❇️7❇️
W końcu dotarliśmy do Chinatown. Aby znaleźć klub Grace nie trzeba było zbytnio się rozglądać. Wystarczyło iść za dźwiękiem przeraźliwie głośnej muzyki. Współczułam ludziom mieszkającym w tak bliskiej odległości od tego hałasu.
Klub Grace nie różnił się zbytnio niczym od innych budynków. Dach w charakterystycznym chińskim stylu a ściany czerwone z czarnymi listwami tworzącymi wielkią kratę. No może był wyższy i z każdego okna wydobywało się kolorowe światło.
Leo zapukał do drzwi. Naprawdę myślał, że przy takim zgiełku ktokolwiek to usłyszy?
A jednak spory wizjer wielkości mojej głowy otworzył się i stanął za nim jakiś skośnooki mężczyzna. Nie minęła sekunda gdy nam otworzył.
-Wy jesteście tu stałymi bywalcami czy co? - spytałam.
-Właścicielka nas zna - odparł Mikey.
Weszliśmy do środka. Klub nie różnił się praktycznie niczym od innych nowojorskich miejsc zabaw. Był bar, parkiet na którym tańczył dziewczyny w wyzywających sukienkach oraz mężczyźni wijący się wokół nich, napaleni i gotowi by tylko je stąd wywlec i "skonsumować" na piętrze albo u siebie. Do tego wszystkiego rażące czerwone światło, które powodowało, że robiło mi się gorąco. Teraz już wiedziałam po co te krótkie kiecki.
Wtedy na spotkanie wyszła nam młoda dziewczyna ubrana w skąpą, rubinową sukienkę z czarnymi pasami na dekolcie oraz długie, ciemne szpilki. Włosy miała związane w kok przebity dwoma szpilkami. Jej twarz zrobił bardzo ostry makijaż.
-Moi stali bywalcy! - zawołała rozkładając ramiona. - Czego się napijecie?
-Dzisiaj jesteśmy służbowo - wyjaśnił Donatello.
Pchnął mnie przed Rapha i Leo tuż pod nos kobiety. Na mój widok rozszerzyła oczy jakby przerażona.
-Po co ją tu przyprowadziliście? - spytała z wyrzutem.
-Założyłaś jej blokadę i teraz chcemy żebyś ją zdjęła - wyjaśnił Leonardo.
-Nie ma takiej opcji - upierała się.
Czyli to była Grace? Na pewno myśleliśmy o tej samej osobie? Przecież ona ona wyglądała na kwitnącą dwudziestkę a nie rozpadającą się sześćdziesiątkę.
-Ale ona tego potrzebuje - wyrwał Donnie.
-Tak samo jak ty tego potrzebowałeś? - zaskoczyła go. - Teraz gdy znasz prawdę czujesz się lepiej?
Donatello jakby na chwilę zatrzymał się w czasie. Powieka ani mu drgnęła.
Chciałam poznać jego sekret. To jest naprawdę niezwykłe, że chce mi pomóc choć prawie wcale mnie nie zna, mimo że zabawiałam w ich kryjówce już z tydzień. Podejrzewałam, że ma coś na sumieniu i w ten sposób próbuje odkupić swoje winy.
Nie wiem, nie miałam czasu się nad tym zastanawiać teraz, gdy jestem już tak blisko odpowiedzi na swoją przeszłość.
-Grace, słuchaj - rzekłam stanowczo wypychając się ją przód. - Jesteś osobą, której praktycznie nie znałam choć mieszkałam nas tobą przez 17 lat. Jednak ty znałaś moją matkę i nie bez powodu blokowałaś mi pamięć. Chcę znać prawdę. Proszę cię.
Kobieta milczała
Błądziła gdzieś wzrokiem po pomieszczeniu. Oparła lewą o biodro przecierając powieki.
-Choć ze mną - westchnęła.
Spojrzałam na żółwie. Leo z Mikey'm wzrokiem kazali mi iść. Raph jak zwykle rzucał mi wrogie spojrzenie z rękami spkecionymi na piersi. Donnie jako jedyny na mnie nie patrzył. Ruszyłam za Grace do pokoju na piętrze. Weszłyśmy do niego zamykając za sobą drzwi na klucz. Było to ciemnozielone pomieszczenie z meblościanką z lat 40. Wolałam nie wiedzieć co działo się na łóżku z baldachimem i z czerwoną pościelą.
-Czego ty właściwie ode mnie chcesz? - spytała dość ostro.
-Chcę, byś usunęła mi tą blokadę! - krzyknęłam.
-Dziewczyno, czy ty nie rozumiesz, że ta blokada chroni cię przed tym, czego nigdzie nie powinnaś doświadczyć.
-Tego, czyli czego?
-Czegoś strasznego.
-Przestań się bawić ze mną w ciuciubabkę i po prostu zdejmij mi tą blokadę!
-Obiecałam Kerbiemu, że tego nie zrobię.
-Ale go tu nie ma! W sumie to nie wiem nawet gdzie jest. Od tego może zależeć jego życie. Grace, zrób to.
-Nie masz pojęcia i co mnie prosisz. Donniemu złożyłam blokadę a gdy naciskał, żebym ją zdjęła, uległam i teraz nie może żyć z tym, a ja tej blokady już ponownie mu nie założę.
-Ale...
Nagle do drzwi zaczęły się dobijać żółwie. Grace szybko otworzyła wpuszczając je do środka. Wyglądały na spieszących się.
-Musimy iść - rzucił Raph.
-Ale ona jeszcze nie zdjęła mi blokady - zauważyłam.
-To już nie ma czasu - rzekł Leo. - Choć!
Donnie chwycił mnie za rękę ciągnąc za sobą. Wybiegliśmy z klubu jak oparzeni.
-Ale co się dzieje? - pytałam próbując złapać oddech.
-Jakiegoś człowieka napadły demony - wyjaśnił Leo. - Uwolnił go i zniosły do kryjówki.
-To wy każdego poturbiwanego przez demony zanosicie do kryjówki? - zdziwiłam się.
-Nie, ale Mona odkryła, że on cię zna - wyjaśnił Mikey.
Tata?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top