Rozdział 22 czyli wyznanie i farba
*Pov Blueberry*
Usłyszałem, że Dust wyszedł z pokoju. Powoli opuściłem ręce z twarzy i rozejrzałem się po pokoju. Nie ma go. Poszedł. Tylko gdzie?
Usiadłem na łóżku. Wyplułem resztę tego, co miałem w ustach. Z moich oczu ponownie poleciały łzy.
Ufałem mu. Ufałem, że mnie nie skrzywdzi. Ufałem, że chce dla mnie dobrze. Jak widać nie mam szczęścia w miłości. Jestem w oczach wszystkich tylko małą, słabą, bezbronną zabawką.
Narzuciłem na siebie bluzkę Dust'a. Postanowiłem, że pójdę do Ink'a. Przy odrobinie szczęścia, może będzie tam Dream.
Otworzyłem portal do domu Ink'a i przez niego przeszedłem.
Znalazłem się przed drzwiami do domu twórcy. Zapukałem. Po chwili otworzył mi Ink.
- Oh, cześć Bl… - urwał w połowie zdania, widząc moje zapłakane oczy. - Blue, wszytko dobrze?
Nie odpowiedziałem, tylko mocno go przytuliłem i zacząłem płakać. Znowu. Ink odwzajemnił przytulasa i zaczął powtarzać, że tu nic mi nie grozi, że jestem bezpieczny i takie tam.
- Może wejdziesz do środka? Dream też tu jest.
Pokiwałem głową i wszedłem za Ink'iem do jego domu.
Udaliśmy się do salonu. Tak jak mówił Ink, był tutaj też Dream.
- Oh, już jesteś Ink… Blue, wszystko dobrze? Co się stało? Płakałeś? - marzyciel zadał mnóstwo pytań na raz.
- Może najpierw usiądźmy. - zaproponował Ink.
Pokiwałem głową, na znak, że się zgadzam. Po chwili, siedziałem pomiędzy moimi przyjaciółmi.
- Więc, co się stało, Blue?
Chwilę milczałem, po czym zacząłem im wszytko opowiadać:
- Więc… dzisiaj Dust i ja… zbliżyliśmy się…
- W znaczeniu…
- Tak, w tym znaczeniu - przerwałem Dream'owi, aby nie robić zbędnych przystanków. - I-i on mi ob-biecał, że mnie n-nie skrzywdzi… że j-jak będę chciał, t-to przest-tanie, ale… a-ale nie p-przestał i… - nie mogłem już dokończyć. Atak płaczu uniemożliwił mi to.
- Czyli… chcesz przez to powiedzieć, że Dust cię zgwałcił? - spytał Ink.
- T-tak… - wydukałem przez łzy, kiwając przy tym głową.
Przez chwilę panowała cisza, przerywana moim płaczem.
- Poczekajcie tu, zaraz wracam. - powiedział Ink śmiertelnie poważnym tonem.
Domyśliłem się do kogo i po co idzie. Jednak nim zdążyłem go powstrzymać, ten teleportował się, najprawdopodobniej do bazy Nightmare'a.
*Pov Ink*
Nie daruję mu tego. No ja go naprawdę uduszę. Albo utopię. Cokolwiek, byle by zapłacił za krzywdę, jaką wyrządził Blue.
Od początku uważałem, że nie jest to najlepszy pomysł, aby Dust i Blue przebywali razem, ponieważ (znając historię Dust'a) obawiałem się właśnie czegoś takiego. Blueberry jest delikatny. Nie mówię, że jest słaby, bo jest naprawdę silny fizycznie, jednak psychicznie, nie do końca.
Znalazłem się przed bazą brata Dream'a. Wszedłem do niej i od razu skierowałem się do biura Nightmare'a. W całym tym budynku znam położenie tylko pokoju ich "szefa".
Wbiłem do pokoju jak do siebie i, nie dając Night'owi dojść do słowa, zacząłem:
- Nie obchodzi mnie co teraz robisz, masz mi powiedzieć gdzie jest pokój Dust'a.
- A może byś tak najpierw dał mi cokolwiek powiedzieć?
- Nie. Nie mam czasu. - nie dawałem za wygraną.
- Dobra, jak widzę z tobą się nie ponegocjuje. Mów co chcesz, tylko szybko.
- Już mówiłem, chcę się dostać do pokoju Dust'a.
- Dopytał bym cię o co chodzi, gdyby mnie to obchodziło. A ze względu na to, że mam to w głębokim poważaniu, po prostu masz. - położył przede mną jakąś kartkę. - Masz tu wszystkie pokoje zaznaczone i opisane. Tylko nie wchodź do tego zaznaczonego na czerwono.
- Spokojnie, nie będę. Ja tu tylko kurze zetrzeć. - odpowiedziałem kierując się do drzwi. Ostatnie co usłyszałem, zanim wyszedłem na korytarz, to głośny śmiech Night'a.
*Pov Dust*
- 21 minut. - zwróciłem się do Cross'a.
- Co?
- 21 minut stałeś na rękach.
- Och, okey, dobra, bo nie zrozumiałem na początku.
- A ja dalej nie mogę uwierzyć, że ty go zgwałciłeś.
- Możemy już do tego nie wracać?
- Jeśli Blue zaciąży, trudno będzie o tym zapomnieć. - powiedział, po części żartem, Error.
W tym momencie coś sobie uświadomiłem. Coś, co przyprawiło mnie o szybsze bicie serca. Lub duszy, jak kto woli.
- A to jest bardzo prawdopodobne. - powiedziałem z przestrachem.
- Czekaj… co… nie, nie mów, że…
- Tak, właśnie to chciałem przez to powiedzieć. - przerwałem wypowiedź Killer'a.
Wszyscy, jak na znak, strzelili porządnego facepalm'a.
- Stary, powiedz mi, jak? - spytał Cross z zażenowaniem w głosie.
- No wiesz, to nie ja kumpluję się z Epic'iem, który zawsze ma gumki przy sobie. - spojrzałem na niego wymownym wzrokiem.
Dalszą konwersację, przerwało nagle i mocne otworzenie drzwi za nami. Tylko jedna osoba stąd otwiera drzwi w ten sposób.
- Szefie, co się… - zacząłem mówić, jednak kiedy odwróciłem się, żeby spojrzeć na "szefa" dostrzegłem zupełnie inną osobę niż oczekiwałem.
- Niespodzianka. - odpowiedział, wyraźnie wkurwiony, Ink.
- Och, heya Inky, co cię tu sprowadza? - spytał spokojnie Error.
- On. - wskazał na mnie palcem.
- Zajebać go przyszedłeś?
- Jakbyś mi czytał w myślach.
- A, to spoko. Najwyżej sobie popatrzymy. - zaśmiał się Error i usiadł na łóżku Horror'a, a reszta się dołączyła.
No dzięki chłopaki.
Spojrzałem na wpienionego twórcę.
- A przed tym jak będziesz mnie mordował, mogę się chociaż dowiedzieć za co?
- Za krzywdę, jaką wyrządziłeś Blue. - odparł, po czym rzucił się w moją stronę.
Odsunąłem się i wstałem, przybierając pozycję gotową do walki.
- Czyli będziesz to wszystko utrudniał, co? Dobrze więc…
Również wstał i przywołał swój wykurwisty pędzel. Ja odwróciłem się do moich "przyjaciół" siedzących na łóżku i powiedziałem szybko:
- Killer, nóż.
Kills rzucił mi nóż. A raczej rzucił nożem we mnie. Nie zorientowałem się odpowiednio szybko przez co musiałem zrobić unik, aby nie stracić HP. Ink również uniknął lecącego przedmiotu, przez co ten wbił się w ścianę za Ink'iem.
- Dzięki kurwa. - powiedziałem sarkastycznie do Killer'a.
Chuj tylko wzruszył ramionami i się uśmiechnął, wracając do oglądania.
Musiałem jakoś dostać się do tego noża. Jestem pewien, że Ink zdaje sobie sprawę z moich zamierzeń i będzie próbował mnie przed nimi powstrzymać. Trzeba więc go przechytrzyć.
Na pewno nie osiągnę tego co chcę, jeśli nad nim przeskoczę. Szybko się zorientuje i ściągnie mnie na ziemię, a wtedy to już będzie mogła grać tylko "Determination" (dla nie zorientowanych, jest to muzyka, która leci przy napisie GAME OVER w UT dop. Autorki). Trzeba więc spróbować czegoś innego.
Ale ja jestem debilem. Przecież posiadam zdolność do tworzenia kościstych ataków.
Jebnąłem w myślach solidnego facepalm'a i przywołałem jedną z wielu kości, jakie mogłem przywołać.
- Czyli faktycznie chcesz walczyć. - uśmiechnął się Ink i sięgnął po czerwoną fiolkę z farbą.
- Dust! Dust, kurwa, spierdalaj najszybciej jak możesz! On cię serio zajebie, jak to wypjie! - zaczął się drzeć Error.
- To tylko farba, nic mi nie zrobi. - odparłem święcie przekonany, że robi to tylko na pokaz.
Jednak kiedy odwróciłem się w stronę mojego przeciwnika, dostrzegłem, że Error nie żartował. Powinienem spierdalać, póki miałem czas.
Oczy Ink'a przybrały czerwony kolor, niczym farba, którą przed sekundą wypił. W jednym oku pojawił się czerwony trójkąt, a w drugim, symbol celu.
- "To tylko farba, nic mi nie zrobi". - zaczął się śmiać Error, a reszta z nim.
- Cholera… - tylko tyle udało mi się wykrztusić, zanim zaczęła się walka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top