62|62

Cross

Rozejrzałem się. Nic się tu nie zmieniło...

─ Pierdoleni kurwa! ─ odwróciłem się zauważając postać. Nightmare złapał za pomocą macki króliczka i skręcił mu kark.

Cross nie podoba mi się to... ─ nie zwracałem uwagi na Charę. Po prostu zacząłem się do niego zbliżać.

Dziwię się, że tyle z nim wytrzymałem... Tak długi czas... Ale zaraz to wszystko się skończy... Zakończę to wszystko...

Cross! ─ przeszedłem, przez ducha i przyzwałem mój nóż, a po chwili już miałem wykonać uderzenie, ale... zostałem odepchnięty macką.

─ Serio myślałeś, że cię nie wyczułem H- ─ w momencie gdy nasze oczy się spotkały jego garda opadła co wykorzystałem i zaatakowałem. Niestety dla mnie przeniósł się tuż za moimi plecami i przyszpilił do ziemi ─ Cross... ─ próbowałem się wyrwać, ale trzymał za mocno...

─ Zejdź ze mnie... ─ warknąłem cicho tworząc dookoła nas lewitujące noże.

─ Nie ośmielisz się... ─ a, jednak... 

Na mój rozkaz wszystkie pociski wycelowane w Nightmare'a ruszyły. Musząc się obronić puścił mnie co znów wykorzystałem i uciekłem spod niego. Będąc już w bezpiecznej odległości patrzyłem na niego. Mój atak nie zrobił mu za dużo, ale to zawsze coś...

─ Cross... Masz natychmiast przestać, albo zacznie się robić nieprzyjemnie ─ mam go dość... 

Podniosłem dłoń do góry, a obok mnie pojawiły się dwa blastery. Patrzyłem na Nightmare'a.

─ Jeśli to zrobisz... Przestanę być delikatny... ─ moja dłoń opadła, a lasery wystrzeliły prosto w osobę, o której śmierci aktualnie marzę.

Ink

Gdybym miał kamerę nakręciłbym to... Ahh... 

─ Cross! ─ uśmiechnąłem się szeroko i pomimo, że właśnie mój luby walczył z sushi podbiegłem do niego i przytuliłem ─ Nawet nie wiesz jak tęskniłem! ─ pocałowałem go w czółko.

─ I-Ink! Odsuń się od niego! ─ 

─ Nawet nie wiesz jak mocno za tobą tęskniłem Crossy... ─ odsunąłem go delikatnie od siebie, by móc spojrzeć mu w oczy.

─ Ciebie też nienawidzę... ─ i w tym momencie poczułem, jakby coś mnie przebiło... Heh... Dziwne uczucie czyż nie? 

─ INK! ─ odwróciłem się i dopiero teraz zauważyłem... przebija mnie nóż. Ojej...

Nightmare

I Ink padł. Świetnie. Spojrzałem na Cross'a. Coś jest nie tak. Czuje od niego ogrom nienawiści. Zupełnie jak od... 

Uniknąłem kolejnego ataku z czerwonych nożyków. Tak naprawdę nie mogą mnie zabić i myślę, że Cross doskonale o tym wie. 

─ Zdechnij... ─ wyszeptał. Nie powiem. Trochę boli, gdy osoba na której ci zależy wypowiada takie słowa, ale. Przynajmniej mam okazję, by dać mu nauczkę...

─ Zobaczymy, który padnie szybciej ─ uśmiechnąłem się i zaatakowałem moimi mackami. Jak na Cross'a przystało robił piękne uniki. Aż zbyt piękne... 

Zerknąłem kątem oka co robi reszta. Killer i Dream zniknęli, wraz z nieprzytomnym Ink'iem. Reaper'a, Geno i gówniaka nie widzę, tak samo jak Error'a, Dust'a i Horror'a. Zostałem sam. Znowu...

─ Jeśli się nie ogarniesz to cię zabije ─ co prawda nie zrobiłbym tego, ale w słowach twardym trzeba być.

─ Czyli już się mną znudziłeś. Tak jak wszyscy dookoła nas mówili... ─ co? 

─ O czym ty do cholery mówisz?! Kto niby tak mówił?! ─ nie odpowiedział ─ Gadaj! ─ wycelowałem maź prosto w miejsce gdzie istnieje jego dusza. Odskoczył szybko i przyjął pozycję bojową ─ Od kiedy stałeś się taki strachliwy, co?! Walcz ze mną! ─ warknąłem i zacząłem iść w jego stronę. To nie może być mój Cross... Jego emocje zawsze były opanowane, nawet gdy płakał ledwo mogłem cokolwiek poczuć... 

─ Przez ciebie stałem się taki! ─ zatrzymałem się ─ Wcześniej uśmiechałem się cały czas! Po tym jak cie poznałem ja... ─ zacisnąłem pięści ─ Stałem się taki okropny... Obrzydliwy... ─ upadł na kolana ─ J-Ja... Ja... ─ z jego oczu zaczęły wypływać łzy ─ Cie... Nienawidzę... ─ jego emocje opadły... Teraz zamiast wcześniejszego uczucia... Odczuwa żal...

─ Cross... ─ podszedłem do niego i ukucnąłem, przed nim.

─ Z-Zabije cie... I to uczucie w końcu odejdzie... Prawda..? ─ spojrzał mi w oko. Dlaczego pomimo wszystkiemu co teraz zrobił... to ja czuje się winny?

─ Nie dasz rady mnie zabić... Wiesz to ─ westchnąłem i położyłem dłoń na jego głowie zaczynając delikatnie go głaskać ─ Wiem, że ci podpadłem... Wiele razy... ─ usiadłem, przed nim i dotknąłem jego policzka ścierając fioletowe łzy ─ Ale chce byś wiedział, że nie mógłbym się tobą znudzić... ─ 

─ Ale ja... ─ zasłoniłem mu usta.

─ Wiem, że chciałbyś bym przestał... Ale zrozum... że nie potrafię... ─ ponieważ ja... ─ Kocham cię Cross... Nie ważne co zrobisz. Jak bardzo mnie skrzywdzisz... Ja nie dam rady cie znienawidzić... Mogę być zły... Ale nie na tyle, by cie zabić... ─ odsunąłem dłoń. Jego ciało drżało. Uśmiechnąłem się delikatnie i ucałowałem jego czaszkę. 

Przytuliłem go do siebie i gładziłem po plecach. Po krótkiej chwili odsunął się delikatnie i spojrzał w dal za mną. 

─ Wszystko dob- ─ przerwałem czując mocne uderzenie w klatkę piersiową. 

─ Szlag! Nie trafiłem go! ─ wstałem i spojrzałem w miejsce skąd wydobył się obcy głos. 

Już miałem tam podejść, ale nagle miałem wrażenie, że ktoś za mną całkowicie ucichł. Odwróciłem się, a moim oczom ukazał się Cross... nie widziałem żadnej rany, więc czemu... jego ubranie nagle pokryło się krwią?

─ Brać go! ─ nie zwracałem uwagi na nic innego niż szkieleta upadającego na ziemie, przed moimi stopami. Wziąłem go na ręce i nim ktokolwiek mógł coś zrobić przeniosłem nas wprost do dawnej bazy. 

─ Nie opuszczaj mnie Cross... ─

***

Kto dostał dzisiaj 1
z zawodowych?
JA!
Kto zajmuje się wattpadem
bardziej niż szkołą?
JA!
Kto zaraz ma zrobić
filozofie, której totalnie
nie ogarnia?
Nie zgadniecie...
JA!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top