Rozdział I To tylko wspomnienia

Czarnowłosa dziewczyna siedziała na parapecie, wpatrując się w krople spływające po szybie. Nie zapowiadało się aby ulewa miała, za chwilę się skończyć. Cóż ona nie narzeka, nawet lubi deszcz. Można wtedy spokojnie pomyśleć nad życiem.

Dziewczyna miała na imię Seiko, dokładnie Seiko Someya i była zwykła szesnastolatka o krótkich włosach, spiętych gdzie nie gdzie wsuwkami, aby nie wchodziły w jej zielone oczy. Efekt tego nie był idealny, ale zadowalający. Wzroku raczej już i tak nie mogła raczej pogorszyć, nosząc okulary z minusami. Najwyżej na starość już totalnie oślepnie, ale mówi się trudno.

— Seiko znowu myślisz nad wierszem? — spytał wysoki brunet wchodzący do pokoju.

Kazuo Yoshida był miłym chłopak o błękitnych oczach w których nie jedna mogła by utonąć. Mimo tego jakoś nadal był stanu wolnego. Cóż najwyraźniej żadna nie spełniła jego wymagań. Prawny opiekun dziewczyny oraz jej przyszywany brat.

— To już nie można popatrzeć na deszcz? Od razu trzeba wiersze o tym pisać? — dziewczyna prychnęła i powróciła do swojego przerwanego zajęcia.

— No już się nie gniewaj tak, po prostu ostatnio siedziałaś i tylko to robiłaś. Sądziłem, że teraz jest tak samo — chłopak westchnął. Czasami naprawdę trudno się z nią dogadać. Mimo iż był jedną z bliższych jej osób, miał czasami wrażenie, że Seiko tak naprawdę nie chcę nikogo bliskiego w swoim życiu. Nie dziwił jej się, on sam także nie był rozpieszczany przez los, jednak on w porównaniu do niej, nie rozpamiętywał starych wspomnień.

— Znowu o tym myślisz, prawda? Zawsze kiedy jest taka ulewa, przypominasz to sobie — Niebieskooki znowu westchnął. Mimo iż upłynęło tyle lat, ona wciąż nad tym rozpaczała — Dlaczego nie możesz spróbować zapomnieć?

— Myślisz, że to takie proste?! Wiem, że minęło kilka lat, ale to wciąż boli! Tak bardzo chciałam, żeby oni wciąż żyli — ostatnie zdanie dziewczyna prawie wyszeptała. Nienawidziła pokazywać jaka jest słaba. Jednak Kazuo zawsze tak na nią działał. Przy nim czuła, że może dać upust wszystkim emocją, a było ich wiele.

Tak ich przeszłość na pewno do najmilszych nie należała. Obydwoje stracili rodziców w młodym wieku. Yoshida pierw matkę, której nie znał, gdyż przyczynił się do jej śmierć. Jego narodziny już od początku, do łatwych nie należały, więc to nic dziwnego, że zmarła podczas porodu. Potem jego ojciec,kiedy miał pięć lat, tak bardzo się starał dla niego, że aż się przepracował. To nie jest jednak takie złe, przez to, że umarli młodo nie przeżył aż tego tak. Można by powiedz, że nie przywiązał się aż tak do swoich rodziców. W porównaniu do Seiko.

Jej zginęli kiedy miała dziesięć lat, więc ich strata musiała na nią wpłynąć. Wracała akurat z rodzicami z teatru, to był ich prezent na jej urodziny. Od zawsze mówiła, że chciała iść do tego miejsca. Jakże mogli jej tego odmówić w jej święto.

Sam spektakl skończył się dosyć późno. Kiedy wyszli zaczęło akurat padać. Z każdą minuta zwykły deszcz zmieniał się w oberwanie chmury. Rodzina jednak nie przejmowała się tym, pod trzema parasolami,dyskutując zawzięcie o sztuce. Może jednak aż zbyt zawzięcie. Podszedł do nich mężczyzną, około czterdziestki.
Zaczął wygrażać nożem by oddali wszystkie pieniądze, biżuterię. Ojciec Someye chciał mu przemówić do rozumu, jednak tamten nie chciał go słuchać. Dźgnął go. Zaraz potem w ataku paniki zrobił to samo z matką. Nie powtórzył jednak tego na dziewczynce. Nie mógł, nawet w szoku, nie był wstanie zdobyć się aż do takiego okrucieństwa, by zabić niewinne dziecko.

Seiko stała na początku w osłupieniu. Doszedł jej dźwięk upadająch parasoli wraz z nożem. W pierwszej chwili nie zrozumiała co się stało. Pierw były krzyki, teraz wszystko ucichło. Tylko stukot deszczu. Po ziemi zaczęła płynąć krew, jednak bardzo szybko spłukiwał ją deszcz.

Dziecko przyklęknęło przy ojcu. Wyciągnął dłoń w jej stronę chcąc odgarnąć jej posklejane włosy za ucho. Nawet teraz nie wychodził z roli bycia jej ojcem.

Ja naprawdę nie chciałem, to był wypadek! Przepraszam! — Czterdziestolatek zaczął powtarzać tą frazę w kółko jak mantrę. Jakby miała zmienić przebieg zdarzeń.

Dziewczyna poczuła łzy na policzku oraz rękę, która je przeciera. Spojrzała na ojca. Nawet teraz posyłał jej dla otuchy uśmiech.

Nie płacz Seiko, wszystko będzie dobrze. Kiedyś się spotkamy znowu. Na razie weź to — podał dziecku zapalniczkę — Należała do brata. Przypominała mi o nim, teraz chce by to samo robiła dla ciebie. Mój mały cieniu.

W tym momencie Someya nie wytrzymała. Wpadła w histerię, przytulając się do ojca i wypłakując się w jego ramię.

— Seiko słyszysz mnie? — Kazuo potrząsnął nią. Zaczął się martwić kiedy od pięciu minut nie odpowiedziała na jego pytanie. Fakt zdążało się to często, ale zazwyczaj szybko się otrząsała.

— Nic mi nie jest bracie, to tylko wspomnienia. Nie zmienię już ich — spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Tak kiedy wszystko jest źle, pokaż swój uśmiech — Na prawdę bracie, nic mi nie jest. Gdyby było to bym ci powiedziała.

— Nie jestem taki przekonany —chłopak prychnął. Ona nigdy nie chce mówić kiedy jest jej źle. Zawsze musi wszystko wyciągać od niej siłą. W niektórych sprawach mogła by sobie darować zgrywanie niepokonanej. Nie jest niezniszczalna, mimo tego sama ciągle powraca do tego zdarzenia.

— Wiesz, że nie przekonasz mnie do tego tym uśmiechem.

Dziewczyna roześmiała się. Jak zawsze rozgryzł ją, ale nie do końca ten jeden szczegół mu umykł.

— Ten uśmiech wcale nie miał być dla ciebie, tylko dla mnie. W końcu nawet jeśli jest fałszywy, dodaje mi sił. Oto właśnie Ci chodzi prawda?

Kąciki ust lekko się uniosły, jak zawsze wykorzystywała to co powiedział na swój sposób. Tym razem jej to odpuści. Nie ma dzisiaj czasu na ich słowne przepychanki.

— Jeśli przestanie padać idziemy odwiedzić Amane. Zaprosiła nas do siebie. Włóż coś ładnego.

— Czyli spodnie i bluzkę?

— Nie przekonam cię do jakiejś spódniczki? Czy ty w ogóle jakąś masz?! — Brązowowłosy pokręcił głową. Niechęć Seiko do spódniczek jest dla niego nie wyobrażalna. Pierwszy tydzień semestru, nie chciała chodzić do szkoły z powodu mundurka. W końcu po wielu rozmowach zgodziła się na kompromis. Spódniczka a pod to leginsy. Pewnie gdyby mogła to by uczyła się w domu, byle tylko nie nosić ich. Ech, czasami Yoshida naprawdę zastanawia się czy ona ma coś z dziewczyny. Niby wiersze pisze, ale to zajęcie dla obu płci.

— Oczywiście, że nie. No głowę ostatnio nie upadłam, żeby nosić to dzieło szatana. Będę gotowa za pół godziny.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top