❇️20❇️

-Grace! -wołała dobijając się do jej drzwi w naszym domu.-Grace! To ja, April!

W końcu drzwi się uchyliły i przez szparę zauważyłam twarz 60-letniej Lincoln.

-Muszę z tobą porozmawiać-wyjaśniłam.

Grace westchnęła ciężko zamykając wnętrze. Usłyszałam dźwięk zdejmowanego łańcucha. Po chwili otworzyła mi wpuszczając do środka. Weszłam rozglądając się po pomieszczeniu.

Ściany były w kolorze pomarańczy, a podłoga wyłożona jasnobrązowymi panelami po części przykrytymi ciemnym dywanem, na którym stał okrągły stół z dwoma krzesłami. Przy ścianie od strony zachodu stała meblościanka w kolorze olchy. Posiadała szafę, regał z przezroczystymi okienkami tak, by można było podziwiać porcelana Lincoln. Do tego cztery półki z książkami, oczywiście głównie na temat całego Prawdziwego Świata. W tej ścianie było również okno z satynową, jasną zasłoną. Drugie znajdowało się od północy.
Przy drzwiach po prawej stała komoda w ciemniejszym kolorze niż meblościanka typowa dla lat dwudziestych ubiegłego wieku. Nad nią duże lustro w złotej, ręcznie rzeźbione ramię. Po lewej zwykły wieszak. Na północ wychodziło wejście do kuchni, a na zachodzie z sypialni i chyba potem do łazienki.

-O czym chciałaś rozmawiać?- spytała Grace.

Zaprzestałam rozglądanie się i zwróciłam się do niej. Znowu była tą kwitnącą laureatką w czerwonej sukience w stylu japońskim.

-Chcę zapytać się tylko o jedną rzecz- odparłam.

-Nie zdejmę ci tej blokady- rzuciła.-Powtarzam po raz ostatni.

-Chyba nie będzie to już konieczne. Wiem, dlaczego mi ją założyłaś.

-Tak?

Podeszłam bliżej niej.

-Liah nie chciała, żebym dowiedziała się, że jestem Shinobi, prawda?

Grace nie zareagowała. Patrzyła się tylko na mnie po czym przeszła obok.

-Tak- potwierdziła.-Wchodziło o to.

-Nie jestem Nocnym Łowcą- dodałam.

-Oczywiście, że jesteś- rzuciła szybko odwracając się do mnie.- Chodzi o to, że jesteś trochę pomieszana gatunkowo.

-Nie rozumiem.

-Shinobi to kobiety, które są w połowie demonami. Mogą być to zarówno tak zwane Neutralne Demony, zwykły człowiek albo Nocny Łowca. A ty spełniasz kryterium trzeciego przypadku.

-Wiec jak się to stało, że jest we mnie demon?

-Gdy byłaś jeszcze niemowlęciem, Shredder już wtedy zaczął pozyskiwać krew z demonów. Pił ją a pod nieuwagę Lii podał ją też tobie.

-Co?

-W twoich żyłach płynie krew innej Shinobi, Neutralnego Demona. Maghetirii. To niestety sprawia, że... April, zanim upojono cię krwią demona, byłaś Nocnym Łowcą. W Shinobi zmieniono cię... sztucznie. Ta przemiana rodzi ogromne ryzyko...

-Jakie ryzyko?

- Gdy skończysz osiemnaście lat, możesz zamienić się w mroczną istotę żywiącą się ciałami innych. Bez wyjątku czy to Nocny Łowca, człowiek czy czarodziej.

-Nie... Nie, to nie może być prawda!

-April, ale tak wcale nie musi się stać. Jeżeli utrzymasz kontrolę, to mroczne wcielenie może ci nawet pomóc.

-Pomóc? Niby jak? Grace, ja jestem jakimś chodzącym mordercą! Jakimś... dziwadłem.

-Nie jesteś dziwadłem. Masz w sobie krew demona, ale i umiejętności Nocnej Łowczyni. To czyni cię wyjątkową.

-Wyjątkową? Jestem...

-Właśnie dlatego Liah nie chciała byś znała prawdę. Jest dla ciebie szokiem. Nie do pojęcia.

Odeszłam krok w tył. Nie takiej prawdy chciałam. Wystarczająco straszne było to, że mój największy wróg jest moim ojcem. A teraz jeszcze to, że za rok mogę rozszarpać przyjaciół na strzępy.

-Muszę stąd odejść- rzekłam.

-Teraz nie możesz- odparła Grace.-Shredder wytropi cię i zniszczy.

-To nawet lepiej. Przynajmniej nikogo nie zranię. Choć już i tak to zrobiłam Donatello.

-Skrzywdzisz go dopiero, gdy opuścisz ich w tak ważnym starciu.

-Skrzywdzę go, jeśli tu zostanę. Muszę uciekać. Potrzebuje jakiegoś schronienia z dala od miasta.

Lincoln westchnęła ciężko po czym podeszła do komody. Wysunęła szufladę wyjmując klucze. Dała mi je do ręki.

-Dwadzieścia mil za miastem znajduje się mój drugi dom- wyjaśniła.-Taka a la willa. Jest w głębi lasu, ale bez trudu trafisz. Jedź na wschód.

-Dzięki- odparłam.-No i... jeżeli ktoś spyta się ciebie o mnie, nic mu nie mów. Okay?

-Dobrze- przytaknęła z niechęcią.

Wyszłam z domu. Nie zamierzałam iść na górę by po raz kolejny patrzeć na to całe pobojowisko. Choć ciekawe czy zwłoki mojej matki nadal tam leżały. Znaczy Clarissy. Ale zapewne Grace już się nimi zajęła.

Skręcając za następnym budynkiem w prawo uderzyłam w czyjąś męską pierś.

-Przepraszam- rzuciłam odsuwając się. -Nie patrzyłam...

Podnosząc wzrok oniemiałam.

-Casey? -zdziwiłam się.

-April?- odparł równie zaskoczony.

Nie czekając na nic przytuliłam się do niego. Czułam, że mnie obejmuje, ale bez przekonania.

-Los celowo stawia nas na swojej drodze?- spytał.

-Żebym to ja wiedziała- odparłam.-Casey, ja... Tak strasznie przepraszam cię za wszystko co ci zrobiłam. Nie zasługuje na twoją przyjaźń.

-Zaraz... April, o czym ty mówisz? - nie zrozumiał odsuwając mnie nieco od siebie.-Co oni ci zrobili? Donatello cię zranił?

-Raczej ja jego. Powiedziałam mu prawdę o moim ojcu. Wściekł się.

-Wiedziałem, że on na ciebie nie zasługuje.

-Miał prawo. Okłamałam go. To ja jestem ta zła.

-Wracasz do nich?

-Nie. Ale do normalności też nie. Wiem, że ty też przeze mnie cierpisz. Muszę zniknąć.

-Zniknąć? Dlaczego?

-Okazało się, że nie jestem do końca człowiekiem. Innymi słowy zło wcielone. Nie mogę narazić żadnych ze światów. Ani Nocnych Łowców, ani Heibon*. Dlatego uciekam.

-Ale dokąd?

-Nie mogę ci powiedzieć. Żegnaj Casey.

Pocałowałam go szybko w policzek po czym pobiegłam przed siebie.

-April, zaczekaj!- wołał za mną.

〰〰〰〰〰〰

W kryjówce spakowałam do plecaka sporo ubrań, szczotkę do włosów i szczoteczkę do zębów oraz zapas bielizny. Miałam niewiele czasu. Trening reszty co prawda jeszcze trwał, ale mogli skończyć lada chwila. Postanowiłam jeszcze tylko napisać list pożegnalne dla Donatello. Nawet jeżeli ja dla nie niego już nic nie znaczę to niech wie, że dla mnie on znaczy bardzo wiele. Wyciągnęłam jakąś kartkę, chwyciłam za długopis kreśląc kilka słów.

Drogi Donatello!
Jeżeli czytasz ten list to pewnie zastanawiasz się gdzie mnie wyniosło, albo przeciwnie- masz to gdzieś. Jednak wierzę, że jeszcze w jakimś miejscu, choćby najmniejszym jeszcze cokolwiek dla Ciebie znaczę. Choćby najbardziej fajtłapowatą, zakłamaną imitacją Nocnego Łowcy. Jestem beznadziejna w pisaniu listów, ale liczę, że zrozumiesz coś z tego, co chcę Ci przekazać.

Wiem, że bardzo Cię zraniłam zatajając przed tobą prawdę, którą sama znałam krótki czas. Ale nie martw się. Znikam z twego życia. Muszę odejść i nie chodzi tu tylko o to, co między nami zaszło.

Jestem Shinobi. Jeżeli wiesz co to jest, wiesz także jak bardzo jest niebezpieczne. Jeśli jednak to słowo nic Ci nie mówi, posłużę się moim przykładem.

Shredder, przejmując władze nad demonami, pił ich krew. Pod nieobecność Lii podał ją także mnie gdy byłam dzieckiem. Teraz w moich żyłach płynie krew Neutralnego Demona co spowoduje w przyszłości moją przemianę w mroczną istotę spragnioną krwi. Mój ludzki wygląd to tylko skorupa (nie tylko ty ją masz), która ukrywa potwora wewnątrz.

Możecie mnie wszyscy uznać za największego tchórza świata. Mam tego świadomość. Jasne, nawiać przed tak ważną wojną, najłatwiej. Ale wierz mi, to kim jestem to makabra. Nie chcę nikogo z was ranić jeszcze bardziej. I tak zbyt wiele dla mnie poświęciliście. Nie zasługuję na wszystko, co od was dostałam. Jestem waszym wrogiem. Pewnie tak teraz o mnie myślisz.

Tak czy owak przepraszam, że wszystko tak się toczy. Przepraszam, że we mnie nie możesz odnaleźć spokoju po stracie siostry. Przepraszam, że Cię zawiodłam. Przepraszam za wszystko co zrobiłam. Nigdy nie powinnam pojawiać się w Waszym życiu. Raczej już nigdy się nie zobaczymy. Nie szukaj mnie.

Żegnaj
April

.......
Heibon-( przypomnienie) określenie ludzi przez Nocnych Łowców

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top