14. "Guzik"

Nocny krajobraz za oknem robił się coraz bardziej znajomy, przez co wiedziałam, że jesteśmy już w Osace i coraz bliżej celu. Ostatnie minuty drogi spędziliśmy w ciszy przysłuchując się tylko jakiejś piosence Iron Maidena. Myślałam tylko jak mogę w logiczny sposób wytłumaczyć Kitsune, dlaczego wracam aż tak późno do domu. Mam nadzieję, że nie będzie zła, w końcu spędziłyśmy ostatnio cały wolny dzień razem, więc już została wynagrodzona za te moje nieobecności.

- Jesteśmy. - Zakomunikował Shuuhei, gdy dojechaliśmy pod dom Ishido. Jakoś ciary mnie przeszły przypominając sobie to miejsce. Choć wygląda tak luksusowo to jednak wciąż mnie przeraża.

- Odstawisz mnie pod Meteorę jak już taki kawał przejechaliśmy? - Spytałam, gdy Afuro już wysiadł. Tsuyuki tylko przytaknął ponownie mocno przyciskając pedał gazu.

- Jak on mnie ostatnio denerwuje... - Zaczął nagle przyciszając muzykę. Spojrzałam w jego kierunku pytającym wzrokiem, co pewnie wyłapał kątem oka. - Afuro. Codziennie go podwożę i odwożę i za każdym razem musi mi wypominać jakieś sytuacje z Akirą. Domyślam się, że może mieć teraz jakiś cięższy okres i musi na czymś wyładować emocje... Ale czemu zawsze ja? - Oparł brodę na kierownicy.

Musze przyznać, że nie spodziewałam się u niego takiej nagłej wylewności. W końcu widzimy się chyba drugi raz, a ja mam nagle zostać jego psychologiem? Chociaż fakt, zdarzają się takie sytuacje, gdy nagle zaczynasz wylewać swoje wszystkie żale do nowo poznanej osoby.

- Mam rozumieć, że Akira ci się podoba? - Spytałam dość przejętym głosem. Znów zrobił się lekko różowy, jednak zaraz potem pokiwał głową. Czuję się, jakbym uczyła dzieciaka co to jest miłość. - Wiesz... Myślę, że Afuro może się śmiać z tego, że nie umiesz jej tego powiedzieć... Więc możesz po prostu...

- Ale ona jest starsza ode mnie! - Przerwał mi. Znów się poczułam, jakbym miała znak zapytania nad głową.

- Co to zmienia? - Pytałam dalej nie rozumiejąc o co chodzi.

- Jest starsza, lepiej zarabia, jakby chciała mogłaby mieć każdego, osiągnęła tak wiele pomimo chujowego startu... A ja? Ja jestem tylko jakimś kierowcą studentem, a w dodatku plamą na honor mojej rodziny. Plus ona jest lesbijką, więc nie mam u niej kompletnie żadnych szans! - Dojechaliśmy na miejsce, jednak widocznie nie chciał, bym wysiadała, ponieważ nie powiedział tym radosnym tonem, że jesteśmy na miejscu.

- Cóż... Skoro Afuro mówi, że jej nie wierzy w to całe bycie lesbijką to może ty też przestań w to wierzyć? Widzicie się przecież przynajmniej raz w tygodniu, możesz zawsze zagaić wtedy jakąś rozmowę.

- Zagaić rozmowę z nagą, zgonującą kobietą w samochodzie, no jasne...

- Ale to jest przecież plus! Nawet jak palniesz jakąś głupotę to najpewniej jej nie zapamięta, bo będzie zajęta tym, jak bardzo jest pijana. - Klepałam go po ramieniu, chociaż nie mogłam uwierzyć w to, w jak durnej sytuacji Tsuyuki się znajduje.

- No dobra... Spróbuję. W każdym razie jesteśmy, możesz już iść. - Stwierdził uśmiechając się w moim kierunku. Odpięłam pas i już chciałam wysiadać, kiedy nagle złapał mnie za nadgarstek. - Tylko pamiętaj, co było w limuzynie, zostaje w limuzynie. - To chyba jest jego ulubiony cytat. - Nikt nie może się o tym dowiedzieć. - Miał oczy zaszklone, więc widocznie naprawdę prawie się popłakał.

- Jasne. - Uśmiechnęłam się, dzięki czemu mnie puścił i pozwolił iść do swojego samochodu.

Co za popierdolony dzień...

***

- Co ci? - Spytałam widząc, jak Afuro ledwo trzyma się na nogach wchodząc do pokoju dla personelu.

- Co? - Spytał jakby nie słyszał mojego pytania. - Kawa się skończyła... - Westchnął w końcu siadając na krańcu łóżka. - Mamy coś z kofeiną w barze? - Spojrzał niby w moim kierunku, ale jego wzrok bardziej zdawał się wpatrywać w ścianę za mną.

- Wątpię. Chyba, że alko by cię na nogi postawiło. - Odpowiedziała jedna z dziewczyn, która właśnie okupowała biurko.

- Aha... - Mruknął, po czym opadł bezwiednie na łóżko. - Kokoro, weź mnie zastąp dzisiaj na rurce, dobra? - Bardziej rozkazał niż zaproponował. Już miałam zacząć zaprzeczać, kiedy nagle zasnął.

- Jak nie masz ochoty kręcić przed ludźmi dupą to możesz się przejść do spożywczego po jakąś kawę dla niego. - Stwierdziła wspomniana wyżej dziewczyna, która już wyciągała marker by namalować coś ładnego na twarzy blondyna.

- No dobra... - Westchnęłam zabierając się do sklepu. Trochę pobłagałam Ringo przy bramce, żeby mnie wypuścił. Ale widocznie nie jest to pierwsza sytuacja, gdy Afuro przychodzi bez kawy, bo gdy tylko to zawiadomiłam przestał się ze mną sprzeczać i mnie wypuścił.

Sklep okazał się nie być aż tak blisko. W sumie czego spodziewać się po dzielnicy, w której są tylko kluby, burdele i love hotele? Ale na szczęście cudowna Japonia stawia automaty wszędzie, gdzie tylko się da. Kupiłam więc wielką butelkę czarnej kawy, po czym wróciłam do Meteory.

Na miejscu poczułam się znowu jak w liceum na imprezach. Gdyby nie to, że w liceum nie chodziłam na imprezy. W każdym razie Afuro został pozbawiony górnej części garderoby, a cała jego klatka piersiowa, wraz z ramionami i twarzą została pokryta rozmaitymi napisami markerem i szminkami.

- Ile wy macie lat? - Westchnęłam, gdy nagle wrzawa zamilkła widząc, że przyszedł pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy.

- Dobra, zanim mu zaaplikujemy kawę to możesz się jeszcze podpisać. - Stwierdziła Eve, która na tę okazję specjalnie odeszła od baru, by napisać na środku jego klaty "Jebać Ringo". Podała mi marker, na co przewróciłam oczami. Raczej druga taka okazja się nie powtórzy.

Przednia część jego ciała była w całości pokryta, jednak na szczęście plecy były całe czyste, więc szybko przewróciłam blondyna na brzuch mając w zamiarze stworzyć jakieś ciekawe arcydzieło. Jeśli arcydziełem można nazwać wielką strzałkę wskazującą na tyłek, a nad nią napis "Tu wkładać".

Zadowolona z siebie z powrotem go przewróciłam i próbowałam obudzić. Niestety po kilku klepnięciach w oba policzki, nawet krzykach do ucha ani myślał się obudzić. Odetchnęłam zawiedziona.

- Tak go nie obudzisz. - Stwierdziła Eve stojąc już przy wejściu, by zaraz wrócić do swojego ukochanego baru. - Otwórz mu japę i wlej kawę do gardła. Potem piętnaście minut i wróci do żywych. - Wytłumaczyła mimo wszystko podchodząc do nas.

- Nie zadławi się? - Zmartwiłam się.

- Nie, ja już nie raz w niego kawę wlewałam. Przyzwyczajony jest do połykania cieczy przez sen. - Prychnęła śmiechem, na co ponownie przewróciłam oczami. Puszczanie się tworzy coraz to więcej podtekstów, jakie można wymyśleć.

O dziwo otworzenie Terumiemu ust nie było tak trudne. W zasadzie gdy tylko pociągnęłam ze jego podbródek wręcz z wielką chęcią otworzył buzię. Odkręciłam więc butelkę z napojem i zaczęłam wlewać do środka. Jakbym wylewała jakiś przeterminowany napój do zlewu. O dziwo po pierwszej, niewielkiej porcji nie wytrysła na mnie fontanna z kawy, a Afuro nie zaczął się krztusić. Dlatego też resztę wlałam za jednym razem i zamknęłam mu usta.

- Nie no nie zamykaj, ktoś może skorzystać. - Poruszyła sugestywnie brwiami. Tak, puszczanie się tworzy zdecydowanie bardzo dużo nowych podtekstów.

Piętnaście minut minęło jak mgnienie oka, ponieważ praktycznie już zaraz długowłosy nagle podniósł się do siadu. Momentalnie serce mi stanęło, jakbym zobaczyła zombie. Ale tym raczej był rano bez kawy.

- Co się stało? - Spytał z wytrzeszczonymi oczami patrząc się w ścianę przed sobą.

- Nie dziękuj, kawę w ciebie wlałam. - Mruknęłam niechętnie czekając na jego reakcję, jak przejrzy się w lustrze.

- Nie no czy was pogrzało?! - Która właśnie nadeszła... Obracał się dookoła czytając wszystkie napisy jakie na nim się znajdowały. Widząc ten mój aż prychnął żałosnym śmiechem. - Nie no, ale to jest przegięcie. Od miesiąca śpię tylko z jedną osobą. - Marudził próbując zetrzeć napis ręką.

- Od miesiąca? - Podniosłam pytająco jedną brew sugerując, że to wcale nie jest aż tak długo.

- No dobra, od tygodnia... - Przyznał się. Jednak nie takiej reakcji się spodziewałam, więc jedynie spuściłam głowę niedowierzając z kim się zadaję. - Jak ja się niby klientom pokażę?! - Marudził dalej znajdując jakąś gąbkę i miskę z wodą, którą próbował to wszystko zetrzeć.

- Normalnie. - Westchnęłam schodząc z mojego ulubionego krzesełka. - Dobierz do tego jakieś czarne gacie i szpile, a z tych napisów możesz wręcz zrobić atrakcję. - Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. - Załóżmy, że podpisanie się na tobie kosztuje 300 jenów (około 10 złotych). Przecież każdy chciałby, by jego podpis znalazł się na gwieździe tego klubu, Tenshim, prawda? - Posłałam mu sugestywne spojrzenie, które odwzajemnił. - A zyskiem podzielimy się na pół. - I tu magia zgasła.

- Jak też chcesz zarobić to możesz potańczyć za mnie i na tobie się będą podpisywać. Żonka też się na pewno chętnie podpisze. - Uśmiechnął się chamsko jakby chcąc mi dogryźć, że ja tego nie mogłabym zrobić ze względu na Kitsune. Zazgrzytałam zębami.

- Ależ kim ja jestem w obliczu twojej światłości? - Obrałam inną taktykę na bezsensowną dyskusję, która nagle się wywołała. - Zwykłym śmiertelnikiem w porównaniu do ciebie, aniele. - Prychnęłam śmiechem zbliżając swoją twarz do jego.

- Jakbyś nie przewaliła 100% passy to byś nadal była wielką Aoi. - Również się do mnie zbliżył rozkładając ręce. - A teraz kim jesteś? Zwykłym hazardzistą odrabiającym wielki dług. Żałosny widok... - Odwrócił się w końcu jakby chcąc dać mi do zrozumienia, że już wygrał tę dyskusję.

- Dobra, może być jedna czwarta zysku. - Przewróciłam oczami zauważając, że już zajął moje miejsce przy biurku i wziął się za makijaż. - Lubisz pieniądze, co? - Usiadłam na krańcu łóżka wpatrując się w jego ruchy.

- Jestem tak spierdolony na punkcie pieniędzy, że nawet wy wszyscy razem wzięci nie dorastacie mi w tym do pięt. - To była obelga, czy komplement w swoją własną stronę?

- Ta... Zwyczajnie jestem ciekawa co ludzie na tobie ciekawego napiszą.

- Domyślam się, że nic ciekawego. - Wzruszył ramionami. - Pracowałem kiedyś w takim klubie, gdzie striptizerki nie miały żadnych praw, więc gdy tylko pierwsza osoba podpisała mi się na szyi, przez kolejny miesiąc codziennie wracałem cały pobazgrany. - Zaśmiał się smutno na wspomnienie tamtych dni. - Ale teksty były te same, ktoś tutaj był, jakieś wyzwiska, ogólnie przeważnie teksty mające na celu poniżenie mnie.

- Ale spójrz też na to, że tutaj wszyscy cię kochają i pewnie wiele by oddali, by pójść z tobą do łóżka. - Nagle zaprzestał jakiegokolwiek ruchu, jakbym uderzyła w jakiś czuły punkt.

- No tak... - Uśmiechnął się. - A teraz mogę należeć tylko do jednej osoby. - Spojrzał smutno w dół, chociaż na jego twarzy ciągle widniał uśmiech.

Ciekawa jestem, czy dobrze się czuje z tym, jak wygląda jego życie teraz, gdy "należy" tylko do jednej osoby. Zakładam, że ma na myśli Ishido. Ciekawi mnie jaka relacja ich łączy... Aish, miałam się nie wtrącać w jego życie. No cóż.

Może tęskni za tymi dniami, gdy najpewniej codziennie należał do kogoś innego? Domyślam się, że większość ludzi tutaj tęskni za hulaszczym życiem, jakie większość prowadziła przed dostaniem się w to miejsce. Jednak przez kontrakt jesteśmy tu uziemieni, więc możemy jedynie wspominać to, jak codziennie byliśmy w innym miejscu robiąc różne dziwne rzeczy. Choć Meteora nie jest miejscem normalnym, to zdecydowanie po rozpoczęciu pracy tutaj nasze życie normalnieje.

***

Afuro przyjął mój pomysł z otwartymi ramionami. Niestety chętnych na podpisanie się na jego ciele było aż za dużo, więc zaczął wyceniać konkretne części ciała na inne kwoty. Podpisanie się na penisie było najdroższe, co jest raczej oczywiste. Ale nawet pośladki i uda trzymały wysoką cenę. Praktycznie na równi z nimi stały stopy, ale tego chyba również nie trzeba się domyślać.

- Jak się czujesz z tym, że nikt nie zdobył się na podpisanie twojego chuja? - Zapytałam ironicznie, na co ten pokręcił głową.

- Nie mów hop przed zachodem słońca. - Posłał mi jednoznaczne spojrzenie. No tak... Ishido. Pewnie ze względu na niego ustawił tą cenę tak wysoką.

Szczęśliwie dotarłam do domu, gdzie o dziwo nie było Kitsune. Spojrzałam do telefonu. Napisała mi kilka godzin temu, że musi zostać na nadgodziny, ale niestety w Meteorze nie mogłam tego odczytać. Więc to ja muszę ogarnąć nam jakiś dobry obiad...

Za dobra w gotowaniu nie jestem, ponieważ przeważnie bierze się za to Kitsune. Czasami jednak razem coś pieczemy, jednak moim zadaniem jest wtedy wymieszanie mleka z proszkiem i zrobienie kremu, bo w niczym innym mi nie ufa.

Trochę się nakombinowałam nad tym, co mam ugotować. Gotowanie jest o tyle lepsze od sprzątania, że jest to w jakikolwiek sposób kreatywna czynność, podczas gdy sprzątanie jest bardzo monotonne i powtarzalne. Aczkolwiek jeśli przez długi czas nieustannie robi się obiady w końcu nie ma się już pomysłów na to, co ugotować.

Po dłuższym przeszukiwaniu szafek i szuflad zdecydowałam się na zrobienie spaghetti. Kitsune uwielbia makaron, więc jeśli nic nie zepsuję to powinna być zadowolona i dumna ze mnie, że udało mi się coś ugotować. Tadahi jedząca coś, co sama przyrządziłam... Kusząca wizja.

Na szczęście w szufladzie był sos do spaghetti, co ułatwi mi sprawę. Przynajmniej z tyłu jest dokładny przepis co mam zrobić.

Oprócz tego, że lekko rozgotowałam makaron i wsypałam troszkę za dużo soli wydawało się, że wszystko jest w porządku. Nowa umiejętność odblokowana: Gotowanie.

Nadgodziny w pracy Kitsune mogą trwać godzinę, dwie, trzy... A może też wrócić o dziesiątej w nocy. Dlatego zdecydowałam się zjeść obiad bez niej dopóki jest ciepły. Najwyżej odgrzeję jej resztę jak już wróci.

Po zjedzeniu znów nie wiedziałam w co mogę włożyć ręce. Oglądać serial? Tadashi będzie na mnie zła, że ją wyprzedziłam o kilka odcinków. To może jakiś film? Nadal będzie zła, że obejrzałam go bez niej. Posprzątać? No chyba nie.

Oparłam się o blat wzdychając ciężko. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. I nagle... Znalazłam.

Pod ścianą nadal leżało pudełko z kartkami, na których to były moje stare zapiski. Pewnie Kitsune bała się odnieść je na strych przez masę pająków, które tam się znajdują. A mi to kompletnie wypadło z głowy.

Pudełko było już dość stare, a pamiętam, że jak je wyciągałam było wręcz wilgotne. Nie dziwiło mnie więc dlaczego pod spodem znajdowało się sporo pleśni. Dlatego też wyciągnęłam wszystkie kawałki papieru, które odłożyłam na stół. W środku jednak znajdowało się coś.

Złapałam za niewielki obiekt i spoglądając na niego pod światło doszłam do wniosku, że jest to granatowy guzik. Ale co on tu robi? Patrząc na to, że jest w pudełku ze wspomnieniami musi być powiązany z jakimś wspomnieniem...

***

- A jak mi nadal nie wierzysz... - Zaczął coś kombinować przy swojej marynarce, przez co spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Trzymaj. - Wystawił zaciśniętą pięść chcąc mi coś przekazać. Podłożyłam pod spód swoją dłoń, aby wypuścił przedmiot.

- Guzik? - Spytałam początkowo nie rozumiejąc czemu daje mi guzik. Dopiero gdy zauważyłam, że jest to drugi od góry połączyłam kropki*. - Ale że...? - Zmartwiłam się na moment.

- Nie. - Odparł stanowczo rozwiewając wszelkie podejrzenia. - Żebyś go kiedyś znalazła i przypomniała sobie o moim istnieniu. - Prychnął śmiechem odpowiadając na nie zadane pytanie.

- Naprawdę oglądasz beznadziejne filmy. - Stwierdziłam zaciskając przedmiot w dłoni.

***

Kompletnie o tym zapomniałam. W ogóle o nim. Rzeczywiście dobrze, że oddał mi ten guzik, bo już na zawsze wypadłoby mi z głowy co sobie obiecaliśmy.

- Gouenji... - Mruknęłam zaciskając niewielki przedmiot w dłoni.

Jednak nagle poczułam okropny ból rozchodzący się od szyi przez całe moje ciało. Momentalnie poczułam, jak oczy wychodzą mi z orbit i przerażona przewracam się na ziemię mdlejąc.

Licznik słów: 2531

Data napisania: 09.05.2021r/16.05.2021r

Och... Kocham ten rozdział. Ale co się stało? O co chodzi? To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top