Nowy dom

Czy mieliście kiedyś uczucie ciepła i miłości? Czy wasz świat, w którym żyjecie się zmienia? Albo straciliście wasza jedną rodzinę? To was nie zdarzyło się mi.
Była to ciepła noc przy brzuchu matki. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to ostatni raz jak się w nią wtulam.
Naprawdę ją kocham. Tylko ona została mi po śmierci ojca. Tatę zabili ludzie. Mama mówi, że to kłusownicy i musimy się przed nimi ukrywać. Chcą naszego futra, bo jest radzie, piękne i białe.
Nastał ciepły dzień. Szłam razem z mamą na śniadanie, które upolowała jeszcze wczoraj. Było pyszne.
- Mamo, co będziemy dzisiaj robić?
- Nauczę cię polować,abyś w przyszłość umiała radzić sobie sama.
- Ale my zawsze będziemy razem prawda?
- Mia, świat może stać się wrogi i kiedyś mnie zabraknie,ale ty będziesz żyć. Przez dalsze dni będzie zdana na siebie. Nie zobaczę twoich dzieci, ale wiem, że będziesz je chronić tak jak ja ciebie.
- Rozumiem. Zawsze będę cię kochać mamo.
- Ja ciebie też, chodź już czas.
Szłyśmy razem na polane, gdzie mama będąc w moim wieku uczyła się polować. Było całkiem zabawnie. Wspólne chwilę z mamą są cudowne, szkoda tylko że krótkie.
- Było super mamo.
- Całkiem szybko się uczysz...
- Mamo...?
- Mia jak dam ci znać biegnij przed siebie, nie odwracaj się i uciekaj. Jasne!?
- Mamo?
- Teraz!
Zaczęłam biec. Co sił w łapkach starałam się szybko poruszać, aby uciec. Biegłam i biegłam, schowałam się w krzakach, gdy nagle... Strzał. Zauważyłam ludzi, którzy przechodzili obok. Słyszałam ich rozmowę.
- Tylko matka! Debile! Gdzieś na pewno jest dziecko!
- Nie była sam.
- Na pewno?
- Tak.
- Dobra, idziemy.
Kiedy poszli, pobiegła na polane. To właśnie tam ostatni raz widziałam mamę. Po dotarciu jedno co widziałam to krew na ziemi i suchej trawie.
- Mamo.
Poszłam do naszego domu, w którym spędzałam z nią czas. Właśnie wtedy zrozumiałam słowa mamy:"Mia, świat może stać się wrogi i kiedyś mnie zabraknie,ale ty będziesz żyć. Przez dalsze dni będzie zdana na siebie. Nie zobaczę twoich dzieci, ale wiem, że będziesz je chronić tak jak ja ciebie". Nadszedł czas dorosnąć i samemu iść przed świat. Tęskniłam za mamą. Oprócz niej nie miałam nikogo. Brakowało mi ciepłego futra, w które się wtulałam. Zostałam sama. Przytulona do pnia zasnęłam.
Nastał ranek. Czas coś upolować, właśnie dlatego uczyła mnie mama. Złapałam niewielkiego królika. Kiedy kończyłam jeść, usłyszałam jakieś kroki. Schowałam się w krzakach. Dziwna postać wyczułam mnie i klekła.
- kici, kici chodź nie bój się.
To był człowiek. Był inny niż tamci co zabili mamę. Nie chciałam być sama, a wydawał się miły. Podeszłam. Pogłaskał mnie i wziął na ręce.
- Pewnej dziewczynce się spodobasz, to moja córka Rosa. Pragnęła mieć kota, a ty jesteś sama. Chodź idziemy do domu.
Wiedział co czuje, ale przy nim było mi ciepło jak u mamy. Zasnęłam. Kiedy się obudziłam, widziałam dom. Weszliśmy do środka.
- Kochanie wróciłem.
Postawił mnie na ziemi i dał jakieś koło na szyję. Po co?
- Czy to..
- Tak, ale była sama.
- Nie wiem czy...
- Cześć tato! Czy to... Dla mnie? Jesteś kochany?
- Jak ją nazwiesz ?
- Mia, dam jej na imię Mia.
Skąd wiedziała jak mam na imię. Właśnie wtedy zrozumiałam, że mam nową rodzinę. Rose była wspaniała. Polubiłam ją i to bardzo. Spędzałyśmy raziem każdą chwilę. Nawet kiedy mówiła, że idze do szkoły, to popowrocie się ze mną bawiła.
Pewnego dnia Rose nie przyszła sama do domu. "A co to za człowiek, co ją trzyma za rękę"
- Mia, to jest Maks mój chłopak. Maks to Mia mój lew.
- Witaj mała.
- (warczy delikatnie)
W myśli Mia (Nie jestem mała grzybie. Skrzywdz Rose a pożałujesz). Nie podobał mi się. Wolałam mieć go na oku. Dziwne. Na początku wydawał się inny, nie robił na mnie wrażenia, a teraz jest miły. Lubię go! Czas na przytulas z buziakiem. Hop!
- Mia! Głuptasie, myślałam że go nie lubisz?
- Najwyraźniej zmieniła danie.
- Mia, złaś. Haha, to łaskocze. Już wytraczy też cię kocham.
Rose poszła po chwili odprowadzić Maksa. Naprawdę super się z nim bawiłam. A co to? Weszła do domu i nie poszła mnie przytulić na dobranoc? Idę to sprawdzić. Podeszła pod okno, które było delikatnie otwarte, zaczęłam słuchać rozmowy.
W tym samym czasie :
- Słucham, co się stało?
- Bo ja z mamą musimy ci coś powiedzieć...
- Mamo, Tato...
- Skarbie, chodzi o Mię. Jak sama wiesz jest już dorosła. Zdecydowaliśmy się z tatą, aby oddać ja do jej środowiska.
U Mia :
Co?! Ja myślam, że mnie kochają.( Patrzy w niebo). Mamo czy oni mnie kochają czy ty mnie wciąż kochasz. Co ja robię gadam do samej siebie. (wzdycha).
- Hej mała, niebo jest dziś strasznie rozgwiezdzone co nie. Wiesz, że bardzo cię kocham. Muszę Ci coś wyznać.
Myśli Mia(ja wiem, ja wiem)
- Mama i tata cię jutro zawiązą do miejsca, gdzie cię znaleźli. Dobranoc mała, słodkich snów.
Biedna Rosa. Ona nie chce abym odeszła. Jak ja ci mogę pomóc? Nie mogę. Na stał nowy dzień. Rose pojechała do szkoły, a ja byłam ładowa do klatki w aucie. Jechałam 3h , późnej wyjeli klatkę i ją otworzyli.
- No idź mała, dasz radę
Nie miałam wyboru. Wzięli klatkę i pojechali. Zostałam znów sama, a mamy słowa huczaly w mojej głowie drugi raz.
U Rose.
- Hej Mamo, Tato. Gdzie Mia? Nie ma jej w ogrodzie.
- Pamiętasz wczorajszą rozmowę?
- Jak mogliście! Była moją przyjaciółką i to jedyną! Nienawidzę was!
Pobiegła na górę.
-Idę po ciebie Mia, nie zostawię cię.
U Mia.
Głodna jestem, idę zapolować. Zimna noc, na szczęście pamiętała, gdzie mieszkałam z mamą. Cały czas było czuć jej zapach. Tak za nią tęsknię. Miałam wrażenie, że jest bardzo blisko mnie.
- Mia, to ja twoja mama.
- Mamo to naprawdę ty! Tak bardzo za tobą tęsknię.
- Ja za tobą też. Jesteś bardzo dzielna i odważna. Ale nie po to tu jestem. Mam dla ciebie wiadomość.
- Słucham.
- Chodzi o dziewczyne, Rose poszła cię szukać. Tu jest nie bezpiecznie znajdź ją jutro, aby nie stała się jej krzywda.
- Mamo...
Znikła. Muszę jutro poszukać Rose. Nic nie może się jej stać. Zależy jej jednak na mnie. Dobrze wiedzieć. Zasnęłam. Odrazu jak wstałam i zjadłam śniadanie, pobiegłam szukać Rose. Nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Nagle ją usłyszałam - "Rose"! Biegam co sił w łapach. Byłam już blisko. Hieny!
- Wara od mojej przyjaciółki. "Ryk"
- Mia!
- śmiech hieny. Mia, gdzie twoja mamusia? Czyżby już dała kota! Hahaha! Zejdź z drogi! Czas na obiad! "Warczy"
- Niezblizaj się doniej!
- Ach tak?
- Powiedziałam, łapy precz! "Ryczy i biegnie"
"Zaczęła się walka, wrzaski, warczenia i inne odgłosy."
- I poszli stąd! Ryczy.
- "Hieny puszczą i uciekają"
- Rose!
Tak bardzo się cieszyłam i ona też. Znalazłam ją i mogłam horonic. Eszme spędziliśmy wy wyjątkowy dzień i noc. Ogrzewałam ją. Nastał drugi piękny i ciepły dzień. Zapolowalam. Rose sprytnie sobie poradziła zrobiła malutkie ognisko i upiekla mięso. Oczywiście zgasiła je.
Pokazałam jej polane, na której byłam z mamą. Znowu to samo. Znów oni. Zaczęłam bronić Rose. Aaa! Dostałam. Mia!
- Zostawcie ją!
- Suń się mała!
- Nie!
- Nie wasz się podnosi broni na to dziecko!
- Kim jesteś, że się tak do mnie odzywasz!
- Burmistrzem! I od dziś lwy białe i zwykłe są pod ochroną!
- Rose! Skarbie!
- Nie, Mia!
Zabrali mnie gdzieś. Widziałam miła Panią. Uspokajajła mnie. Potem zasnęłam. W tym samym czasie.
- Mamo, tato, ja przepraszam że uciekłam, porostu nie chciałam stracić Mi. Była dla mnie wszystkim co się w życiu liczy.
- Rozumiemy.
Obudziłam się w domu. Znowu byłam z Rose i jej rodziną. Tak właśnie wygląda rodzina. Moja rodzina.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top