XXXVI Nierandka
Uwadze Eichiego wcale nie uszło to, że Benedicto wieczorem był jakiś milczący. Gdy próbował dowiedzieć się, czy coś się stało, ten jednak go zbywał. A to musiał do łazienki, a to nagle przypomniał sobie o matematyce...
— Są wakacje — przypomniał mu Eichi. — Uczysz się w wakacje matematyki?
— Nie — przyznał Benedicto. — Nie jestem aż tak szalony.
— Coś cię dręczy, widzę to.
— To nic takiego... — Uciekł wzrokiem w bok. — Po prostu... tęsknię za Lidią.
— Coś się stało?
— Nie... W sensie, nie stało się nic, co by to wywołało. Tak tylko sobie przypomniałem...
Eichi nie zdołał wyciągnąć z niego nic więcej. Postanowił nie naciskać, uznawszy, że jeśli Benedicto będzie chciał, to sam mu powie. Nie zmieniało to jednak faktu, że się o niego martwił i miał poczucie, że jednak coś się wydarzyło. Aż do ogniska nie przyszło mu do głowy żadne wyjaśnienie, które miałoby sens, toteż potem niechętnie się położył i zapadł w niespokojny sen.
Rano nie czuł się ani wyspany, ani choćby odrobinę mądrzejszy. Niechętnie powlókł się na śniadanie, marząc tylko o powrocie do łóżka. Najsmutniejsze w tym wszystkim było to, że nie mógł tego zrobić, bo albo i tak by nie zasnął, albo jego zegar biologiczny znowu zacząłby robić sobie z niego żarty, a wtedy do zmartwień Benedicta, jakiekolwiek nie były, dołączyłoby zadręczanie się rytmem snu Eichiego. A tego zdecydowanie nie chciał.
Zanim zdecydował się spektakularnie przegrać z kimś na arenie szermierki lub podręczyć swoją obecnością Andrew na strzelnicy, jego drogę zaszła Bella. Ostatnimi czasy Eichi nawet nieźle nauczył się rozpoznawać siostry Juel, bo zauważył w końcu, że nie tylko bransoletkami się różniły — Stella uwielbiała swoją czerwoną opaskę, a Bella bardzo rzadko rezygnowała ze spinek we włosach. Choć, prawdę mówiąc, mogło też chodzić o to, że zwyczajnie już nie chciały być do siebie podobne.
— Hej, Eichi — przywitała się. — Co ciekawego porabiasz?
— Próbuję nie zasnąć. — Tu ziewnął głośno. — A co?
— Mam dla ciebie pewną propozycję.
Dał się poprowadzić do drzewa, pod którym oboje usiedli. Eichi rzucił Belli pytające spojrzenie, bo chociaż tak średnio miał ochotę na przyjmowanie jakichkolwiek propozycji, to jednak był ciekaw, co też takiego od niego chciała. Miał tylko nadzieję, że nie będzie to nijak dotyczyć jej bliźniaczki.
— Będziesz może wolny wieczorem? — zapytała.
— Jeszcze nie wiem — odpowiedział zgodnie z prawdą. — Zwykle plany robię tak na minutę przed ich realizacją, a potem i tak je zmieniam. — Wzruszył ramionami.
— A co powiedziałbyś na nierandkę?
— Nierandkę? — zdziwił się. — Co to niby jest nierandka?
— Taka randka, ale nie.
— Nic mi to nie mówi.
— Ależ ta nazwa jest bardzo wymowna — odparła Bella. — Bo chodzi mi o coś podobnego do randki... Wiesz, dwoje ludzi się spotyka, robią te wszystkie rzeczy, które można robić we dwie osoby, ale różnica polega na tym, że żadna z nich nie jest zakochana w drugiej.
— Czyli po prostu przyjacielski wypad?
— Nie! Przyjacielski wypad to ja mogłabym mieć, jakbym cię wyciągnęła do galerii i kazała ci mówić, jak wyglądam w każdej z pięćdziesięciu sukienek, które przymierzę.
Ta wizja wydała się Eichiemu dosyć przerażająca. Nie chciałby oceniać wyglądu Belli Juel w pięćdziesięciu różnych sukienkach i to jednego popołudnia.
— To o co chodzi? Bo chyba nie wiem, do czego zmierzasz.
— Chodzi mi o coś, co przypomina randkę, ale nią nie jest!
— No dobra, nadal nie wiem, o co ci chodzi, ale rozumiem, że ty chcesz iść ze mną na tę... nierandkę?
Bella kiwnęła głową.
— To okropny pomysł — oświadczył Eichi.
— Co? Ale czemu?
— Z wielu powodów. Jeśli już bardzo chcesz, mogę oceniać sukienki, ale nie będę z tobą chodzić na żadne randki czy nierandki, nieważne. Dobrze wiesz, że jestem zajęty i że nie lubię dziewczyn, więc co ci chodzi po głowie?
Ku jego zaskoczeniu Bella uśmiechnęła się.
— Właśnie o to mi chodzi — stwierdziła. — Nie ma ryzyka, że się we mnie zakochasz. Widzisz, chciałabym coś sprawdzić... I potrzebuję cię do pomocy.
— Jak potrzebujesz kogoś, kto się w tobie nie zakocha, to weź Marcusa — rzucił Eichi. — Ten typ na pewno na ciebie nie poleci.
— Dowcipny jesteś.
— No ale nie mam racji? Zresztą Marcus jest singlem, będzie dużo lepszy do czegoś takiego!
— Daj spokój! Nawet jakby się zgodził, a wątpię, to on mi w niczym nie pomoże. Potrzebuję ciebie.
— Ale czemu akurat mnie? Jak nie Marcus, to może nie wiem... ktoś z rodzeństwa? We własnej siostrze chyba się nie zakochają.
— Rodzeństwo nie będzie pasować — uznała Bella. — To znaczy mogłabym rzeczywiście wziąć dowolną osobę, z którą mnie nic nie łączy...
— Ale jednak chcesz mnie. Dlaczego? — Przerwał na chwilę. — Jeszcze pomyślę, że ty też coś do mnie czujesz i robisz takie gierki jak Stella.
— Nic z tych rzeczy — żachnęła się Bella. — Nie jestem w tobie zakochana, żeby była jasność. Ale wydawało mi się, że się przyjaźnimy.
To w pewnym sensie była prawda. Chociaż nie rozmawiali wcale zbyt wiele, to jednak nawiązała się między nimi dziwna nić porozumienia.
— No dobrze... Czyli chcesz, żebym ci pomógł w imię przyjaźni?
— Właśnie tak. Cokolwiek się nie wydarzy na tej nierandce, mam poczucie, że mogę na ciebie liczyć.
— Chyba naprawdę mi ufasz. To... nawet miłe — przyznał. — Ale nadal nie bardzo rozumiem, czemu chcesz, żebyśmy udawali randkę. Chcesz kogoś oszukać?
— Nie o to chodzi. Jak ci mówiłam, chcę coś sprawdzić. Ale nie chcę ci mówić zbyt szybko, o co dokładnie chodzi... Nie wiem, czy to trochę nie zepsuje eksperymentu.
— Trochę się obawiam, co takiego chcesz sprawdzić.
— Nic, co dotyczy ciebie, spokojnie — zapewniła go Bella. — Więc jak, co ty na to?
Eichi nie odpowiedział od razu. Cała ta idea wydawała mu się bez sensu i nie był pewien, jak Bella mogła cokolwiek sprawdzić, udając, że idzie z nim na randkę. Ale z drugiej strony był ciekaw, o co jej chodzi, plus być może ta cała nierandka stwarzała całkiem niezłą okazję do oderwania się od dręczących go ostatnimi czasy przykrych myśli.
— Niech ci będzie — oznajmił w końcu. — Ale pod dwoma warunkami.
— Słucham.
— Po pierwsze, jeśli będziesz cokolwiek kombinować... Jeśli okaże się, że to jakiś żart, oszustwo... albo naprawdę będziesz chciała mnie podrywać, to przerywamy wszystko.
— Jasne.
— A po drugie...
— Co robicie? — przerwał mu czyjś głos.
Eichi uniósł głowę i dostrzegł Benedicta. Na szczęście wyglądał nieco lepiej niż wczoraj. I szczerze mówiąc, Eichi nawet ucieszył się z jego obecności, bo to czyniło wszystko prostszym.
— Po drugie — zwrócił się znowu do Belli — Benedicto ma o wszystkim wiedzieć.
— O czym mam wiedzieć? — zainteresował się Benedicto, siadając obok nich.
— Ukradnę ci dziś Eichiego. — Bella opowiedziała mu o pomyśle nierandki. — Zgadzasz się?
Benedicto zerkał to na Eichiego, to na Bellę, wyraźnie rozważając tę propozycję. Eichi był pewien, że za chwilę usłyszy stanowczą odmowę, więc zaczął już w głowie układać, jak wyrazić przykrość z powodu konieczności niezgodzenia się na ten plan.
— Naprawdę nie możesz powiedzieć, po co to wszystko? — zapytał w końcu Benedicto.
— Tobie akurat mogę — odparła Bella. Nachyliła się do brata i szepnęła mu do ucha kilka słów, których Eichi nie był w stanie usłyszeć. — Widzisz, mam czyste intencje.
— W takim razie nie mam nic przeciwko — oznajmił Benedicto.
Taki obrót sytuacji nieco zaskoczył Eichiego. Benedicto tak po prostu się zgodził? Spodziewał się większego wahania... To znaczyło, że albo Bella powiedziała coś bardzo przekonującego (tylko czy mówiła prawdę?), albo Benedicto nie miał w sobie ani grama zazdrości. To znaczy, nie żeby Eichi chciał mieć za chłopaka zazdrośnika, ale jednak...
Niepokój musiał się odbić na jego twarzy.
— Wszystko w porządku? — zapytał go Benedicto.
— Tak, tak — mruknął Eichi w odpowiedzi, jednak czuł, że zabrzmiało to tak samo przekonująco jak wczorajsze zapewnienia Benedicta. — Jestem tylko trochę zmęczony.
— Rozumiem. — Benedicto pocałował go w czoło. — Idę potrenować, więc do później!
To powiedziawszy, wstał, pomachał im na pożegnanie i odszedł. Eichi obserwował go, zanim zniknął z zasięgu jego wzroku. Wreszcie zerknął na Bellę, problem polegał na tym, że teraz już nie był taki pewien, czy chciał się zgadzać na jej plan. Ale z drugiej strony teraz już trochę głupio byłoby się wycofać.
— W takim razie... zgoda. Kiedy ma być ta nierandka?
~~~~
Ten wątek powstał przez przypadek, bo pomyślałam, że Bella wymaga trochę rozwinięcia XD No i wyszła ta nierandka (genialna nazwa, wiem), wcześniej bardzo nie chciałam zdradzić, kogo na nią wyciągnie (choć imo od początku było oczywiste, że Eichiego xD). W każdym razie enjoy czy coś xd
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top