31. "Kwita"
Z jakiegoś powodu Ishido pojawił się samotnie w środku tygodnia w Meteorze. Coś się stało? Gdy tylko mnie zobaczył momentalnie wstał z miejsca i podszedł do mnie schylając się i szepcząc do mojego ucha:
- Jesteśmy kwita. - Przeszedł mnie dreszcz wiedząc, co to oznacza. - Przyjedź dzisiaj do mnie, dokończymy co trzeba. - Powiedział tylko i nie słuchając moich słów sprzeciwu wyszedł z klubu. Więc przyszedł tutaj tylko po to?
Westchnęłam przeciągle kręcąc głową. Obraz przed moimi oczyma był dość zamazany, ponieważ większość nocy nie mogłam spać przez łzy, które mimo sprzeciwów wciąż chętnie napływały mi do oczu. Marzyłam, by zostać w ciepłym łóżku jeszcze dłużej, jednak praca o wiele łatwiej odciągnie mnie od ciągłej rozpaczy i wyciągnie z depresji.
***
Cały dzień zleciał dość interesująco. Starałam się ani chwili nie marnować na siedzenie przy barze, oglądanie występów innych, czy rozmowy w pokoju dla personelu. Cały czas spędzałam na górze w pokoju hazardzistów, a jeśli już zjawiałam się na dole to tylko po to, by wyciągnąć klienta na szybką rundkę pokera. Ten sposób zarobkowania okazywał się naprawdę skuteczny, albowiem kilkukrotnie wypełniłam moje dzienne minimum.
Doszłam do wniosku, że najzwyczajniej w świecie tak jak Afuro wepchnął się do mojego domu, tak ja wepchnę się do auta Shuuhei'a, który to codziennie zgarnia Terumiego do domu. Szybko załatwię to, co trzeba załatwić z blondynem, a potem dokończę sprawę z Ishido.
- Więc o czym chciałeś pogadać? - Spytałam wsiadając do idealnie błyszczącego samochodu.
- Co łączy cię z Ishido? - Zapytał, gdy tylko samochód ruszył. Na szczęście część przednia była oddzielona od tej tylnej, na której siedzieliśmy więc ciężki metal kierowcy był mocno stłumiony, dzięki czemu łatwo było nam rozmawiać.
- To znaczy? - Kompletnie nie wiedziałam, co ma na myśli pytając się o to. Afuro westchnął.
- Spędzacie ostatnio zbyt wiele czasu razem. Mam nadzieję, ze nie spiskujesz przeciw rebelii. - Mówił.
- Nie, akurat o to nie musisz się martwić. - Zapewniłam. - Miałam zwyczajnie pewną sprawę do załatwienia z nim.
- Chodzi o Yui? - Dopytał. Kompletnie nie wiedziałam, że tak luźno będzie podchodził do tego tematu. Raczej wydawał mi się osobą, która rękami i nogami będzie bronić pracowników Meteory przed śmiercią i piwnicą Ishido. - Po prostu zauważyłem, że nie ma jej w klubie. A smród rozkładającego się ciała unosi się po całym domu. - Wzruszył ramionami, jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie.
- Tak. - Przyznałam.
- To ciekawe, wiesz? - Spojrzałam na niego. - Wydawało mi się, że jesteś jak Ryoko, jednak bardziej nazwałbym was przeciwieństwami. - Tłumaczył. - Ona potrafiła osobiście odbyć karę za kogoś, byleby inni nie musieli cierpieć. Potrafiła oddać całe swoje pieniądze razem z dziennym minimum, byleby ktoś inny nie musiał cierpieć. A ty... - Pokręcił głową z dezaprobatą. - Osobiście wrzucasz ludzi do piwnicy, a pieniędzmi nie dzielisz się nawet, gdy masz trzykrotne dzienne minimum. - Mimo słów nie brzmiał, jakby był zły. Brzmiał bardziej na zawiedzonego faktem, że moje prawdziwe ja odbiega od tego, jak sobie mnie wyobrażał.
- Cóż. - Westchnęłam tylko nie chcąc przejmować się jego słowami.
Byłam zmęczona. Zmęczona przez nieprzespaną noc, ale też ciągłe zamartwianie się wszystkim dookoła. Zapomniałam tak naprawdę po co przyszłam do Meteory. Po to, by spłacić swój dług, tak? i taki był mój początkowy cel. Spłacić dług, a potem żyć z Kitsune w szczęściu i miłości. Potem jednak społeczność Meteory i rebelia stawiały przede mną kolejne punkty, które musiałam spełnić. Skupię się na długu, ale najpierw... Dług może poczekać... Kitsune nie ucieknie...
Uśmiechnęłam się ironicznie patrząc za okno i obserwując mijane, nocne miasto. Myliłam się. Odrobię dług. Spłacę go. Zrobię to jak najszybciej, a potem powiem Tadashi o wszystkim, co dotychczas się stało. Pominę jednak kilka nieistotnych przeszkód, które stanęły mi na tej drodze...
Po wejściu do domu Ishido Afuro odszedł gdzieś na bok i zniknął za drzwiami nie żegnając mnie ani słowem. Mam to rozumieć jako obrażenie? Mało mnie to interesowało. Nie potrzebowałam już pomocy lokaja i sama znalazłam drogę do biura Ishido. Nie chciałam marnować tu czasu, więc bez zbędnego owijania w bawełnę zapukałam i nawet bez otrzymania odpowiedzi wtargnęłam do środka.
- Jestem. - Westchnęłam, po czym zamknęłam drzwi za sobą i usiadłam na charakterystycznej dla tego pomieszczenia czerwonej kanapie.
- Świetnie. - Odparł Ishido odchodząc od komputera. Ku mojemu dziwieniu nie usiadł na przeciwko, jednak stanął obok i podał mi rękę. - Chodź. - Zaczął widząc mój pytający wzrok. - Robota wykonana, chcę ci pokazać dowody. - Wytłumaczył, na co skinęłam delikatnie głową i pozwoliłam mu pomóc mi wstać.
Resztę drogi na szczęście nie ciągnął mnie za rękę, już sama dobrze wiedziałam którędy do piwnicy. Nie miałam żadnej ochoty oglądać martwego, rozkładającego się ciała, jednak mus to mus. Chcę mieć pewność, że Yui już więcej nie wejdzie mi w drogę.
Gdy tylko drzwi pomieszczenia zostały otwarte do moich uszu doszedł charakterystyczny, kłujący w nos zapach gnijącego mięsa. Wzdrygnęłam się, jednak nie chciałam tego po sobie pokazywać i z kamienną twarzą zeszłam na dół z Ishido. Na samym dole dyskretnie przykładałam rękę do nosa, aby choć trochę stłumić nieznośny odór.
- Leży po drugiej stronie pokoju, możesz podejść. - Wyglądał na kompletnie nie wzruszonego tą sytuacją i wręcz przyzwyczajonego do tego zapachu. Zapalił światło i już z daleka dobrze widziałam wygięte w nienaturalny sposób ciało.
Bez oczu, całe wypatroszone z ogromną dziurą w brzuchu. Wręcz ciężko było mi uwierzyć, że osoba przed moimi oczami jeszcze niedawno stała na nogach i ze mną rozmawiała. Podeszłam tylko krok bliżej by upewnić się, że to Yui. Po kilku znakach szczególnych na szczęście udało mi się ją zidentyfikować bez podchodzenia bliżej. Spojrzałam na Ishido i potwierdziłam, że jesteśmy kwita skinieniem głowy. Jak najszybciej chciałam wrócić na górę, ponieważ zapach z każdą chwilą był coraz bardziej nie znośny.
- Wiesz co jest ciekawe? - Zaczął nagle mówić wyrywając mnie z przemyśleń. Odwróciłam się i spojrzałam w jego kierunku. - Ach... Nie, nie ważne. Przepraszam. - Uśmiechnął się pod nosem. Westchnęłam przeciągle zirytowana.
W końcu weszliśmy na górę, gdzie mogłam zaczerpnąć pełnego oddechu bez odruchu wymiotnego. Bez słowa zaczęłam kierować się do wyjścia, jednak nagle Ishido złapał mnie za ramię nie pozwalając na opuszczenie jego domu.
- Przyjdź za trzy dni na zdjęcie szwów. - Wskazał na moje plecy, gdzie wciąż znajdywała się świeża rana. - Wszystko dobrze się goi? Nie masz żadnych problemów?
- Dobrze. - Odparłam. - Tak, wszystko jest w porządku.
- Doskonale. To do zobaczenia. - Uśmiechnął się.
- Ta... Do zobaczenia... - Również go pożegnałam kierując się do przedpokoju.
Nie wiem skąd u niego ta nagła przyjacielskość. Raczej łączą nas sprawy jedynie biznesowe, a gdy tylko domkniemy sprawę zabójstwa Ryoko mam zamiar już nigdy nie pojawić się w jego mieszkaniu. Z tą myślą weszłam do samochodu Shuuhei'a, który miał zawieźć mnie pod Meteorę.
- Co cię łączy z Ishido? - Zaczął nagle przyciszając muzykę.
- Słucham? - Zapytałam nie rozumiejąc, czemu kolejna osoba o to pyta. Tsuyuki widocznie uważając, że nie musi więcej wyjaśniać milczał. - Tylko sprawy biznesowe. - Westchnęłam. - Dlaczego pytasz?
- Lekko mówiąc Afuro nie pasuje to, jak bardzo jesteście blisko. - Stwierdził.
- Nie interesuje mnie jego zdanie na ten temat. - Stwierdziłam opierając łokieć na podłokietniku i spoglądając za okno.
Shuuhei jako podręczny taksówkarz każdego, kto jest związany z Meteorą pewnie często wysłuchuje zażaleń wszystkich pracowników. Naprawdę Afuro jest zazdrosny o mnie i Ishido? Dlaczego?
***
3 osoba pov.
- Jesteś z siebie zadowolony? - Zaczął Afuro, gdy Kokoro wyszła z domu. Ishido patrzył na niego pytającym wzrokiem. - Kto jest kolejny na liście do wykreślenia, bo przeszkadza wam w waszej miłości? - Zażartował.
- Nic nas nie łączy. Po pierwsze jest lesbijką, a po drugie ma żonę. Dobrze widzisz, jak się zachowuje, gdy się od niej odcięła. - Próbował się tłumaczyć, jednak Terumi wiedział lepiej.
- Poznajesz po jej zachowaniu, że coś się u niej stało? Spotykacie się gdzieś bez mojej wiedzy, że tak dużo o niej wiesz? - Coraz bardziej podnosił głos zaciskając pięści. Czuł, jak krew gotuje mu się w żyłach, przez to, że Ishido wciąż i wciąż ukrywa przed nim prawdę.
- Teru, ogarnij się. Dobrze wiesz, że się przyjaźniliśmy dziesięć lat temu i tylko dzięki temu wiem jaka jest. Poza tym chcę od niej tylko jednego. - Niższy zaśmiał się teatralnie słysząc to wytłumaczenie. Oboje dobrze wiedzieli, czego chciał Shuuji, jednak blondyn nie mógł oprzeć się żartom.
- Seksu?
- Nie rób sobie jaj, nie będę gwałcił lesbijki. - Przewrócił oczami i wolnym krokiem zaczął kierować się na górę. Było już ciemno, wyraźnie czuł zmęczenie i nie marzył o niczym innym jak pójście spać.
- Jasne, jasne. - Afuro dalej nie chciał uwierzyć w słowa swojego przełożonego. - Nastawię kamerę jak będziesz jej zdejmował szwy. Przynajmniej z ładnego pornola będą pieniądze. - Śmiał mu się w twarz, choć tak naprawdę z całego serca chciał w nią uderzyć.
- Bardzo zabawne. - Mruknął zamykając się w łazience.
Terumi znowu zacisnął pięści wbijając sobie paznokcie we wnętrze dłoni. Irytowało go, jak bardzo Ishido i Kokoro zbliżyli się do siebie. Nie chodziło ani o rebelię, ani o dobro Meteory. Chodziło o jego emocje. Choć dobrze wiedział, że oboje nie są w stanie bez siebie żyć ciągle nie mógł przyjąć do wiadomości, że zardzewiała miłość sprzed dziesięciu lat znowu zaczęła rozgrzewać serce Gouenjiego.
- Ty po prostu jesteś o mnie zazdrosny. - Usłyszał długowłosy, gdy do sypialni wszedł drugi mężczyzna. Jego ciało zakrywał jedynie ręcznik przewiązany na biodrach, a ze spiętych w niechlujnego koka włosów delikatnie kapały krople wody powoli spływając w dół po całej linii klatki piersiowej. Satysfakcjonujący widok.
- Jestem zajebiście zazdrosny. - Wstał i pewnym krokiem podszedł do niego. Na pewno jeszcze wróci do tego tematu i nie pozwoli, by na jego warcie Ishido swobodnie romansował z kimś innym, jednak teraz musiał wykorzystać okazję. W końcu seks po kłótni to zdecydowanie najlepsza rzecz, jakiej doświadczał w ich relacji.
***
Pov. Kokoro
Niestety spotkania rebelii nie mogłam ominąć, choć bardzo chciałam. Jedyne, co aktualnie chciałam robić to ciągła gra i zwycięstwa w Meteorze, a gdy tego potrzebuję sen i jedzenie. Widząc, jak codziennie dostarczam na swoje konto kolejne tysiące tylko jeszcze bardziej chciałam ciągle grać i grać.
Spotkanie rebelii jednak było musem. Jeśli wierzyć słowom Afuro, gdy zbiorę dług nie wydostanę się z Meteory tak łatwo. Dlatego warto chodzić na spotkanie rebelii. By planować ucieczki, dowiadywać się nowości, lub po prostu słuchać. Słuchać i wiedzieć. Mieć informacje, za które Ishido mnie wypuści.
Zaczęłam spisywać na kartkę wszystko, co wiem. Począwszy od słownika Meteory, kończąc na skrzynce od Ryoko. Gdy tylko zbiorę dług przekażę te wszystkie informacje Ishido. On usprawni Meteorę, a ja będę wolna. Nie interesowało mnie jak bardzo przez to będą cierpieć tutejsi ludzie. Interesowała mnie tylko Kitsune, którą jak najszybciej musiałam odzyskać.
Co wieczór do niej dzwoniłam. Choć słyszałam tylko jedno zdanie "Dowiem się w końcu, co przede mną ukrywasz?" cieszyłam się wiedząc, że jest bezpieczna. Że mogę teraz bez stresu pracować na naszą lepszą przyszłość. Obecny obrót spraw nawet bardziej mi pasował, niż dotychczasowa konieczność ukrywania dosłownie wszystkiego w obawie, że mnie nakryje.
- Yui nie żyje. Dobrze mówię? - Zaczęła Eve podczas spotkania rebelii. Atmosfera w pokoju była tak gęsta, że można by ją było ciąć nożem. Czułam, jak Hana co chwila dogląda, czy wciąż siedzę w spokoju i jak bardzo godzi ją w godność fakt przebywania ze mną w jednym pomieszczeniu.
- Znaleziona w piwnicy Ishido, oddana na organy. - Potwierdził Ringo. Choć nie było między nim, a mną żadnego ogromnego muru czułam, że on również czuje do mnie niechęć. Czyżby podejrzewał, dlaczego Yui nie żyje? Prawdę wie tylko Afuro, choć jak wiadomo plotki szybko się rozchodzą.
- Nic nie przeskrobała. Nie żyje przez to, że była dla kogoś niewygodna. - Niby ukradkiem spojrzał na mnie, choć poczułam jakby perfidnie wskazał na mnie palcem jako winnego. Choć zgodnie z kolejnością teraz ja powinnam coś powiedzieć, jednak nie miałam nic sensownego do dodania. - Masz coś do dodania, Kokoro? - Dopytał Afuro uśmiechając się ironicznie.
- Nie mów, że... - Shouko od razu wyczaiła, że to właśnie ja stoję za jej morderstwem. Wypuściłam powietrze wzruszając ramionami. Odwróciłam wzrok zauważając kątem oka, jak dziewczyna wstaje. - Jak mogłaś to zrobić?! Jesteś w jebanej rebelii, naszym głównym celem jest wyciągnięcie wszystkich żywych i bez długów. Jak możesz bez mrugnięcia okiem ją zabijać?! Co ona ci zrobiła?! - Krzyczała wciąż wyładowując się na mnie.
- Wiedziała o tym, że w przeszłości kogoś zabiłam. Znam ją bardzo dobrze i wiem, jak daleko jest w stanie się posunąć, aby przeszkodzić mi w życiu. W tej wojnie mógł wygrać tylko jeden. Wolicie stracić przypadkowego, nowego, nic nieznaczącego pracownika, czy kogoś, kto chociażby zna prawdziwe imię Ishido i wie, jak na niego wpłynąć, by uzyskać jakieś korzyści? - Hana z całej siły zaciskała pięści. Nie miała nic więcej do odpyskowania mi na ten temat, dlatego ociężale opadła na swoje krzesło. - Możemy przejść do rzeczy? Uważam, że powinniśmy zacząć pracować nad ucieczką.
- Masz czelność... - Chciała mówić dalej, jednak Ringo jej przerwał.
- Uspokój się. - Podniósł nieco głos, przez co dźwięk odbił się kilkukrotnie od ścian. - Dlaczego tak uważasz?
- A czym innym mamy się zajmować? Sprawa z Ryoko mam nadzieję jest już domknięta, na wszystkich spotkaniach od pewnego czasu jedynie wymieniamy się nowymi informacjami i spostrzeżeniami jak ułatwić sobie pracę w Meteorze. - Wytłumaczyłam. - Jak jesteś w piekle to układasz sobie kocyki, żeby było ci wygodniej, czy zdajesz sobie sprawę, że prędzej czy później spłoną i próbujesz spierdolić jak najszybciej? - Użyłam metafory, aby zobrazować jak bezsensowne są nasze ostatnie spotkania na których nic nowego nie wymyślamy.
- Mówce co chcecie, ja się z nią zgadzam. - Odezwał się po chwili ciszy Ringo. Hana zazgrzytała zębami nie spodziewając się takiego obrotu spraw.
- Nic innego do roboty nie mamy. - Stwierdził Afuro po chwili namysłu. Ciekawiło mnie dlaczego on również chciał uciec. Przecież nie ma długu i pracuje w Meteorze z własnej woli. Z drugiej strony jego obroża, której nie może zdjąć... Znów się rozpraszam.
- Świetnie. Czego potrzebujemy do ucieczki? - Zapytałam pochylając się do przodu. Nie będzie to wcale bułka z masłem i lepiej będzie wypunktować co musimy zrobić, aby uciec.
- Warto zacząć od najgorszego. - Stwierdził Afuro i pociągnął za obrożę na jego szyi. Skinęłam delikatnie głową w sercu przewracając oczami. Naprawdę on tez musi uciekać? Osobiście bym go po prostu zostawiła, ponieważ naprawdę nie widzę sensu kłócenia się z Ishido o tego chłopaka.
- Myśleliście w ogóle kiedykolwiek, aby po prostu zadzwonić na policję? - Zapytałam.
- i co byś im powiedziała? - Terumi odpowiedział pytaniem na pytanie. - Halo policja. - Zrobił słuchawkę z ręki. - Na ulicy takiej i takiej jest klub Meteora w którym pracownicy spłacają swoje długi uprawiając prostytucję i hazard. - Skinęłam głową nie rozumiejąc co ma na myśli. Sama dokładnie to bym powiedziała. Westchnął ciężko po czym wstał i przyniósł teczkę z jednej z półek. - To jest umowa, którą wszyscy podpisaliśmy. Przeczytaj. - Podał mi plik kartek.
Zdziwiłam się, że mają ksera takich rzeczy u siebie. Ciekawe jak je zdobyli. Zaczęłam czytać...
1. Celem kontraktu jest spłacenie długu, który nosi za sobą pracownik.
Kolejne punkty były wręcz oczywiste i mało istotne. Jednak w końcu...
4. Dopóki dług nie zostanie spłacony pracownik nie ma możliwości wycofania się z kontraktu.
10. Nie stawienie się w pracy zgodnie z grafikiem skutkuje karą.
11. Pracownik w trakcie każdego bloku pracy zaznaczonego na grafiku musi zarobić określone minimum pieniędzy.
12. Nie zebranie dziennego minimum skutkuje karą.
13. Po każdym dniu pracy pracownik oddaje zarobioną sumę do odpowiedniej osoby, która przekaże ją pracodawcy. Zachowanie pieniędzy dla siebie traktowane jest jako kradzież i skutkuje karą.
- Teraz rozumiesz? - Zapytał, gdy oddałam mu kartki.
- Zgodziliśmy się na to...
- Więc dopóki Ishido ma na każdego pracownika taki plik kartek wraz z jego odręcznym podpisem... Nic nie mogą mu zrobić. - Syknęłam momentalnie czując bezsilność w zaistniałej sytuacji.
- Czyli zanim zaczniemy jakkolwiek działać musimy wykraść te dokumenty? - Zaczęłam łącząc powoli kropki. Plan ucieczki z Meteory na pewno nie będzie ani krótki, ani łatwy.
***
3 osoba pov.
Afuro obudził się zdecydowanie niewyspany po tej nocy. Ale cóż się dziwić po zaledwie czterech godzinach snu? Czując ciepłe dłonie i tors wtulone w swoje ciało w popłochu otworzył oczy i obejrzał się za siebie. Odetchnął w momencie, gdy zauważył, że to tylko Ishido, który przez jego gwałtowne ruchy również zaczął się wybudzać. Przyzwyczajenie zawodowe, jak to mawiają.
- Nie śpisz już? - Starszy odezwał się jako pierwszy zachrypniętym głosem. Terumi skinął głową i obróciwszy się twarzą do mężczyzny znów się w niego wtulił. - Nie boli cię nic? - Pogłaskał go delikatnie po włosach, były zdecydowanie jego ulubioną częścią ciała blondyna.
- Nie. - Odparł cicho chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Tak naprawdę czuł lekki dyskomfort, jednak znów przez przyzwyczajenie nie zwracał na niego uwagi. - Możemy wrócić do wczorajszego tematu? - Zapytał cicho do jego ucha.
- Jakiego tematu? - Afuro westchnął zirytowany, że tak ważna dla niego rzecz została przez niego zapomniana. Nie chciał jednak dawać po sobie poznać, dlatego też wciąż udawał oazę spokoju.
- Nie chcę, byś dalej tak blisko zadawał się z Kokoro. - Wypalił prosto z mostu patrząc mu w oczy. Zrobił minę zbitego psa chcąc wzbudzić litość w swoim chłopaku.
- Na chwilę obecną jest to niemożliwe. - Walnął chłodno. Wręcz jakby zimny metal połaskotał delikatne serce czerwonookiego. - Wiesz, dlaczego to robię i jaki mam w tym cel. Dostanę to, czego chcę i będzie po sprawie. - Tłumaczył mu ten plan setki razy, jednak Terumi wciąż nie mógł znieść świadomości co razem robią.
- Kiedy się za to weźmiesz? - Fuknął zirytowany. Miał wrażenie, że Shuuji odkłada to w czasie jak tylko może, by móc nacieszyć się swoją dawną miłością.
- Wszystko idzie po mojej myśli, niedługo będzie po sprawie. - Przyciągnął go do siebie zamykając w szczelnym uścisku. - Nie stresuj się, przecież wiesz, że kocham tylko ciebie.
Afuro wręcz zatkało, gdy usłyszał te słowa. Chłód Ishido w ostatnim czasie był wręcz ponadprogramowy, a tych dwóch słów nie słyszał od dawna. Oblewając się szkarłatem wtulił się w niego jeszcze bliżej.
- Ja ciebie też... - Szepnął cicho chcąc, by ta chwila trwała wiecznie. Niestety jednak tak być nie mogło. Po chwili poczuł, że znów poddaje się jego słodkim słówkom, więc musiał wpleść swoje trzy grosze. - Jak nie dokończysz roboty w ciągu dwóch tygodni obciągnę Alejandro. - Tym razem to Ishido zatkało. By to powiedzieć spojrzał mu prosto w oczy a na sam koniec zalotnie się uśmiechnął puszczając mu oczko.
- Chyba cię pojebało.
***
Kokoro pov.
- Nie tyle co wykraść. - Odparł Afuro kręcąc głową. - Usunąć je z komputera, bo na pewno ma skany przynajmniej na komputerze, o ile nie na kilku dyskach. Oprócz tego ma całe dwa segregatory z tymi dokumentami. Jeden jest z oryginałami, a drugi z kopiami. Jeśli nagle znikną będzie to dość podejrzane. Chyba, że mamy zamiar uciec tego samego dnia, w którym ukradniemy dokumenty. - Wytłumaczył. Nieświadomie zaczęłam wbijać paznokcie we wnętrze dłoni, aby uciszyć niektóre nieistotne myśli.
- Więc trzeba by było je czymś zastąpić? - Cała trójka skinęła głową.
- Najlepiej byłoby po prostu edytować umowę. - Eve nagle włączyła się do rozmowy. - Mamy jej aktualną wersję na moim komputerze, więc wystarczy wykreślić niewygodne dla nas zasady, a potem podmienić. Ręcznie podpisane oryginały wylądują tam, gdzie była oryginalna umowa, a kopie w miejsce kopii. - Przedstawiła wciąż ani razu nie spoglądając w moim kierunku. Widać było jednak, że nie chciała po prostu słuchać i naburmuszona nie pomagać w ucieczce. - Jedyną trudnością jest to, że potrzebujemy podpisu każdego jednego pracownika. A nie wszyscy wspierają rebelię... - Westchnęła przeciągle.
- Nie wszyscy wspierają rebelię? - Zapytałam zdziwiona, na co ta syknęła cicho. Nie rozumiałam dlaczego któryś z pracowników może z własnej woli chcieć dalej cierpieć, zamiast możliwości ucieczki.
- Jest taki jeden barman... Pracuje od ponad roku, ale wciąż nie wiadomo jak mamy się do niego zwracać. - Zaczął tłumaczyć Afuro. - Wszystkich pracowników traktuje jak powietrze, zmywa się gdy tylko jest taka okazja, wydaje się być bardzo zniesmaczony Meteorą. Może faktycznie byłby skłonny do podpisania tego papierka, ale kontakt z nim jest niesamowicie trudny. - Po moim wyrazie twarzy doszedł do wniosku, że to mnie nie przekonało. - Albo Miki na przykład. - Wyprostowałam się zdziwiona, że on również nie wspiera rebelii. - Nie jest przeciw nam, co po prostu boi się Ishido. Swojego czasu wylądował w piwnicy i za "karę" - Zrobił nawias palcami. - stracił jedno jądro. - Westchnął. - Najpewniej bałby się, że oberwie za niesubordynację.
- W takim razie zacznijmy od najprostszego. Edytujmy te dokumenty. - Zagaił Ringo. - Prędzej czy później przekonamy wszystkich do podpisania tego. W końcu nie takie rzeczy się robiło. - Spojrzał łagodnie w stronę Eve jakby próbując jej o czymś przypomnieć. Ta uśmiechnęła się nieznacznie zasłaniając wyraz twarzy ręką.
Edycja pliku nie była trudna. Wystarczyło wyszczególnić, że kara oznacza obcięcie pensji, zwolnienie, lub niepłatne nadgodziny. Kilka zasad usunęliśmy, kilka dodaliśmy. Na pierwszy rzut oka plik wyglądał dokładnie jak wcześniej, dopiero po wczytaniu się w konkretne zasady można było zauważyć, że jest coś nie tak. Na start w ruch poszły cztery kopie, które wspólnie zaczęliśmy podpisywać. Wypełniając pole z wysokością długu musiałam odszukać w głębi umysłu tej zapomnianej przeze mnie informacji. Po chwili coś mi zaświtało i spojrzałam w bok na dokument Terumiego.
- Gdzie się gapisz? - Syknął momentalnie zasłaniając wspomniane pole. Udając, że nic się nie stało wróciłam do wypełniania własnej kartki. Na jego arkuszu udało mi się tylko dostrzec, że liczba, którą wpisał była bardzo krótka... Czy to było 0?
Licznik słów: 3507
Data napisania:
Hej, hej! Tak, nie ma daty napisania, bo za cholerę nie chce mi się jej szukać ;-; Sorki, że nie było rozdziału przez ponad dwa tygodnie, ale nie miałam czasu by zrobić korektę, a jak już pojawił się czas to się masakrycznie rozchorowałam. To tyle. Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top