[ CHAPTER 14 ]

[ THIRD PERSON POV ]

NAPIĘCIE POPRZEDNIEGO DNIA jakby zupełnie uleciało. Wszyscy skupili się na przygotowywaniu do powrotu, do Inazuma Town. Domek dziewczyn wyglądał jak istne pobojowisko. Wszędzie porozrzucane były ubrania, kosmetyki i inne, mniej lub bardziej ważne rzeczy. Można by to było nazwać artystycznym nieładem, gdyby był on kontrolowany, ale niestety — nie był. Menadżerki i napastniczka zaspały, a świadomość, że wkrótce wyjeżdżają, wprowadziła ❝drobne❞ zamieszanie. Ogarnięcie tego chaosu było trudnym wyzwaniem, ale po jakimś czasie się udało.

Czwórka śpiochów wyszła na zewnątrz, zauważając całą drużynę, zwartą i już dawno gotową do drogi. Chłopcy wybuchnęli śmiechem, widząc malujące się na twarzach dziewcząt niedowierzanie, spowodowane faktem, że z pakowaniem poradziły sobie gorzej, niż oni, po czym pomogli im włożyć bagaże do autokaru.

— Pozwól, że to wezmę — odezwał się Kazemaru, chwytając za walizkę [Imię].

— Um, t-tak, dziękuję... — odparła, nieco się rumieniąc. 

Wspomnienia wczorajszego wieczoru nie dawały jej spokoju. Zastanawiała się, czy na pewno dobrze postępuje. Wybór jednego z nich oznaczał, że pozostali będą cierpieć. Z drugiej strony, zostaną pozbawieni złudnych nadziei na coś więcej. ❝Szybko się pozbierają❞ — pomyślała, kiwając głową.

Skierowała kroki do pojazdu, siadając na przodzie, aby być jak najbliżej menadżerek (przez tych kilka dni stały się jej niezwykle bliskie), przy okazji wypatrując przyjaciela i kuzyna, którzy mieli się z nią pożegnać. Minuty dłużyły się w nieznośny sposób. Zacisnęła kciuki, mając nadzieję, że chłopcy zdążą przed wyjazdem. Jak na zawołanie, dwójka zdyszanych graczy Oumihary wpadła do środka autokaru. Oczy [Nazwisko] natychmiast zapełniły się łzami. Próbowała je powstrzymać przed wypłynięciem, na próżno. Wizja kompletnie jej się rozmyła, dostrzegała tylko kolorowe plamy. Zaraz potem poczuła, że ktoś ją przytula. Do jej nozdrzy dotarł zapach oceanicznej wody— to Tsunami.

— Jousuke! — pisnęła, chowając głowę w jego ramieniu. — Nie odchodź, proszę!

— Ja? Przecież to ty jedziesz, głuptasie — zaśmiał się. Nie był to jednak śmiech radosny, a ten przepełniony żalem i tęsknotą. Obiecał sobie, że nie będzie płakał. To tylko bardziej by ją zraniło, a on miał za zadanie ją chronić. — Hej, Mała, tu jest twoje miejsce, pamiętasz? Wrócisz, a ja będę czekał. Traktuj to jak obóz, albo kolonię.

— Jesteś strasznym idiotą, ale bardzo cię kocham, wiesz? Bardzo... — szepnęła. Wtedy i on nie mógł się powstrzymać. Pogłaskał ją po głowie i wyszedł, uśmiechając się słabo. Łzy można było dostrzec tylko przez sekundę, bo tak skrzętnie je krył.

— Do widzenia, [Zdrobnienie]. Nie mogę się doczekać, aż wrócisz do drużyny. I do mnie... — Gakuya również ją przytulił, dodając od siebie drobny, ale jakże znaczący gest, w postaci pocałunku w policzek. Nastolatka dotknęła owego miejsca, spoglądając na oddalającego się Otomurę. Tęsknota, którą odczuwała, była nie do opisania i rozrywała jej serce na drobne kawałeczki.

Tymczasem adoratorzy obserwowali scenę z boku, powoli zdając sobie sprawę, że ich również to czeka, prędzej czy później, z tą różnicą, że gdy od nich odjedzie, już nigdy nie wróci. W końcu Inazuma Town nie jest ❝jej miejscem❞, jak to ujął Tsunami, a jedynie postojem, na który tak naprawdę nigdy się nie pisała. Przybici zaistniałą sytuację, nie mieli już siły kłócić się, kto gdzie usiądzie. Koło napastniczki wylądował Sakuma, który na początku nawet nie zwrócił na to większej uwagi, zagubiony we własnych myślach. Dopiero, gdy usłyszał ciche pociąganie nosem, zdał sobie sprawę, że jest tuż obok niej. Nie mówiła nic, tylko oglądała widoki za oknem, co chwilę przecierając oczy rękawem bluzy. Jirou uśmiechnął się łagodnie i wyjął z torby paczkę chusteczek, podsuwając je pod twarz dziewczyny. Zaskoczona, przyjęła je, lekko kiwając głową w ramach podziękowania.

— Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, daj mi znać, dobrze? Na razie nie będę cię dręczył. Odpocznij. — Po tych słowach chłopak włożył do uszu słuchawki, rozłożył się w fotelu i lekko przymknął powieki. [Imię] dyskretnie zabrała jedną z nich, postanawiając posłuchać muzyki razem z nim. To chyba była najlepsza podróż jej życia — błoga cisza i spokój.

TE SAME, BEŻOWE ŚCIANY i unoszący się w powietrzu zapach słodkich perfum. 

Miała wrażenie, jakby cofnęła się w czasie, a to znowu był jej pierwszy dzień w nowym mieście. Różnica była taka, że czuła się gorzej, niż wtedy — kompletnie osamotniona. Na wejściu stała ciotka, pełna entuzjazmu, z powodu powrotu swojej siostrzenicy.

— Witaj w domu, kochanie! Jak ci minęła podróż? Albo nie, mam lepszy pomysł! Pomogę ci zanieść bagaże, rozpakujesz się, a ja w tym czasie zrobię nam coś pysznego do jedzenia! Wtedy opowiesz mi, jak się bawiłaś!

Dziewczyna nawet nie zdołała odpowiedzieć. Walizka została zaciągnięta do jej pokoju, a ona sama wciąż stała na korytarzu, czując się dziwnie obco, jakby naruszała czyjąś przestrzeń osobistą. Westchnęła ciężko, powłócząc nogami w stronę pomieszczenia. Obraz Okinawy wiszący na ścianie tym razem jeszcze bardziej ją zasmucił. Pożegnania są trudne i bolesne. Z drugiej strony to nie tak, że nikogo przy niej nie ma. Otarła łzę, po czym uśmiechnęła się słabo, przypominając sobie o przyjaciołach, których poznała tutaj, w Inazuma Town

Tak, zdecydowanie nie była całkiem samotna.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top