❇️19❇️
13 stycznia 2001r.
Obudziłam się w środku nocy słysząc płacz April. Wstałam by ją uspokoić. Podeszłam do łóżeczka biorąc moją małą córeczkę na ręce. Ziewnęła słodko wtulając się w moją pierś. Była głodna. Siadłam na łóżko po czym podnosząc bluzkę zaczęłam ją karmić.
-Jedz, jedz, skarbie- szepnełam.-Musisz być silna.
Obejrzałam się za siebie i zaskoczona zastygłam. Saki zniknął. Rozejrzałam się, ale nawet w pokoju go nie było. April pociągnęła mnie niespodziewanie za włosy. Spojrzałam na nią ponownie uśmiechając.
-Ty mała gwiazdeczko- zaśmiałam się.- Lubisz być w centrum uwagi, co?
April zaśmiała się.
Gdy w końcu najadła się i zasnęła, ja ruszyłam na poszukiwanie męża.
Słyszałam bardzo dziwne dźwięki dochodzące z piwnicy. Podniosłam wejście ukryte w drewnianej podłodze i zeszłam na dół. Te piski oraz ryki były typowe dla demonów. Całe szczęście, że mam przy sobie zawsze sztylet. Po cichu schodziłam schodek za schodkiem. Wychylając się zobaczyłam właśnie jednego z maszkar. Przybierała postać młodej dziewczyny o czarnych, prostych włosach i szczupłej sylwetce. Ubrana była jak typowa nastolatka. Ale jej tożsamość zdradzały złote oczy z wąską źrenicą. Siedziała przywiązana do krzesła a przed nią stał Saki.
-Co tu się dzieje?- spytałam.
-Liah, dlaczego nie śpisz? -odparł Saki jak gdyby nigdy nic.
-Co to tu robi?- dociekałam.
-Zobaczysz- odrzekł.
Wyciągnął zza siebie nóż. Rozciął jej tętnice przy szyi. Nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Nie była człowiekiem. Najgorsze jednak, że tą niby krew- czarną substancje, która cały czas tryskała z rany, Saki zebrał do szklanki, a potem wypił.
-Co ty...-zamarłam.-Zostaw to!
Chciałam go powstrzymać, ale zdążył odsunąć naczynie od ust.
-Co ty najlepszego wyprawiasz?- dopytywałam przerażona.
-Odkryłem sposób jak pozbyć się wszystkich demonów- wyjaśnił.- Stając się ich panem, zapanuje nad wszystkim, co złe.
-Co ty mówisz?
Pokazał mi szklankę jeszcze do polowy pełną ciągnąc:
-Wypij to i zostań moją królową.
-Nie wezmę tego do ust.
-To zwiększy twoje moce i twoją wytrzymałość. Zwłaszcza, że jesteś po porodzie. No... Pij.
-Nie, nie ma mowy!
Wytrąciłam mu naczynie z rąk. Uderzając o podłogę, rozbiła się na tysiąc kawałków.
-Nie zmienisz ani mnie, ani siebie, ani nikogo innego w to coś!- zawołałam pokazując na demona.
Jego rana już się zagoiła. Saki spojrzał na mnie z tak przerażającą pustką w oczach, że mało nie zemdlałam. Nagle podszedł do mnie łapiąc za szyję i przyciskając mnie do ściany. Patrzył tak tym chłodnym wzrokiem, a ja ściskałam jego rękę starając się ją odepchnąć. W końcu mnie puścił i odszedł. Padłam na podłogę chwytając powietrze.
-To będzie dopiero początek- powiedział demon.
-Co? -spytałam.
-Żądza władzy pszesłoniła mu oczy- wyjaśniła patrząc na mnie.-Musisz uciekać. Ty i twoje dziecko.
-I mam ci ufać?
-Nie musisz, ale jeżeli pewnego dnia poderżnie wam gardła to nie będzie już ratunku. Zabijasz nas, jednak nigdy nie poznałaś natury demonów. Nie wszystkie są złe. Te neutralne to Shinobi. Ja także nim jestem. Jestem Maghetiria. Dziękuję, że przerwałaś moje męczarnie.
Nie uwierzyłam jej, jednak z czasem zaczęłam inaczej patrzeć na te stworzenia.
..........
Tak, tak. Wiem, że jest krótki, jednak to tylko wydarzenie z przeszłości. Do następnego😉
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top