//rozdział IV: Żegnaj Cancun, witaj Buenos Aires\\
~LUNA' POV~
Weszłyśmy...
Były tam trybuny, piękny ogromny tor wrotkarski, dużo kolorów i osób. Byłam zachwycona!
Ámbar pociągnęła mnie za sobą w stronę grupki ludzi:
– Hey wam. To moja kuzynka Luna, Luna to moi przyjaciele; Delfie, Jazmin, Simon, Matteo, Nina, Gaston, Yam, Jim, Pedro i Nico – przedstawiła mi wszystkich. "Chwitla, cheila. Te imiona sa znajome, tak samo ci ludzie..." pomyślałam. Nagle dostrzegłam tego chłopaka o brązowych włosach, to ten na którego wpadłam wczoraj rano.
– Hey... – zaczęłam – Um, mam dziwne pytanie.. Nie spotkaliśmy się kiedyś przez przypadek?
– Hey, nie spotkaliśmy się nigdy – powiedzidzieli chórem
– Właśnie, Luna, o co z tym chodzi? Wczoraj mi zadałaś to samo pytanie – spytała Ámbar
– Em, no bo... Skądś was kojarzę.. – powiedziałam niepewnie
Nic nie powiedzieli tylko wzruszyli ramionamj, założyli wrotki i zaczęli ćwiczyć.
To... to było coś wspaniałego!!! Patrzyłam tak, patrzyłam, patrzyłam, i wtedy sobie przypomniałam skąd ich kojarzę. Ze snu! "Ald zaraz, czemu o nich śniłam?" zaczęłam się zastanawiać. Ten Matteo też jest z tego snu i też się z nim całowałam! O ja nie mogę...
– Halo, Luna! – krzyknęła chyba.. Nina?
– Eee, tak? – otrząsnęłam się
– Czemu tak patrzysz na Matteo? – uniosła brew. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Bo co powiem."Śniło mi się jak się całujemy". Na serio?
– Ja? Nie patrze, pomyliłaś się – zaprzeczyłam
– Ale to widać, chyba tylko on tego nie zauważył – zaśmiała się. No to wtopa... "Brawo Luna!"
– Zdaję się wam – twierdziłam dalej.
– Mhm, ta napewno – mruknęła, po czym odjechała,a ja odrazu odwróciłam wzrok od bruneta na kuzynkę.
{po konkursie}
~ÁMBAR' POV~
Udało się! Wygraliśmy! Ale extra, daliśmy radę!
Po odebraniu nagrody, pożegnaliśmy się, ale nie na długo bo wieczorem widzimy się na lotnisku.
– Jestem z ciebie taka dumna – krzyknęła radosna Lunita
– Dziękuję, kochana – powidziałam – Mm, a ten no.. bo widziałam jak patrzysz na Mattea.
– Coś ci się chyba pomyliło, Nina też tak mówiła. To nie prawda! Wydaje się wam – zaprzeczała, ale rumieniec na jej twarzy ja zdradzał
– To czemu się rumienisz? – spytałam z chytrym uśmiechem
– Um, no bo ten...
– Obiad! ‐ krzyknęła Monica. Super było tak blisko... A jednak tak daleko
– Nie ominie cię ta rozmowa – przekazałam
– Mhm – tylko tyle wydusiła z siebie
~LUNA' POV~
Nie mogę! Nawet Ámbar zauważyła,że gapie się na Matteo. Nie no super...
– Coś ci się chyba pomyliło, Nina twierdzi tak samo. To nie prawda! – zaprzeczyłam
– To czemu się rumienisz? – spytała
– Um,no bo ten... – próbowałam powiedzieć
– Obiad! – uratowała mnie mama
– Nie ominie Cie ta rozmowa – przekazała
– Mhm – tylko tyle z siebie wydusiłam
Po objedzie spakowałam się, a około 18:30 ruszyliśmy na lotnisko. Przywitaliśmy się z drużyną, a potem poszliśmy na odprawę i czekaliśmy tak z godzinę. Po godzinie, wsiedliśmy do samolotu. Nie zgadniecie obok koło siedziałam! Zgadliście? A więc... uh,Matteo. Tak, tak.
To będzie długi lot...
————
Hejo u jak tak rozdział?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top