Ponętny
I uwielbiam Twoją ponętność.
Świetnie się bawisz, uwodząc, ciągniesz mocno i nagle puszczasz.
Ponętne są truskawki, kompot. Różowy, ale tak bardzo delikatny.
Nie ma nic wspólnego z namiętnością. Namiętne jest mocne, róże. Chciałbym całować Cię namiętnie.
Ale Ty wyznaczasz szlaki.
Powoli, delikatnie, różowo, ledwo. Ponętnie.
Rozcieńczony wodą, taki kruchy.
Nie wiesz o tym co robisz z ludźmi, jak rozpalasz. Ciężko aż uwierzyć, że jesteś taki niewinny.
Czasem gdy przestanę widzieć ciepło, brązowe oczy sarny i opaloną skórę, szczególnie gdy nadchodzi zima albo gdy się kończy...
Widzę róż.
Masz mleczne ciało, od stóp do głów jesteś wspaniały.
Zaczynając o czarnych włosów, chcę się w nich zanurzać. Wąchać, ciągnąć, gładzić i gryźć. Pachną cudownie, miękkie i delikatne. Ponętne.
Dalej jest mądre czoło. Okraszone potem po treningu, kropelki jak delikatna rosa, mrzawka tylko z rana. Ponętne.
Później są brwi. Są tak zabawne, Yuuri! Marszczysz je i to jest wystarczający znak. Tylko głupiec nie umie czytać z twoich brwii.
Są jak gąsienniczki.
Gdy ta koncentracja się pojawia, gdy emocje wchodzą w grę poruszasz nimi tak ponętnie. Pozwalasz się zastanawiać.
Oczęt nie można opisać tak, aby wyrazić ich wspaniałość. Porównywanie ich do bursztynów albo złota jest zupełnie nudne, zbyt proste. To obraza dla Twoich oczu, bo żadne bursztyny nie są choć w procencie tak piękne jak Twoje oczy.
Twoje oczy to jesień.
Chciałabym sprawić w Tobie łzy, tylko z ciekawości rozbudzić płacz aby zobaczyć ten piękny widok. Łzy w Twoich oczach to najokrutniejsza piękność albo najpiękniejsza okrutność.
Serce się kraja jednak, gdy widzę Twoje łzy.
Mały nosek i policzki różowiące się są tuż nad ustami.
Ah, nie sposób opisać te usta.
Są jak największe góry. Tak trudno je zdobyć
Lecz gdy zdobędziesz możesz patrzeć na najwspanialsze widoki.
A najwspanialszym widokiem jest twój uśmiech, Yuuri. Chciałbym sprawiać, żebyś uśmiechał się zawsze.
Bo Twoje szczęście stało się priorytetem. Gdy pierwszy raz zobaczyłem Twoje łzy, wiedziałem że muszę ochraniać Cię przed złem.
- Chciałbyś herbaty? - pytasz spokojnie, ciepło. Chciałbyś mnie ogrzać, gdy jest mi zimno herbatą. Nie wiesz, że najlepiej ogrzewasz mnie swoją dobrocią. To nie herbata, to miłość ociepla mi serce.
Idziesz do kuchni.
Nie wiesz jak uwodzisz.
Nie masz pojęcia o swoich ramionach.
Silnych, męskich, gdy mnie obejmujesz.
Kruchych, kobiecych, gdy je załamujesz, kryjąc się w moich.
Nic nie wiesz o swojej talii.
Nie wiesz jak bardzo prosi o dotyk.
Idealna.
Chciałbym objąć ją tymi swoimi twardymi rękoma, ale boję się że swoją męską siłą, głupotą zniszczę coś tam drogocennego.
Delikatnie, wcale nie namiętnie kręcisz biodrami. Robisz to nieświadomie, nie jesteś wyuzdany.
Taki świeży, nowy i niepewny. Gdyby każdy był tak niewinny, dobry i nieświadomy zła świata, byłoby lepiej.
Brzuchem opierasz się o blat, smukłe palce sięgają po naczynia.
Jak tak mała, filigranowa dłoń może unieść czajnik pełen wody? Trzęsą ci się ręce od wysiłku.
Zmęczony jesteś a jednak najważniejszy dla Ciebie jestem ja.
Nic nie kusi tak jak Twoje biodra, pośladki i uda.
Tak mogą myśleć inni i inne. Chcę bronić Cię przed ich chciwymi spojrzeniami.
Ci, którzy chcieliby je zdobyć siłą zaznają wiecznej kary.
W tak ponętnym ciele mieści się przecież duch czystego dobra.
Nieśmiałe uśmiechy, wielkie serce i te rumieńce. Kto widzi Twoje kształty a tamtych widzieć nie chce nie może nazywać się Twoim ukochanym.
Dla mnie przeznaczone są widoki, których nawet greccy rzeźbiarze nie mogliby idealnie oddać.
Kto nie roztopi się widząc gładką, nieskalaną skórę?
Krzywizna pośladków mogłaby wywołać wojny, sztormy, gdyby każdy był mną.
.Jeszcze nie dla mnie takie skarby
Skupiony aby nie wylać podchodzisz na długich, umięśnionych nogach.
Czuję się takim niedelikatnym olbrzymem, chowając w sobie kulącą się istotkę.
Japoński akcent, gdy pytasz co dziś oglądamy.
Nie zrozumiesz ani słowa przez rosyjskie tłumaczenie.
Po prostu chcesz się na mnie położyć, bezmyślnie patrzeć na obrazki, skupiając się na nich mniej niż na moim dotyku.
Znikasz, ale tylko na chwilę, bo przecież zawsze wracasz.
Idziesz się myć, choć nie ma w tobie żadnej nieczystości.
Po jakimś czasie podnoszę wzrok i widzę Ciebie.
Najpiękniejszy.
Wychylasz się zza drzwi i pomykasz do sypialni.
Uwielbiam, gdy zapominasz ubrania.
Widzę wtedy, że nie jesteś bez skazy. Masz mały pieprzyk na prawym pośladku.
I tylko ja mogę o tym wiedzieć.
Uśmiecham się pod nosem.
A to wszystko mówię Ci, gdy słyszysz ode mnie "Kocham Cię".
~~~
Yuuri wywołujący wojny i sztormy swoją dupą xDDD.
Victor tym razem się czegoś nawdychał.
Ave Love.
Kizuka-chan
minkeluster
thekatherine97
AshfurDaCat
_fujoshii-
Bluemiss_96
WielmoznaRivaille
Nerleshy
Cudo ^^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top