29
Juan Velazquez nie zamierzał opowiadać się nikomu z układu, który zawarł z Salem Torres. Aż tak głupi i mało rozgarnięty to on nie był, żeby rezygnować z dopiero co osiągniętego sukcesu. Gdy Salem zadzwoniła do niego wieczorem z wyspy na jego komórkę i zaproponowała wymianę handlową w zamian za bezpieczne opuszczenie przez nią, Francuza i jego dwoje dzieci Kolumbii, nie dowierzał własnemu szczęściu. Cholera, tego się nie spodziewał!
No ale skoro obiecała zrzec się swoich praw do dziedzictwa po Pedrze na rzecz niedoszłego męża, tym lepiej dla Juana!
– Jest coś jeszcze, prawda? – domyślał się, że to nie koniec i że Salem pragnie poruszyć kolejną kwestię.
– Zatrzymaj mojego dziadka jak najdłużej na miejscu i opóźniaj jego pogoń za mną, tak długo jak się da – powiedziała Salem cicho na niemal jednym wydechu.
Żeby tylko wiedziała, że jej prośba była Juanowi bardzo na rękę! Wykonanie zadania zostawiła jemu, po czym się rozłączyła, gdy przystał na propozycję. Wystarczyło, by przemyślał kolejny krok. Salem stanowiła dla niego zagadkę, którą trudno było rozwiązać. Przez wzgląd na to kim była dla Juana zanim w Kolumbii pojawił się Jean - Charles, postanowił nieco się wysilić. Dlaczego tak szalała na punkcie tego gringo, a Juan jej nie pasował?
Źle jej by było u boku Velazqueza? Nosił by ją na rękach!
Cóż, to temat na dłuższe rozważania. Juan jeszcze raz obejrzał się na ludzi Torresa. Nie, teraz pracują dla niego! Co do jednego! Negrito stanowił poważny problem. Gdyby zaczął mówić, by był dym. Ale wszystkie ponure myśli pierzchły, gdy Negrito podszedł do Juana i powiedział do niego, że wolałby opuścić Kolumbię i zaczął by żyć na własny rachunek, Juan Velazquez odetchnął z ulgą, co Negrito skwitował ostrożnym uśmiechem.
– Będę milczał – zapewnił szybciej. – Moje i jego, Torresa, rachunki zostały wyrównane z nawiązką Mogę odejść w spokoju. I wreszcie zacznę naprawdę żyć.
Juan spojrzał na Negrito pytającym wzrokiem. O co tamtemu mogło chodzić?
– Sypiąc na niekorzyść Torresa, nie kłamałem aż tak bardzo – oznajmił Negrito, po czym odwrócił się do Juana plecami i po prostu odszedł, zostawiwszy Velazqueza jeszcze bardziej zdziwionego niż ten był zaskoczony przed chwilą. Juan Velazquez posiadał nikłą wiedzę na temat prywatnego życia Negrito – w końcu ten był od niego starszy i w ogóle z nikim nie gadał o rodzinie czy innych bliskich osobach. Właściwie, to Juana nie obchodziło coś tak mało ważnego jak czyjeś problemy. Nie miał czasu na zagłębianie się w nieistotne szczegóły. A tu okazuje się, że właśnie takie drobiazgi zapewniły Juanowi wygraną z Pedrem Torresem!
Miał wszystko, co niegdyś należało do starego - tak jak tego pragnął. Alberto - John również nie stanowi zagrożenia , bo bardziej martwy być już nie może. A co się tyczy Salem, zaoferowała mu chojną ofertę, której nie zignorował ani nie odrzucił. W przypływie dobrego humoru pomyślał, że niech się prowadza z tym swoim Francuzem, Juan poszuka sobie bardziej uległej niewiasty...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top