Rozdział 13

Maja spotkała Ashrafa czekającego na nią pod furtką. Chłopiec miał na sobie czarną bluzę, białą czapkę i niebieskie spodnie, w ręku zaś trzymał coś na kształt skórzanej sakwy. Przyjaciel pomachał do niej i zawołał:

- Hej, Maya! Gotowa?

- Jasne - powiedziała, zamykając za sobą furtkę. - Kiedy odjeżdża autobus?

- Nie wiem - odparł Ashraf. - Nie mam godzina.

- Co?

Chłopiec wskazał na swój nadgarstek. Maja od razu zrozumiała i wyciągnęła z kieszeni telefon. Była 11:56. Mieli jeszcze czas. Dziewczynka spojrzała jeszcze w stronę domu. Zastanawiała się, po co ona to robi... Dla Ashrafa. Dla tych wszystkich niewinnych ludzi, którzy mogli zginąć. Dla siebie.

Oboje wolnym krokiem ruszyli w stronę przystanku. Znajdował się on w centrum Sosnowej Sieni. Poza nim stało tam kilka niedużych sklepów spożywczych, drogeria, mały bazar, kościół wielki, piękny dom, w którym mieszkał wójt i kilka innych, mniejszych domków. Ogólnie wieś była całkiem duża, ale domy na jej terenie były porozrzucane niczym klocki rozsypane z przewróconej wieży.

- Co to? - spytał Ashraf, wskazując na kościół.

- To jest... Jakby to powiedzieć... - zaczęła Maja - Jak nazywa się miejsce, gdzie wy, muzułmanie, modlicie się?

- Meczet.

- To można powiedzieć, że ten budynek to taki meczet dla chrześcijan. Kościół.

- Aha... Kiedy przyjechał autobus?

- Za parę minut. Tylko...

- Ta?

- Co, jeżeli nas złapią?

- Nie martwia się - zaśmiał się chłopiec. - W razie czego wiem.

Ashraf wyjął z kieszeni nóż. Był dość długi, stalowy, z szeroką rękojeścią i odłamanym czubkiem ostrza. Uniósł go z dumą i powiedział:

- Dostałem go od tata. To rodzinna...

- Pamiątka?

- Ach, tak, pamianka. Jest bez...

- Ciii... - syknęła Maja i wskazała na trzech mężczyzn, zmierzających w stronę przystanku. Chłopiec ukradkiem schował nóż. Naciągnął mocniej kaptur na głowę. Dziewczynka nałożyła czapkę i odwróciła się, nie patrząc na nich. Kątem oka zauważyła, że jeden z nich ciągnie za sobą dużą, białą, plastikową walizkę na kółkach. Maja pomyślała, że to pewnie tam jest ukryta bomba. Jednak... Pewnie ktoś ją zauważy, prawda? Może i bagaż nie rzucał się w oczy, ale znając ludzi, pomyślą, że dziwny jest widok trzech uchodźców z tajemniczą walizką. Z drugiej strony, niektórym sam widok jakiegokolwiek islamisty jest podejrzany...* 


Hej, moje ziomeczki! Chcę wam baaaaaaaaaaardzo podziękować za 40 gwiazdek i ponad 150 oczek. Jestem tym naprawdę zaskoczona... Brakuje mi tylko komentarzy, więc nie bądź faja, daj koma!

I to chyba tyle... Więc jeszcze raz dziękuję i proszę o komentarze. Narka!


* Tutaj zacytowałam słowa mojej kochanej mamy :) <3


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top