielkie niedoskonałości na jego twarzy. Brwi zaczesałaś w charakterystyczny dla niego sposób, dodatkowo podkreślając ich kształt, usta nieznacznie nabłyszczyłaś, a oczy... Cóż, wystarczyło delikatnie podkreślić ich kształt ciemniejszym cieniem, sprawiając tym samym wrażenie, iż przy tworzeniu makijażu został użyty eyeliner. Byłaś dumna ze swojej pracy, ale jeszcze bardziej cieszył cię fakt, iż dzieło zostało zaakceptowane przez gwiazdę. Nie spodziewałaś się jednak tego, co nastąpiło krótko po przejrzeniu się Michaela w lustrze.
- Mam dla ciebie propozycję - wypalił niespodziewanie, z entuzjazmem dziecka, które ma za chwilę wejść na kolejkę górską. - Chciałbym abyś została moją makijażystką. Ostatnia kobieta, z którą współpracowałem musiała zrezygnować z powodów rodzinnych i długo nie mogłem znaleźć kogoś na stałe, kto dbałby o odpowiedni makijaż podczas tras... Zdaje się, że w końcu trafiłem na odpowiednią osobę, tylko proszę, zgódź się.
Stanęłaś jak wryta, długo nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałaś. Ten koleś był albo niezrównoważony, albo aż tak zdesperowany, by zapraszać osobę, niemal z ulicy, do współpracy. Cała sytuacja wydawała się być irracjonalna i potrzebowałaś czasu do namysłu. Tak też powiedziałaś Michaelowi, obiecując mu, że jak tylko przemyślisz jego propozycję, na pewno się odezwiesz, a on w pośpiechu zapisał ci numer do swojego menadżera, gotowy uzgadniać szczegóły waszej współpracy. Ty jednak nie byłaś przekonana, co do jego pomysłu. Miałaś zostawić dom, pracę, rodzinę, przyjaciół i wyjechać? Tak po prostu?
~Od autorki~
Kochani, przybyłam do Was z nową reakcją i prośbą, byście traktowali to, co piszę z przymróżeniem oka. Reakcje mają to do siebie, że są nierealne, a akcja w nich zawarta może dać się dość szybko 😉 Ja jednak robię co w mojej mocy, by jakkolwiek to wyglądało i mam nadzieję, że w miarę mi to wychodzi 😂 Jak Wam mijają wakacje? Wyjeżdżaliście gdzieś, a może jeszcze wyjedziecie? Ja kończę swój wypoczynek w górach. Rzuciłam wszystko i pojechałam w Bieszczady 😂 A jak sytuacja wyglada u Was? 💗
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top