15. Odwzajemniona Miłość.
Dotarłem do restauracji, gdzie czekała Pani Hong. Przywitałem się z nią, usiadłem, a złożeniu zamówienia przeszła do rzeczy.
- Ho Young wiem, że jesteś blisko z moim synem. Szczerze, nie podoba mi się to i chcę, abyś dał mu spokój.
- Proszę się nie martwić. Nie jesteśmy już blisko. - zapewniłem.
- I nigdy już nie będziesz. Chcę, abyś odszedł z „Infinite", ale nie za darmo. Załatwię Ci przeniesienie do innej firmy, równie dobrej i nie chcę Cię widzieć na zaręczynach, choć Da Bin jest Twoją kuzynką. Masz zniknąć z ich życia. Jasne? - sprostowała matka braci.
- Rozumiem. Jutro złożę rezygnację, ale nie chcę pani pomocy. Sam znajdę pracę. Przepraszam, że tak wszystko się potoczyło, że panią zdenerwowałem, ale nie zrobiłem tego specjalnie. Chcę, aby pani wiedziała, że kocham pani, starszego syna, pragnę jego szczęścia i jestem gotów zniknąć z jego życia. - oznajmiłem, wstałem, po czym wyszedłem, mijając się z moim przyjacielem oraz jego chłopakiem.
- Youngie! - zawołał właściciel „Cafe Time", lecz ja kroczyłem dalej.
- Mamo, dlaczego mieszasz się w sprawy mojego brata? - jęknął Minnie.
- Muszę. Da Bin będzie idealną żoną dla Min Chan'a. Nie pozwolę, aby jakiś zakochany w nim stażysta zniszczył to. - rzekła pani Hong.
- A jeżeli mój brat będzie nie szczęśliwy? - dodał Kang Min.
- Będzie. Żona i dzieci dadzą mu ogromne szczęście. Z resztą sam się zgodził na ten związek. Koniec tematu. - wymruczała kobieta.
Wróciłem do domu. Ze łzami oczach napisałem rezygnację ze stażu w „Infinite".
Rankiem, bardzo wcześnie udałem się do firmy, spakowałem swoje rzeczy oraz zostawiłem kopertę na biurku mojej miłości. Potem wyszedłem.
Kilkanaście minut po wyjściu Young'a przyszli Jo, Ju, Kim i starszy Hong. Szef od razu wszedł do siebie, nieco zaskoczony, że Bae jeszcze nie ma. Gdy zasiadł przy biurku, ujrzał kopertę. Bez wahania otworzył ją, by zaraz zagłębić się w treść.
Na jego twarzy pojawił się szok. Poderwał się z krzesła, wyszedł z gabinetu i wezwał do siebie przyjaciół wraz z kuzynem. Po tym jak przyszli, podał drugiemu architektowi rezygnację Ho Young'a, którą przeczytał na głos.
- To Twoja sprawka, Yeon? - warknął Chanie.
- Nie. Youngie miał pomóc przy projekcie dla Japończyków i dopiero wtedy odejść. Jestem zaskoczony, tak samo, jak Ty, Chanie. - wytłumaczył Yeonie.
- Szlag! Szlag! Szlag! - krzyknął czarnowłosy.
- Spokojnie. Może coś się stało, Chanie? - wtrącił Zastępca Szefa.
- Ja się stałem. To wszystko moja wina, a teraz nawet nie będę... nieważne. Wracajmy do pracy. - wymruczał Min Chan.
Wszedłem do domu, odstawiłem karton oraz wyłączyłem telefon. Potrzebowałem chwili dla siebie, by pomyśleć, by odetchnąć, a najlepiej zniknąć.
Klapnąłem sobie na łóżku, wziąłem różę, tą od mojego szefa. Szkoda, że już więcej nie będę mógł go zobaczyć, nawet w pracy, ale taka kara za zakochanie się w nieodpowiedniej osobie...
(...)
Nadeszła sobota. Dziś jest przyjęcie zaręczynowe mojej miłości i mojej kuzynki. Niestety, nie mogłem im towarzyszyć.
Ocknąłem się na dźwięk głosu mojego brata. Stał on w wejściu do mojego pokoju wraz z Seung'iem.
- W końcu nam nie uciekniesz. Co się dzieje, Youngie?
- Nie uciekam. Chcę być sam i szukam pracy, więc nie mam czasu, bracie. - rzekłem.
- Dlaczego zrezygnowałeś ze stażu, Youngie? - zapytał Kim.
- Uznałem, że lepiej będzie, jak odejdę wcześniej. Wiem, zawiodłem Was. Obiecałem, że pomogę, ale nie mogę, nie dam rady. - odpowiedziałem.
- Nie dasz rady, dlaczego? - dodał Ju.
- Zbyt mocno się w nim zakochałem, dlatego musiałem odejść. Moje emocje, uczucia nie pozwoliłyby mi pracować z nim. Wolę się odciąć, choć praca w „Infinite" była idealna. Pisząc rezygnację, czułem się okropnie, lecz nie mogę być samolubny, a on zasługuje na szczęście. - powiedziałem szczerze.
- Czułem, że tak to się skończy, że nie tylko Bin zranicie, ale i on Ciebie zrani. - wymruczał II architekt.
- On nie wie, że go kocham. Gdy kończyłem ten romans, udawałem, że to mnie nie rusza. Jeśli chodzi o niego, to nic do mnie nie czuje. Sypiał ze mną, ponieważ było mu dobrze, bo mogliśmy to robić bez ryzyka. Taka jest prawda. - wyjaśniłem.
Seungie zrobił smutną minę.
- Co teraz zamierzasz, braciszku? - ciągnął Yeon Ho.
- Znaleźć pracę, najlepiej zagranicą. Chcę o nim zapomnieć, ale to będzie trudne. - oznajmiłem.
- Więc nie jedziesz z nami na zaręczyny? - odezwał się Kim, na co ja pokręciłem głową, pożegnaliśmy się i wyszli.
Przed przycięciem do posiadłości przyjechali Gye Hyeon, Kang Min, Dong Heon, Yong Seung oraz Yeon Ho. Chłopcy od razu skierowali się do sypialni Chan'a. Nim wkroczyli do środka, ujrzeli go siedzącego na łóżku z zamyślonym wyrazem twarzy. Ewidentnie nie był szczęśliwy. Ocknął się na powitanie pozostałych, więc z grzeczności uczynił to samo.
- Witajcie.
- Bracie, wszystko dobrze? - zaczął Min.
- Jak w najlepszym, nie widać? - palnął czarnowłosy.
- No szczęściem to Ty nie pałasz, kuzynie. - skomentował Hyeon.
- Bo moje szczęście jest daleko ode mnie... - wyszeptał szef „Infinite", podniósł się i wyszedł by zaraz zejść na parter.
- Co z nim? - wymruczał Dongie.
- Powinien uśmiechać się, cieszyć się. - dodał Jo.
- On go kocha... Mój brat kocha Youngie-hyunga. Czuję to, dlatego tak się zachowuje. - wyznał kwiaciarz, a do domu zaczęli schodzić się goście.
- Co Ty mówisz, Minnie? - zapytał Lee.
- Nie mów, że tego nie dostrzegasz? To widać, do tego jego słowa. Kocha go, a ja muszę przerwać to wszystko. - powiedział młodszy Hong, po czym wraz z chłopkami podążył z swoim, starszym bratem.
Min Chan zszedł do holu. Rozejrzał się po wszystkich, czując się okropnie. Nie potrafił tego znieść, więc swoje patrzałki przeniósł na swoją matkę będącą w towarzystwie Da Bin, jej wujostwa oraz rodziców. Po chwili wziął oddech i zrobił krok...
„Rzuciłem" okiem na zegarek. Zbliżała się godzina przyjęcia zaręczynowego.
Nagle zerwałem się z miejsca, wezwałem taksówkę, by pojechać do domu Hong'ów. Nie mogłem tak tego zostawić, nie mogłem całe życie oglądać się na innych, spełniać ich wymagać, zapominając przy tym o sobie.
Dotarłem do posiadłości. Stanąłem przed drzwiami, chwyciłem klamkę, po czym wszedłem do środka, słysząc wyznanie ukochanego...
Wysoki przystojniak podszedł do Bin, złapał ją za rękę, odciągnął oraz oznajmił.
- Nie mogę się z Tobą zaręczyć, nie dam rady przekonać się do tego związku, gdyż jest ktoś, kogo kocham.
- Min Chan, przestań. - wtrąciła Pani Hong.
- Nie, nie przestanę. Nie chcę się zmuszać do tego małżeństwa. Chcę być z osobą, którą kocham. I nie dbam o to, co ludzie powiedzą, co Ty mamo pomyślisz. - rzekł Chanie, jak przyszli chłopcy.
- A więc, kto to? Z kim przegrałam? - odezwała się Bae.
- Nie mów tak. To nie była rywalizacja. Po prostu trafiłem na niego przed kwiaciarnią mojego braciszka. Prawie wpadliśmy na siebie. Ten moment wystarczył, by jego twarz utkwiła w mojej pamięci. Potem okazało się, że jest bratem Yeon Ho i Twoim kuzynem. Przebywanie z nim, nasze rozmowy, patrzenie na niego, taniec z nim i... ta bliskość, która sprawiła, że zapragnąłem go mieć tylko dla siebie, wszystko zmieniły. Kocham go bardzo mocno. Chcę być z nim do końca swoich dni, albo najlepiej przez wieki. - wyznał starszy Hong.
Słysząc te słowa, to wszystko co wyznał przed innymi, z takim uczuciem, sprawiło, że wzruszony ruszyłem do niego oraz wydukałem.
- To Ty.. mnie kochasz?
Zaraz spojrzał na mnie, rozchylił wargi, mocno zaskoczony. W końcu powiedział.
- Maleństwo...
- Nie miało mnie tutaj być, ale nie potrafiłem sobie odpuścić. Mam dość tego, że ciągle oglądam się na innych, a zapominam o sobie. Chcę, abyś wiedział, że nie potrafię bez Ciebie żyć. Kocham Cię i pragnę Cię mieć całego, tylko dla siebie, tak jak tamtej nocy w Meksyku. - odezwałem się, patrząc w jego ślepia.
Wtem wziął mnie w ramiona, mocno przytulił, a ja przylgnąłem do niego całym ciałem.
- Teraz jestem szczęśliwy. Przepraszam Cię. Powinienem od razu powiedzieć Ci, co czuję, a nie ciągnąć Cię do łóżka, bo tak było wygodniej, czy łatwiej. - wymruczał seksownie i musnął moje czoło.
- Nie gniewam się. Sam ukrywałem swoje uczucia, bo nie chciałem sprawiać Ci problemów. - wyjaśniłem, natomiast on uśmiechnął się, po czym pocałował mnie czule przy wszystkich. Usłyszałem tylko, jak chłopcy wiwatują na naszą cześć.
Koniec.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top