1. "E-card"

- Dobry wieczór. - Westchnęłam świdrując wzrokiem tajemniczą postać. Kobieta usiadła przede mną przy stole i skinęła głową. Przełknęłam ślinę nieco zaniepokojona, po czym również usiadłam. Minęła chwila niezręcznej ciszy. Zawsze to gość decyduje w co miałby ochotę zagrać, jeśli jednak nie podejmie żadnej decyzji, jako domyślną grę ustanowiony jest poker. Westchnęłam więc cicho, po czym odwróciłam się na obrotowym krześle do wielkiej ściany za mną, gdzie stał zestaw do pokera. 

Wtedy jednak usłyszałam za sobą cichy szmer. Odwróciłam się więc zaciekawiona zauważając, że zakapturzona postać położyła na stole jakąś talię kart. Nie wyglądała ona jednak jak zwykłe karty, co zwróciło moją uwagę. Podniosła ponownie dłoń, po czym wprawiła pudełeczko w ruch, przez co znalazło się na stole zaraz przede mną. Już miałam spytać, czy mogę przyjrzeć się przedmiotowi, jednak ta ponownie skinęła głową wyprzedzając mnie.

Cisza w pomieszczeniu przyprawiała mnie o specyficzny nastrój i delikatny niepokój. Z każdą chwilą jednak niepokój ten łączył się z bardzo dobrze znanym mi uczuciem podniecenia.

W środku pudełka kart było jedynie dziesięć. Osiem niebieskich z napisem "obywatel", jedna żółta podpisana jako "cesarz" i ostatnia, czerwona o nazwie "niewolnik".

Uprawiam hazard od wielu miesięcy, nauczyłam się przez to grać w masę, nawet najdziwniejszych gier planszowych i karcianych. Ale nigdy w życiu nie słyszałam o tej grze. Spojrzałam jeszcze raz na pudełko. Nazywała się "E-card".

- Jakie są zasady? - Spytałam w końcu przerywając ciszę. Kobieta drgnęła, po czym podsunęła mi pod nos kartkę z zasadami. Czy przez całą rozgrywkę ma zamiar się nie odzywać?

Zaczęłam czytać instrukcje rozpisane na kartce.

Na początku każdej z rund obaj gracze mają po pięć kart, a więc jeden z poniżej wymienionych zestawów.

4 obywateli, 1 cesarz

4 obywateli, 1 niewolnik

Dla łatwiejszego zobrazowania sobie tego ułożyłam karty według tych dwóch zestawów.

Gra rozpoczyna się w momencie, gdy jeden z graczy położy jedną ze swoich kart zakrytą na stole. Zaraz potem druga osoba również odkłada niewidoczną kartę na środek.

Gdy obie karty są już położone zostają odkryte.

Z każdą kolejną czytaną instrukcją układałam karty według opisanego sposobu. Kątem oka spojrzałam na zakapturzoną kobietę. Siedziała nieruchomo czekając, aż przyswoję zasady.

Gdy na środku położonych zostaje dwóch obywateli oznacza to remis.

Gdy na środku jest położony cesarz wraz z obywatelem wygrywa osoba, która położyła cesarza.

Gdy na środku położony jest niewolnik wraz z obywatelem wygrywa osoba, która położyła obywatela

Gdy na środku położony jest niewolnik oraz cesarz wygrywa osoba, która położyła niewolnika.

Gracze zagrają sześć rund. Dla wyrównania szans każdy z nich przez trzy rundy będzie grał z kartą cesarza, a kolejne trzy z kartą niewolnika.

Każda runda kończy się wygraną, lub przegraną.

- Przecież to bez sensu. - Zaprotestowałam. - To oczywista droga do... - Chciałam mówić, jednak nagle tajemnicza kobieta postanowiła się odezwać przerywając mi.

- Wiesz, dlaczego niewolnik wygrywa z cesarzem? - Jej głos mocno nie pasował do powagi sytuacji. Jednak jego ton i chłód wywoływał mocne ciarki na moim ciele. Pokręciłam głową wciąż zaskoczona, że postanowiła się odezwać. - Ponieważ niewolnik nie ma niczego. - Przekręciłam delikatnie głową wciąż nie rozumiejąc co ma na myśli. - He... - Westchnęła przeciągle. - Za chwilę zrozumiesz. 

Wstała z miejsca,  po czym zabrała do siebie wszystkie karty. Oddzieliła je odpowiednio, po czym przekazała pięć z nich w moje ręce.

- Jako, że to twoja pierwsza styczność z tą grą, zagrasz pierwsze trzy rundy z cesarzem. Kolejne trzy zagrasz mając w swojej talii niewolnika. Pasuje ci? - Zdążyła już podnieść swoje karty i w nie spojrzeć. Z przyzwyczajenia miałam ochotę uderzyć w stół i wygonić ją za to, że zajrzała w karty przed postawieniem jakiejś sumy. W tej grze jednak i tak wiadome było, co przeciwnik trzyma w swojej talii, więc nie miało to żadnego większego znaczenia.

- W porządku. - Położyłam otwartą dłoń na swoich kartach. - Ile stawiasz? - Zapytałam w końcu wypuszczając powietrze ustami. Za każdym razem, gdy wypowiadałam te słowa czułam, jak przyspiesza mi tętno.

- Co powiesz na... 28 milionów za każdą przegraną rundę? - Odłożyła swoje karty na stół prostując się.

Zastanowiłam się chwilę przyglądając kartom, które leżały tuż pod moją dłonią. Trzy pierwsze rundy zagram cesarzem, więc zwycięstwo mam w kieszeni. Szansa na to, że przegram z cesarzem jest naprawdę niewielka. Musiałaby dosłownie czytać mi w myślach, aby wiedzieć, kiedy wyciągnę kartę cesarza, aby w tym samym momencie położyć niewolnika i ze mną wygrać.

Jednak potem przez kolejne trzy rundy to ja będę musiała starać się wyczytać jej w myślach, kiedy ona wyciągnie kartę cesarza. Z drugiej strony... Wystarczy, że wygram trzy pierwsze rundy, co będzie jak bułka z masłem. Potem nawet trzy przegrane pod rząd sprawią, że obie wyjdziemy na zero.

- Stoi. - Westchnęłam z uśmiechem. Kątem oka zwróciłam uwagę na kamerę, która zarejestrowała właśnie początek gry. Do niedawna jeszcze nie było żadnych kamer i żadnych mikrofonów...

- W porządku. Możesz zacząć. - Powiedziała pokazując ręką, abym jako pierwsza położyła zakrytą kartę na stole.

Przyjrzałam się swojej talii. Cztery karty obywatela i jedna cesarza. Najlepiej będzie dla mnie położyć decydującą kartę najpóźniej za trzecim razem. Później ryzyko będzie znacznie się zwiększać. Postanowiłam jednak, aby na pierwszą rundę wstrzymać się z decydowaniem o wygranej i położyłam na środku obywatela.

Nie ma w tej chwili możliwości, abym przegrała. Co najwyżej mogę wygrać, lub zremisować, więc siedziałam spokojnie, czekając na jej decyzję. Położyła swoją kartę zaraz po tym, jak ja umieściłam swoją.

Na środku znajdowała się dwójka obywateli, co oznaczało remis. Westchnęłam.

Odsunęłyśmy karty ze środka na bok, po czym znów nadeszła moja kolej na położenie karty. Początkowo raz jeszcze chwyciłam za obywatela. Zaraz potem jednak doszłam do wniosku, że im szybciej zadecyduję o końcu rozgrywki, tym lepiej. Dlatego zmieniłam pozycję mojej ręki i położyłam na środku cesarza.

Przełknęłam ślinę. To zabawne, że kładąc jeden, leciutki przedmiot na stole ryzykowałam w tej chwili 28 milionów jenów.

Jednak z tym strachem i niepewnością ciągle buzowało we mnie podniecenie tym faktem. Tylko sekundy dzieliły mnie od tego, aż poznam werdykt tej rundy. Moja przeciwniczka tym razem chwilę dłużej zastanawiała się nad werdyktem, jednak nie kazała mi czekać za długo. Już zaraz miałyśmy się dowiedzieć, kto wygrał tym razem.

Położyła obywatela, wygrałam.

Uśmiechnęłam się od ucha do ucha w głębi duszy witając w swoich ramionach nowe, świeże 28 milionów. Wystarczy, że wygram jeszcze tylko trzy razy, a nie wyjdę stąd z niczym. Ta gra coraz bardziej zaczyna mi się podobać.

- Gratulacje. Weź swoje karty, zaczniemy kolejną rundę. - Mruknęła swoim zimnym tonem. W jej głosie nie słyszałam ani krztyny zawiedzenia porażką. Przez kaptur również nie mogłam zobaczyć emocji na jej twarzy. Czy to właśnie po to jest jej potrzebny?

Nadeszła pora na kolejną rundę. Znów miałam w rękach pięć kart, z czego jedna decydowała o wszystkim. Pomimo jej przegranej znów zaoferowała mi pierwszeństwo w wykładaniu karty. Odetchnęłam z ulgą starając się wciąż zachowywać kamienną twarz.

Nie chciałam już więcej wydłużać tej rundy, więc nawet za długo się nie zastanawiając od razu położyłam na środku cesarza. Nie chciałam już dłużej czekać, tylko znów przywitać ten słodki smak wygranej. Kobieta chyba chcąc mnie zirytować zastanawiała się najdłużej jak do tej pory. Chciałam krzyknąć, aby już położyła obywatela i nie stroiła sobie żartów. Trzeba być chyba pierdolniętym, by za pierwszym razem zaryzykować i położyć niewolnika.

W końcu położyła swoją kartę. Nie czekając na nic więcej od razu wyrwałam swoją rękę do przodu odkrywając moją kartę.

Zaraz potem ona również pokazała, co położyła.

Był to niewolnik, przegrałam.

- Gratulacje. - Westchnęłam uśmiechając się krzywo.

Nie byłam zła. Ani trochę. W moim ciele bardziej królowało zaniepokojenie, które i tak wymiękało przy podekscytowaniu, które ogarniało całe moje ciało. Przełykałam ślinę coraz częściej chcąc znów poznać werdykt kolejnej rundy.

Zebrałyśmy swoje karty przygotowując się do następnego wykładania. Mam na koncie jedną wygraną i jedną przegraną, a więc teraz muszę wygrać jeszcze trzy razy, aby nie wyjść z niczym. Przed nami jeszcze cztery rundy, z czego trzy będą zdecydowanie najtrudniejsze. Muszę teraz wygrać choćby nie wiem co!

Analizowałam każdy skrawek stolika, na którym wszystko się odbywało. Od poprzedniej rundy nic się nie zmieniło. Na środku były tylko karty i nasze dłonie. Dłonie... Spojrzałam na swoje.

Trzęsły się. Mimowolnie stukałam paznokciami o karty i stół. Na szczęście dłonie mojej przeciwniczki nie były przykryte przez płaszcz, przez co im również mogłam się przyjrzeć.

Jej natomiast nie wykazywały nic. Spokojnie trzymały niewielki wachlarzyk z kart pozwalając ich właścicielce decydować nad wyborem.

Chyba zaczynam rozumieć...

Wzięłam kilka głębokich oddechów i policzyłam w głowie do dziesięciu, aby się uspokoić. Po przeciwniczce nie widziałam żadnej negatywnej reakcji ani zniecierpliwienia, więc odbierałam to jako pozwolenie. Poczułam, jak serce zaczyna bić o wiele wolniej, jak tętno się uspokaja, oddech również zwalnia. Przełknęłam ponownie ślinę naśladując swoim ciałem brak ruchu, który towarzyszył drugiej kobiecie. Dobrze.

Nie czułam się na siłach, aby położyć na środku cesarza. Bałam się, że to znów sprawi, że stracę nad sobą kontrolę. Dlatego na środku wylądował obywatel. Skupiałam się na swoim oddechu licząc kolejne sekundy. Czekałam, aż moja przeciwniczka wybierze kartę, starając się z całej siły nad sobą panować.

Zaczęłam rozumieć o co chodzi w tej grze. Nie chodziło tutaj o łut szczęścia, którego tak bardzo nie cierpiałam we wszelkich grach hazardowych. Nigdy nie grałam w ruletkę, pachinko, nie obstawiałam żadnych meczy. Wolałam sama decydować o moim zwycięstwie a nie liczyć na to, że przewidzę przyszłość.

W tej grze trzeba było przewidzieć co przeciwnik teraz położy. Nie poprzez jakieś obliczanie prawdopodobieństwa, albo liczenie na "a może jednak...". Trzeba było przyjrzeć się jego zachowaniu. Zobaczyć, jak zachowuje się przed i po położeniu karty, aby stwierdzić, czy położył właśnie kartę decydującą. 

To właśnie po to miała na sobie ten wielki kaptur? Przez niego nie widziałam jej wyrazu twarzy, mimiki, tików nerwowych, przełykania śliny, zagadkowego unoszenia brwi, marszczenia czoła, uśmiechu, nadymania policzków. To wszystko pozostawało zakryte, przez co musiałam obstawiać widząc jedynie jej dłonie.

Położyła swoją kartę, a zaraz potem je odkryłyśmy.

Dwoje obywateli, remis.

Tak jak myślałam.

Po ruchu jej ciała nie widziałam nic, co zwiastowałoby, że położy teraz niewolnika.

Przez ciągłe skupianie się na jej zachowaniu przestałam panować nad swoim własnym. Znów zaczęłam się nerwowo trząść, a mój oddech był niemiarowy. Wzięłam kolejne głębokie wdechy, aby się uspokoić.

Po raz kolejny musiałam położyć kartę jako pierwsza. W większości gier jest to przywilej, zaś tutaj ma to wręcz charakter przekleństwa. Gdy ja kładłam pierwsza, ona mogła przyglądać się mojemu zachowaniu. Zaś gdy ona miała swój czas, aby dawać znak tego, że położy decydującą kartę ja nie miałam już wpływu na werdykt.

Wypuściłam powietrze ze świstem. Spojrzałam na jej dłoń, która spokojnie leżała płasko na stole. Druga zaś trzymała karty. Żadnego ruchu. Spokojny, miarowy oddech. Ma zamiar położyć teraz niewolnika? Raczej nie. 

Mimo to postanowiłam nie ryzykować i raz jeszcze położyć obywatela. Ta nie zastanawiała się długo i również położyła swoją kartę. Zaraz potem je odkryłyśmy.

Dwoje obywateli, remis.

Westchnęłam przeciągle. Miałam w ręce teraz trzy karty, dwóch obywateli i cesarza. Ona zaś miała dwóch obywateli i niewolnika. Szansa na to, że kolejna tura będzie decydująca rośnie coraz bardziej.

Przez chwilę się zapomniałam oczekując na to, aż tym razem ona położy swoją kartę. Zaraz potem przypomniałam sobie jednak, że teraz jest moja kolej. Powoli zaczynałam przeklinać fakt, że zgodziłam się kłaść jako pierwsza. Przez to czułam, że moje szanse na wygrane coraz bardziej maleją.

Co z tego, że położę obywatela, jak nie wiem, co położy ona?

Co z tego, że położę cesarza, jak nie wiem, co położy ona?

Zauważyłam, że zamieniła dwie swoje karty miejscami. Czy to był jakiś znak?

Jeśli dobrze pamiętam, to przy rozdawaniu karta niewolnika znajdowała się u niej na środku. trzymała karty w lewej ręce, a karty wyciągała z lewej strony. Jeśli dalej ma zamiar kłaść obywatela... Pewnie zamieniła karty miejscami, aby jej położenie karty nie wyglądało nienaturalnie, a aby mogła położyć obywatela jak gdyby nigdy nic. W końcu taki delikatny ruch był dość trudny do dostrzeżenia.

Teraz, albo nigdy. Kładę cesarza.

Oddychałam miarowo, skupiałam wszystkie komórki w swoim ciele, aby nie stukać nerwowo palcami o stół.

Szybko położyła swoją kartę na środek. Jeśli moja hipoteza była trafna, jej szybka decyzja bardzo dobrze się z nią zgrywała.

Odkryłam swoją kartę czując kroplę potu, która powoli sunęła się w dół po moim czole.

Zaraz potem ona chwyciła za swoją, aby ją odwrócić.

Położyła niewolnika.

Przegrałam.

Chciałam uderzyć pięścią o stół, jednak w ostatniej chwili spróbowałam się zatrzymać, przez co uderzenie mające zatrząść całym stołem stało się delikatnym odłożeniem pięści.

- Gratulacje. - Wysyczałam ze sztucznym uśmiechem. Po swojej przeciwniczce ciągle nie widziałam żadnego wzruszenia zaistniałą sytuacją, co tylko jeszcze bardziej mnie zirytowało.

Spokojnie, Kokoro... Wystarczy, że wygrasz ostatnie trzy rundy, a wszystko skończy się jak zawsze znakomicie.

Niby kolejne trzy rundy będę grała jakieś 20 razy gorszą postacią, jednak kim jestem ja, a kim jest ona? Ja spędziłam mnóstwo setki godzin w ciągu ostatnich miesięcy grając, obmyślając taktyki i zbijając setki tysięcy grając.

A kim jest ona? Zaledwie przypadkową dziewczynką z ulicy, która myśli, że przez swoje opanowanie mnie przestraszy. 

Odetchnęłam z ulgą, po czym przekazałam jej moje karty, wśród których znajdował się cesarz. W zamian za to otrzymałam te, w których widziałam niewolnika.

Na szczęście tym razem to ona odkłada kartę jako pierwsza, przez co poczułam się jeszcze bardziej pewnie. Przekładałam kartę z niewolnikiem z miejsca na miejsce oczekując, aż ona podejmie decyzję.

Zaraz potem położyła kartę. Nie wykonała ani jednego podejrzanego ruchu. To oznacza, że położyła obywatela, na co również się zdecydowałam.

Tak jak myślałam, był remis. Przełknęłam ślinę zaciskając dłoń. Ciągle mam szansę.

Kolejny raz położyła kartę, znów brak żadnego ruchu. Położyłam obywatela, był remis.

Trzecia kolejka to zdecydowanie najlepszy moment, aby położyć cesarza. Ale czy to oznacza, że zrobi to właśnie teraz?

Już dwa razy zaskoczyła mnie swoim posunięciem i zmyliła, więc na pewno teraz go nie położy.

Tak też było, ponownie był remis.

Uśmiechnęłam się oddychając z ulgą. To tak, jakby oddała mi właśnie wygraną. Nikt normalny nie zostawiłby teraz cesarza w swojej talii. Dlaczego?

Gdy nadejdzie piąta i ostatnia kolejka w naszych taliach pozostanie jedynie jedna karta. U mnie będzie to niewolnik, a u niej cesarz. Wtedy nie ma żadnej możliwości na to, by położyła inną kartę. Ja również nie mogę położyć nic innego, oprócz niewolnika, co oznacza moją natychmiastową wygraną.

Więc jestem pewna, że położy cesarza właśnie teraz. Pomimo tego, że jej ręka ani odrobinę nie drgnęła, oddech również był tak samo spokojny i miarowy, byłam bardzo pewna tego, co właśnie położyła.

Dlatego gdy tylko jej dłoń zniknęła ze stołu bez kolejnego zbędnego zastanowienia położyłam niewolnika.

Wygrana za 3...

2...

1...

- JAK TO MOŻLIWE?! - Agresywnie położyłam otwarte dłonie na stół. Położyła obywatela. Przegrałam po raz kolejny.

Teraz mogę walczyć tylko o to, by nie wyjść na minus.

- Wiesz już dlaczego niewolnik wygrywa z cesarzem? - Ponowiła pytanie, które zadała na samym początku.

Tym razem oszołomiona jej wygraną zaczęłam się zastanawiać. Spojrzałam na rysunki zamieszczone na obu kartach.

- Niewolnik zwyczajnie nie ma nic do stracenia. - Westchnęła zabierając ponownie karty. Posłałam jej pytające spojrzenie sugerując, by rozwinęła swoją wypowiedź. - Cesarz wygrywa z każdym obywatelem bo zwyczajnie jest wyższy rangą. Wystarczy jego skinienie palcem, aby obywatel musiał pożegnać się z życiem. Przez to obywatel nie ma odwagi postawić się Cesarzowi. - Położyła dwie omawiane karty na stole, by wizualizować swoje słowa. Zaraz potem zabrała kartę Cesarza i położyła drugiego obywatela. - Obywatele są równi. Tak przynajmniej wszyscy starają się myśleć. Żaden z nich nie odważy się skrzywdzić drugiego, by nie podpaść cesarzowi, nie spaść z rangi i nie stać się niewolnikiem... - Zabrała jedną z kart obywateli i położyła na jej miejsce niewolnika - ...którzy są traktowani gorzej niż psy. Niewolnicy nie mają żadnych szans przeciw obywatelom, którzy mogą ich bezkarnie krzywdzić. W końcu nic złego się nie stanie, gdy niewolnik umrze z ręki obywatela. - Zabrała kartę obywatela kładąc na jej miejsce tę, z wizerunkiem cesarza. - Domyślasz się więc, dlaczego niewolnik wygrywa z cesarzem?

Zaczęłam nad tym intensywnie myśleć. Rangi społeczne... Cesarz wygrywa z obywatelem, bo los obywatela jest zależny od cesarza. Obywatele są teoretycznie równi, więc żaden nie odważy się pokonać drugiego, by nie podpaść cesarzowi. Obywatel wygrywa z niewolnikiem, bo niewolnik jest traktowany gorzej niż pies i nic się nie stanie, gdy umrze. Więc dlaczego ta hierarchia nie układa się tak łatwo i niewolnik wygrywa z cesarzem?

- Cóż, niedługo sama zrozumiesz. - Odezwała się w końcu, gdy przez długi czas nie otrzymała odpowiedzi.

Rozpoczęłyśmy kolejną rundę. Przez całą tą historyjkę, jaką mi sprzedała o wiele ciężej było mi się skupić. Gdy położyłyśmy dwie pierwsze karty, które okazały się być obywatelami zaczęłam wyobrażać sobie w głowie tę sytuację, która prowadzi do remisu.

Nastała kolejna kolejka, a ta położyła swoją kartę.

Dlaczego niewolnik wygrywa z cesarzem?

Położyłam również swoją. Ponownie remis. Cholera!

Czas działa na moją niekorzyść. Mam wrażenie, że przez tą historyjkę zaczęła owijać sobie mnie wokół małego palca. Położyła cesarza, czy nie?

Nie obchodzi mnie to, chcę to skończyć!

Nie mam nic do stracenia, położyłam niewolnika.

Jako pierwsza odkryłam swoją kartę. 

Ona odkryła swoją jako druga.

Położyła cesarza...

Wygrałam!

- JUŻ WIEM! - Krzyknęłam zadowolona z siebie. Przeciwniczka westchnęła szybkie "gratulacje", które zignorowałam przez to, że znalazłam odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. - Niewolnik wygrywa z cesarzem, bo nie ma nic do stracenia. I tak jest traktowany najgorzej ze wszystkich ludzi chodzących po świecie. Nie może spaść z rangi, nie ma szans na to, by kiedyś było lepiej. Jedyne co może, to rzucić się na cesarza. Albo mu się uda i zyska nadzieję na polepszenie swojego losu, albo po prostu umrze! Właśnie dlatego niewolnik wygrywa z cesarzem! - Opowiedziałam uradowana. 

Ta wygrana ucieszyła mnie jak żadna inna do tej pory. Ale zaraz potem starałam się ponownie ochłonąć. To jeszcze nie koniec gry, a ostatniej rundy również nie mogę przegrać, aby nie stracić mojej 100% passy.

Wzięłam głęboki oddech ponownie chwytając karty w dłonie. Widziałam, że widząc moją radość z wygranej delikatnie drgnęła jakby również się ciesząc z rozgrywki.

Przełknęłam ślinę znów świdrując ją wzrokiem. To ostatnia runda, jeśli faktycznie dotychczasowa rozgrywka dawała jej frajdę na pewno nie będzie chciała tego zakończyć tak szybko.

Położyła cesarza raz w piątej, a drugi raz w trzeciej rundzie. Taktyka na oszukanie mnie z piątą rundą, bo "w końcu tylko szaleniec pozostawi w talii cesarza do piątej rundy" wyszła jej znakomicie, więc teraz pewnie tylko zobaczy, czy wstrzymam się w pierwszej kolejce, by potem położyć cesarza w czwartej.

Położyła swoją kartę bez najmniejszego drgnięcia, więc chwilę potem ja położyłam swojego obywatela.

Niemalże równo odkryłyśmy swoje karty.

- Co...

Na stole leżał mój obywatel i jej cesarz.

Przegrałam?

Licznik słów: 3067

Data napisania: 10.08.2021

Hej hej! Dzień dobry. Pewnie dziwi was to, że pisałam ten rozdział ledwo miesiąc temu, nie? xD Po prostu zapełniam lekką dziurę, którą mam na początku. Rozdział dość długi, ale mam nadzieję, że czuliście te emocje. Liczę, że dacie mi znać jak podoba wam się druga część, bo jak widać bardzo odbiega od pierwszej. Podoba wam się ta różnica? Czy może jesteście zawiedzeni? Proszę o szczerze opinie! to tyle. Bayo!

Ps. Pamiętajcie, by dodać Meteorę do biblioteki, a najlepiej również zaobserwować mój profil. Dzięki temu dostaniecie powiadomienie o nowym rozdziale zaraz po publikacji <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top