XVI Na chuj mi zegarek?!

Nozomi zanurzyła głowę w wodzie. Minął tydzień od odbicia Lichta i Lawlessa. Wreszcie upragniona kąpiel z bąbelkami, tyle czekała na nią. Amane, z tego co widziała zajęła się kwiatkami, więc miała spokój. W końcu relaks, żadnych walk i innego wysiłku. Dlatego nie może być tak przez cały czas?

Wampirzyca rozciągnęła się w wannie. Wszelkie zadrapania na jej ciele, już dawno się zagoiły. Nadal ją jednak zastanawiało, dlaczego jej siostra, wtedy ich nie zaatakowała. Miała szansę ja zabić. Mimo wszystko skład obu drużyn był równy, nie licząc podklas. Dlaczego więc tego nie zrobiła?

Kiedy Servampy Medalionu zawarły sojusz z Tsubakim, po prostu wycofali się. Razem z Melancholią. Zwycięstwo było po stronie Grzechów, ale coś nadal śmierdziało w tej sprawie. Scarecrow nie odpuściłaby szansy jej zabicia. To nie w jej stylu. Szykuje się wojna, a ona nawet nie jest pewna, kiedy dokładnie rozpoczną się pierwsze bitwy.

Dziewczyna przechyliła głowę, chyba Izumi ją wola. Cóż i tak już długo się kąpię, pora chyba już skończyć. Nagrody zawsze kiedyś muszą się skończyć. Kolorowooka i tak łazi teraz jak na szpilkach, odkąd Mahiru zaproponowała spotkanie wszystkich Eve z Servampami w Onsenie. Świadomość, że będzie siedzieć, w jednym pomieszczeń z maniaków lalki, działała jej na nerwy. Nie mówiąc, że fioletowłosa, nadal nie wybaczyła blondynowi straszenia ją Abel. Wampirzyca ubrała szlafrok. Ciekawy oręż, pasujący do właściciela.

Właśnie, mówiąc o broni, Amane nadal nie ma swojej. No i chyba sama nie zorientuje się, że jej potrzebuje. Ona nie może zawsze przy niej być i chronić. Kiedyś może jej zabraknąć, a wtedy po Izumi. Zaraz, dlaczego w ogóle się martwi o to? Ludzie i tak umierają, a z resztą, pewnie i tak na końcu nie okaże się lepsza od jej poprzednich panów. Póki sama nie poprosi, ona nie zamierza go dawać. W końcu to leży w interesie Eve, nie jej.

- No nareszcie, ile można brać kąpiel!? - Wampirzyca minęła tylko nastolatkę bez słowa. A tą co do cholery ugryzło? Księżniczka wielka się znalazła. Dziewczyna spojrzała na zegar, ma jeszcze parę godzin do spotkania z innymi właścicielami Servampów, więc w sumie, czemu by też nie wziąć kąpieli. Kwiaty podlane, obiad też zrobiony, więc ojciec odgrzeje sobie potem. Raz może wziąć przykład z Nozomi i odpocząć chwilę. Świat się raczej nie zawali.

Świat to może nie, ale jej dom to już raczej tak. Po salonie latała Trust, w formie gołębia, a za nią jej ojciec co chwilę próbujący ją złapać. Zostawić ich na pięć minut. Z resztą co on tu robi? Czy on czasem nie miał zostać w pracy do późna? Seiji dopiero zauważając obecność córki, puścił ogon ptaka i zszedł z fotela, na którym stał.

- Niespodzianka córciu! Wziąłem wolne w pracy, więc możemy cały dzień spędzić razem! - Świetnie. Nie żeby Amane miała coś przeciwko spędzeniu czasu z ojcem, ale znając go, to będzie trwało cały dzień, a spotkania nie może przełożyć. Tylko tak głupio odmówić, skoro rzadko kiedy ojciec bierze urlop. Cóż, na razie trzeba grać, że wszystko jest w porządku, a potem coś się wymyśli

- To cudownie tato. Mógłbyś puścić Nozomi? - Starszy Izumi, wypuścił z rąk ponownie gołębia i niewinnie się uśmiechnął. Co on poradzi, że to są takie majestatyczne ptaki. Nic tylko podziwiać.

- No to jak, co chcesz porobić dzisiaj?

- Na początek, ogarnąć ten bałagan? - Mina Seija zrzedła trochę na te słowa. Rozejrzał się po pokoju. No był tu drobny bajzel, ale to naprawdę nie jego wina. To jakoś samoistnie się dziej, że tam gdzie się pojawi tam bałagan również się za zjawia. Od co, na pewno jakaś klątwa na nim wisi!

Mimo wszystko, starszy Izumi chwycił się za zbieranie z podłogi gazet, które spadły z stolika, który leżał gdzieś pod ścianą. Sofa też w nie lepszym stanie była. Jakimś cudem była do góry nogami. Jedynie fotel ostał się na swoim miejscu, wśród tego burdelu.

Po jakieś godzinie, wszystko błyszczało i było tam gdzie powinno. Amane odetchnęła z ulga. Przynajmniej jej sprzątanie nie poszło na marne. Jej ojciec, to jedna z dwóch osób, które potrafią w sekundę doprowadzić jej prace do ruiny. Drugą była Seiko. Właśnie, minęły już dwa tygodnie od jej zniknięcie. Policja i tak już zaczęła dawać sobie spokój. W myśl, pewnie skończyła jak brat. Dziewczyna westchnęła. Nozomi obiecała, że pomoże jej ją znaleźć, a jak na razie, obie guzik podjęły działań w tym kierunku! Jest okropną przyjaciółką. Ech, póki nie znajdzie jakiegoś śladu po Someyi, nie spocznie.

- Wszystko w porządku Amane? - Seiji położył ręką na ramieniu córki. Jest jakaś dziwnie nieobecna i raczej nie jest to związane z bałaganem jaki zrobił. Trust, która siedziała na szafie, także spojrzała w stronę swojej pani. Znowu ma tą aurę. Tej głupiej determinacji, pomieszanej z bezradnością.

- Wszystko w jak najlepszym porządku. Cieszę się po prostu, że...

- Możesz spędzić cały dzień z swoim starym? Amane nie przesadzaj, raczej i tak miałaś plany, a ja wpadłem niespodziewanie. Pewnie masz już jakieś spotkanie, więc pogadamy wieczorem. Nie martw się, nie zniszczę mieszkania, albo przynajmniej postaram si tego nie zrobić - Tego się Izumi nie spodziewała. Tak po prostu? Może sobie iść? Myślała, że będzie musiała wymyślić jakąś wymówkę, a tu po prostu to. Nie żeby jakoś specjalnie narzekała.

Dziewczyna chwyciła swoją jeansową bluzę i ruszyła w stronę wyjścia. Przy drzwiach, na jej ramieniu usiadła Nozomi.

- Jeszcze jedno Amane, nie musisz przede mną niczego ukrywać. Zrozumiem wszystko i zaakceptuje. No i twoja przyjaciółka na pewno się znajdzie.

Fioletowłosa tylko skinęła głową. Szkoda jednak, że naprawdę nie może mu wszystkiego powiedzieć. Tego raczej, mimo wszystko by nie zrozumiał. Mógł wierzyć w przesądy, ale w wampiry raczej nie.

-------------

Shade siedziała na kanapie, czytając przy okazji książkę. Sakuya opuścił jej dom jakieś dwa dni temu, a dziewczyna mimo wszystko odczuwała brak chłopaka. W domu zrobiło się dosyć cicho, zwłaszcza, że Kazuo jeszcze nie wrócił. Zielonowłosy za to, żegnając się rzucił, że może jeszcze się spotkają. Dodając przy okazji, że jako chirurg to ona nie ma przyszłości. Nie jej wina, że się za bardzo ruszał w trakcie zabiegu.

Czarnowłosa przerzuciła następną stronę lektury. Chętnie spotkałaby się jeszcze z wampirem, w bardziej sprzyjających warunkach. No i nadal wisi jej kawę, po poprzedniej nie zdążyła dopić do końca. Ech, mimo wszystko z nim było nawet wesoło. Wzdrygnęła się lekko, znowu to robi. Przywiązuje się do innych. Pewnie i tak go nigdy już nie spotka, a jak tak, to znając jej szczęście, to chłopak zaraz pewnie umrze. Nieśmiertelni krwiopijcy, a w łatwy sposób mogą obrócić się w proch.

Tydzień z Sakuya mimo wszystko dużo jej dał. Watanuki w porównaniu do niej, miał wiedzę o wampirach. W końcu żył z tym całym Tsubakim. Dziewczyna upuściła książkę i chwyciła się za głowę. Zaczęła ją boleć. Chyba w szafce w kuchni widziała jakieś leki przeciwbólowe.

Wampirzyca usiadła na blacie, trzymając szklankę z wodą, w dłoni. Tsubaki. Tamten fioletowłosy koleś z antenką o nim wspominał. Mówił, że może być jego podklasą. Facet raczej ma większe szanse na to, niż ta upiorna białowłosa baba. Przeciwnym wypadku, chyba nie chciałaby jej zabić. Skoro jednak Sakuya nigdy o niej nie słyszał, to może jest więcej takich jak ona? Dlaczego jednak, jej myśli krążą ciągle koło tego całego Tsubakiego? To coś musi znaczyć. Czarnowłosa chwyciła się znowu za głowę. Jakby ktoś jej miał tam coś wiercić. Kiedy miała wspomnienia z tamtą fioletowłosą, też miała taki ból.

- Nigdy nie słyszałem, że smutki zapija się wodą.

- A ja o tym, że można powrócić za grobu. Czego chcesz Kazuo?

- Wampir się już zmył?

- A widzisz go gdzieś tutaj? - Dziewczyna dopiła resztę wody i położyła ją na blacie. Minęła potem Yoshide i podniosła książkę, która leżała na ziemi. Usiadła się na kanapie, wracając do czytania.

- Zamierzasz mnie teraz ignorować? - Chłopak nie dostał żadnej odpowiedzi. Założył ręce na krzyż i zmierzył siostrę wzrokiem. Nadal się gniewa o to kłamstwo? Przecież to nie tak, że cały czas kłamał. Mówił tylko to, co było odpowiednie w danej chwili.

Duch chwycił książkę i podniosła ją na wysokość swojej ręki. Dostał tylko gniewny pomruk od Shade, zaraz potem zaś dziewczyna, wyemigrowała do swojego pokoju. Nawet nie zdążył wypowiedzieć żadnego słowa. Czyli będzie to chyba trudniejsze niż myślał. Brązowowłosy skierował się w tamtym kierunku.

Kiedy przeniknął przez drzwi, przez głowę przeleciał mu nóż. Ma niezłego cela. Wampirzyca tymczasem obróciła się w stronę ściany, na łóżku i zamknęła oczy. Może jak uśnie to w końcu ten jej da spokój? Kazuo jednak nie miał zamiaru zostawić w spokoju młodej. Usiadł na krańcu łóżka i położył rękę na ramieniu dziewczyny. Ta strąciła ją, chłopak pokręcił zaś tylko głową.

- Słuchaj, co to tej sprawy z rodziną, ja...

- NO SŁUCHAM CO TY?! - Shade obróciła się gwałtownie. Z jej oczy kipiał prawdziwy gniew. Dobrze, że chłopak jest już martwy, bo od tego wzroku to by się właśnie znalazł po tej drugiej stronie. Chłopak przeszła nawet myśl, że może jego siostra ma akurat te dni - Myślałeś, że co?! Możesz mnie tak okłamać o sobie, myśląc, że nigdy się nie dowiem?! A te słowa, że pogodziłeś się z losem?! Żadne nie było prawdziwe! Jesteś tylko zwykłym pieprzony kłamcą!

Kazuo spuścił wzrok. Auć. Zabolało i to dosyć mocno. Nie myślał, że dziewczyna tak się tym przejmie. Prędzej uznał, będzie się gniewać tylko przez chwilę, ale zapomniał, że jest pamiętliwa. On sam nie lubił wspominać przeszłości. Wolał nawet jej nie pamiętać. Czas jednak w końcu się z nią zmierzyć.

- Jestem kłamca, to prawda. Zrozum jednak, że wolałem tą wersję z rodzicami niż z ich brakiem. Czy moje słowa w ogóle by do ciebie dotarły, gdy byłaś młodsza, gdyby nie wspólna tragedia? Nadal byś żyła w swoje skorupie, powoli tracąc chęć do życia. Nie mogłem na to pozwolić - Yoshida spojrzał w oczy Shade. Gniew minimalnie zmniejszył się, ale i tak żywy człowiek niech lepiej nie podchodzi do niej. Przynajmniej nie bez kija, takiego dwumetrowego. Mogło by to się źle skończyć dla niego - Masz prawo mnie nienawidzi. Całą moją historię oparłem na kłamstwie, ale czy warto? Możesz mi kazać odejść, a już nigdy więcej się nie pojawię ci na oczy, ale czy na pewno tego chcesz?

- Skąd masz w takim raz naszyjnik? Mówiłeś, że to pamiątka rodzina. Traktowałeś go jak coś ważnego. To była tylko gra?

- Bo jest nią. Należała jednak do mojego wujka. Żyłem z nim tylko te pięć lat. Potem zostawił mnie, wraz z listem i naszyjnikiem. Nie wiem czemu go nie wyrzuciłem, przypominał mi tylko o jego odejściu. Jaka jest twoja decyzja Shade? Mam zostać czy dać ci w końcu święty spokój?

Czarnowłosa spuściła głowę. Część jej ciała, aż krzyczała, żeby ten kłamca, nie pokazywał jej się nigdy na oczy. W końcu po czymś takimi nie mogła mu wierzyć na słowo. Skąd miała wiedzieć, czy coś jeszcze nie było kłamstwem? Skąd miała wiedzieć, czy teraz nie łga? Każde jego słowa budziło w nie wątpliwości, co do bycia prawdziwym. Z drugiej jednak strony, życie bez Kazuo. Kiedyś w ogóle go sobie nie wyobrażała. Czy na pewno jest na nie gotowa? Na to by wreszcie zniknął? Jaki w takim razie miała by wtedy cel w życiu. Zemsta już by nie była nic warta. Ech, dlaczego to musi być takie trudne!? Czemu musi mieć te cholerne wątpliwości!? Wybaczyć czy nie? Jaka jest jej odpowiedź?

Dziewczyna chwyciła naszyjnik i podniosła wzrok na Kazuo. Jest jedyną osobą, która może mieć klucz do jej wspomnień. Jedyną, która je zna. Jeśli odejdzie, straci też szansę na odzyskanie ich. Pytanie tylko czy tego chce. W końcu i tak już nie wróci do dawnego życia, raczej. Chwyciła mocniej przedmiot. Jest dla niej ważny. Podobnie jak Kazuo. Nie może pozwolić mu odejść. Ponowne zaufanie mu będzie trudne, ale może kiedyś to się uda.

- Zostań. Chcę wiedzieć, kim byłam, nie chce też stracić jedynej osoby, której kiedyś ufałam tak bardzo. Z resztą, nadal jesteśmy rodzeństwem mimo wszystko.

Kąciki ust Kazuo lekko się podniosły. Pozwoliła mu. Nadal jest jej bratem. To ostatnie słowa jednak lekko zakuło w serce. Czemu? Powinien się cieszyć z tego, a jednak odczuwa drobny zawód. Nie powinien się tym przejmować. Ważniejsze jest, że może zostać z Shade. To będzie chyba długa droga, żeby obydwoje znów sobie zaufali. Będzie musiał się przekonać, do niej jako wampir, a ona do niego. Na początek jednak, może niech pomoże jej przypomnieć sobie jakiekolwiek wspomnienie. Pytanie tylko czy na pewnej to wytrzyma. Ostatnim razem nie było, z nią najlepiej.

--------------

Amane pędziła jakby ją co najmniej coś goniło. Spóźni się na bank! Metro, którym miała jechać do Shiroty, miało opóźnienia, a zebranie powinno się zacząć już półgodziny wcześniej. Przynajmniej zdążyła napisać Mahiru, że się spóźni. Dlaczego ją zawsze prześladuje pech?

Izumi poczuła nagle jak się z czymś zderzyła. No nie, znowu powtórka z rozrywki? Ludzie powinni uważać, albo tylko ona ma takie szczęście, że na nich wpada. Ujrzała nagle przed sobą wyciągniętą dłoń. Uniosła wzrok w stronę twarzy jej właściciela i zaraz poczuła jak pieką ją policzki. Cholerny organizm, od kiedy on tak reaguje na facetów?

Przed nią stał przed nią wysoki chłopak, o miodowy oczach, które były podkreślane przez krótkie blond włosy. Do tego biała bluzka, szary szalik, ciemne spodnie i czarne conversy. Jeszcze ten szarmancki uśmiech jaki posłał Izumi. Jakby stała to niechybnie zachwiałaby się na nogach.

- Nic ci się nie stało, jaśnie pani? - Normalnie odpowiedziałaby, że jej biedne cztery właśnie przez niego ucierpiały i niech uważa jak lezie, ale trochę jej tak język w gardle utknął. Nikt w życiu jej tak nie nazwał, nie mówiąc, że raczej nikt nie miał odwagi tak powiedzieć. Pokiwała tylko energicznie głową, o mało co nie uderzając nią chłopaka. Nie ma to jak kurwa pierwsze wrażenie. Dziewczyna chwyciła jego dłoń i podniosła się z ziemi. Blondyn za to posłał jej kolejny czarujący uśmiech. Spokój kurwa Amane, nie wariuj i do cholery się nie rumień jeszcze bardziej - Może w ramach przeprosin skoczymy na kawę? Taka dama jak pani, na pewno musi być spragniona.

Do chuja, jak ona ma mu odmówić? Druga szansa na wyskoczenie na kawę z takim typkiem się nie trafi, ale spotkanie. I tak jest spóźniona, to chyba kilka minut jeszcze jej nie zbawi prawda? Tylko pół godziny z nim posiedzi.

- Przy okazji jestem Ryu Isaki - Jeśli ten chłopak nie przestanie się tak uśmiechać, to ona tu zaraz padnie przez niego i będę chyba musieli tu odegrać "Śpiąca Królewne". Boże, dlaczego jej organizm musi tak na niego reagować?

- Amane Izumi

- To idziemy na kawę? Znam świetną kawiarnie tuż za rogiem.

No i tak spotkanie, przeciągnęło się w jakieś dwie godziny. Ostatecznie osoba, która je skończyła, była Nozomi, gdyż przyszła do ich stolika w ludzkiej postaci. Bardzo szybko wymyśliła jakąś wymówkę, że fioletowłosa jest jej potrzebna i niestety, ale musi już go opuścić. Na szczęście miała jego numer telefonu, a on jej. Chyba uda jej się następnym razem wyskoczyć na spotkanie z nim, bez swojej przyzwoitki.

- Mahiru, zdążył przesunąć godzinę zebrania, ale uwierz, u Misono już masz na pieńku. Z resztą kojarzę, że jesteś dosyć punktualna, a byle chłopak, potrafi cię zatrzymać - Twarz Amane przybrała solidny odcień czerwieni. Jak ona śmie!? To nie jej wina, że akurat zaproponował kawę. Z grzeczności tylko na nią poszła! Po za tym, nie ona ponosi odpowiedzialności, za to, że się spóźniła. Gdyby nie opóźnienie metra, już dawno byłaby na miejscu. A tak spotkała przy okazji Ryu i kto wie może będzie coś z tego więcej?

- Pilnuj swojego nosa Nozomi. Ja nie wsadzam go w nie swoje sprawy - Wampirzyca tylko pokręciła głową, z dezaprobaty. Ludzie, jacy oni są drażliwi. Nic nie można im powiedzieć.

W końcu dziewczyny dotarły do Gorących Źródeł. Przy wejściu czekał na nich Mahiru. Kiedy weszły do pokoju, w którym miało odbyć się spotkanie, cóż... chyba żaden z chłopaków nie sądził, pojawią się już dzisiaj. Ogólnie mówiąc w pomieszczeniu panował burdel, a każdy z każdym się przekrzykiwał. Umilkli jednak, kiedy zobaczyli kobiety.

- Zegarka w domu nie macie?!

- No już Antenko, nie denerwuj się. Mojej pani zachciało się na zaloty, to co ja miałam zrobić? - Trust rozłożyła bezradnie ręce. Omiotła wzrokiem ludzi. Eee... chyba zabrzmiało to dosyć dwuznacznie. W innym wypadku raczej by nie gapili się tak na nią - To nie ze mną były te flirty durnie! Wolę akurat was, niż baby do wiadomości

- Amane ma chłopaka? - Dziewczyna oblała się głębokim rumieńcem. No kurwa co to są za pytania, ona na jakimś przesłuchaniu jest, czy jak?! Z resztą czego tego cholernego wariata, który urwał się z westernu to interesuje?!

- NIE TWÓJ INTERES CZY MAM!

- I tak wolę moją Abel. Tak, nigdy bym nie zostawił cię dla innej, kochana - Mikuni zaczął miziać swoją lalkę, a wszyscy skierowali na niego zażenowane spojrzenie - NIE PATRZCIE NA NIĄ TAKIM LUBIEŻNYM WZROKIEM, ZBOCZEŃCY!

- Sugerowałbym, żeby w końcu rozpaczać zebranie. Wampirzą brać i tak zmarnował wystarczająco dużo czasu, a lody już dawno się skończyły!

Dziewczyny dosiadły się do chłopaków. Biednej Izumi przypadło miejsce obok starszego Arisuin, no i Abel. I jak ona ma się skupić, kiedy obok jest ta potworna lalka?! Odsunęła się odrobinę w bok, ale Mikuni od razu zbliżył się do niej, uśmiechając się przy tym niewinnie. Pieprzony idiota wie, że boi się tej wywłoki i wykorzystuje to!

Nozomi zaś, musiała usiąść obok Lawlessa i Mahiru. Czuła się trochę głupio siedząc obok nich. W końcu jednemu wlazła do głowy. Co z tego, że Kuro też to zrobiła, u niego weszła sama, a w tym wypadku, wciągnięto ją siłą! No i jeszcze Shirota. Nadal dziwnie się czuła, po tym chłopak ją przytulił. Nie była przyzwyczajona do takich rzeczy. Zazwyczaj jednak z Aaronem się przytulali, ale to było dawno temu. Dziewczyna zaczęła kreślić kręgi na stole. Kochała go, ale nie tak jak brata. Chciała czegoś więcej, ale on raczej tego nie zauważył. Zawsze widział w niej młodszą siostrę, która trzeba się opiekować. Przynajmniej tyle miała.

- Chcemy znać wszystkie szczegóły o wampirach takich jak ty! - Trust podniosła wzrok na fioletowłosego. Nie za bardzo się rządzi? Denerwuje ją tym swoim wyniosłym tonem. Za bardzo przypomnieć jej jednego z dawnych panów. Straszny sukinsyn, ale na szczęście już od dawna nie żyje. Mogłaby go łatwo sprowadzić do pionu, ale za bardzo jej się nie chce. Potem może się tak pobawi, chociaż? Jeśli chce wiedzieć wszystko, to niech wie. Wampirzyca zaczęła się bawić swoim medalionem.

- Widzisz to cudeńko? Tu znajdują się moje największe pokłady mocy. Każdy Servamp Medalionu, ma taki naszyjnik. Jeśli go zniszczysz, droga wolna, możesz zabić wampira do którego należała ta biżuteria. Tylko, że do tego potrzebujesz i normalnego Grzechu i innego właściciela medalionu, więc powodzenia z tym. Na szczęście macie mnie, więc mamy z górki - Kolorowowłosa rozsiadła się na krześle. Mierzyła uważnie ludzi oraz wampiry, które analizowały jej słowa. W aurze Eve czuła lekkie zwątpienia w te informacje. Tak, bo na pewno by ich okłamała z tym. On myśli, że nie ma nic innego do roboty?

- W jakim celu powstaliście? I jak?

- Jak myślisz Eve Nieczystości, po co kolejna ilość Servampów? - Misono zmarszczył brew. Nie był do końca pewien. Nawet dlaczego oryginalne Grzechy powstały, nie można było być do końca pewnym, a co dopiero następne takie wampiry. Jaki ktoś miałby mieć cel w tym cel? Nozomi tylko się uśmiechnęła. Chyba za trudną mu zagadkę zadała. Czas jednak się skończył. Pora na wyjawienie prawdziwej odpowiedzi. Teleportowała się za Eve Nieczystości i samego Servampa. Chwyciła ich za nadgarstki. Po chwili łańcuch łączący pana z wampirem wydobył się z karku Lily'ego i nadgarstka Misono.

- Co się dzieje!?

- Otóż antenko to jest moja umiejętność. Oprócz wchodzenia do umysłów, potrafię manipulować więzią między Panem, a Servampem. Jeśli bym tylko zechciała mogłabym zablokować ją, bez żadnego kłopotu. Nawet byłabym wstanie ją zniszczyć, nie tykając prezentu podarowanego. Przydatna zdolność, jeśli twoim zadaniem było zabicie oryginalnych Grzechów.

W pomieszczeniu zapanował kompletna cisza. Nikt nie nie śmiał jej przerwać. Nozomi napawała się nią. Jacy oni są zaskoczeni tym. Przecież kolejne takie wampiry, nie powstawałyby bez przyczyny. A jaka inna mogłaby być niż zniszczenia oryginałów? Na potwory nasłać potwory. Zasada stara jak świat.

- Nie martwcie się, nie zamierzam rzucać się na was z bronią. Nie bardzo mi się chce to robić. Z resztą chce uszanować decyzję wampira, którego zabiłeś, Sleepy Ash.

- Baby, całe wieki będę wypominać jedną rzecz, jakie to upierdliwe - Kuro przymknął oczy. To mogą już skończyć to zebranie i wrócić do domu? Spać mu się chce, a nie za bardzo mu się widzi zasypiać przy tej kobiecie. Kto wie co może mu zrobić.

- Jeśli wampirza brać dobrze rozumie, jesteś pacyfistką? - Dziewczyna roześmiała się. Naprawdę? Uważała Pychę za bardziej ogarniętego z rodzeństwa. Wampirzyca puściła nadgarstki Misono i Lily'ego. Łańcuch ich więzi zniknął, zaś Nozomi teleportowała się obok Hugh'a.

- A czy wyglądam ci na taką osobę?
Jedyne na czym mi teraz zależy, to zabicie Scarecrow, dlatego trzymam z wami sztamę. Kiedy osiągnę ten cel, los każdego z was będzie mi obojętny - Trust rozłożyła zaraz potem ręce i wesoło się uśmiechnęła, czym skołowała resztę osób w pomieszczeniu - Jeszcze jakieś pytania macie?

- Nadal nie odpowiedziałaś jak powstałaś - Kolorowłosa skrzywiła się lekko. Celowo opuściła ten aspekt. Nie lubiła do tego wracać. To nie były najlepsze wspomnienia. Każdy z jej rodzeństwa sam podjął tą decyzję, ale nikt nie sądził, że takie będę tego konsekwencje. Oni chcieli tylko zmienić swój los, a otrzymali to.

- To w jaki konkretny sposób powstałam oraz moje rodzeństwo, to nie twój interes. Wystarczy Ci tylko wiedzieć, że oprócz naszych naszyjników jest jeszcze jeden, oryginalny medalion. Może on przyjąć różne formy. W rękach Servampa zaś wraca do swojego normalnego kształtu ośmioramiennej gwiazdy. Ewentualnie jeśli przeleje się na nią krew. Nie do końca wiem jak on działa, ale to dzięki niemu jesteśmy teraz wampirami.

- Ech za dużo informacji na raz, będzie mnie przez ciebie potem Nozomi, głowa boleć... - Wszystkie głowy zwróciły się w stronę Amane. No co?! Mówi to co myśli. To chyba nie jest zabronione, jeszcze.

- Nie wiem, która z was jest gorsza. Ty czy twój wampir...

- HEJ! - Obydwie dziewczyny od razu się poderwały na te oskarżenia. Ten mikrus stanowczo za dużo sobie pozwala.

- W każdym razie, na dzisiaj chyba już koniec zebrania. Od jutra zaś powinnyśmy zacząć trening skoro będziemy się mierzyć z większą siła. Przy okazji może zobaczymy jaki masz oręż.

- Że co takiego?

- Twoją broń. Nie mów, że nie dostałaś od swojego Servampa - Izumi energicznie pokręciła głową. Nic jej o tym nie wiadomo. Nawet nie wiedziała, że może coś takiego mieć. Ten durny ptak jak zawsze o niczym jej nie powiedział! - Ech, a myślałem, że to Lenistwo było tylko tak nieodpowiedzialne.

- Nie prosiła o broń, to jej nie dostała!

- Ale teraz to kurwa chętnie bym ją dostała Nozomi, zwłaszcza jak twoja siostra może czyhąć na moje życie!

- Przesadzasz - W odpowiedzi dostała tylko zirytowane prychnięcie - No dobra! Zamknij oczy.

Amane wykonała polecenie wampirzycy. Po chwili otworzyła oczy i o mało co nie dostała zawału. No kurwa mać! Ta dziewczyna ma pojebany umysł jak nic, jeśli takie coś łazi jej po umyśle!

- Happy Birthday! Jestem mocą Trust! - Przed Izumi stała, porcelanowa lalka, w krótkiej czarnej sukience, o białych włosach i pustym błękitnym oku. W miejscu drugiego była tylko dziura. Dodatkowo na ciele miała różnego rodzaju pęknięcia. Z pleców zaś wystawały jej białe skrzydła. Uśmiechała się przerażająco. Jak rasowa psychopatka. Chwyciła Amane za rękę, przez co dziewczyna wrzasnęła z przerażenia. Będzie miała jak nic kurwa koszmary. Przez miesiąc co najmniej! - Czas na twój prezent urodzinowy!

Przy każdym kroku, słychać było dźwięk pękającego szkła. Dziewczyna spojrzała pod stopy. Nie no czerwony dywan jak nic to jest. Pod nią była kolorowa dróżka, zrobiona z potłuczonego szkła. Rozejrzała się jeszcze na boki. Po jednej stronie był rząd drzwi, na każdym zaś zawieszona kłódka. Z drugiej zaś rozpierała się ciemna pustka. Nic tam nie było. Ogólnie w samym miejscu było dość ciemno. Po prostu otoczenie jak z jakiegoś horroru. Dlaczego to zawsze ty Amane, musisz wylądować w takich miejscach? Jakby nie można było go urządzić w jakieś ładne ciepłe kolorki, bez tej cholernej przerażającej lalki!

W końcu dotarły do celu. Czyli po prostu do stosu prezentów. No już wiadomo gdzie są chyba te wszystkie rzeczy, które ludzie życzą sobie w listach do Mikołaja, a dziwnym trafem czasem do nich nie docierają. Cholerne potwory je kradną!

- Wybierz któryś! Śmiało! Ale tylko jeden... - Ostatnie zdanie, moc wręcz wysyczała, że Izumi aż przeszły ciarki po plecach. Chuj, nie miesiąc, a cały rok będzie miała koszmary o tej lalce! A myślała, że straszna zabawka to jest ta Abel, od Mikuniego.

Amane nachyliła się nad prezentami. Który powinna wybrać? Przecież ich jest od cholery, a jak podkreśliło dobitnie porcelanowe straszydło, ma być tylko jeden. W końcu zamknęła oczy i wzięła prezent na chybił trafił, niech kurwa los zdecyduje. Kiedy je otworzyła znowu była w pomieszczeniu z wszystkimi, a w ręku trzymała srebrny zegarek z łańcuszkiem.

- POWAŻNIE? NA CHUJ MI ZEGAREK?!

- Może dzięki niemu, w końcu nauczysz się nie spóźniać.

Amane miała ochotę trzepnąć przedmiotem o podłogę. Ewentualnie w Misono. Po kiego grzyba, jej on?! Jak ona ma się tym bronić?! Co będzie sprawdzać godzinę i za każdym razem mówić, że jest pora na herbatkę? Inna opcja, że możliwe przeciwnik po prostu ją wyśmieje i nie zechce zabić.

Nozomi zaś o mało nie spadła z krzesła, jak zobaczyła jaki oręż dostała jej pani. Dawni Eve dostawali różne przedmioty, ale żaden chyba, nie dostał, aż tak nieprzydatnego. Cóż, plusem jest, że nie będzie mogła jej nim lać jak popadnie, bo jeszcze go uszkodzi. Znaczy, to jest mało prawdopodobne, zważywszy, że to oręż, ale może Amane nie jest tego świadoma.

- PIERDOLONA LALKA! SPECJALNIE DAŁA MI TAKĄ BROŃ!

- NIE OBRAŻAJ ABEL!

- NIE MÓWIĘ O NIEJ, DURNIU!

No i się zaczęło. Trust zakryła sobie uszy. Tych dwoje to jak pies z kotem. Szkoda tylko, że przez nich jej uszy muszą cierpieć. Przynajmniej dziewczyna może się nacieszyć, że Amane poznała jej moc. Jedynie szkoda, że ona tego nie widziała. No, ale znając ją, to pewnie narobiła pod siebie, jak zobaczyła lalkę.

Tymczasem Mikuni z Izumi, co chwilę wykrzykiwali między sobą zdania. Większość osób milcząco przyglądało się tej kłótni. No oprócz Mahiru, który skakał po prostu wokół nich, próbując uspokoić tę dwójkę. W końcu jednak Jeje nie wytrzymał i strzelił między nimi, zwracają tym samym na siebie ich uwagę.

- CZY MOŻECIE DO KURWY NĘDZY SIĘ ZAMKNĄĆ!? TAK?! DZIĘKUJĘ!

Obydwoje Arisuin i Amane usiedli na swoje miejsca, mając przy tym obrażone mini. Jak kurwa z dziećmi. Jak jutro coś takiego też będzie, to obydwu poślę kulkę między oczy. A najlepiej tak z pięćdziesiątych, dla pewności, że zamilkną na wieki.

- Nie no, życzę nam owocnej współpracy, ale nie wiem jak wy, ale na dzisiaj ma dosyć już waszego towarzystwa - Po tych słowach Nozomi wstała, chwyciła swoją Eve i pociągnęła ją w stronę wyjścia, zostawiając skołowanych chłopaków samych sobie.

------------

Sakuya zmierzał w stronę nowego lokum jego pana. Kiedy wrócił do domu od Shade, zastał tylko kartkę z nowym adresem, no i informację, że ma przyjść za dwa dni, bo jeszcze muszą ogarnąć jakiś pokój dla niego.
O swoje rzeczy nie musiał się martwić, już zdążyli je zabrać. Nadal jednak trochę mu było wstyd, że tak wystawił Tsubakiego. Nie jego jednak wina, że tak go załatwiono. Nie mówiąc, że był pod opieką wariatki.

Jakby miał określić tą dziewczynę jednym słowem, to kurwa psychopatka! Jak nic! Nadal jak o niej myśli, to czuję jak go ta rano boli, pomimo iż już się zagoiła. Mimo wszystko, jednak fajnie spędzało się z nią czas. Nie licząc tej chwili gdzie go prawie udusiła, ale to szczegół. Będzie tęsknił jednak za dziewczyną. Szansa, że ja jeszcze spotka jest raczej niewielka. Tsubaki przecież wydał zakaz kontaktu z nią.

Zielonowłosy skręcił w prawo i o mało co nie dostał zawału. No kurwa to przecież jest willa! Poprzednie miejsce, w którym mieszkali, to jest nic, w porównaniu do tego! Wampir podszedł do bramy. Pytanie tylko jak wejdzie na posesje, bo raczej nie popchnie tylko tej wielkiej metalowej... Dobra nieważne on nic nie mówił. Brama była otwarta. Wystarczyło lekko pchnąć.

Ogród wokół budynku budził nie mały podziw. Wyglądał jakby z innej krainy. Ścieżki, które prowadziły w różne strony, gdzie nie gdzie stały posągi z różnymi mitycznymi postaciami. Istny raj na ziemi po prostu. W końcu Sakuya podszedł do drzwi wejściowych i zapukał. Kiedy otworzyły się, momentalnie zdębiał. Jej tu się nie spodziewał.

- Sakuya Watanuki, znowu się spotykamy. Wejdź, mamy parę kwestii do opowiedzenia - Scarecrow odsunęła się od drzwi i wpuściła chłopaka. Skoro, od teraz są sojusznikami to nie może go już zabić. Szkoda. Gdyby tylko Yuta, chodź odrobinę był bardziej rozgarnięty, jedną podklas Tsubakiego byłaby już wyeliminowana. Tak kiedy skończy swoją robotę, będzie musiała pozbyć się ich wszystkich.

Wampir wszedł do salonu, gdzie zastał Tsubakiego siedzącego na kanapie. Obok trzy inne Servampy. Podklasy Strachu zaś siedziały na schodach. Melancholii za to na innej kanapie. W cieniu Watanuki dostrzegł jeszcze jedną osobę. Kobietę i sądząc po tym, że tylko z tamtej strony dobiegało bicie serca, człowieka. Eve?

- Sakuya, co tak długo cię zatrzymało, przez ostatnie kilka dni?

- Powiedzmy, że ja i jeden z twoich nowych sojuszników, nie za bardzo się dogadaliśmy - Wampir posłał Scarecrow wymowne spojrzenie. Tsubaki za to wybuchnął głośnym śmiechem. Po chwili jednak skończył go.

- Ale to nudne. Już sobie wyjaśniliśmy pewne sprawy na ten temat. W każdym razie, witaj Sakuya w nowym domu! Jest bardzo przestronny czyż nie!? - Kolejny raz Tsubaki zaczął się śmiać nie wiadomo z czego.

- Skoro już jesteś to Takeshi pokaże ci twój pokój. Niestety, ale będziesz musiał go z nim dzielić.

Świetnie, po prostu świetnie. Ma się to szczęście. Ogromna willa, pewnie z masą pokoi, a akurat dla niego zabrakło. Spojrzał w kierunku chłopaka, który wstał i uśmiechał się jak debil. On go zna! To ten co zabrał Yute, a skoro jest jej podklasą, to znaczy, że Nakada też tu jest!

- Tsubaki, a co z Yuta?! - Twarzy Melancholii przybrała na chwilę poważną twarz. Tylko na chwilę, ale było widać, że Sakuya nie powinien o to pytać. Po chwili jednak na twarz Servampa, wrócił jego uśmiech.

- On też z nami współpracuje.

- Tsubakiniu, niechętnie się z nim zgodzę, ale naprawdę po tym wszystkim, nadal go nie zlikwidujesz?

- Berukia, każdy może mnie zdradzić, ale ja nie zdradzę nikogo. Zawsze będziecie moim podklasami.

Sakuya lekko zwiesił głowę. Skoro tak mówi. On nadal jednak nie był pewien, czy to na pewno dobry pomysł, aby Nakada z nimi współpracował. Co on jednak ma tam do powiedzenia w tej kwestii. Zielonowłosy podszedł do Moriego i razem ruszyli na górę.

W głowie jednak Watanuki nadal analizował słowa swojego pana. Zawsze będę jego podklasami, ale co jeśli ktoś, tak naprawdę nigdy nią nie był? Od razu na myśl przyszła mu Shade. Dlaczego Tsubaki nie chciał jej uznać za swoją podwładną? Czemu kazał ją zostawić? Czy jeśli nie chciał jej na podklasę, to nie powinien jej pozwolić umrzeć? Byłoby o wiele mniej zachodu wtedy, a on przynajmniej nie musiałby się nad tym zastanawiać. Chyba nigdy do końca nie zrozumie jego działań. Zawsze część pozostanie dla niego zagadką.

- No jesteśmy. Sorry za burdel lekki, ale nie jestem zbyt uzdolniony w sprzątaniu - Sakuya wszedł do pokoju. No, trochę bajzlu tu było. Gdzie nie gdzie walały się płyty, była też torba z jego rzeczami. Jakby Mahiru to zobaczył to padłby na zawał. Właśnie Shirota. Dawno go nie widział. Co się jednak dziwić, kiedy są po przeciwnych stronach barykady. Chciałby, żeby było tak jak dawniej, ale to niemożliwe. Nie w tym świecie. Dosyć Watanuki, nie możesz się mazać przy kimś

Wampir omiótł pokój jeszcze raz i wtedy dotarła do niego jedna rzecz. Jest jedno łóżko. No świetnie. A można było spać na tej kanapie w salonie. Tak to teraz będzie musiał leżeć na podłodze. Nie no, na pewno wygodnie będzie.

- Eee... Jest jednak łóżko, gdzie mam spać?

- No przy ścianie. Przy okazji nie będziesz mógł uciec, jak najdzie mnie ochota - Na twarzy Takeshiego pojawił się zboczony uśmieszek. Naprawdę?! Musiał wylądować z chłopakiem, który najpewniej go zgwałci? ZA JAKIE GRZECHY TO!?

- No już żartowałem, gdybyś tylko widział swoją minę! Zrobiłeś się czerwony jak pomidor. Możesz spać na łóżko, ja wezmę podłogę. Wynagrodzisz mi to kiedy indziej - No i kolejny zboczony uśmiech. Jego tu zaraz szlag trafi! Już z Berukia dałoby się bardziej wytrzymać.

Watanuki podszedł po swoją torbę i położył ją na łóżko. Chyba będzie musiał się tu zadomowić, w najbliższym czasie. Może z czasem przywyknie do tego chłopaka. Do różowowłosego przywykł, a to jest osiągnięcie!

- No już, co ty taki spięty jesteś? - wyszeptał mu do ucha Takeshi. Sakuya zaraz odskoczył na drugi koniec pokoju. Twarz miał tak czerwoną, że bardziej się chyba nie dało. Kurwa debil jeden! Będzie mieszkał z debilem jak nic! Jeszcze pewnie w nocy go zgwałci, jak nic! Dlaczego to on musi mieć zawsze przejebane!? Pierw sadystka, a teraz zboczeniec!

Morskowłosy zaś o mało co się nie przewrócił z śmiechu. To było takie śmieszne. Chyba właśnie znalazł sobie nową osobę, z której może sobie żartować. Jego zachowanie gdy to robi, jest nawet lepsze od Kenjiego. Głównie dlatego, że od niego nie dostaje po mordzie, chociaż kto wie. Może kiedyś dostanie. Jednak nie bardzo by chciał. Jak miałby by potem wyrywać facetów, z śliwą pod okiem?

- No już, spokojnie. Przepraszam, no ale nie mogę z ciebie. Twoje reakcje na to, są takie zabawne. No, ale nie martw się. Nie jesteś w moim typie - Tym razem chłopak wyszczerzył się wesoło. Żadnego zboczonego uśmieszku. No, ale palców skrzyżowanych za plecami Sakuya nie zauważył. Przecież to było tylko niewinne kłamstwo. No bardziej półprawda. Kogo jednak to obchodzi? Jego serce mimo wszystko jednak jest wierne temu jedynemu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top