Prolog - Jesień pełna mężczyzn


Louis lubił myśleć, że jest dobrym człowiekiem, takim, na którego przyjaciele i rodzina zawsze mogli liczyć. Odbierał telefon nawet w nocy, odśnieżając podjazd, nie szczędził sił i pomagał również starszym sąsiadom, mówił dzień dobry i ogólnie rzecz ujmując nie sprawiał problemów. Oczywiście nie był idealny, chociaż sam powiedziałby, że jest całkiem blisko, by osiągnąć ten stan. To często sprowadzało na niego problemy i zmuszało do aktywności, której nie lubił i wolał unikać tak bardzo, jak tylko mógł. Zasadniczo mógł przyznać, że jest dość mrukliwy i nieprzyjazny, ale okazywał to dopiero przy bliższym poznaniu i najczęściej turystom, nigdy mieszkańcom. Takie miał zasady.

Kiedy piętnastego września jego najlepszy przyjaciel Josh wpadł do Willow & Ivy, Louis nie miał pojęcia, co go czeka. Gdyby wiedział, z pewnością powiedziałby nie, zacząłby się kłócić lub zwyczajnie wyszedłby i nigdy nie wrócił. Każda z tych opcji była lepsza niż wyrażenie zgody na chory pomysł Josha, który niestety został wcielony w życie.

- Cześć, Lou – wysoki blondyn, którego Louis nazywał swoim najlepszym przyjacielem odkąd zaczęli szkołę, wbiegł do kawiarni i energicznym krokiem podszedł do lady.

- Nie mam czasu na pogawędki, jestem zajęty – mruknął, nie unosząc wzroku z nas krzyżówki, którą rozwiązywał.

- Mam sprawę, Louis i na wstępie muszę przypomnieć, że jesteś mi dłużny odkąd w czwartej klasie podczas przerwy stanąłem w twojej obronie i Max wybił mi zęba. To była jedynka Lou, tak tylko przypominam i byłem szczerbaty dopóki nie wyrósł mi kolejny ząb. Moje życie towarzyskie wtedy tkwiło w zawieszeniu i to twoja wina, a wydaje mi się, że nie okazałeś wdzięczności.

- Zastanawiam się czy przyszedłeś o coś poprosić czy grozić mi – odłożył długopis i spojrzał na przyjaciela, który miał wypieki na policzkach i był czymś wyraźnie podekscytowany. – Możesz powiedzieć, co to za sprawa? Naprawdę jestem zajęty.

- Niby czym? Siedzisz i zajmujesz się krzyżówkami, okazjonalnie podajesz kawę znudzonym emerytkom i jeśli akurat ci się chciało, to upiekłeś jakieś ciastka.

- Oooo powiedział Josh Maxwell, pan nauczyciel angielskiego. To chciałeś czegoś czy po prostu zawracasz mi głowę bez powodu? – sarknął, zamykając krzyżówki, odkładając je do szuflady razem z długopisem.

- Skup się teraz, Louis – Josh oparł się wygodniej o blat, wpatrując się w znudzoną twarz szatyna. – Wiemy, że w Haworth nic się nie dzieje, prawda? Zionie tu nudą poza okazjonalnymi wydarzeniami jak jarmark jesienny, festiwal sióstr Brontë, święto wrzosowisk i cała masa innych głupot dla turystów i emerytów.

- Co ty masz dziś z tymi emerytami? Wprowadzili jakieś zmiany w prawie i nauczyciele mogą iść na emeryturę w wieku trzydziestu pięciu lat? Może odświeżę swój dyplom.

- Nie przerywaj mi i skup się, nie wygaduj głupot, byłbyś okropnym nauczycielem – Josh uderzył go w ramię, przywołując Louisa do porządku. – Wracając, w Haworth nic się nie dzieje, aż do teraz. Ogłoszono nowy program telewizyjny, który będzie nagrywany w naszym mieście i w całej okolicy.

- To świetnie? – starał się wykrzesać trochę entuzjazmu, ale nie potrafił, nie wiedział, dlaczego miałoby cieszyć go coś tak głupiego, jak kolejne show, które pewnie będzie transmitowane w soboty o ósmej.

- Tak, Louis, to świetnie – przytaknął Josh, z tym, że jego entuzjazm wcale nie był wymuszony - program telewizyjny, który ma na celu łączenie ludzi w jesiennej atmosferze.

- Nie wiem, dlaczego jesteś tak podekscytowany tym show – zauważył, teraz obserwując przyjaciela z coraz większym zainteresowaniem. Coś mu tutaj nie grało. – I po co w ogóle mi o tym mówisz?

- Program nazywa się Jesień pełna mężczyzn. Zresztą, nie będę ci o tym opowiadał, zobacz zapowiedź – podsunął swój telefon przed twarz Louisa, wduszając przycisk i ciepły damski głos rozległ się w sali:

Już tej jesieni!

Czy jesteś gotowy na nowe doświadczenia? Przygotuj się na najbardziej romantyczne, emocjonujące i pełne niespodzianek show tego sezonu!

W tym programie jeden mężczyzna otrzyma wyjątkową szansę — na podstawie listów od nieznajomych wybierze dziesięciu kandydatów, z którymi wyruszy na niezapomniane, jesienne randki. W tle złote liście, pachnące dyniowe latte i pełne magii wrzosowiska.

Kto zdobędzie jego serce? Kogo oczaruje ciepłem jesiennych spacerów? A kto sprawi, że ta jesień będzie dla niego niezapomniana?

Listy pełne emocji, tajemnice czekające na odkrycie i kandydaci, którzy mogą odmienić jego życie na zawsze! Który z nich zasłuży na miejsce w jego sercu? Poznaj historie, które poruszą twoje serce, i śledź rozwój relacji, które zaczynają się od kilku słów na papierze.

Jesień pełna mężczyzn – Nowy program, w którym jesienna aura rozgrzewa serca i łączy ludzi jak nigdy wcześniej.

Nie przegap szansy na miłość w najpiękniejszym czasie roku. Poznaj wizytówkę i jeśli czujesz, że to mężczyzna dla ciebie, nie wahaj się i napisz. Może tej jesieni to ty znajdziesz swoją miłość.

Oddał telefon przyjacielowi, nadal nie do końca pojmując, o co chodzi. Chociaż widząc entuzjazm Josha domyślał się, że obejrzał wizytówkę tego faceta i chyba mu się spodobał.

- Stary, nie mów mi, że zgłaszasz się do tego programu? – miał nadzieję, że jest w błędzie i źle wyciągnął wnioski.

- Oczywiście, że się zgłaszam! - wykrzyknął szczęśliwy tak, jakby właśnie podjął najlepszą decyzje w swoim życiu.

- Powodzenia w takim razie – po raz kolejny wyciągnął krzyżówki i długopis, szukając miejsca w którym skończył.

- To nie koniec, Lou – tym razem głos Josha nie był już tak pewny siebie i tego Louis obawiał się najbardziej. – Posłuchaj, to jest show, wiesz, że tam będą sami świetni faceci, jeśli przebrnąłbym przez pierwszą selekcję i się dostał to podczas nagrań miałbym sporą konkurencję. Pomyślałem, że byłoby super, gdyby w programie był ktoś komu nie będzie zależało, kto będzie mógł odpaść, a ja dzięki temu będę bliżej celu - Josh dodał na jednym oddechu, jakby chciał jak najszybciej wyrzucić to z siebie i załagodzić efekt.

Louis odłożył długopis i krzyżówki, patrząc na Josha z niedowierzaniem.

– Błagam, powiedz, że tylko źle zrozumiałem twój bełkot. Chcesz... żebym to ja się zgłosił? – zapytał powoli, z każdą chwilą coraz bardziej zaskoczony i zszokowany.

– Dokładnie. Potrzebuję kogoś, kto nie będzie miał nic przeciwko odpadnięciu. Ty nie szukasz miłości, nie chcesz tam być, a ja... no wiesz... mógłbym mieć większe szanse – blondyn tylko wzruszył ramionami, uśmiechając się lekko, ale w jego oczach było widać, że nie jest pewny, jak Louis na to zareaguje i trochę się go bał.

- Chyba coś ci się tu poprzestawiało – wcisnął palec w skroń przyjaciela i nacisnął z całą siłą jaką miał. – Nigdy w życiu się nie zgłoszę. Wiesz, że gardzę takimi programami, nie oglądam telewizji, nienawidzę jesieni, to najgorsza pora roku. W dodatku nie szukam miłości, chłopaka, związku, ba jestem szczęśliwy tutaj sam, w swojej samotni z dala od świata. Nie nadaję się do programu telewizyjnego, a już na pewno nie takiego, w którym szuka się miłości - Louis poczuł, że musi dodać coś jeszcze, żeby dobitnie zaznaczyć swoje stanowisko. - I naprawdę myślisz, że zrobię z siebie pośmiewisko na oczach całego kraju, żebyś ty mógł mieć większe szanse na znalezienie faceta? Załóż tindera, czy co tam teraz jest w modzie i daj sobie spokój.

Josh rozejrzał się nerwowo po sali, widząc kilka znajomych twarzy, nikt nie zwracał na nich uwagi, mieszkańcy już dawno temu przyzwyczaili się do ich dziwacznego zachowania. Nie powiedział Lou jeszcze wszystkiego, najgorsze miało dopiero nadejść.

- Posłuchaj, to nie wszystko - Josh zaczął powoli, starając się, aby jego głos brzmiał spokojnie, ale nawet on sam czuł, że zaraz wybuchnie. - Tylko się nie denerwuj, dobrze?

-Już jestem wkurzony słuchaniem tych bzdur - Louis uniósł brew, od razu czując, że to, co chciał powiedzieć mu przyjaciel nie będzie dobre. – Po prostu wyduś z siebie, co jeszcze odwaliłeś.

- Zgłosiłem cię już - powiedział to tak cicho, że Louis ledwie go usłyszał, ale słowa uderzyły w niego jak grom.

- Co?! Oszalałeś? Zgłosiłeś mnie bez mojej zgody? Podrobiłeś mój podpis? – niemal spadł z krzesła, po usłyszeniu kolejnych rewelacji. - Josh, co ty...?!

- Pamiętasz jak na studiach na zajęciach z Szekspira mieliśmy napisać list miłosny? Twój był naprawdę dobry, pisałeś go na moim laptopie, więc ... no może wykorzystałem go trochę dopracowałem i zmieniłem żeby pasował do programu, dopisałem trochę wiadomości na twój temat i wysłałem.

- Całe szczęście znając twoje umiejętności pisarskie zarówno twój jak i mój list, zostały odrzucone już na wstępie i nie przeszły przez selekcję – Louis rzucił z ironią, starając się zachować spokój, choć czuł, jak adrenalina rośnie. Miał nadzieję, że to wszystko okaże się jedynie głupim żartem ich wspólnych przyjaciół.

- Może być tylko jeden problem – Josh zaczął się niespokojnie wiercić, co tylko pogłębiło niepokój Louisa. - Cóż, chyba... oba nasze listy przeszły dalej i dostaliśmy się do programu.

- Co? – zapytał, ledwo łapiąc oddech. To musiał był zły sen, to nie mogło dziać się naprawdę. – Oba?! – powtórzył, a jego głos podniósł się o kilka oktaw. – Jak to możliwe? - Louis zamrugał, jakby nie dowierzał temu, co właśnie usłyszał.

- Najwidoczniej mnie nie doceniłeś i teraz czeka nas program miłosny - Josh wzruszył ramionami, niepewny, jak się obronić. – Siebie zaprezentowałem jako radosnego, uprzejmego i towarzyskiego nauczyciela, a ciebie no wiesz, jako intrygującego w tej swojej mrukliwości i samotności. Chyba to kupili - uśmiechnął się niepewnie, próbując złagodzić sytuację, choć doskonale wiedział, że Louis zaraz wybuchnie. Dlatego zsunął się z krzesła i powoli zaczął cofać w stronę drzwi.

- Przysięgam, że zginiesz! - Louis wycedził przez zęby, wbijając w Josha pełne furii spojrzenie. W jego głowie zaczęły się kłębić myśli o wszystkich możliwych zemstach, jakimi mógłby obdarować swojego przyjaciela za ten absurdalny numer.

- Spokojnie, stary! – blondyn próbował załagodzić sytuację, choć po jego twarzy widać było, że w pełni zdaje sobie sprawę z powagi tego, co właśnie zrobił. – To ja chcę znaleźć miłość, ty masz być na tyle irytujący żeby odpaść, więc możesz być po prostu sobą.

- Chyba nie rozumiesz, co właśnie zrobiłeś. Zgłosiłeś mnie do telewizyjnego show, w którym muszę udawać, że szukam miłości, przed kamerami, podczas jesieni – najgorszej pory roku! – Louis podkreślił każde słowo z wyraźną irytacją. – I teraz mam nagle powiedzieć wszystkim, że jestem w programie, w którym... mam randkować?! - jego krzyk zwrócił uwagę klientów, którzy przysłuchiwali się im od jakiegoś czasu.

- Louis, kochaneczku, na pewno uda ci się znaleźć miłość – powiedziała pani Lenards, staruszka, która od lat była mieszkanką ich miasteczka. Z uśmiechem typowym dla osób, które widziały już w życiu wszystko, podeszła do nich, oparła się o ladę i spojrzała na Louisa pogodnie. – Nie trać nadziei.

– Pani Lenards, błagam, nie zaczynajmy... – jęknął, czując, że sytuacja wymyka mu się z rąk. Teraz już nie tylko Josh, ale i reszta miasteczka będzie o tym mówić.

– No przecież widać, że coś wisi w powietrzu – dorzuciła z uśmiechem inna starsza pani przy stoliku obok. – Randkowy program, co za wspaniały pomysł! I to jeszcze w Haworth!

Tym sposobem Louis trafił do programu randkowego o jakże wyjątkowym tytule Jesień pełna mężczyzn. Jego uporządkowane, wypełnione monotonią życie miało zmienić się w reality show, z którego miał zamiar odpaść jako pierwszy. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top