V. Mała pomoc?

Will P.O.V

"Nie obchodzi mnie, co uważasz. Jesteś podróbą demona, zwykłą płaczliwą niedorajdą." Kolejne spotkanie, kolejne słowa mające mnie zranić. Udaje mu się, lecz już nie na tyle, jak dawniej.

Otworzyłem drzwi do jednego ze starych pokoi w naszej piwnicy. Coś kazało mi tam zajrzeć, choć nie wiedziałem co. Możliwe, że intrygowało mnie, co mój brat mógł tam robić. Widziałem, jak wychodził stamtąd zdenerwowany, jak to on, ale wcześniej słyszałem rozmowę, a raczej monolog skierowany do osoby, która była razem z nim w pokoju. Odgłosy, które dochodziły z wnętrza, przypominały znajomy głos, choć nieco inny niż ten utkwiony w mojej pamięci.

Gdy znalazłem się w środku, nikogo nie ujrzałem. Odszedłem od drzwi, by wejść głębiej do pokoju. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, a moim oczom ukazał się młody chłopak, skulony w kącie. Zrozumiałem, że jego sylwetka była zasłonięta przez drzwi, gdy je otwierałem. Chłopak wyraźnie przestraszył się mojej obecności.

Podszedłem do niego, a ten skulił się jeszcze bardziej.

- Nie musisz się mnie bać - ukląkłem przed nim. - Jestem Will - uśmiechnąłem się lekko.

Chłopak trochę się uspokoił, ale wciąż był nieufny. Położyłem dłoń na jego ramieniu, a on niespodziewanie odskoczył. Gdy się odsunął, zauważyłem, że złapał się za brzuch.

- Coś cię boli? - zapytałem, ale nie otrzymałem odpowiedzi. - Możesz mi powiedzieć.

Chłopak przez chwilę się zastanawiał, a potem wskazał na swój brzuch. Położyłem ręce na wskazanym miejscu. Był przerażony, co można było łatwo wyczuć.

- Mogę? - spytałem. Niepewnie skinął głową. - Obiecuję, że nic złego ci nie zrobię.

Podniosłem jego podkoszulek, by obejrzeć brzuch. Zauważyłem sporego siniaka. Położyłem na nim dłonie, tak ostrożnie, jak tylko potrafiłem.

- To może lekko zaboleć - uprzedziłem, ale nie odpowiedział. Zacząłem używać swojej mocy leczniczej.

Po chwili nie było nawet śladu po siniaku. Spojrzałem na chłopaka, który wyglądał na zadowolonego, że ból ustąpił.

- Jeśli mogę wiedzieć... - spojrzałem na niego. - Powiesz mi, jak masz na imię?

Dipper P.O.V

"Zaufaj mi, proszę..." Tobie zawsze zaufam. Jesteś jedyną osobą, której ufam.

- Jeśli mogę wiedzieć... - spojrzał na mnie. - Powiesz mi, jak masz na imię?

Och, racja. Znam jego imię, ale on mojego nie.

- Och, racja - zaśmiałem się nerwowo. - Jestem Dipper.

Dlaczego to powiedziałem? Nie powinienem mu ufać. W końcu wygląda prawie identycznie jak Bill. Mimo to czuję, że mogę mu zaufać. Pomógł mi, co daje mi delikatne poczucie bezpieczeństwa. Will uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłem uśmiech.

- Miło mi cię poznać, Dipper - powiedział, lekko się rumieniąc, co w połączeniu z jego uśmiechem wyglądało idealnie.

Mimo iż wygląda jak Bill, jest zupełnie inny. Można to odczuć już po samym spojrzeniu. Jego jest delikatne, niczym płatki kwiatu, który dopiero zakwitł po skąpaniu się w promieniach słońca.

- Mi ciebie też - odpowiedziałem, a Will niespodziewanie mnie przytulił. Jego uścisk był przyjemny i dawał ciepło, którego teraz tak bardzo potrzebowałem. Nie myśląc wiele, odwzajemniłem ten gest.

Nawet nie wiedziałem, jak bardzo brakowało mi obecności drugiej osoby. Wtuliłem się w Willa i poczułem jego przyjemny zapach borówek i jagód.

Time skip

Rozmawiałem z Willem długo, nawet nie wiem, ile czasu minęło. Było bardzo miło. Will opowiadał ciekawe historie o sobie i Billu. Jak się okazało, on i ten doritos są rodzeństwem. Nigdy bym nie pomyślał, że ktoś tak słodki i miły może być spokrewniony z kimś takim jak Bill. Niestety, co dobre, szybko się kończy. Willy musiał już iść.

- Przyjdziesz jeszcze? - zapytałem, bo zależy mi, żeby mieć kogoś do rozmowy. A kto wie, może to on pomoże mi uciec z tego miejsca.

- Oczywiście - jak zwykle uśmiechnął się w moim kierunku i wyszedł.

Zostałem sam. Położyłem się na łóżku i zacząłem rozmyślać.

Will P.O.V

"Wyglądacie niczym dwie krople wody, lecz i to ma swoje różnice. Twoja dusza jest inna." Sam już nie mogę określić, czy chodzi o mnie, czy o niego.

Wyszedłem właśnie od Dippera i kierowałem się do swojego pokoju, gdy nagle poczułem, że nie mogę poruszyć żadną kończyną.

- Musisz? - spytałem, zwracając się do najciemniejszego zakątka korytarza, z którego wyłonił się mój brat, Bill.

- Tak - spojrzał na mnie. - Co robiłeś u sosenki?

- Sosenki? Masz na myśli Dippera? - "Sosenka" - urocze przezwisko, które idealnie do niego pasuje. Chyba też zacznę tak do niego mówić, oczywiście jeśli mi pozwoli.

- Nieważne. Co ty u niego robiłeś? - powiedział zdenerwowany. Co za nowość.

- A nic - spojrzałem na niego. - Tylko rozmawialiśmy.

Bill odwołał zaklęcie, które uniemożliwiało mi ruch, i mogłem spokojnie udać się do pokoju. Jednak zamiast tego poszedłem za Billem, który kierował się w stronę pokoju, gdzie przebywał Dipper.

[722 słowa]
Zaczynam zastanawiać się czy kontynuować tą książkę, jak widzę obecność jest tutaj niska

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top