💮 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟒𝟖 💮

💮

Trzydzieści nieodebranych połączeń. Tak bardzo Nicky martwił się o Madeline, która zalewając się łzami w samochodzie, po prostu zasnęła, dlatego nie odbierała telefonu. Leżała na fotelu, w samochodzie, który zaparkowała w jakiejś dziwnej, ciemnej uliczce, z rozmazanym i zaschniętym tuszem na policzkach. Nie chciała wracać do domu i tam płakać – wolała wypłakać się teraz, szybko i całkiem sama, niż przy swoich dzieciach. Nie mogła pozwolić na to, aby widziały ją w takim stanie.

W tym czasie Nicky wraz z Dawn jeździli po całym mieście, wyszukując wzrokiem różowego samochodu Madeline, natomiast Kenzie i Tommy próbowali dostać się do Masona, który totalnie nie mógł uwierzyć w to, jaki koszmar przeszła jego mama, dlatego nie otwierał im drzwi.

Madeline obudziło pukanie do szyby samochodu, który zamknęła od środka. Przetarła oczy, brudząc różowe rękawy od tuszu i podkładu. Zerknęła na Nicky'ego, który stał nad samochodem, czekając, aż mu otworzy.

— Przepraszam.— wychrypiała Madeline, otwierając drzwi samochodu.— Przepraszam, po prostu–

— Mad!— pisnęła Dawn, natychmiast podbiegając do przyjaciółki i mocno ją przytulając.

— Nie masz za co przepraszać, naprawdę.— wymamrotał Nicky, po chwili również przytulając żonę.— Ta suka tego pożałuje, rozumiesz? Ty nic nie straciłaś, ona naprawdę wiele. Nikogo nie obchodzi to, co jest twoją słabą stroną.

— Ona totalnie mnie upokorzyła!— stwierdziła Madeline, biorąc chusteczkę i dmuchając nos.

— Nie upokorzyła!— krzyknęła natychmiast Dawn, kładąc ręce na biodra.— Wybrnęłaś z tego totalnie. Nie dałaś upustu emocjom, nagadałaś jej i wyszłaś z tupetem.

— Może po prostu powinnam o tym zapomnieć i nie myśleć o tym, co się stało.— wymamrotała, wtulając się w pierś Nicky'ego, który głaskał ją po włosach.— Wróćmy do domu, tylko muszę najpierw się ogarnąć...

— Jasne.— odpowiedział Nicky, a Madeline wzięła zapasowy różowy top z bagażnika oraz krótkie, jasne spodenki. Zdjęła różową koszulkę, kiedy Nicky ją zasłonił, pomimo iż miała stanik bez ramiączek. Przebrała się w to szybko, związała włosy w dwa kucyki, zmyła makijaż i zrobiła szybko nowy, założyła okulary przeciwsłoneczne, po czym wszyscy pojechali do domu Harperów.

— Jeju, jak dobrze, że już jesteś...— wymamrotała Kenzie, podchodząc do Madeline i mocno ją przytulając. Blondynka oddała uścisk, całując ją w czubek głowy.— Mason zamknął się u siebie i w ogóle się nie odzywa.

— Pójdę z nim porozmawiać.— oznajmiła Madeline, a Kenzie skinęła głową. Kobieta ruszyła na górę do pokoju syna, pukając do drzwi.— Mason, to ja, mama.

— Dlaczego nikt mi nie powiedział?— spytał zdenerwowany, w ciągu kilku sekund wstając z łóżka i otwierając jej drzwi.

— Stwierdziliśmy, że jesteście za młodzi.— odpowiedziała Madeline, wzdychając.

— To dlaczego Kenzie wiedziała?— zapytał, a Madeline zmarszczyła brwi, nachylając się nad nim delikatnie.

— Kenzie wiedziała? Niby skąd?— spytała szeptem Madeline, a Mason wzruszył obojętnie ramionami.— Nieważne. Czemu siedzisz sam?

— Bo jest mi okropnie, wiedząc, co przeszłaś, a na dodatek jeszcze masz siłę się wszystkim zajmować.— odpowiedział.

— Takie jest moje zadanie. Być silną kobietą i dbać o swoje kochane dzieci oraz męża.— odparła, przytulając go.— Choć musisz wiedzieć, że nie zawsze jestem taka silna. Po tym, jak wyszłam z tego głupiego studia, poryczałam się jak małe dziecko. To było głupie i mi teraz wstyd, ale łzy są potrzebne każdemu. Ja płaczę, tata płacze, Kenzie płacze, Tommy płacze i ty też płaczesz.

— No co ty, ja nie płaczę.— powiedział ze śmiechem chłopak, a Madeline zmierzwiła jego włosy.

— Jasne.— odpowiedziała Madeline, chichocząc.— Mój mały bohater...

— Ty też jesteś moją bohaterką, ale wiesz, taką trochę większą.— stwierdził, a Madeline wybuchnęła na to głośnym śmiechem, całując go w czoło.

— Cieszę się bardzo, skarbie.— wyszeptała, głaszcząc go po włosach.— Co dobrego chciałbyś zjeść?

— Możemy zrobić jakąś pizzę. Co ty na to?— spytał, kiedy schodzili na dół. Weszli do kuchni, kiedy akurat Nicky wyciągał chleb tostowy i toster. Madeline podeszła z jego lewej strony i odepchnęła go biodrem.

— Ale mocne biodro...— zaśmiał się Nicky, patrząc na żonę, która uśmiechnęła się triumfalnie.— Co robicie?

— Pizzę.— odpowiedział Mason.— Może zrobimy tak, że ja z mamą zrobimy jedną pizzę, tata z Kenzie, a Tommy będzie naszym sędzią?— zaproponował chłopak z uśmiechem.

— Jestem za!— krzyknęła Kenzie z salonu, natychmiast pojawiając się w kuchni. Tommy również był zadowolony, więc wszyscy ubrali białe fartuchy i zaczęli przygotowywać pizzę.

— Obie pizze są cudowne. Nie mogę wybrać.— wymamrotał Tommy, kosztując po kawałku obu pizz.

— No dobra. Po prostu siądźmy sobie w altance, pooglądajmy serial i zjedzmy pizzę.— zaproponował z uśmiechem Nicky, a Madeline skinęła głową.

Dlatego już chwilę później wszyscy siedzieli w altance na wygodnej kanapie, jedząc pizzę i oglądając serial.

— Nie patrzeć.— powiedział Nicky, kiedy na ekranie pojawiła się scena erotyczna, jednak niezbyt rozbudowana. Kenzie tylko prychnęła, zakrywając oczy wraz z Masonem i Tommym.

— Już.— oznajmiła Madeline, pijąc colę przez słomkę. Wtuliła się w Nicky'ego, a ten objął ją ramieniem, kiedy nagle zadzwonił telefon bruneta.

— Jeju, kto dzwoni o tej porze...— wymamrotał Nicky, wyciągając telefon z kieszeni i odbierając.— Halo?

— Halo? Przepraszam, że przeszkadzam, Nicky.— zaczęła Casandra, menedżerka Nicky'ego i Madeline.— Przed chwilą dostarczyli mi płytę z teledyskiem Kenzie. No i cóż... jest jeszcze jedna sprawa.

— Mów.— odparł Nicky, wstając z kanapy i stając koło basenu, jedną dłoń wkładając do kieszeni swoich spodni.

— Pamiętasz Crescentię? Ona żyje.— wyszeptała jakby przerażona Casandra.— Wtedy w jeziorze to nie była ona. Ktoś ewidentnie musiał się pomylić, wróciła do studia... Pytała o ciebie.

— Chyba żarty sobie robisz... Jakim cudem ona...?— wymamrotał, równie przestraszony.— To niemożliwe.

— Możliwe, Nicky.— odpowiedziała szeptem.— Na twoim miejscu uważałabym, bo doskonale wiesz, że jest nieprzewidywalna...

— Oczywiście. Nie mów o tym Madeline, dobrze? Nie możemy jej tak stresować... I tak już dużo przeszła.— westchnął Nicky.

— Jasne.— odpowiedziała od razu Casandra.— Chcesz przyjechać jeszcze dziś po tę płytę?

— Tak. Wsiadam w samochód i zaraz będę.— oznajmił, a Casandra przytaknęła i się rozłączyła. Nicky przetarł twarz i westchnął ciężko, wracając do altanki z uśmiechem.— Muszę po coś pojechać.

— Spoko.— odpowiedziała Madeline, wciąż wciągnięta w serial, jedząc pizzę, raz na jakiś czas popijając colą. Nicky ucałował jej czoło, po czym wrócił do domu. Wziął tylko kluczyki od samochodu, a następnie pojechał do studia.

— Cześć, Cas.— powiedział Nicky, wchodząc do studia, gdzie kobieta siedziała przy biurku.

— Cześć, Nicky.— odparła, po czym uniosła wzrok i spojrzała na niego zmartwiona.— Jak z Madeline?

— Wszystko w porządku. Postanowiła o tym zapomnieć. Nie wiedzieć dlaczego, wszystko nagle się sypie.— wymamrotał, opierając się o biurko.— Najpierw to, później Crescentia. Co jeszcze?

— Nie wiem, Nicky. Bardzo chciałabym wam pomóc, ale sama nie wiem jak. Musisz po prostu na nią uważać i jej unikać. Dobrze wiesz, co było kilkanaście lat temu...— wymamrotała, wzdychając cicho, a Nicky pokiwał głową.

— Tak zrobię, choć wszyscy wiedzą, że jest nieprzewidywalna. Mówiłaś, że pytała o mnie?— rzekł i zmarszczył brwi, kiedy kobieta podała mu płytę.

— Tak. O ciebie, dopytywała się dosłownie o wszystko. Najbardziej zainteresowana była Kenzie, o Masonie nic nie wspomniała, tym bardziej o Tommym, a Madeline nazwała kilkukrotnie głupią suką, więc...— wymamrotała, wzruszając ramionami.

— Wie, gdzie mieszkamy?— spytał.

— Nie chcę cię straszyć, ale na pewno.— odparła, a Nicky ponownie skinął głową.— Takie informacje może znaleźć w internecie.

— Wiem, niestety.— westchnął ciężko, przeczesując dłonią włosy.— No nic, wracam do domu. Do zobaczenia.

— Do zobaczenia.— posłała mu uspokajający uśmiech, a Nicky skinął głową i wyszedł ze studia. Kiedy podszedł do swojego samochodu, jakaś postać podeszła do niego powolnym krokiem.

— Cześć, Nickuś. Nie wierzę, że się spotykamy.— odezwał się ten piskliwy i irytujący głos za jego plecami, a brunet aż wyprostował się, przełykając ślinę.

— Ja też nie.— odparł, zaciskając ręce w pięści i odwracając się przodem do kobiety z długimi, czarnymi włosami.

— Jak tam twoja suczka? Madeline?— spytała ze śmiechem, skanując każdy centymetr jego twarzy z nienagannie ogolonym zarostem.

— Możesz odczepić się ode mnie i od mojej rodziny? Naprawdę jesteś aż taka niedorobiona, że chcesz to wszystko zniszczyć?— spytał Nicky, a Crescentia prychnęła.— Potwór.

— Odezwał się. To już nie pamiętasz, kiedy sprzedawałam ci dragi wraz z Rosenami, co? Internet wie o twoich wyskokach?— spytała ze śmiechem.

— Nie, a policja o twoich?— spytał, podchodząc bliżej niej i znacznie nad nią górując.

— Tu mnie masz.— wymamrotała, wywracając oczami.— Hm, a twoja córka? Kenzie, tak? Pamiętam, jak była takim małym bachorkiem, a ty świata poza nią nie widziałeś. Pewnie dalej nie widzisz… Chyba nie chcesz, żeby jej się coś stało?

— Czego chcesz?— warknął Nicky, z każdą kolejną sekundą coraz mocniej zaciskając ręce w pięści.

— Oj, Nickuś. Zawsze byłeś głupiutki...— wymamrotała, kładąc rękę na jego klatce piersiowej, przejeżdżając dłonią coraz niżej.— Ciebie. Tego pragnę.

— Nie zasługujesz na mnie.— odpowiedział, kręcąc głową, strącając jej rękę ze swojego podbrzusza.

— A ta suka już tak, co?— pisnęła, zaskoczona jego gwałtownym ruchem.

— Tak na marginesie, ma na imię Madeline, pamiętaj.— odparł i chciał wsiąść do samochodu, jednak ta wcisnęła mu do ręki karteczkę. Natychmiast wsiadł do środka i odjechał, rozwijając karteczkę.

„Jeszcze wrócisz i będziesz chciał związku ze mną. Ja się tak szybko nie poddaję”.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top