XIII. Sebastian, Ciel, Soma || pierwszy pocałunek, część 1

S E B A S T I A N   M I C H A E L I S

     Księżyc o pełnym kształcie świecił na ciemnym niebie, otoczony zewsząd jasnymi gwiazdami. [Kolor]włosa stała akurat na balkonie kurortu królowej Wiktorii, opierając się o kamień. Jej głowę przepełniały chaotyczne myśli, kiedy usłyszała za sobą czyjeś nadchodzące kroki.
    – ...Piękna dzisiaj noc, prawda? – Charakterystyczny melodyjny głos rozbrzmiał nieopodal jej, sprawiając iż niemalże błyskawicznie rozpoznała jego właściciela.
   – Wydaje mi się, iż ostatnim razem dałam ci jasno do zrozumienia, że nie chcę cię widzieć – wypowiedziała i choć podniosłą głowę, nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem.  – Tymczasem ty cały czas mnie nachodzisz... gdzie podziała się cała ta twoja elokwencja, Sebastianie?
   Tak było, odkąd wyrzuciła go z pokoju tamtej nocy, ten łapał każdą możliwą okazję by się do niej zbliżyć i w jakiś sposób przekonać do porozmawiania sam na sam... oczywiście, bohaterka za każdym razem sprawnie tego unikała. Jednakże każde szczęście ma przeznaczenie się wyczerpać, czyż nie?
    – Tak to jest, gdy za nic w świecie nie jest się w stanie zapomnieć o pewnej osobie  – rzekł, pozwalając sobie  stanąć tuż obok niej. Aczkolwiek w przeciwności do kobiety, jego tęczówki patrzały w niebo, podczas gdy jej w ogród znajdujący się pod nimi.  –  Odkąd trzymałem cię w swoich ramionach,  panienko... stale marzę by ponownie to uczynić.
   – ...O jakich ty bzdurach znowu mówisz?  – Mimo że nie planowała się zezłościć, w tamtym momencie jej knykcie aż pobielały na skutek zaciśnięcia palców na balustradzie.
   – Tak ciężko dać wiarę, że obudziłaś we mnie to, co myślałam, iż dawno jest martwe? Moje serce... bije tak szalenie, gdy jedynie na panienkę patrzę.  – Sebastian wyciągnął ku niej odzianą w rękawiczkę dłoń, by złapać jej odpowiedniczkę i przystawić ją w okolice wspomnianego wcześniej narządu. Nim jednak choćby dotknął jej skóry, ta gwałtownie się odsunęła.
   – Przestań wreszcie żartować! – podniosła ton, powoli czując jak traci na stanowczości.  A to czemu tak zaparcie zaprzeczała z każdym jego słowem coraz bardziej chciało wyjść na zewnątrz. – Znasz mnie zaledwie kilka tygodni, zupełnie nic o mnie nie wiesz... a próbujesz mi wmówić, iż masz do mnie uczucia? To nonsens!
   – ...Czasem nie potrzeba wiele czasu, by znaleźć w kimś swoją bratnią duszę – kontynuował swoje 'wyznanie' spokojnie,  zbliżając się do niej jeszcze bardziej.  – Doprawdy nigdy nie słyszała panienka tej legendy, według której ludzie kiedyś mieli dwie pary nóg oraz rąk–?
   – ...Aczkolwiek bogowie uznali, iż mogą stanowić zbytnie zagrożenie i każdego rozdzielili na dwie części?  I od tej pory jedną połówka zawsze szukała drugiej  – dokończyła, będąc świadoma iż sama sięga swojego limitu. Zwłaszcza, gdy ostatecznie poczuła jego przeszywające spojrzenie na sobie. – Oczywiście, jednak cała ta historia jest taka samą głupotą, jak w tym momencie ten twój teatrzyk. Czy ty naprawdę nie możesz zwyczajnie dać mi spokoju i dopuścić do tego, byśmy rozeszli się w profesjonalnych warunkach?  – Jedyne czego wtedy chciała najbardziej było jak najszybsze opuszczenie jego osoby, jednakże Sebastian miał zupełnie inne plany co do tego.
   Od początku tak naprawdę przyglądając jej się z uwagą, wyłapywał wszystkie najdrobniejsze szczegóły w jej zachowaniu. Stąd błyskawicznie spostrzegł, jak cała jej twarz rozjaśniała, kiedy jedynie przytoczył ową 'baśń'... i w ten sposób wykorzystując jej chwilowe rozkojarzenie, złapał jej brodę. A następnie przyciągając ją ku siebie, sprawił iż dzieliły ich centymetry. 
   – Jeśli naprawdę  panienka tak gardzi tym wszystkim, to dlaczego jej tęczówki zabłyszczały tak pięknie, kiedy jedynie o tym wspomniałem? – zadał pytanie, koniec końców patrząc jej  prosto w oczy. Jego mimika zdawała się być skruszona, gdy obserwował ją z zmarszczonymi brwiami. –  Wiem, ze oboje jesteśmy dorośli... wiem, że jestem zaledwie lokajem i wiem, że tego nie zmienię... lecz czemu nie chcesz przyjąć mnie jako swojego własnego księcia? Wiernego sługę damy, jaki zawsze będzie obdarzał cię ciepłem? 
   – Książę? Dama?  W jakim ty świecie żyjesz? Nie wiem czy jesteś ślepy czy głupi, ale już dawno przestałam być małą dziewczynką.  – Utrzymywała silną minę, podczas kiedy w głębi siebie czuła jak się rozpada pod wpływem  tej bliskości, o jakiej zawsze marzyła.  – Nie w-wierzę w miłość, tak s-samo n-nie wierzę w twoje słowa–!  
    Aczkolwiek on nie pozwolił jej dokończyć...  jakby spodziewając się tego typu reakcji, zrezygnowanie spuścił wzrok i począł zmniejszać siłę użytą w swoim uścisku.
   – ...Jeśli naprawdę tak bardzo mnie panienka nie chce, to zostawię ją w spokoju i nie pojawię się więcej na jej drodze. Jednak czy pozwolisz chociaż raz posmakować mi swoich ust, ponieważ–? 
  Nim jednak jego ręka całkowicie opadała, stało się coś nagłego. [Nazwisko] stanęła na palach i mocno łapiąc za krawat, gwałtownie przybliżyła do siebie jego osobę. Jej delikatne usta spotkały się z wargami Sebastiana w gorzko-słodkim pocałunku w ułamku sekundy.
    Jego oczy rozszerzyły się w szoku, wyłącznie po to by zaraz jego kąciki podniosły się w podstępnym uśmiechu.  Dokładnie wtedy, gdy młoda dorosła  oderwała się od niego i nie mogąc ponownie spojrzeć mu w twarz,  zaczęła pospiesznie odchodzić.
   – ...Ponieważ jest to n-nasza o-ostatnia noc tutaj i nie wiadomo k-kiedy znów się zobaczymy!
   Chociaż stale powtarzała sobie, iż jedynym co do niego czuję był wstręt... rzeczywistość była całkiem inna. To nie ona poruszyła serce tego piekielnie dobrego kamerdynera, tylko on jej. I choć niewiarygodnie planowała by było inaczej, były to zaledwie złudne marzenia.
   To było coś co ten demon wiedział, dlatego nie mógł zostawić owej sytuacji na tak niepewnym polu. Wystarczyły tylko trzy jej kroki, by ten złapał ją za nadgarstek i na powrót odwrócił w swoją stronę. Kiedy ich usta znowu się dotknęły, a jego palce wplątały się w jej włosy... tymczasem jego język zdawał się błagać o dostęp, tym razem [imię] kompletnie mu uległa.
   Zezwalając sobie na zatracenie w tym chwilowym cieple, mocno złapała za guziki jego marynarki. Jej powieki ją piekły, podczas gdy cały jej dotychczasowy ból, gorycz oraz wściekłość zdawały się przemieniać w emocje silniejszą... emocje, która nie rozdzieliła ich dopóty nie zabrakło im oddechu.
   Czując jak kobieta słabnie w jego rękach, Sebastian ostatecznie oderwał się od niej. Srebrny blask księżyca automatycznie oświetlił jej twarz wraz z pojedynczą łzą spływającą jej po policzku... Wówczas od razu ocierając ją kciukiem, oparł swoje czoło o jej.
    – ...Nie pozwolę ci odejść, [imię].
  Jego cichy szept został poniesiony przez wiatr, kiedy delikatnie wypuścił ją z swoich objęć... A następnie zniknął w głębi kurortu w pełni usatysfakcjonowany faktem, iż wszystko szło zgodnie z jego planami.

C I E L    P H A N T O M H I V E

   Trwało już późne popołudnie, gdy [nazwisko] ostatecznie dotarła do ostatniego zdania w książce. W rzeczy samej zakończenie było tak niespodziewane, jak powiedział Ciel. Jednakże przy tym tak samo dobre, wskutek czego bardzo jej się podobało.
    Kiedy tak siedziała w przydzielonym jej pokoju, opierając się o ścianę i nadal zachwycając się powieścią... W jej głowie automatycznie pojawił się pomysł odwiedzenia młodego hrabi. Była świadoma, iż zazwyczaj był bardzo zajęty oraz prawie na nic nie miał czasu, ale skoro była niedziela, dzień potocznie znany jako 'wolny od pracy', może on także go miał?  Cóż, nie zaszkodziło sprawdzić.
   Podnosząc się z łóżka, wzięła z sobą spisaną historię i wyszła na korytarz w poszukiwaniu. Na szczęście, nie zajęło jej to długo, ponieważ kiedy jedynie przekroczyła próg salonu, ujrzała jak jego sylwetka znika w drzwiach prowadzącym do biblioteki. Przypuszczalnie przyszedł tutaj, by znaleźć coś nowego do czytania.
    – HRABIO!  – zawołała, błyskawicznie do niego podbiegając.  – Cieszę się, że tak szybko cię znalazłam
   Radosny głos  bohaterki natychmiastowo zatrzymał go w ruchu,  sprawiając iż przez chwilę pożałował decyzji o wyjściu samodzielnie, zamiast wysłaniu tutaj Sebastiana. Od jakiegoś czasu jego serce w jej obecności zaczynało niepokojąco przyspieszać... Aczkolwiek znajdując się w obecnej sytuacji, nie było już odwrotu.
   –  ...Ah, [imię]! – Odwróciwszy się w jej stronę, natychmiastowo natrafił na jej błyszczące [kolor] oczy oraz ten szczery uśmiech... Wskutek czego po raz kolejny od kilku dni, przez chwilę zapomniał jak się mówi. – ...C-Czy jest coś czego ode mnie potrzebujesz?
   – Właściwie to... n-niespecjalnie  – odparła z lekka zawstydzona, zakładając jeden z niesfornych kosmyków za ucho. Naprawdę jak mogła nie przemyśleć tego, co chciała mu powiedzieć?  – Zwyczajnie chciałam ci oddać 'Studium w szkarłacie'.  – Wyciągając książkę zza pleców, automatycznie mu ją podała.
    – ...Skończyłaś już czytać? – zadał pytanie, od razu ją przyjmując i starając się przypadkiem nie dotknąć jej palców. Z jakiegoś powodu obawiał się jak może zareagować jego ciało. – ...I jak ci się podobała?
    – BYŁA NIESAMOWITA!  – odparła głośno, jak zawsze nie kryjąc zachwytu.  – Wszelkie postacie, ich kreacja, ta nadzwyczajna dbałość o szczegóły oraz przede wszystkim to zakończenie! Nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam coś tak wybitnego, jeszcze sam fakt, iż jest tu podpis autora oraz dedykacja dla hrabi– naprawdę aż brak mi słów!  Cudowne, cudowne, cudowne!
     Im więcej  zdań opuszczało jej gardło, tym oczywistsza stawała się jej opinia. Tymczasem Ciel  nie mógł zaprzeczyć fakcie, iż cieszył się, że jej odczucia względem tej nowatorskiej opowieści były przybliżone do niego... Dlatego wtedy w jego głowie pojawiła się pewna myśli.
   – Skoro urzekła cię tak bardzo, to możesz ją zatrzymać... jako p-podarunek ode mnie.  – Powieść  wręczył jej mając odwróconą głowę, czując jak przechodzi przez niego nagła fala silnego speszenia. W końcu nie na co dzień zdarzało mu się proponować tego typu rzeczy.
   Oczy [nazwisko] rozszerzyły się z szoku, kiedy dno jej żołądka ścisnęło się w sposób zdający się łaskotać... Wkrótce jednak się z tego otrząsnęła, wyłącznie uśmiechając się od ucha do ucha:  – HRABIO, DZIĘKUJĘ TAK BARDZO, BARDZO!
  Wówczas całą jej osobę ogarnęło takie szczęście, iż pozwoliła sobie choć raz zapomnieć o tak wyraźnie dzielących ich różnicach i ówcześnie znowu mając w dłoniach historię z cyklu Sherlocka Holmesa, zbliżyła się do Ciela. Po czym delikatnie się pochylając ze względu na te minimalną różnicę w ich wzroście, ustami chciała dotknąć jednego z jego policzków. 
    Aczkolwiek dokładnie wtedy ten postanowił z powrotem spojrzeć wprzód... W efekcie czego, ich wargi przypadkowo spotkały się w krótkim pocałunku.  Błyskawicznie zdając sobie sprawę z tego, co właśnie się pomiędzy nimi wydarzyło,  obydwoje zaczerwienili się się po same czubki uszów i gorączkowo od siebie odskoczyli. 
    – ...N-Najmocniej p-przepraszam! 
   "Studium w szkarłacie" upadało na podłogę, kiedy [nazwisko] zakryła swoje usta dłonią i spanikowana wybiegła z pomieszczenia. Niemalże przekonana, iż może nawet bardziej  skrępowany niż ona, hrabia słyszy jak głośno oraz chaotycznie bije jej serce: "Głupia, głupia, głupia! Co ja sobie myślałam?!"

S O M A   A S M A N   K A D A R

   Podczas gdy blade promienie światła słonecznego wpadały przez okna,  wicehrabina [imię] szła przez korytarze swojej rezydencji... zmierzając do pokoju  pewnego młodego księcia, jaki pośród swojego pobytu tutaj poruszył  jej serca jak nikt inny dotąd.
   Tego dnia był dzień jego wyjazdu, stąd też nie było to możliwe by puściła go bez odpowiedniego pożegnania się z jej osobą. Aczkolwiek choć  przez całą drogę głowę  trzymała wysoko, jej klatka mocno jej ciążyła.
    Wiedząc jak wrażliwym chłopakiem  był Asman Kadar, zdecydowała się jednak nie ukazać  mu swoich prawdziwych uczuć.  Dlatego też zaraz po tym jak zapukała a fioletowa czupryna wyjrzała zza drzwi, nałożyła na swoją twarz szeroki uśmiech.
   – ...Witaj, Somo! – przywitała się, łącząc ręce za plecami i lekko się pochylając się do przodu. – Pomyślałam, ze zobaczę  jak sobie radzisz z pakowaniem! I w razie czego, trochę ci pomogę, tylko czy w końcu zaprosisz mnie do środka? – zażartowała, kiedy ten cały czas milczał.
   W istocie, złotooki był w totalnej rozpaczy, odkąd Agni przypomniał mu, że już jutro wracająca do Ciela. Ich wspólny czas minął w sposób tak niezwykły, iż zdawał się zupełnie  stracić  rachubę czasu... stąd  też,  kiedy przyszło do co tego,  tak silnie go to uderzyło.
   Choć [nazwisko] wciąż była w zasięgu jego ręki, już  było mu za nią tak tęskno, iż nie potrafił w żaden sposób  jej odpowiedzieć. Jego tęczówki były całkowicie zaszklone, a jego dolna warga drżała na samą perspektywę bycia rozdzielonym od niej.
   – ...Somo, czy wszystko w porządku?
   Choć bardzo pragnęła by odpowiedział jej twierdząco, dobrze wiedziała, iż prawda była zupełnie temu przeciwna.  W efekcie czego oszczędzając dodatkowych słów, samodzielnie weszła do przydzielonej mu komnaty i wraz z dźwiękiem zamknięcia drzwi, mocno wzięła go w ramiona.
   Ich kolana wspólnie dotknęły podłoża, kiedy  pierwsze łzy zaczęły spływać po policzkach Asmana Kadara... Podczas gdy ona cały czas głaskała go po plecach i powtarzała uspokajające słowa w pobliżu jego małżowiny,  ten obejmował ją w pasie i nieświadomie wtulał głowę w jej biust.
    – J-Ja... naprawdę nie chcę się z tobą rozstawać, [imię]! – zawołał ostatecznie, po kilkunastu minutach  podnosząc swoje płaczliwe spojrzenie ku jej twarzy. – Będę za tobą tęsknić od rana do wieczora i nie dam rady zasnąć z świadomością, iż rano nie zobaczę cię na śniadaniu! Będę wysyłał do ciebie tak dużo listów, że ledwo nadążysz z odpisywaniem!
   Uśmiechając się na kolejne z jego niekonwencjonalnych wyznań, w zupełności naruszyła jego przestrzeń osobistą. Po czym narzucając obie ręce na jego kark, połączyła ich usta w długo wyczekiwanym pocałunku:   – ...Obiecuję, że  wkrótce znów się zobaczymy, mój książę.
   To rzecząc, wicehrabina z powrotem zabrała dłonie i ówcześnie otrzepując swoją suknie z niewidzialnego kurzu, sprawnie podniosła się z podłogi. A następnie już wpadając na pewien pomysł, opuściła pomieszczenie. Tymczasem Soma pozostawszy jeszcze w pozycji w jakiej go zostawiła, cały zarumieniony był niczym statua.

[ok. 2100 słów]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top