I. Doritos i jego kolejny atak
Dipper P.O.V
"Znowu ciemność? To jedyny przyjaciel, który cię nie opuści. To on będzie przy tobie kiedy wszyscy cię zostawią. Więc ja chcę być twoją ciemnością. Nigdy cię nie zostawię bo cię kocham„ ten głos...wydaję się tak znajomy. To co mówi...to jej słowa, wiem to.
Gwałtownie otworzyłem oczy aby zostać oślepionym przez światło słoneczne. Byłem na dość sporym łóżku. Ból który zapamiętałem rozniósł się na moje ramię tak, że prawie nie mogłem nim ruszać.
Kiedy wreszcie moje oczy przyzwyczaiły się do światła spóbowałem się podnieść co jakimś cudem mi się udało. Mimo bólu i zawrotów głowy byłem na tyle przytomny by się rozejrzeć. Znaczy, udało by mi się to gdyby nie fakt, że na mojej szyi spoczywało coś co ocierało się o moją skórę z każdym moim ruchem.
Położyłem dłoń tam gdzie wyczuwałem przedmiot i przejechałem palcami po nim aby wyczuć skurzany, gruby lecz w miarę elastyczy materiał z prawdopodobnie metalowym medalikiem. Moje kalkulacje doprowadziły do zrozumienia, że ową rzeczą jest obroża. Nagły dźwięk otwieranych drzwi sprawił, że spojrzałem w tamtą stronę.
- Witaj sosenko. Dawno się nie widzieliśmy nieprawdaż? - ten głos, który tak dobrze znałem jednak mój umysł nie chciał tego nigdy przyjąć. Nie...to nie może być on - Oh, ależ może a nawet i jest.
Bill podszedł do mnie bliżej przez co mogłem go lepiej zobaczyć. Teraz zamiast latającego trójkąta stał przedmną dość wysoki facet z złotymi włosami, ubrany w czarny garnitur z złotymi elementami. Jedno z jego oczu było zasłonięte przez grzywkę, drugie zaś mówiło wszystko. To ten sam demon. Ten sam Bill, który chciał nas zniszczyć.
- Bill? Ale jak? Pokonaliśmy cię - podszedł jeszcze bliżej mnie. Uśmiechał się złośliwie przez co zamilkłem. Mimo wszystko dalej odczuwam strach wytworzony przy pierwszym spotkaniu w tamte pamiętne wakacje.
- Pokonaliście? Ha, dobre sobie - chwycił mój podbródek i skierował moją głowę tak abym patrzył na niego - jestem demonem. Naprawdę myślałeś, że jakaś banda dzieciaków mnie pokona?
Przełknąłem ślinę co było trudne przez obroże, która nagle wydała się bardziej przylegać do mojej szyji lekko mnie podduszając. Stukał palcem o medalik przyglądając mi się.
-Wiesz co? - z każdym jego słowem mój strach staje się bardziej odczuwalny dla mnie jak i zapewne dla niego - Nie byłeś najgorszym zakupem.
W tej chwili moje ciało stało się jak stworzone z kamienia. Serce mi stanęło a umysł zapomniał jak się oddycha. Oczy automatycznie spojrzały w dół by zobaczyć złoty medalik, na którym widniał napis "Własność Bill'a Cipher'a„. W tej chwili byłem przerażony jak nigdy, ten demon czerpał z tego radość.
Bill pstrykął palcami a w jego dłoni pojawił się łańcuch, który został przypięty do mojej obroży. Jego pociągnięcie sprawiło, że wstałem. Teraz zrozumiałem, że nie byłem w swoich ciuchach a w samych bokserkach i jakiejś nieco za dużej koszuli. Bill znowu pociągnął za łańcuch lecz tym razem mocniej co sprawiło, że prawie się wywaliłem. Demon zaczął gdzieś iść, a ja mimo iż nie chciałem musiałem podążać za nim, ponieważ za każdym razem gdy nie zrobiłem kroku obroża zaciskała się a Bill mocniej ciągnął za łańcuch.
Otworzył jakieś drzwi i wepchnął mnie do środka tak mocno, że upadłem kolanami na podłogę. Wzrokiem przeleciałem po pomieszczeniu, była to zwykła łazienka, nic nadzwyczajnego. Położył jakieś ciuchy na pralce i spojrzał na mnie tym swoim zimnym spojrzeniem.
-Umyj się i przebierz się w to- wskazał palcem na ubrania- daję ci pół godziny i nie obchodzi mnie jeśli nie zdążysz -wyszedł zamykając za sobą drzwi na klucz.
Czułem się jakby ktoś kierował moim umysłem. Niczym marionetka zdjąłem swoje ubrania, o ile można to tak nazwać. Wszedłem pod prysznic i odkręciłem kurek.
Gdy tylko zimna woda styknęła się z moim ciałem poczułem, że znowu myślę trzeźwo. Umysł uwolnił spod szponów magi demona, zacząłem więc rozmyślać co się wydarzyło.
Moje myśli stworzyły plan wydarzeń niczym na lekcji języka polskiego, gdy jest omawiana lektura.
1.Samotny spacer nocą ulicą, gdzie chyba tamci goście mnie ogłuszyli.
2.Obudzenie się w jakiejść piwnicy, po podaniu czegoś w strzykawce po raz kolejny zemdlałem.
3.Obudzenie się w jakimś pokoju, poznanie Bill'a, który przeszedł fizyczny update.
4.Zaciągniecie do łazienki i zamknięcie mnie tutaj.
5.Prysznic, który aktualnie biorę.
To wszystko? Sam nie jestem pewien. Wiem tylko, że jestem na łasce demona i że muszę znaleźć drogę ucieczki z tego miejsca. Wątpię, ze uda mi się wyważyć drzwi, a nawet jeśli tak to nie wiem gdzie jestem. Narazie będę posłuszny na tyle ile mogę, potem gdy uda mi się zrozumieć po co, gdzie i kiedy, wtedy pomyślę nad planem.
Na tym zakończyłem swoje rozmyślenia.
Szybko się umyłem i wyszedłem spod prysznica. Wytarłem się ręcznikiem, który tutaj znalazłem i spojrzałem na ubrania, która Bill przygotował.
Był to jakiś niebieski sweterek z sosną. Wyglądał na szyty ręcznie przez co przypominał sweterki jakie zwykle robiła Mabel. Nie chcą tracić czasu, ponieważ nie chcę aby ten demon zobaczył mnie bez ubrań ubrałem się w sweter i resztę odzieży, które składały się z krótkich, jeansowych spodenek. Chciałem założyć buty lub przynajmniej skarpetki, bo podłoga była zimna,lecz nic takiego tu nie było.
W tej samej chwili do łazienki bez zapowiedzi wszedł Bill.
[838 słów]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top