(9)

Oikawa zamknął za sobą drzwi i klasnął w dłonie, patrząc na dziewczynę, siedzącą na łóżku.

— Zaczynamy twoją kurację, Hi-chan! — powiedział wesoło. Brunetka uśmiechnęła się smutno.

— To tak nie działa, Oikawa — mruknęła cicho, bawiąc się bransoletką.

— Daj spokój, mam plan — uśmiechnął się, przysiadając na brzegu łóżka. — Od dzisiaj będziesz jadła sześcset kalorii dziennie, zgoda? A potem zaczniemy zwiększać tę ilość, aż wrócisz do tej prawidłowej.

Dziewczyna zacisnęła zęby.

— No nie wiem, Tōru... — powiedziała słabo.

— No dawaj, Hi-chan — uśmiechnął się ciepło i sięgnął po jej dłoń. — Za każdy kolejny kilogram dostaniesz całusa, co ty na to?

Dziewczyna parsknęła śmiechem.

— Kusząca oferta — odparła. — Ale...

— Przestań w końcu — westchnął. — Oboje wiemy, że dasz radę, Hi-chan. Tylko przestań tyle myśleć — uśmiechnął się i cmoknął ją delikatnie w policzek. — Wierzę w ciebie. Ty też powinnaś.

Bunetka kiwnęła głową, przygryzając wargę.

— Postaram się.

***

Dziewczyna westchnęła ciężko, biorąc do ręki kanapkę i spojrzała niepewnie na szatyna. Chłopak uśmiechnął się lekko i wziął kolejną.

— Na trzy — powiedział, unosząc kromkę. — Raz, dwa, trzy! — zawołał i wziął duży kęs, nie spuszczajaląc oczu z dziewczyny, która ugryzła bułkę i zasłoniła usta dłonią. Przeżuwała powoli, wlepiając wzrok w jedzenie w swojej dłoni.

Z trudem przełknęła, zdecydowanie zbyt długo przeżuwany kęs, i spojrzała na szatyna. Oikawa uśmiechnął się ciepło.

— Brawo, Hi-chan — powiedział, łapiąc ją za rękę.

— Wiesz, ile to było kalorii? — zapytała słabym głosem. Oikawa pokręcił głową.

— Nie myśl o tym — powiedział i uśmiechnął się. — Jestem z ciebie dumny.

Dziewczyna odwróciła wzrok z uśmiechem i ugryzła kolejny kęs. Oikawa wyszczerzył zęby, widząc jak dobrze zadziałał komplement.

— Jak chcesz to potrafisz — zaśmiał się, a dziewczyna prychnęła cicho. Chłopak pogładził wierzch jej dłoni i spojrzał na nią brązowymi oczami. Brunetka odwzajemniła spojrzenie i przez jedną chwilę, oboje wpatrywali się sobie w oczy, jakby chcieli przejrzeć na wylot duszę drugiej osoby. W oczach Tōru kryło się szczęście, duma, troska i czułość. W oczach Hikaru, Oikawa dostrzegł smutek, ciepienie, ale i odrobinkę radości i uczucia, jakim zaczynała obdarzać chłopaka. Szatyn uśmiechnął się jeszcze szerzej i nachylił, żeby ją pocałować. Brunetka jednak przystawiła mu do ust kanapkę i zaśmiała się cicho.

— Jeszcze nie przytyłam, Oikawa — powiedziała z uśmiechem i ugryzła kolejny kęs, krzywiąc się lekko. Tōru uśmiechnął się, patrząc na nią.

— Widzę, że ci zależy — zauważył i wziął do ręki swoją bułkę. Podniósł ją lekko i uśmiechnął się. — Twoje zdrowie, Hi-chan.

***

Dziewczyna leżała wpatrzona w okno, otulona szpitalną kołdrą i kocem, który przyniosła jej mama. Oikawa siedział tam gdzie zawsze, wpatrując się w tył jej głowy. Miał ochotę pogłaskać ją po tych miękkich brązowych włosach, jednak wiedział, że nie była w nastroju. Pielęgniarkom udało się wmusić w nią pół dania obiadowego i dziewczyna walczyła z wyrzutami sumienia i przemożną chęcią wepchnięcia sobie palców do gardła.

Tōru jej współczuł. Był zły na pielęgniarki, jednak wiedział co chciały osiągnąć. Ale dlaczego musiały zrobić to siłą? Nie mogły zacząć powoli, małymi krokami tak jak on? Nie chciał jej popędzać. Wiedział, że z tego wyjdzie prędzej czy później, jednak nie chciał narażać jej na więcej niepotrzebnego stresu czy cierpienia. Był cierpliwy.

Tōru usiadł na łóżku i wsunął się pod szpitalną pościel. Przytulił do siebie brunetkę, jedną ręką obejmując ją w talii, a drugą głaszcząc po policzku. Wtulił nos w jej włosy i rozkoszował się zapachem jaśminowego szamponu. Dziewczyna poczuła przyjemny dreszcz, przebiegający wzdłuż kręgosłupa i z radością przyjęła buszujące w jej żołądku motylki, zastepujące dotychczasowe uczucie przejedzenia.

— Tōru, jeśli ktoś nas nakryje...

— Nadal jest ci zimno? — zapytał, kompletnie ignorując przerwaną wypowiedź dziewczyny. Brunetka czuła ciepło promieniujące od szatyna, a owady w jej brzuchu, skutecznie pobudzały krążenie. Zdziwiło ją to, że bliskość Tōru tak na nią działa.

— Nie — szepnęła. Oikawa uśmiechnął się lekko i pocałował ją delikatnie w tył głowy. Brunetka przymknęła oczy, rozkoszując się obecnością chłopaka. Dawno nie czuła się tak bezpiecznie. Jakby na świecie nie istniały żadne problemy, jakby byli tylko oni. Tylko we dwoje.

I tak leżeli. Wtuleni w siebie. Zachłyśnięci tym uczuciem. Odurzeni tym zauroczeniem. I leżeli by tak bez końca, gdyby nie pielęgniarka dyżurna, która postanowiła sprawdzić co u pacjentki.

Powiedzcie mi, co byście chcieli przeczytać w moim wykonaniu?

~Beth💙

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top