Rozdział 11

*Perspektywa Alec'a*

Byłem zszokowany i jednocześnie cholernie szczęśliwy. To co zrobiła Clary kompletnie mnie zszokowało. Jeśli to miała być nagroda za te wszystkie lata to warto było czekać. Teraz tylko muszę wygrać i Clary będzie moja.

Po chwili jednak przypomniałem sobie w jakiej sytuacji się znajdujemy. Kilku chłopaków patrzyło na mnie złowrogo. O nie! Nie pozwolę im wygrać!

- No nie wierzę - szept Clary przepełniony był wyrzutem.

Skierowałem wzrok w to samo miejsce i mnie zatkało. Matka Clary wyglądała normalnie. Miała na sobie jeansy i czarny sweter. Nawet nie próbowała udawać, że podoba się jej ten pomysł. Przycisnąłem mocniej do siebie rudowłosą, podchodząc razem z nią do jej matki.

- Mamo, co ty robisz? Gdzie tata?

- Twój ojciec musiał wyjść, oczywiście Clave jest ważniejsze od rodziny.

- Mogłaś przynajmniej się jakoś ubrać!

- Przecież to tylko głupie przyjęcie. Sama byś nie przyszła gdyby cię sytuacja do tego nie zmusiła. Dam ci jedną radę, jak matka córce. Nie trzymaj się tylko jednego, bo zmarnujesz sobie życie - uśmiechnęła się kpiąco i sobie poszła.

Normalnie odebrało mi mowę, zresztą nie tylko mi. Wszyscy, który stali blisko nas, stali w osłupieniu.

*Perspektywa Clary*

W jednej chwili zachciało mi się płakać. Nie powiedziała nic kiedy Jace mnie zdradził. Nie powiedziała nic na temat tego całego pomysłu. A teraz tak po prostu robi coś takiego. Nawet nie starała się zachować jak na prawdziwą matkę przystało.

- Może powinniśmy poszukać Jonathana? - zasugerował Alec.

- Nie chcę mu przeszkadzać. Zajmijmy się gośćmi, przynajmniej do póki tata nie wróci.

***

Obudziłam się czując, że ktoś mnie obserwuje. Podniosłam się i pierwsze co zobaczyłam to czarne oczy.

- Mam nadzieję, że nikt nie widział jak tu wchodzisz - oznajmiłam sennie, zdając sobie sprawę z tego, że nie powinno go tu być.

Czułam okropny ból głowy. Niby nic nie piłam, a miałam wrażenie, jakbym miała kaca.

- Co mi zrobiłeś? - spytałam, łapiąc się za głowę. Miałam wrażenie, że się chwieję. Próbowałam się podnieść, ale od razu mnie zemdliło. Upadłabym gdyby nie szybka reakcja Sebastiana. Swoją drogą, co on tutaj robi?

- Pamiętasz coś? - spytał jakoś dziwnie.

Miałam pustkę w głowie. No i nadal nie rozumiałam co on tu robi? Przecież nikt miał o nim nie wiedzieć.

- Clary! - Alec wbiegł do mojej sypialni, razem z Isabell i Jonathanem.

- Coś mnie ominęło? - spytałam patrząc na złączone dłonie Izzy i mojego brata. No i jeszcze jakby nie byli zaskoczeni widokiem Sebastiana.

- Zemdlałaś na przyjęciu. Magnus twierdzi, że ktoś ci czegoś dolał do szampana. Wszyscy się martwiliśmy.

Alec podszedł do mnie i pogładził po policzku. Szybko odtrąciłam jego rękę i cofnęłam się w tył, tak że siedziałam na poduszkach. Zachowywał się jak nie on. Był jakiś inny.

Co tu się dzieje?

Alec patrzył na mnie zdziwiony i smutny.

- Jakie przyjęcie? No i gdzie do cholery jest Jace?

- Jace? - spytał nie dowierzając Jonathan.

- W końcu to mój chłopak. Chyba powinien tutaj być, prawda?

Wszyscy byli dziwnie milczący. Spojrzałam na siebie niepewnie i dopiero wtedy zorientowałam, że mam na sobie suknię.

- Nie pamiętasz - Alec wstał i spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Wyglądał na załamanego.

- Ktoś mi wyjaśni co się dzieje? No i co ty tu robisz? - spytałam, patrząc na Sebastiana.

Byłam kompletnie zdezorientowana. Czego nie wiem?

*****

Rozdział miał być w niedzielę, ale miałam takie zamieszanie w domu, mimo że cały ten tydzień nie byłam w szkole. Nie miałam czasu go napisać, ale w końcu się udało. Przepraszam za Polsat.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top