nienawiść
Alec wchodzi powoli po schodach, trzymając w dłoniach bagaże i staje przed dębowymi drzwiami swojego nowego domu. Odkłada torbę podróżną na podłogę ganku, poprawia plecak znajdujący się na ramieniu i bierze głęboki wdech. Przybliża dłoń do drzwi i puka.
Parę sekund później drzwi otwierają się i oczom Aleca ukazuje się czarnowłosa dziewczyna. W momencie, gdy ich spojrzenia spotykają się, Isabelle piszczy radośnie i rzuca się w ramiona swojego starszego brata. Dziewczyna obejmuje jego szyję i zaciska ręce tak mocno, że Alec nie jest w stanie prawidłowo oddychać.
- Iz? - wyszeptuje z trudem chłopak. - Dusisz mnie.
Izzy chichocze cicho i uwalnia brata z żelaznego uścisku. Gdy Alec spogląda na siostrę, ze zdziwieniem zauważa, że po jej policzkach płyną łzy.
- Dlaczego płaczesz?
- Nie widzieliśmy się od roku - wyjaśnia, wycierając wilgotne policzki. - Stęskniłam się.
Kilka miesięcy po ukończeniu szkoły średniej Alec opuścił rodzinne miasto i wyjechał do Europy z rozkazu rodziców. Pragnęli, by ich syn został menadżerem jednej z restauracji Lightwoodów, która znajduje się za granicą. Na początku Alec wahał się, ale jego wątpliwości rozwiała pewna sytuacja, która wydarzyła się w jego życiu.
Po dziesięciu miesiącach chłopak postanowił po raz pierwszy sprzeciwić się swojej matce i wrócić do Nowego Jorku, aby wypełnić pustkę w sercu, spowodowaną tęsknotą za najbliższymi mu osobami.
- Ja też tęskniłem - odpowiada chłopak i przytula siostrę po raz drugi.
W tym momencie z domu wybiega reszta przyjaciół Aleca. Jace, Simon, Maia oraz Clary. Witają Lightwooda, przyłączając się do niego i siostry, tym samym tworząc grupowy uścisk.
- Kopę lat, bracie - odzywa się Jace, najlepszy przyjaciel i przybrany brat Aleca. - Dobrze, że jesteś.
*****
Parę minut później Alec podąża za Isabelle, która idzie przodem, prowadząc go do jego pokoju. Do ostatniej chwili chłopak podchodzi sceptycznie do pomysłu zamieszkania na poddaszu, ale w momencie, gdy wchodzi do pomieszczenia, otwiera szeroko oczy i zaniemawia z wrażenia.
Pokój jest duży, przestronny oraz pełen światła, które wpuszczane jest do środka przez duże okna, znajdujące się na suficie. Podłoga pokryta jest jasnym drewnem, a ściany zostały pomalowane na ciemny odcień niebieskiego. Alec podchodzi do wielkiego łóżka, stojącego przy przeciwległej ścianie sypialni i przesuwa dłonią po białej pościeli.
- Podoba ci się? - pyta Isabelle, bacznie przyglądając się chłopakowi. - Sama wszystko urządziłam.
- Tutaj jest niesamowicie - przyznaje Alec, nieustannie rozglądając się po pokoju. - Dziękuję.
- Nie ma za co - Izzy uśmiecha się, dumna ze swojej pracy.
Alec rzuca plecak na ziemię i kładzie się na łóżku, chwytając w dłonie, jak mniema, jedną z poduszek. Gdy chłopak spogląda na trzymaną przez siebie rzecz, śmieje się radośnie.
- Pan Krowa! - Mały Alec nie był zanadto kreatywny, jeśli chodzi o nadawanie imion pluszakom. - Skąd go masz?
- Z twojego starego pokoju.
- Kocham cię, Iz. - Alec przytula zabawkę do klatki piersiowej.
- Ja też cię kocham - odpowiada dziewczyna i chichocze cicho, obserwując radość dwudziestoletniego brata na widok pluszowej krówki.
*****
Kilkanaście minut później Alec i Isabelle wchodzą do salonu. Chłopak w wyśmienitym humorze, pogwizduje radośnie.
- Co się stało? - pyta Izzy. - Jesteś taki... wesoły.
W przypadku Aleca bycie w dobrym humorze jest podejrzane. Lightwood jest znany ze swojego ponurego nastawienia do życia. Rzadko uśmiecha się czy śmieje. Jedynie dwie osoby są w stanie doprowadzić do pojawienia się na jego twarzy uśmiechu. Jego rodzeństwo, Isabelle i Jace. Rok temu do tej grupy można było zaliczyć trzecią osobę, ale w wyniku pewnego incydentu została ona zdegradowana do osób wzbudzających w Alecu złość oraz smutek.
- Po prostu ten rok zapowiada się świetnie. Wróciłem do domu, będę mieszkać z najlepszymi przyjaciółmi, dostałem się na wymarzony kierunek... - Alec przerywa, widząc dziwny wyraz twarzy swojej siostry. - Co?
- Nic takiego. Rzadko widuję cię takiego... podekscytowanego. Czuję się okropnie z tym, że muszę to zniszczyć.
- Co masz na myśli?
- Będziemy mieć jeszcze jednego współlokatora.
- Co? - Alec krzywi się. - Wiesz, że nie lubię obcych ludzi.
- To nikt obcy. Świetnie znasz tę osobę...
- Dzień dobry! - woła ktoś, znajdujący się za Alekiem.
Najstarszy Lightwood nieruchomieje, słysząc ten znajomy, znienawidzony przez siebie głos. Odruchowo zaciska dłonie w pięści i napina wszystkie mięśnie, odwracając się powoli w kierunku gościa. Gdy ich spojrzenia spotykają się, Alec natychmiast zaczyna żałować, że wrócił do rodzinnego miasta.
Magnus Bane stoi oparty o framugę drzwi wejściowych z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Ubrany jest w czerwony sweter z zamkami błyskawicznymi na barkach, czarne spodnie oraz ciemne buty. Czarną, skórzaną kurtkę, obsypaną połyskującym materiałem trzyma w jednej z dłoni. Na jego szyi znajdują się dwa naszyjniki, a na palcach dłoni liczne pierścienie. Brązowozłote oczy podkreślone eyelinerem i ciemnym, brokatowym cieniem do powiek posyłają Alecowi przenikliwe spojrzenie.
- Bane? Co ty tutaj robisz? - pyta piwnooki, mając nadzieję, że to tylko zły sen.
- Miło cię widzieć, Alec.
- Powiedziałbym to samo, ale nie lubię kłamać.
- Auć. - Magnus dotyka klatki piersiowej, udając, że zabolało go serce.
- Czego tutaj szukasz? Jeśli myślisz, że tu zostaniesz to...
- A właśnie, że zostanie - mówi stanowczo Isabelle, wtrącając się do rozmowy. - Alec, nie wiem, co się między wami wydarzyło, ale Magnus jest moim przyjacielem i bratem Clary. Nie pozwolimy ci go wyrzucić.
Magnus został adoptowany przez rodziców Clary w wieku ośmiu lat, po tym jak jego matka popełniła samobójstwo z niewiadomych dla Aleca przyczyn. Chłopak nigdy nie odważył się zapytać Bane'a o przyczynę jej czynu.
- Pomożesz mi wnieść moje bagaże, śliczniutki?
Słowa Bane'a powodują, że Alec unosi brwi i prycha, po czym krzyżuje ręce na klatce piersiowej.
- Nie licz na moją pomoc, arogancki dupku - rzuca.
- Alec, proszę. - Izzy staje przed bratem i posyła mu błagające spojrzenie. - Spróbujcie dojść do porozumienia. A jeśli to dla ciebie za dużo, to przynajmniej postarajcie się nie pozabijać, dobrze?
Alec dłuższą chwilę wpatruje się w siostrę ponurym wzrokiem, aż wreszcie unosi dłonie w poddańczym geście.
- Postaram się, ale niczego nie obiecuję.
- Może zacznij od zaprowadzenia Magnusa do jego pokoju? To naprzeciwko mojego. I pomóż mu z bagażami, proszę.
- Nie przesadzasz? - Alec posyła siostrze srogie spojrzenie.
- Proszę. - Isabelle ponawia prośbę z pięknym uśmiechem na ustach.
Dziewczyna wie jak wykorzystać fakt, iż Alec bardzo ją kocha. Wystarczy jeden mały uśmiech z jej strony, by uległ i wykonał jej prośbę.
- Niech ci będzie.
Usiłując nie patrzeć na chłopaka, Alec niechętnie chwyta jeden z bagaży, pozwalając Bane'owi na noszenie pozostałych dwóch i rusza w kierunku schodów. W połowie drogi odwraca się nieznacznie i zauważa, że Magnus nie spuszcza z niego wzroku.
- Na co się gapisz? - pyta zirytowany, zatrzymując się.
- Na twój nieziemski tyłek, Lightwood - odpowiada bezczelnie, powodując pojawienie się rumieńców na policzkach piwnookiego.
Alec przewraca oczami, wzdycha cicho i kontynuuje wchodzenie po schodach, usiłując ignorować obecność chłopaka. Gdy dochodzą do pokoju, który Izzy przydzieliła Magnusowi, Alec rzuca bagaż na podłogę, nie przejmując się, co znajduje się w środku.
- Proszę bardzo - rzuca ironicznie. - Oto twój pokój.
- Ładnie tu. Ale będę musiał trochę wszystko podrasować. Więcej brokatu, koloru i te sprawy. - Ocenia Bane, rozglądając się po pomieszczeniu. -
A gdzie jest twój pokój?
- Na szczęście bardzo daleko od twojego - odpowiada Alec z uśmiechem na ustach.
- Twoje maniery są beznadziejne.
- I kto to mówi?
- Nieważne. - Kwituje Magnus, po czym wyciąga z jednej z toreb ręcznik i kosmetyki. - Jestem zmęczony całą tą przeprowadzką, więc wezmę relaksującą kąpiel. Chcesz dołączyć?
- Co?
- Potrzebuje kogoś, kto zrobi mi masaż - wyjaśnia z uśmiechem.
- Pieprz się, Bane.
- Czy to propozycja? - Magnus porusza sugestywnie brwiami. - Jeśli tak, to z tobą bardzo chętnie, Lightwood.
Alec w ostatniej chwili powstrzymuje chęć pokazania Magnusowi środkowego palca i wychodzi z pokoju, trzaskając drzwiami.
*****
Alec i piątka jego przyjaciół spędzają czas w salonie swojego niewielkiego domu. Alec leży na kanapie, pogrążony w lekturze, którą trzyma w dłoniach. Isabelle siedzi na podłodze wodząc palcami po rudych włosach Clary, której głowa spoczywa na jej kolanach. Rudowłosa opowiada swojej dziewczynie o minionym dniu, który spędziła w studiu artystycznym, pracując nad pewnym obrazem. Jace wpatruje się w swój telefon, co chwilę zerkając smutnym spojrzeniem na Simona i Maie, którzy grają wspólnie na Xbox'ie. W momencie, gdy dziewczyna wygrywa wirtualny pojedynek, w ramach pocieszenia daje Simonowi całusa w policzek.
Dźwięki kroków zbliżających się do domu osób, odrywają przyjaciół od wykonywanych czynności. Wszyscy z wyjątkiem Aleca odwracają głowy w kierunku drzwi i nasłuchują.
- Świetnie się bawiłam - odzywa się kobieta, znajdująca się za drzwiami.
- Ja też - odpowiada mężczyzna.
- Widzimy się jutro? - Głos kobiety jest pełen nadziei.
- Dot... było naprawdę miło, ale nie pasujemy do siebie. Wybacz.
- Ale...
- Jestem zakochany w kimś innym, ty byłaś tylko odskocznią od rzeczywistości. Spotykałem się z tobą, by zapomnieć o tej osobie...
Nagle do uszu przyjaciół znajdujących się wewnątrz budynku dochodzi uderzenie z otwartej dłoni w policzek oraz odgłos oddalających się, stukających o podłoże obcasów.
Chwilę później drzwi domu otwierają się i do pomieszczenia wchodzi nie kto inny, jak Magnus. Gdy zauważa grupę przyjaciół, wpatrujących się w niego intensywnie, lekko się peszy.
- Słyszeliście?
- Yep - rzuca Alec, nie odrywając wzroku od swojej książki.
- Co za namolna laska. Musiałem coś wymyślić, żeby ją spławić. - Marudzi, ściągając skórzaną kurtkę i rzucając ją na kanapę. - Co robicie?
Bane rozgląda się powoli po pokoju i krzywi się.
- Spędzacie piątkowy wieczór w taki sposób?
- A co? - Lightwood podnosi wzrok na Magnusa. - Powinniśmy brać z ciebie przykład i być bezduszną kreaturą, która dla zabawy w każdy piątkowy wieczór łamie serce innej osobie?
- Co? O czym ty mówisz?
Alec nie odpowiada, przewraca tylko oczami i spuszcza wzrok na lekturę.
Podczas licznych rozmów telefonicznych, Isabelle opowiadała swojemu bratu o miłosnych podbojach Magnusa. Co tydzień spotykał się z inną osobą, rozpoczynał romans w sobotę wieczorem, kończył w piątek o tej samej porze. Nikt nie wytrwał przy nim dłużej niż siedem dni. Bezlitośnie zrywał z partnerami, łamiąc im serca.
- Wszystko wskazuje na to, że nie jestem tu mile widziany. Pójdę do siebie. - Bane uśmiecha się nieznacznie, próbując ukryć ból spowodowany słowami Aleca.
- Nie, zostań z nami. - Prosi Izzy.
- Przypomniałem sobie, że mam dużo rzeczy do rozpakowania. - Chłopak zbywa ją i wychodzi z salonu.
Isaballe odwraca się w kierunku swojego brata i posyła mu wymowne spojrzenie.
- Powiedziałem coś nie tak? - Dziwi się Lightwood.
- Wszystko, co powiedziałeś było nie takie jak powinno.
Alec wzrusza ramionami, nic nie odpowiadając i wraca do lektury.
Kilka minut później, Lightwood zostaje brutalnie wyrwany z fikcyjnego świata przez dzwoniący telefon stacjonarny. Isabelle znajduje się najdłużej urządzenia, więc sięga po nie i odbiera.
- Cześć, mamo. Co słychać? - mówi do słuchawki.
Parę chwil później uśmiech widniejący na twarzy Izzy, zostaje zastąpiony przez mieszankę zdziwienia i złości. Isabelle wymienia kilka zdań z matką zdenerwowanym tonem.
- Tak, przekażę mu. Do zobaczenia. - Dziewczyna rozłącza się i powoli odkłada telefon na pierwotne miejsce.
Wszyscy obecni w pomieszczeniu wpatrują się w Izzy, czekając na informację, którą obiecała przekazać któremuś z nich.
- Alec, wyjdziesz ze mną na świeże powietrze? Muszę ci coś powiedzieć.
*****
Magnus leży na łóżku, wpatrując się w sufit i rozmyślając o minionym dniu. Gdy dzisiejszego ranka zobaczył Aleca, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Isabelle nie wspomniała mu o tym, że jej brat wraca do rodzinnego miasta. Gdy zobaczył te cudowne czarne włosy i piwne oczy, poczuł coś, czego nie czuł od długiego czasu. Szczęście.
Ale najwyraźniej Alec nie poczuł tego samego na jego widok. W momencie, gdy odwrócił się w jego stronę, jego twarz przepełniona była niechęcią i żalem. Bane nie ma pojęcia, co spowodowało taką zmianę w Lightwoodzie. Magnus i Alec byli najlepszymi przyjaciółmi, znającymi się od dziecka, będącymi przy sobie każdego dnia. Pewnego dnia Bane obudził się w całkowicie innej rzeczywistości. W rzeczywistości, w której Alec go nienawidzi.
Chłopak usiłował dowiedzieć się, co się stało, ale bez skutku. Alec nie odbierał jego telefonów, nie chciał rozmawiać, aż pewnego dnia wyjechał za granicę. Isabelle nie miała pojęcia, co się wydarzyło, więc nie mogła pomóc przyjacielowi.
Magnus zostaje wyrwany z zamyślenia przez nerwowe pukanie. Niechętnie wstaje z łóżka i podchodzi do drzwi, po czym otwiera je szybkim ruchem. Zastany widok nieco go zadziwia.
- Alec? - Magnus lustruje gościa od stóp do głów. - Co ty tutaj robisz?
- Możemy porozmawiać? - pyta chłopak, siląc się na uprzejmy ton.
Bane zdziwiony obecnością Aleca, porusza tylko potakująco głową i odsuwa się, by wpuścić piwnookiego do pokoju.
- O co chodzi? Chwilę temu nazwałeś mnie bezduszną kreaturą. - Magnus krzyżuje ręce na klatce piersiowej, co powoduje wyeksponowanie jego mięśni.
- Potrzebuję twojej pomocy.
- Co się stało?
- Moi rodzice dzwonili i powiedzieli, że przyjeżdżają jutro rano - wyjaśnia Lightwood. - Przyjeżdżają, bo... znaleźli idealną kandydatkę na moją żonę. Chcą nas ze sobą zapoznać.
- No to masz przerąbane - rzuca Magnus, udając, że ma to gdzieś. Ku własnemu zdziwieniu, na myśl o Alecu w ramionach innej osoby, odczuwa irracjonalną zazdrość. - Co ja mam z tym wspólnego?
- Jeśli im odmówię, zezłoszczą się i przestaną sie do mnie odzywać. Pomyślałem, że... jeśli zobaczą, że jestem szczęśliwy z kimś innym, to odpuszczą.
- Kontynuuj... - Bane nadal nie wie do czego zmierza Alec.
- Jesteś jedynym znanym mi chłopakiem, do którego mogę zwrócić się w tej sprawie... i słyszałem, że jesteś wolny... - Podenerwowanie sprawia, że Lightwood zaczyna trajkotać bez ładu i składu. - Nie mogę poprosić żadnej dziewczyny, bo przez wyjazd straciłem prawie wszystkie znajomości, a poza tym nie chcę w nieskończoność ukrywać swojej orientacji przed rodzicami...
- Zwolnij... chcesz, żebym udawał twojego chłopaka?
- Uwierz, gdybym miał inne wyjście, nie byłoby mnie tutaj.
- Nie wiem, czy dam radę to zrobić... - oznajmia Bane po dłuższej chwili.
Piwne oczy Aleca zmieniają się w smutne oczka szczeniaczka, błagające o pomoc. Przez moment Magnus widzi dawnego Alexandra, spoglądającego na niego bez cienia złości i pogardy. Wzdycha ciężko, wiedząc, że jego serce nie pozwoli zostawić mu dawnego przyjaciela bez pomocy.
- Co będę z tego miał? - pyta, by ukryć prawdziwy powód dla którego chce pomóc.
- Jeśli się zgodzisz, zapłacę ci. Połowa dzisiaj, połowa za tydzień.
- Za tydzień?
- Rodzice będą w Nowym Jorku jedynie parę dni. Rok temu przeprowadzili się do Europy razem z moim młodszym bratem Maxem. Isabelle postanowiła zostać ze względu na Clary, więc odwiedzają Nowy Jork co jakiś czas.
- Och. Okej.
- To jak? Zgadzasz się? - pyta Lightwood.
- Zgadzam się... ale musisz mnie poprosić.
- Że co?
- Poproś mnie ładnie o zostanie twoim chłopakiem.
- Co? Nie. Nie mówisz poważnie...
- Uklęknij i ładnie poproś - powtarza Magnus. - Jeśli tego nie zrobisz, nie mamy o czym rozmawiać.
- Uch. Dobra.
Alec waha się jeszcze krótką chwilę, aż klęka na jedno kolano, przeklinając w duchu. Unosi wzrok na stojącego przed nim mężczyznę i zażenowany ową sytuacją, czuje zalewające jego policzki rumieńce.
- Zostaniesz moim chłopakiem? - pyta nonszalancko.
- Nie w ten sposób. - Magnus kręci przecząco głową. - Postaraj się. Z przekonaniem.
Alec wzdycha głośno i wysyła Magnusowi mrożące krew w żyłach spojrzenie, zaczynając wątpić w powodzenie tego planu. Szybciej go zabije, niż będzie udawać zakochanego po uszy chłopaka. W momencie, gdy zamierza zrezygnować, w jego głowie pojawia się wizja przyszłego życia. Własny dom, dzieci i... kobieta, do której nigdy niczego nie poczuje.
- Drogi Magnusie? - Ponawia próbę, tym razem zdecydowanym tonem.
- Tak, Alexandrze?
- Uczynisz mi ten jakże niebywały zaszczyt i zostaniesz moim chłopakiem, proszę? - pyta, powodując, że natężenie sarkazmu w pomieszczeniu wzrasta do maksimum.
- Hm... - Magnus spogląda w górę, udając, że intensywnie zastanawia się nad odpowiedzią. Kilka sekund później wraca spojrzeniem do Aleca i odpowiada: - Tak.
A/N:
Hej, hej!
Wracam do was z drugim opowiadaniem o Malecu! Nie wiem, czy powinnam je kontynuować, więc piszcie co myślicie :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top