JESTEM ZACIEKAWIONA 1/2
Następne trzy tygodnie wniosły do mojego życia sporo zmian. Po rozmowie z Solskim, kiedy wspólnie doszliśmy do porozumienia, że spróbujemy odkryć samych siebie, zanim (o ile jeśli) damy sobie drugą szansę, Kuba potraktował to aż nazbyt poważnie. Praktycznie w ogóle go nie widywałam. Czasem wpadłam na niego gdzieś na korytarzu czy w windzie, albo w sklepie na parterze, gdzie oboje prawie codziennie robiliśmy zakupy, ale było to tak sporadyczne, że aż nienaturalne.
Poza tym Solski – nie wiedziałam, czy chciał mi tym zrobić na złość, czy może za bardzo wziął sobie do serca moją idiotyczną propozycję spotykania się z innymi – zmieniał partnerki jak kartki w kalendarzu. Gdy co rusz widywałam go z inną panną, czułam zżerającą od środka wściekłość. Nie tylko dlatego, że ciągle kręciły się obok niego jakieś flądry, lecz także dlatego, że on przynajmniej korzystał z życia, natomiast ja wciąż spędzałam samotne wieczory w zaciszu własnego mieszkania.
To niesprawiedliwe!
Jasne, chciałam mieć czas na przemyślenie wszystkich spraw oraz odkrycie własnego „ja", ale to przecież nie oznaczało, że powinnam siedzieć w domu i w kółko rozważać sens istnienia, bo w ten sposób raczej niewiele osiągnę. Zaczęłam więc częściej wychodzić: do kina z Borutem, do teatru z Majką, potem wyciągnęłam Rafała i Ola na koncert, a Paweł zabrał mnie na wystawę fotografii. Powróciłam także do spotkań z terapeutką, do której uczęszczałam krótko po przeszczepie i która pomogła mi się wykaraskać z dołka po śpiączce.
Kobieta naprawdę znała się na swoim fachu. Dzięki niej uświadomiłam sobie, że życie nie kręciło się tylko wokół pracy i wizyt kontrolnych u specjalistów od transplantacji, a ostatnio głównie na tym się skupiałam. Gdzieś pomiędzy tym był jeszcze Kuba oraz brak stabilizacji czy poczucia bezpieczeństwa. Zrozumiałam, że moja niska samoocena wynikała z tego, że nie czułam się doceniana. To oczywiście nie tak, że potrzebowałam ciągłej atencji albo uwagi płci przeciwnej. Nikt nie musiał mnie rozchwytywać ani zasypywać komplementami, chodziło tutaj bardziej o impuls do działania i zobaczenie, co świat ma mi do zaoferowania.
Dzięki tym wszystkim wskazówkom zrobiłam coś nieprzewidywalnego, na co wcześniej nigdy bym się nie zdecydowała – założyłam konto w aplikacji, którą poleciła mi Majka, i zaczęłam flirtować z mężczyznami. Nie po to, żeby znaleźć miłość, a raczej dlatego, aby się przełamać i zmienić dotychczasowe nawyki.
Poznałam tam dwóch niezłych facetów, po czym umówiłam się z nimi na spotkania. Niestety obaj nie przypadli mi do gustu, jednak plusem było to, że nabrałam odwagi. Stałam się bardziej otwarta i spontaniczna. Wiedziałam już, że jeśli nie przestanę próbować, w końcu odkryję, jak smakuje szczęście.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top