19|19
Cross
Przebrałem się w moje normalne ubrania i wyszedłem z mojego pokoju. Chara całe szczęście zniknął, ale ja nadal obawiam się o zdrowie i stan Ink'a. Nie wiem czemu, ale po prostu wolę mieć pewność, że wszystko z nim ok. Mam nadzieję, że nie wpadnę na-
─ Czemu wyszedłeś z mojego gabinetu? ─ i dupa...
─ Jestem zmęczony szefie... ─ odwróciłem wzrok.
─ Co do tego... Co robiłeś, przez całą noc? ─ zmierzył mnie wzrokiem i do mnie podszedł powolnym krokiem ─ Czekałem za tobą, przez ten cały czas... ─ dotknął mój policzek.
─ Walczyłem z Ink'iem... ─ o dominację...
─ Hmm... Wydawał się zadowolony jak do ciebie mówił... Zaprzyjaźniłeś się z nim? ─ prychnął i objął moją talię swoją macką.
─ Pokonał mnie w walce pod wpływem proszku, który mi dałeś... Obudziłem się rano, a on żałował swojego czynu i postanowił mnie odprowadzić... ─ łyknij to szefie proszę!
─ Masz jakieś rany? ─ myśl Cross!
─ Nie. Uleczył mnie ze wszystkich jak spałem... ─ chyba dał się nabrać!
─ Chce sam sprawdzić~ ─ uśmiechnął się i położył dłoń w miejscu gdzie powinienem mieć tyłek.
─ Szefie przepraszam, ale wiem jak to się skończy... ─ ten westchnął jedynie i mnie puścił odsuwając się. Uff...
─ Przestań mi mówić ,,szefie". Sam przyznałeś, że jestem twoim chłopakiem. Mów do mnie jak mówią do siebie pary ─ czyli Error mu powiedział... dobrze, że nie jest zły... Ale teraz pytanie brzmi... Jak mam mu do cholery jasnej mówić?
─ Ale ja nie wiem jak miałbym sze... ym... ─ odwróciłem wzrok.
─ Może zacznij od mówienia mi po imieniu... ─ westchnął ─ To irytujące, że jesteś taki nieśmiały, ale czasami to właśnie to mnie w tobie podnieca ─ poczułem lekkie pieczenie na policzkach.
─ Dobrze sze- to znaczy... N-Nightmare... ─ powiedziałem to!
─ Bardzo ładnie Crossy ─ uśmiechnął się szeroko ─ Jutro masz przenieść wszystkie swoje rzeczy do mnie. Będziesz dzielił ze mną pokój ─ i zaczął iść w swoją stronę...
Kurwa...
Horror
Nie wiem ile błądziłem po tym pieprzonym lesie, ale w końcu się z niego wydostałem prosto na jakąś farmę. Szybko dostałem się do środka pustego domu i opatrzyłem nieprzytomnego szkieleta. Aktualnie siedzę na dworze i zastanawiam się czy lepiej złapać i zjeść kurę czy jedną ze świń...
─ A może po prostu pójdę do bazy? ─ tak byłoby najlepiej, ale chce się przynajmniej dowiedzieć jak tamten szkielet ma na imię.
Westchnąłem cicho. Zabiłbym go od razu gdyby nie fakt, że pomógł mi pozbyć się Dust'a...
─ Jesteś tam?! ─ ...to do mnie?
Wszedłem do domu, a następnie do pokoju gdzie zostawiłem rannego.
─ Och jesteś... ─ uśmiechnął się szeroko w moją stronę. Jak to możliwe, że on nadal jest taki radosny? ─ Zaparzyłeś sobie meliske? ─ nawet nie wiem co to, ale możliwe, że chodzi o jakiś rodzaj płynnych narkotyków.
─ Twoja noga, przestała krwawić, więc nie mam krwi, by ją zaparzyć ─ jestem ciekaw, czy on bierze moje słowa na serio ─ Jesteś jedyną osobą, którą zostawiam za sobą żywą, więc muszę być pewny, że nikomu nic nie wygadasz... ─ zbliżyłem się do niego, na co on tylko poprawił kapelusz i pokazał w moją stronę kciuka w górę.
─ Jasna sprawa dzieciaku! ─ . . .
─ Jak ty mnie nazwałeś?! ─ zaraz zmienię zdanie odnośnie jego życia.
─ Przepraszam. Jestem przyzwyczajony do dzieci, które mnie odwiedzają ─ podrapał się po karku rozbawiony ─ Ale jeśli jesteś młodszy to nawet pasuje ta nazwa ─ ...
─ A żebyś zdechł... ─ westchnąłem podchodząc do drzwi ─ ... Jak się nazywasz? ─ chciałem wiedzieć, by w razie czego wrócić i go zabić...
─ Jestem Farm. Miło mi cię poznać, panie...? ─ uśmiechnąłem się lekko.
─ Horror... Jestem Horror... ─
***
Czy tylko ja nadal nie
poczułam, ani trochę
wakacji, które niedługo się
kończą? XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top