~Rozdział 4~

/narracja trzecioosobowa/

Parę lat później

Paprot i Yuma spędzili ze sobą wiele wspaniałych chwil, dokuczając strażnikom i podkradając jedzenie z królewskiej kuchni. Od razu zostali najlepszymi przyjaciółmi i wydawało się, że znają się od zawsze.

Logicznym więc chyba było, że gdy Paprot trafił do więzienia w Żywym Mirażu, elfka całkowicie się załamała. Mimo, że wiele lat wcześniej pozbyła się nieśmiałości i nauczyła się być pewna siebie, wtedy bardziej przypominała przerażoną sześciolatkę zagubioną w lesie niż wiecznie śmiejącą się mieszkankę Królestwa Wróżek.

Do czasu, gdy pojawił się on.

Yuma pierwszy raz zobaczyła go, gdy spacerowała po jednym rezerwacie (lubiła czasem opuścić idealną Krainę Wróżek i zagłębić się w świat zamieszkiwany przez śmiertelników). Stał odwrócony od niej tyłem i przyglądał się przejrzystej wodzie jeziora. Dziewczyna stanęła parę kroków za nim i spytała, czy czegoś szuka. On, zamiast jej odpowiedzieć, rzucił jej tylko spojrzenie ciemnych oczu i... Zniknął. Po prostu. W jednej chwili stał tam na brzegu, a w drugiej już go nie było. Ta sytuacja sprawiła, że elfka spędziła parę bezsennych nocy, próbując sobie to wytłumaczyć.

Później spotkała go jeszcze parę razy - za każdym razem spotkanie kończyło się w ten sam sposób. A kiedy w końcu Yuma postanowiła opowiedzieć o nim Królowej, nie sądziła, że wywoła taki zamęt na zamku. Trochę zajęło jej zrozumienie, dlaczego wszyscy zaczęli panikować; dowiedziała się o powodzie dopiero od jednej z kucharek.

- To był Ronodin - wyjaśniła. - Jedyny na świecie mroczny jednorożec.

Reszty informacji dziewczyna dowiedziała się sama. Przypomniało jej się, że Paprot kiedyś jej opowiadał o swoim kuzynie, który wybrał drogę mroku. I mimo, że wtedy elfka nie przykładała zbyt wielkiej wagi do tej historii (nie obchodziło jej nawet imię kuzyna), to teraz błyskawicznie połączyła fakty.

Co nie zmieniało faktu, że nadal nie mogła w to uwierzyć.

Jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić, by Paprot tak bardzo kochający dobrą magię, miał kuzyna pochłoniętego mrokiem od stóp do głów.

Szesnastolatka nie przewidziała, ile może się zadziać przez jedną osobę. Królowa postawiła na nogi całą straż i kazała patrolować granicę królestwa wróżek, oprócz tego często spotkała się ze swoimi doradcami, królem elfów lub z jednym ze strażników.Pewnego dnia wydarzyło się przez taką rozmowę coś, czego nie mogli się spodziewać.....Mała Elfka (już nie taka mała) właśnie spacerowała po korytarzach pałacu, nie mogła wyjść z zamku odkąd powiedziała o mrocznym jednorożca. Mówili, że to dla jej bezpieczeństwa, ale ona uważała, że po prostu nie mają co z nią zrobić. Szła właśnie obok" Komnaty Spotkań", była to komnata, gdzie królowa najczęściej prowadziła rozmowy z wyżej wymienionymi osobami. Yuma nie mogła przychodzić ma te obrady. Królowa mówiła, że to sprawy polityczne i jej nie dotyczą...

Traf chciał, że drzwi były uchylone i Elfka nie mogąc oprzeć się pokusie "wetknęła" tak swoje długie ucho.

- .... NIE, ona jest tu bezpieczna! - usłyszała uderzenie dłoni w stół przez Królową

- Ale Pani, gdyby nie ta Yuma, Paprot nie siedziałby teraz w więzieniu, a Ronodin by dalej został nieaktywny. - był to doradca królowej - Trzeba ją...

- CO TRZEBA Z NIĄ?! - Królowa podniosła głos co rzadko się zdarzało - NIE ZOSTAWIĘ JEJ W LESIE NA PASTWĘ LOSU.

- Ale Pani, TO JEST JEDYNE WYJŚCIE .

Yuma nie wytrzymała i zaczęła szlochać, usłyszeli ją...

Elfka stała w drzwiach i patrzyła raz na swoją opiekunkę, a raz na doradcę.

- Yumo... - szepnęła Królowa. - To nie tak jak myślisz...

- Po co to przede mną zatajałaś? - wydukała elfka, ledwo powstrzymując łzy napływające jej do oczu. - Dlaczego?

- Yumo, po prostu... - Królowa próbowała znaleźć odpowiednie słowa, ale Yuma jej przerwała.

- Sprawiam same kłopoty. Lepiej może będzie, jeśli opuszczę Krainę Wróżek. Na zawsze - powiedziała dziewczyna, odwracając się.

- Yumo, nie! - wrzasnęła Królowa, próbując zatrzymać elfkę, ale ta już biegła korytarzami, zanosząc się płaczem. Nie patrzyła, gdzie biegnie. Potrąciła przy okazji paru astrydów, a jedną z wróżek niemal zrzuciła ze schodów. Nie zwracała jednak na to i zdumione spojrzenia kierowane w jej stronę uwagi. Zatrzymała się dopiero, gdy wbiegła do jednej z kapliczek. Znalazła się w rezerwacie, w którym jeszcze ani razu nie była.

Yuma westchnęła, rozglądając się. Przyszedł czas, by rozpocząć nowe, samotne życie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto i kolejna część tego opowiadania! Ile jej nie było, z miesiąc? xd

Ogólnie, to jest chyba najdłuższa część, jaka się do tej pory pojawiła. Jak patrzyłam, miała ponad 600 słów

No i zapraszam do  Autorcia, z którą piszę to opo

Do kolejnej części!

~Annie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top