🔪🔪🔪
Ach piękna, zwodnicza duszo!
Dając nadzieję na miłość,
Zabijasz mnie.
Powoli, po cichutku...
Och, zła kobieto!
Kochając cię,
Czułem tylko słodycz, radość.
Nie dane nam było czuć goryczy
Ani gniewu.
Zaś ty...
Sztyletem miłości przeszywasz
Mnie na wskroś,
Słuchając jęków mej zranionej duszy.
Czy popełniłem błąd?
Czy popełniłem błąd?
Nie wiem już nic.
Nic.
Chcę się obudzić z tego koszmaru,
Uciec z tej pułapki.
Czy umiem?
Czy mogę?
Chcę, lecz czy będzie mi to dane?
Szepczę ciche 'Kocham cię'.
Czy jednak otrzymam odpowiedź?
Nie jestem pewien.
Po mych słowach nastaje cisza.
Ty, okryta w płaszcz ciemności,
Przemykasz się ku mnie,
Zadając mi kolejne rany.
Czy popełniłem błąd?
Czy popełniłem błąd?
Nie wiem już nic.
Nic.
Chcę się uwolnić z więzienia uczucia.
Niczym feniks powstać z popiołów,
By ponownie się odrodzić.
Odrodzić jako osoba,
Nie jako twa własność.
Bo na tym polega miłość, tak?
Jedno jest własnością obojga.
Nie wiem.
Możliwe.
Ale ja nie wiem już nic.
Czekam na miłosnego kata,
Który skróci moje cierpienie,
Gdy ostatni raz ujrzę
Twe ciepłe oblicze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top