SasuHina part 5


Rozdział 4. Nagła zmiana zachowania. Czy to ci sami ludzie?

- Jak to kim? Co to za pytanie?
- odpowiedział zdziwiony Sasuke. - Żeby mnie nie poznać, to trzeba mieć tupet...
- Gdzie byłeś? - Zapytała, udając, że nie czytała kartki i nic nie wie.
- Skąd wiesz, że gdzieś byłem? - Popatrzał na dziewczynę z ciekawością.
- Trudno tego nie zauważyć. Właśnie przez twoje hałasowanie się obudziłam. Poza tym tu jest drewno, którego wcześniej nie było, prawda?
- No tak, poszedłem po nie.
Ale zaraz... Skoro obudziła się wtedy, gdy przyszedłem, to gdy wyciągałem kartkę, to.. Ona już nie spała! Czy istnieje możliwość, że ją czytała?

Jego twarz powoli nabierała kolorów, a on stał sztywny jak słup na polu.
- Hej, Sasuke, co Ci jest? - Zdziwiona, patrzała na jego twarz, która coraz bardziej przypominała buraka.
Rety, co za burak... - pomyślała.
Nagle on znalazł się tuż przy jej twarzy, przez co ona za bardzo się odchyliła i wylądowała na trawie przez przypadek pociągając go ze sobą tak, że upadli razem, zderzając się głowami i Sasuke niemal musnął jej usta swoimi. Hyuuga kolejny raz spaliła buraka.

A jemu jak gdyby to pasowało, ponieważ wcale się nie oddalał, a białooka miała wrażenie, że wręcz przybliżał...
- Sa - Sasuke... Mógłbyś się... od - odsunąć? - Zapytała, nie mogąc się poruszyć nawet o milimetr, gdyż on na niej leżał i chyba nie miał zamiaru zejść. I patrzał. Patrzał. Ale nie tak normalnie. Jakby trochę z satysfakcją, wyższością.bo był na górze( ͡° ͜ʖ ͡°)
- Sa - Sasuke... mógłbyś zejść ... ze mnie? - Spytała cichutko, będąc czerwoną jak krew, która uderzyła w jej twarz.
- Nie. - Jego odpowiedź dobitna w swej prostocie, odrobinę dobijająca, powaliło ją, choć leżała (pod nim).
- Proszę cię...
- Nie ma mowy.
- Błagam cię...
Spoglądając na nią, zrozumiał, iż jej wrodzona nie śmiałość hamuje ją i przez nią jej głowa wydaje się, jakby miała wybuchnąć.

Trzeba coś z tym zrobić...
_______________________________________________________________________
- Zaraz, czy ktoś widział Hinatę? Bo od czasu, kiedy się rozdzieliliśmy, w ogóle nie dała znaku życia.
- Może coś jej stało? - Naruto nie był zbyt spokojny. Wolał działać, niżeli stać w miejscu i czekać na cud. Ale nie tylko on chciał działać. Sakura także wyglądała na zdeterminowaną. Za to Kakashi, jak zwykle opanowany, nie dał zawładnąć nad sobą emocjami.
- Kakashi - sensei, co teraz zrobimy? - Zapytał jinchuuriki, z trudem nie odbiegając na samotne poszukiwania dziewczyny.
- Hm... Skoro ona jako jedyna nie przybyła nam na pomoc, znaczy to, że musiała mieć coś ważnego do zrobienia, walczy, lub została pokonana. Istnieje również możliwość, iż odnalazła Sasuke, a on był na tyle poważnie ranny, że nie mogła go zostawić. Ale wtedy...

- Tak, wtedy odpaliłaby racę! To już wiemy. - Blondyn cały chodził. - Mam lepszy pomysł! Zamiast robić dochodzenia, które i tak nam nic nie dadzą, może jej szukać w kierunku, który miała wyznaczony?
- Dobra myśl, Naruto! Choć raz powiedziałeś coś mądrego. - Podchwyciła pomysł Sakura.
- Hm.- Naruto zrobił miną zwaną "FOCH", jednak nikt nie zwrócił na to uwagi.
- Eh, racja. A więc, kierunek: Zachód!
_________________________________________________________________________________
- Ano, Sasuke, co ty robisz? - Zapytała granatowowłosa.
Od kiedy z niej zszedł, cały czas krzątał się przy gałęziach. Chyba próbował je rozgarnąć, ale coś marnie mu to wychodziło, no, bo jak jedną kulą, w dodatku zrobionej z grubego badyla, odgarnąć cały stos gałęzi, który był całkiem pokaźny?
- Zbieraj się.

- Co?!
-Zbieraj się. Ktoś się zbliża. I to jedna osoba, tylko trzy. No już, co tak patrzysz? Zabieraj plecak i jazda! - Dość ekspresowo poszło mu rozgarnięcie chrustu i przywrócenie polany do stanu, zanim tu przybyli. A ona stała, kiedy on chwilę przystanął, by odetchnąć po sprzątaniu, spakowana, także wyczuła jakąś chakrę, ale nie była ona wroga, tylko dobrze znana.
- Sasuke, to nikt zły!
- Wiem, ale nie mówiłem ci, że chcę dotrzeć do wioski sam? No dobra, jedynie ty i ja.
Wcale jej nie rozumiem. Przecież już to jej mówiłem, że idziemy jedynie we dwoje, ale ona jak gdyby wiedziała i nadal chyba coś hamuje , by przestać się wstydzić. Ona się czegoś obawia. Tylko czego? Pewnie nigdy jeszcze nie zostawała z jakimkolwiek chłopakiem tyle czasu sam na sam. Ciekawe, czy kiedykolwiek kogoś miała...
Gdy o tym pomyślał, mały hentai wkradł się do jego umysłu i mozolnie zaczął się szczerzyć, aż jego mina wyglądała mniej więcej tak, jakbyś (ty, czytelniku tego opowiadania) leżał sobie pod kołdrą, a z pod niej wystają przymrużone oczy i uśmiech na sto centymetrów.

- Sasuke, co ci jest? - Zapytała, patrząc na jego minę.
- Nic. A co miało by stać? - Uśmiech natychmiast zszedł mu z twarzy i na powrót stała się ona zimną maską.
- Ruszamy. - Rzucił i odbiegł niezbyt daleko, bo po kilku krokach zwalił się na ziemię, ponieważ nie całkiem jeszcze panował nad swoim ciałem.
Rety, co za ciamajda...
Podeszła do niego i czerwieniąc się niemiłosiernie, złapała go pod pachę.
Jest! Kolejny krok do normalności! Teraz musimy biegnąć razem i ja mogę się jej przyglądać! Ciekawe, jak zareaguje na perfidny wzrok na... Jej twarz! Rany, chłopie, o czym ty myślisz?! Weź się w garść! ( ( ͡° ͜ʖ ͡°) )
Zaczerwienił się, ale nie chciał tego po sobie pokazywać, ponieważ biegnąc z ramieniem zawieszonym na Hinacie, miał wzgląd na całą jej osobowość. Ona nie odwróciła twarzy w jego stronę, tylko nadal brnęła uparcie w stronę wioski czerwoniutka jak świeży buraczek.
- Zaczyna się ściemniać. - Powiedziała nagle. - Trzeba rozbić namiot.
- Zaraz... Czy ty powiedziałaś NAMIOT?
- T-Tak, czy to źle?
- Ale, że jeden?,
- Nie mam więcej, a cz... - Nie dokończyła, bo zrozumiała o co chodziło.
Jeden namiot = SPANIE RAZEM!
- KYAAAAAAAAAAAAAA!!! - Zaczęła krzyczeć, a oparty o jej ramię Sasuke przewrócił się, gdyż wydzierając się wniebogłosy, poczęła biegać. W końcu się zatrzymała i popatrzała na chłopaka, który jak leżał, tak i leży.
- A co z futonem? - Spytał.
- Futon?... Futon też... HYAAAAAAAAAAAAA!!! - I znowu zaczęła szaleć po otaczającym ją miejscu.
- Uspokój się! Latasz jak głupia i pofyrtana, wszędzie i nigdzie, jakby coś się stało!
- Bo... bo... ja... ja mam tylko jeden futon...
- I mówisz mi o tym dopiero teraz?
- Wcześniej nie było to potrzebne...
- No cóż... Zdaje się, że będziemy spać nie tylko w jednym namiocie, a także na jednym futonie.
Ciekawe, czy ona to przeżyje...
- Eeeee... Ja... rady... - Szepnęła niewyraźnie.
- Co?
- Nie dam rady.
- Dasz radę. Zobacz, już prawie noc.
Rzeczywiście, zmierzchało bardzo szybko. Naprawdę nie miała dużo czasu na zastanowienie. W zasadzie, to czas już minął.
- Już nie masz wyboru. Śpimy razem.
- Kiedy ja...
- Decyzja już zapadła. Nie ma odwrotu.
Rozłożył namiot oraz futon.
Na szczęście koce miała dwa, bo inaczej musielibyśmy spać pod także jednym kocem...
- Eeeeeh... Sasuke? Czy mógłbyś na razie nie wchodzić do namiotu?
Hmmmm... Coraz ciekawiej....
- Czemu?
- Bo... bo muszę się... przebrać...
Ołł... je! Ona idzie się przebrać! Mam szansę podglądać...
Jego myśli wychodziły na wierzch w postaci uśmiechu zboczeńca.

- Taaa... Jasne... To ja pójdę... gdzieś...
Tak naprawdę nie zamierzał nigdzie iść, tylko w odpowiednim momencie wejść do namiotu i zrobić coś, co wybiegało poza powrót do wioski...
Poszedł niby dalej, koło wejścia do namiotu. Poczekał moment, w którym, jak przypuszczał, zaczęła, upatrzył sobie szczelinę w kotarze, aby swobodnie podpatrywać towarzyszkę z ukrycia. Już, już jeszcze moment i ... Jest! Pozbyła się górnej części garderoby. Jego oddech przyspieszył. Kolejny moment później i... Kolejnego elementu ubioru nie ma! Jego testosteron wynosił grubo ponad normę. Teraz to praktycznie dyszał, ale starał się nie robić dużo hałasu, żeby Hinata go nie usłyszała.
Mam nadzieję, że mnie nie usłyszała. Inaczej już po mnie. - Pomyślał, dysząc ciężko.
A przecież tego nie chciał. Teraz nastąpiło ubieranie, co poszło najszybciej, bowiem wciągnęła na siebie krótką koszulę nocną. Postanowił, że chwilę pobiega aby nie było dziwne, że przychodzi zdyszany do pomieszczenia, Gdy przebiegł 7 kółek dookoła drzewa, skończył i podszedł do rozstawionego płótna.
- Mogę wejść? - Zapytał, niby nic nie wiedząc.
- Tak. Akurat skończyłam.
- Teraz moja kolej. - Zakomunikował, wchodząc.
- Mam zostać, czy wyjść?
- Jak chcesz. - Czekał na jej odpowiedź.
- Może lepiej, żebym wyszła...- I uważając, by jej koszula nie podwinęła się na tyle, aby mógł tam zajrzeć, wymknęła się.
Teraz moja kolej na ogarnięcie się.
Miał przeczucie, że ktoś zaraz będzie go obserwować...
________________________________________________________________________
Poza namiotem.
- Rany, że też jemu nie było zimno. No tak, on był poubierany, nie to co ja.
A jakby tak... Zaraz, czy ja dobrze myślę? Chyba nie... Żeby mi coś takiego do głowy wpadło, to musiałabym się mocno w nią uderzyć. Kiedy ja się wcale nie uderzyłam! Co do...
Ale chęć była zbyt silna, aby ją zatrzymać. Znajdowała się odrobinę za daleko namiotu. Musiała się przybliżyć.
Bliżej, jeszcze troszeczkę... jeszcze odrobinkę..... O! Jest!
Wyjrzała przez tą samą szparę, co wcześniej Sasuke, choć ona nie wiedziała, że ją podglądał. Uważała, żeby nie było jej widać, bo mogłoby to się źle skończyć. Obserwowała uważnie, jak ściągał koszulę. Kiedy rozpiął wszystkie guziki. po prostu ją zsunął.

Wpatrywała się intensywnie w jego tors, bardzo dobrze wyrzeźbiony i można by rozróżnić każdy mięsień. Mało co, a by się przewróciła. Jej twarz przybrana była w tej chwili w kolor bordo. Teraz spostrzegła, iż Uchiha ma zamiar wyjść z namiotu, więc przesunęła się i usiadła obok wejścia z kolanami pod brodą, ale tak, by koszula zasłaniała wszystko, co trzeba. Wyszedł.
- Hej, nie jest ci zimno, jak tak siedzisz? - Zapytał, będąc w samych spodniach.
- Nie-e... e, wcale... a szybko się...
- Idę poszukać jakiegoś strumienia, żeby można było go wlać do bukłaka. Idziesz ze mną? - Po raz pierwszy zapytał, czy coś chce zrobić, a nie nie narzucał tego.
Chyba lepiej, żebym poszła, choć będę cały czas czerwona, pewnie mi mowę odejmie, oho, już się robi gorąco... Ale, jak się po drodze wywali, to dopiero będzie karnawał...
- Lepiej, żebym poszła, czy została?
- To twoja decyzja, ale jeżeli nie potrafisz jej podjąć, to znaczy, że idziesz ze mną.
Po czym poszedł w stronę, w którą jemu wydawało się, że słyszał wodę. Hinata pobiegła po bukłak i dołączyła do Sasuke. Zaraz też ujrzeli mały strumyk z krystalicznie czystą wodą, którą długowłosa napełniała naczynie. Chłopak tymczasem począł zmywać z siebie trudy tego dnia, klęcząc na kamieniu i przemywając twarz oraz resztę do połowy siebie wodą. Kątem oka obserwowała te czynności, o mało nie wypuściła pojemnika z wodą na ziemię. Na szczęście w porę mocniej go przytrzymała i położyła na ziemi. Również wzięła odrobinę wody i przemyła twarz dla odświeżenia.
- Skończyłeś już? - Spytała.
- Taa... - Odpowiedział, mokry w 75%. - Możemy wracać.
Błagam, żeby on się teraz nie wywalił, bo chyba nie dam rady...
- Co tak wolno? Zostajesz w tyle.
- Ah tak? Zamyśliłam się.

Już idę.
W zamyśleniu dotarli do obozowiska.




Nareszcie skończona notka dla was! Trochę spędziłam nad tym czasu, więc mam nadzieję, że się podoba.  Z przemowa jest 1726 słów. Pozdrawiam
~Different Reality

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top