60. "Mój obiad"
Przyznam szczerze, że ostatnim, czego się spodziewałam po pół roku od zamknięcia Meteory było zaproszenie na ślub. Zaproszenie na ślub Gouenjiego i Afuro.
Choć wszyscy wątpili w dobre intencje Shuuyi, zgodnie z jego obietnicą po spłaceniu długów wszyscy pracownicy zostali uwolnieni i mogli zacząć z nowym startem i zerowym stanem konta. Jeszcze przez rok ludzie pracowali na spłaty długów, a gdy tylko ostatni zostali wolni jeden z popularniejszych klubów ze striptizem w mieście został zamknięty.
Pół roku po oficjalnym zamknięciu drzwi w mojej skrzynce pocztowej znalazło się wspomniane wyżej zaproszenie. I właśnie z tego powodu byłam dzisiaj tutaj, w Australii, pomagając wybrać garnitur Gouenjiego.
- Przecież nie ma żadnej różnicy! - zaprotestowałam, gdy ten po raz kolejny wskazał kilka, według mnie, zupełnie zwykłych, czarnych garniturów.
- Oczywiście, że jest. Zobacz, ten jest wełniany, ten bawełniany, ten ma domieszkę poliestru, a ten ma taką złotą niteczkę - wymieniał wskazując na kolejne stroje. - Jak niby mam się zdecydować?!
Do ślubu zostały jakieś dwie godziny, a od trzydziestu minut w trójkę, wraz z Akirą siedzieliśmy nad tymi garniturami. Oczywiście my miałyśmy mu pomóc się wyszykować. W pokoju obok była ekipa Afuro, w której była Kitsune i Shuuhei. Ciekawe jak oni sobie radzili...
- Weź ten najtańszy po prostu. - Wzruszyłam ramionami.
- I tak wszystkie kupiłem, nie wiem który założyć. - Spojrzał na mnie wilkiem, jakbym powiedziała najgorszą zbrodnię.
- Ene due rabe... ubieraj ten. - Akira chwyciła za wieszak i podała go mężczyźnie. - Idź i się przebierz, mamy mało czasu. - Wepchnęła ubranie w jego ręce i popchnęła do przymierzalni.
- Ale...
- Idź!
Wymamrotał jeszcze coś pod nosem, ale ostatecznie zasłonił kotarę i w ekspresowym tempie odsłonił ją ponownie. Gdybym nie była lesbijką, nawet mogłabym uznać, że wyglądał przystojnie.
- No jesteś piękny kawaler, moja babka by chwaliła. - Akira trąciła go łokciem, na co ten przewrócił oczami, jakby wiedział o czym mowa.
Odkąd przestały łączyć nas relacje czysto zawodowe wśród pracowników i osób związanych w pewien sposób z Meteorą nawiązały się prawdziwe przyjaźnie. W związku z tym nie raz pojawiały się wypady na piwo, na których opowiadanych było masa historii z życia.
Moimi ulubionymi były te o babci Akiry, która nadal nie łączyła faktów, że Akira była lesbijką. Jeszcze za czasów Meteory Shuuya zgodził się odwiedzić jej rodzinny dom, żeby zobaczyć jak przygotowuje się najpopularniejszy alkohol w klubie. Oczywiście nie mogło skończyć się to inaczej, niż tekstami babci pokroju "no pięknego tego kawalera znalazłaś, wnusiu", "to kiedy ślub?", "jeśli skrzywdzisz moją kochaną wnuczkę to obiecuję ci, że pożałujesz. Mój zięć jest gangsterem, pamiętaj o tym!". Najprawdopodobniej nawet po tym ślubie nie zakoduje tej informacji i będzie pewna, że Akira i Gouenji są razem.
Garnitur Ishido był w kolorze idealnie głębokiej czerni, tak ciemnej, że po przejechaniu po materiale dłonią na pewno zostawiłaby ślad. Zaraz wprawionymi rękami zawiązał na szyi czerwony krawat. Wyglądał bardzo klasycznie i nie wyróżniał się niczym spośród innych panów młodych to na pewno, jednak nie można było odmówić tego, że bardzo mu to pasowało. Dobrze było zobaczyć go w czerni zamiast tej czerwieni, do której tak się przyzwyczaiłam.
Niebieskie końcówki włosów dawno zniknęły, jednak na szczęście nie wrócił do stawiania ich na żel. Białe kosmyki swobodnie opadały na jego ramiona zakręcając się w niektórych miejscach.
Gdy w końcu zjawiła się bardziej sensowna ekipa makijażystów i fryzjerów zaczęli doprowadzać jego wygląd z idealnego do wręcz wykraczającego poza ludzkie normy.
Obserwując, jak Akira groziła, że wymaluje na jego opalonych policzkach różowe kółeczka z różu do policzków zastanawiałam się, jak wyglądało to po stronie Afuro. Nie dowiedziałam się, czy oboje zdecydowali się na garnitury, czy też znów zobaczymy Terumiego w sukience. Szczerze powiedziawszy obie opcje wyglądały dobrze, dlatego jedynie zastanawiałam się jak będzie wyglądała sama ceremonia.
***
- Czy ty przypadkiem nie miałaś tej sukienki na mojej osiemnastce? - Kitsune głośno szeptała z wyrzutem, gdy oczekiwaliśmy na rozpoczęcie się ceremonii zaślubin.
- I na mojej szesnastce... - Uśmiechnęłam się zadziornie, gdy ta pokręciła głową i chwyciła się palcami za skronie. - Przecież jest ładna, o co ci chodzi?
- Jest ładna, ale mogłabyś założyć jakąś inną. - Przewróciła oczami.
Powiodłam wzrokiem po całej sali, w jakiej miały odbyć się zaślubiny. Obok urzędnika stał Gouenji, który widocznie z całych sił starał się ukryć swoje zestresowanie. Widziałam, jak powolna kropla potu spływa po jego czole, ale mimo to trzymał dłonie splecione ze sobą zachowując pokerową twarz.
Wbrew błaganiom Akiry nie zgodził się na żaden wyszukany makijaż, jednak fryzjerka bardzo poszalała z jego włosami. Część z nich została fantazyjnie upięta z tyłu głowy, a reszta bezwładnie opadała na ramiona. Z przodu zostały wyciągnięte dwa pasma okalające twarz. Choć wydawało się, że taka fryzura nie będzie mu pasować, wcale nie wyglądał zniewieściale, a bardzo męsko przez swoje agresywne rysy twarzy.
W końcu drzwi otworzyły się z hukiem, a spokojna muzyka uciszyła ciche rozmowy. Do środka powolnym krokiem wszedł Afuro Terumi, który wyglądał chyba jeszcze przystojniej niż Gouenji.
Przyznam, że zobaczenie go w tak męskim wydaniu w ciemnoszarym garniturze było ciekawym doświadczeniem. Miał o wiele dłuższe włosy, dlatego fryzjerka poszalała jeszcze bardziej. Z tyłu głowy miał zapleciony luźny kok z którego widać było pojedyncze pasma, które skręcały się w coś na kształt warkocza. Przy twarzy dwa kosmyki zostały zakręcone na lokówce, a w całość wpleciono kilka białych, niewielkich kwiatów. Oprócz tego po jego głowie spływał cienki, biały materiał tiulu, jakby mały welon. Gdy uśmiechając się z nieukrywaną pewnością siebie zamknął oczy dostrzegłam błysk w kącikach jego powiek i cienkie kreski czarną kredką. W rękach trzymał skromny bukiet kwiatów w pastelowych kolorach.
Odetchnęłam z ulgą, że nie przyszedł w białym lateksie prowadzony na smyczy, bo takie mroczne myśli co i raz nawiedzały mój umysł, gdy myślałam o tej uroczystości.
Gouenji wstrzymał powietrze widząc swojego narzeczonego. Otworzył szerzej oczy, gdy ten dumnie kroczył przez środek pomieszczenia w rytm muzyki. Dokładnie tak, jak zawsze na scenie wiedział, że wszyscy wokół teraz należą do niego, tak było i teraz. Nikt nawet nie śmiał oderwać wzroku od jego doskonałości i wszyscy podziwiali jego piękno.
Ulotna chwila niestety zaraz się skończyła, gdy chłopak dotarł do ławki przed urzędnikiem, a ceremonia się rozpoczęła.
Stres w moim organizmie szalał już od jakiegoś czasu nawet bardziej niż wtedy, gdy ja brałam ślub. Było to chyba spowodowane tym, że wiedziałam do czego ta dwójka jest zdolna. Bałam się, że jeden przyjdzie w skąpej, damskiej bieliźnie, a drugi w tym czerwonym garniturze. Bałam się, że po wręczeniu obrączek zamiast delikatnie złożyć sobie buziaka na ustach zaczną się migdalić bez opamiętania. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
Udając, że słucham urzędnika błądziłam wzrokiem po sali obserwując przybyłych gości. Niedaleko nas siedziała Akira, a obok niej... Shuuhei? Spodziewałam się go tutaj, ale chyba nie zaraz obok Akiry. Również byli odświętnie ubrani, Akira w czerwonej sukience do ziemi z rozcięciem na nogę i dużym dekoltem, a Shuuhei w ciemnogranatowy garnitur. Jego również dobrze było zobaczyć w czymś innym niż podarte jeansy i koszulki metalowych zespołów.
Wiedziałam, że zarówno Afuro, jak i Gouenji mają napięte relacje z rodziną. Ten pierwszy nie ma z nią nawet kontaktu, a przy drugim idealnie pasuje określenie "to skomplikowane", dlatego nie spodziewałam się zobaczyć wśród gości wielu dalekich wujków i babć. Gdzieś z przodu dostrzegłam jednak młodą dziewczynę, która była bardzo podobna do Shuuyi. Idealnie białe włosy zdecydowanie zdradzały, że była z jego rodziny. Czy mogła to być jego siostra? Wyglądała młodo, a jeśli dobrze pamiętam jego najmłodsza siostra była w śpiączce...
W końcu przeszli do konkretów. Obu panom zostały zadane te dwa magiczne pytania, a od ścian odbiły się dwie magiczne, twierdzące odpowiedzi. Mimowolnie uśmiechnęłam się zauważając, jak wręcz głupawo szczerzą się do siebie i nawet na moment nie odrywają od siebie wzroku. Byli wręcz wpatrzeni jak w najpiękniejszy obrazek. Widząc, jak szczęście na ich twarzach przestaje się mieścić, gdy zakładali sobie nawzajem obrączki musiałam otrzeć jakąś samotną łzę, która zagubiła się w kąciku mojego oka.
- Wzruszają cię takie rzeczy? - Kitsune nawet na mnie nie patrzyła, jakby samym kątem oka była w stanie zobaczyć moje emocje.
- Jakiś paproch mi wpadł - skłamałam.
- Kłamczucha. - Uśmiechnęła się do mnie i wróciła wzrokiem do ceremonii.
Szczęśliwi panowie przypieczętowali małżeństwo pocałunkiem, który był intensywny, jednak na szczęście nie przerodził się w namiętne obściskiwanie bez opamiętania. Po sali rozniosły się gromkie oklaski, które nieco speszyły głównych bohaterów sceny. Jakby na ostatnie minuty zapomnieli, że nie są tutaj sam na sam.
Gdy było po wszystkim Afuro złapał Gouenjiego za rękę i posyłając mu porozumiewawcze spojrzenie wspólnie "uciekli sprzed ołtarza".
Goście orientując się, co właśnie się stało pognali za parą młodą, która... niestety moje obawy się sprawdziły.
- Zaraz puszczę pawia. - Usłyszałam głos Shuuhei'a gdzieś obok mnie, gdy mężczyźni wręcz pochłaniali siebie nawzajem.
- Sorry już nie mogłem wytrzymać - odpowiedział Afuro. Spojrzał na bukiet kwiatów w swojej ręce i podjął decyzję o jego rzuceniu.
Stanął tyłem do tłumu, wziął solidny zamach i rzucił bukietem kwiatów w cały tłum gości. Nie miałam już żadnego powodu, aby rzucać się na przedmiot, dlatego tylko patrzyłam jak powoli spada.
- MÓJ! - ktoś wrzasnął i rozepchnął się w tłumie wywracając kilka osób, by złapać za bukiet. W końcu pomiędzy ludźmi dostrzegłam, że tą wybitną jednostką była Akira. - Uhm... przepraszam. - Uśmiechnęła się niewinnie i wolną ręką podrapała się po karku zawstydzona.
***
Wesele miało zacząć się już za chwilę. Sala była ogromna, wyglądała wręcz niczym pałac. Dokładnie tak, jakbym wzięła rezydencję Gouenjiego i przemalowała ją z tych ciemnych kolorów na beż i złoto.
Niedaleko ścian znajdował się ogromny stół ułożony w kształt litery "u". Nawet sztućce były złote, talerze też nie wyglądały na tanie. Pod sufitem wisiał ogromny żyrandol żywcem wyjęty z kościoła, na którym paliły się niewielkie światełka imitujące świeczki.
Słońce zaczynało zachodzić przez co niebo kolorowało się na pomarańczowe barwy, a gdy nagle światła zostały przygaszone cały ogromny pokój został skąpany w tym niebywałym klimacie.
Wśród gości widziałam znajome twarze. Wiele znajomych twarzy. Widocznie na uroczystości zjawili się jedynie bliscy pary młodej, a teraz zauważyć można było wielu byłych pracowników Meteory.
- A myślałam, że to nasze wesele było niesamowite - mruknęła pod nosem Kitsune, gdy w końcu znalazłyśmy się w tłumie. Na szczęście nie mówiła tego z zawiścią, a z zachwytem i podekscytowaniem.
Z pomocą DJ-a tłum utworzył idealny półokrąg wzdłuż stołów. Miałam o tyle szczęścia, że stałyśmy z Kitsune na samym przodzie, więc na szczęście nie będzie marudzić, że ktoś jej zasłania i nie widzi młodej pary. Raz jeszcze przebiegając wzrokiem po tłumie dostrzegłam Eve, która przepychała się do przodu, by móc coś zobaczyć. No tak... problemy niskich ludzi.
Szum rozmów zaczął powoli przycichać, gdy dało się usłyszeć pospieszne kroki po schodach do sali. Mimowolnie na moje usta wkradł się uśmiech, gdy drzwi wejściowe otworzyły się szeroko, a przez nie wkroczyli Afuro i Gouenji. Dwóch pięknych mężczyzn z uśmiechami od ucha do ucha trzymali się za rękę i kroczyli aż do centrum pomieszczenia.
W tłumie rozległy się oklaski i gwizdy, które zaraz musiały przycichnąć ponownie, gdy z głośników wydobyła się muzyka.
Panowie chwycili się za ręce i spojrzeli sobie w oczy, a ja musiałam powstrzymać się od parsknięcia śmiechem, gdy rozpoznałam melodię. "Love me like you do" było jedną z przewodnich piosenek w pięćdziesięciu twarzach Greya, dlatego niczym dziwnym było, że zdecydowali się zatańczyć swój pierwszy taniec właśnie do niej. W końcu Gouenji miał niezwykły sentyment do tego filmu. Panowie spojrzeli sobie w oczy i podeszli na bliską odległość.
Terumi przejechał po ramionach, plecach i klatce piersiowej Shuuyi okrążając go. W końcu chwycił za jego ramiona, a ten drugi złapał go jedną ręką w pasie i zaczęli się delikatnie kołysać.
You're the light, you're the night
Afuro odchylił się do tyłu nie puszczając swojego kochanka w obawie przed upadkiem. Wrócili do pozycji stojącej i kontynuowali taniec.
Nie odrywałam od nich wzroku ani na sekundę i myślę, że nikt nie śmiał nawet się rozproszyć. Na Terumiego zawsze chciało się patrzeć, bo zawsze przyciągał do siebie spojrzenie innych, ale gdy teraz ta dwójka była razem, byli niczym niemożliwy magnes przyciągający innych. Zmarszczki spowodowane uśmiechami na ich twarzach zniknęły zastąpione skupieniem, by nie pomylić żadnego kroku w tańcu.
Nie odwracali od siebie wzroku, patrzyli sobie namiętnie w oczy topiąc się w nich. Dokładnie, jakby patrzyli na miłość swojego życia. Na swój cały świat i jedyną istotę, która się dla nich liczyła.
Gouenji złapał swojego męża za rękę i obrócił nim, przez co na obu twarzach zagościły uśmiechy, a Afuro wylądował gładko kładąc ręce na klatce piersiowej ukochanego.
Poczułam na sobie wzrok Kitsune, więc odesłałam go jej. Uśmiechnęła się do mnie, po czym znów spojrzała na parę młodą.
- Masz łzy w oczach - zwróciła uwagę.
Spanikowałam i przetarłam swoje powieki dostrzegając, że rzeczywiście zatrzymało się w nich odrobinę słonej cieczy. Wytarłam dłonie niezauważalnie i zacisnęłam wargi.
- Wydaje ci się - zaprzeczyłam, na co zaśmiała się cicho.
To nie ja powinnam teraz płakać ze szczęścia, a oni. Niestety skupienie nie pozwalało im teraz na uwolnienie jakichś emocji, dodatkowo na pewno zniszczyłoby idealny makijaż Terumiego. Pewnie dlatego los rozkazał mi, bym zapłakała za ich szczęście.
Jednak nie chciałam mu zaprzeczać. Byłam szczęśliwa patrząc, jak ta dwójka wspólnymi siłami przelewając krew i stąpając po drodze złożonej z ludzkich zwłok dążyła do siebie za wszelką cenę. Wiedziałam, jak wiele oboje mają za uszami. Byli złymi ludźmi, temu nie dało się zaprzeczyć.
Jednak na ten jeden moment, na te trzy minuty cała krew na ich ubraniach zmyła się bez śladu, a na dłoniach spoczywały jedynie krople potu przez cały stres. Walczyli i wywalczyli to, czego chcieli. Mówili, że karma wraca i na pewno kiedyś ich dopadnie, jednak teraz liczyli się tylko oni dla siebie.
Oh, what are you waiting for?
Białowłosy chwycił blondyna w talii i podniósł w górę na co publiczność chętnie zaklaskała. Zakręcili się kilka razy, po czym postawił go na ziemi i kontynuowali taniec.
- Ja pierdole mój obiad. - Usłyszałam za sobą jakiś znajomy głos, przez co zaintrygowana się odwróciłam. Autorem tej porywającej kwestii był Shuuhei, na którego twarzy widniał lekko zielony kolor. Akira, która stała obok niego powiedziała mu coś na ucho, po czym ten odszedł w stronę łazienki.
Czego się spodziewałam po heteroseksualnym metalowcu prawiczku...
Piosenka dobiegała już końca, a publiczność rytmicznie bujała się na boki. Gdy Terumi odchylił się gwałtownie od mężczyzny z jego oczu również wyciekły świecące kropelki. Był szczęśliwy.
Wybrzmiała ostatnia melodia, a panowie zmysłowo się pocałowali kończąc tę piękną scenę. Ktoś w tłumie zaczął klaskać, po nim kolejni, aż każdy uderzał swoimi rękami o siebie aprobując występ.
Panowie ukłonili się nisko dziękując innym za uwagę. Widziałam, jak zmęczeni łapali oddechy ciągle nie odsuwając się od siebie na krok.
Korzystając z zamieszania zdecydowałam się zwiedzić salę. Teraz ustawi się długa kolejka do wręczania prezentów i życzeń parze młodej, a jak wiadomo - najlepsi na końcu, dlatego nie spieszyłam się do ustawienia się.
Zamiast tego obchodziłam stół i czytałam napisy na karteczkach. Była to prosta metoda na poznanie kto został zaproszony. Oczywiście większości nazwisk nawet nie znałam, w zasadzie im dalej od miejsc pary młodej tym bardziej odległe od mojej pamięci one były.
Na samym środku stołu było miejsce pary młodej, obok której przeważnie siedzieli rodzice. Niestety z racji, że oboje mają ze swoimi rodzinami... specyficzne relacje widocznie musieli kombinować. Obok Gouenjiego widocznie została usadzona jego młodsza siostra, Gouenji Yuuka. Jeszcze niedawno była w śpiączce, widocznie musiała się obudzić ostatnio. Ewentualnie jest tutaj tylko "mentalnie", a miejsce pozostanie puste.
Dalej siedział Afuro, a obok niego... Momose Ryoko. Zamrugałam kilka razy, jednak nie, nie myliłam się. Czyli to wszystko wyjaśnia, dlaczego miejsc wydaje się być o wiele więcej niż gości. To wyjaśnia też, dlaczego większości tych nazwisk nie znam. Bo ci ludzie już nie żyją.
Przy stole zostało uwzględnione miejsce dla każdego pracownika Meteory, czy był żywy, czy martwy.
Nie wiedziałam kompletnie, co powinnam o tym myśleć. Był to pomysł Afuro, czy Gouenjiego? Rzecz biorąc byli tylko pracownikami tego drugiego, więc raczej Terumi był autorem pomysłu. Uśmiechnęłam się smutno odkładając karteczkę na swoje miejsce. Zapewnili tu miejsce każdemu, kto poświęcił swoje życie dla tego wydarzenia. Prawie jak miejsca dla poległych żołnierzy na bankiecie z okazji wygranej bitwy.
Miejsce moje, Kitsune, Eve i Ringo było również blisko pary młodej, więc odetchnęłam z ulgą, że nie wyrzucili nas gdzieś niedaleko, na drugi koniec stołu.
Kolejka do życzeń zaczynała się zmniejszać, stało w niej już tylko kilka par, dlatego ruszyłam powoli w tamtym kierunku. Naprawdę nie spodziewałabym się takiego posunięcia z ich strony. Musieli wydać na pewno o wiele więcej pieniędzy, by zapewnić miejsce tylu ludziom, którzy nawet się tu nie pojawią.
- Siedzisz blisko Afuro, ciesz się - uśmiechnęłam się do Tadashi, która zajęła nam miejsce w kolejce.
- A ciebie pewnie wywalili na sam koniec stołu? - wytknęła, na co przewróciłam oczami. Para przed nami skończyła składać życzenia, więc przyszła nasza kolej.
- Niech to się już skończy, bo mnie policzki zaczynają boleć - marudził Afuro rozmasowywując policzki, gdy w końcu zdjął z twarzy nieustanny, sztuczny uśmiech.
- Ludzie wam wręczają gruby hajs do rąk a ty marudzisz, bo nie masz już siły się uśmiechać? - Spojrzałam na niego, a ten jakby dopiero zajarzył fakt, że słyszę jego słowa.
- Gruby hajs, tyle to ja jako dziwka zarabiałem w godzinę. - Wskazał na kopertę, którą trzymał w ręce, ale zaraz dostał lekkie upominające uderzenie w tył głowy od Ishido. - I wszyscy życzą tego samego, szczęścia, zdrowia, nieustającej miłości, bla bla bla... Zero kreatywności. - Odłożył kopertę na stół za sobą.
- To ja wam życzę, żeby Akira przestała tyle chlać, Shuuhei przestał wjeżdżać na krawężniki, Hana urosła, Ichiro zmalał, Izumi przestał bać się kobiet, Sachi przestała być gburowata, Hokori wydoroślał, Ryoko ożyła, Yui nie ożyła, Tina się odmłodziła, Alejandro... co sobie tam zażyczycie, by mi wyrosło kolejne oko, Kitsune przestała być korpo szczurem...
- Hej! - Różowowłosa spojrzała na mnie z wyrzutem, ale ją zignorowałam.
- Żebyś ty, Gouenji, pozostał tym kim jesteś i więcej nie patroszył ludzi, a ty, Afuro, przestał zachowywać się jak dziwka na urlopie. - Wskazałam na obu palcami i ironicznie się ukłoniłam. Przez całą moją wypowiedź patrzyli na mnie z otwartymi ustami, a na koniec stłumili śmiech, który chciał uciec z ich ust.
- Dobra, faktycznie takich życzeń jeszcze nikt nie złożył, wygrywasz order oryginalności, jeśli cię to satysfakcjonuje - odpowiedział Gouenji.
- Mi tam się nie podobają życzenia, moje dziwkarstwo to najlepsza z moich cech. - Zaplótł ręce na piersi. - Tak czy owak dzięki.
- Ja wam mogę życzyć udanego seksu. - Wzruszyła ramionami.
- Nimfomanka - mruknęłam pod nosem udając, że kaszlę, przez co znowu spojrzała na mnie karcącym spojrzeniem. - Ale co teraz planujecie, podróż poślubna czy coś? Dokąd? - Wiedziałam, ze mają całe pieniądze tego świata i jeśli chcą mogą pojechać gdzie tylko dusza zapragnie.
- Najpierw lecimy do Włoch z Akirą - pochwalił się Gouenji. - Jeszcze nie wiemy na jak długo, ale na pewno trochę pozwiedzamy Rzymu i Mediolanu, a potem posiedzimy w jej rodzinnym mieście pijąc dobry alkohol.
- I uprawiając dużo seksu - zwrócił uwagę Afuro.
- Tak, to na pewno. - Zamyślił się na moment. - Później coś wymyślimy, na pewno będą to jakieś ciepłe kraje, marzy mi się Dubaj, ale Afuro jest dziwny i woli Hiszpanię.
- W Dubaju nas wypatroszą jak tylko złapiemy się za ręce w miejscu publicznym - warknął. Widocznie tak naprawdę oboje chcieli jechać do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale tylko jeden z nich zdawał sobie sprawę z możliwych konsekwencji. - A nie mam zamiaru przez dwa tygodnie tylko wygrzewać się na słońcu bez żadnych czułości.
- Wystarczy mieć kontakty. - Puścił mu oczko.
- Pojedźmy gdziekolwiek, byle się dużo pieprzyć i będzie dobrze. - Złapałam się za głowę, ale cała pozostała trójka pokiwała zgodnie głowami.
- Wszystkiego najlepszego tak czy siak, akceptacji przede wszystkim, bo nawet w Japonii dziwnie się na nas gapią - Życzyłam i wręczyłam im prezent. To samo zrobiła Kitsune, obie kupiłyśmy coś nie konsultując się ze sobą. Ja zdecydowałam się na książkę pięćdziesięciu twarzy greya i chusteczki do ocierania łez dla Gouenjiego. Wiedziałam, że uwielbiał film, jednak nigdy nie słyszałam, by czytał książkę. Dla Afuro wybór był prosty i również mocno związany z tematyką filmu...
Odchodząc usłyszałam jakiś zduszony pisk Shuuyi, który otworzył przedwcześnie swój prezent. Uśmiechnęłam się pod nosem, że najwidoczniej dobrze trafiłam. Nie chciałam dawać pieniędzy jak wszyscy, bo byłoby to zbyt zwyczajne, a wszelkie inne drogie przedmioty na pewno mogą sobie bez problemu sprawić.
Licznik słów: 3290
Data napisania:
Spokojnie, to nadal nie koniec xD Co myślicie o ślubie naszych kochanych chłopców? To tyle. Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top