[ CHAPTER 11 ]
[ THIRD PERSON POV ]
[Nazwisko] WRAZ Z TSUNAMIM dołączyli do reszty grupy. Większość osób nawet nie zdała sobie sprawy z tego, że zniknęli. Otomura za to wyjątkowo się przejął i gdy tylko dostrzegł przyjaciół, od razu do nich podbiegł. Zauważył, że jego przyjaciółka nie była w najlepszej formie, jednak nie miał zamiaru drążyć tematu, przynajmniej na razie. Wolał zaznajomić się z sytuacją po swojemu.
Afuro przyglądał się wszystkiemu z daleka, uśmiechając się pod nosem. ❝A więc nawet Kidou nie potrafił trzymać rąk przy sobie❞, pomyślał. Blondyn był doskonałym obserwatorem i świetnie łączył fakty. Tak jak przypuszczał, pierwszy wyłamał się Sakuma. Znał jego osobowość, chęć posiadania władzy. Domyślił się, że gdy poczuje presje, stanie się naprawdę upierdliwy i sam wykopie sobie grób, bo nie będzie umiał się powstrzymać. Podejrzewał też, że Genda zrobi z siebie błazna; zwykle opanowany i zdystansowany, tracił głowę, gdy tylko zauważył [Imię]. Jedynym zaskoczeniem był dla niego Yuuto.
Terumi próbował rozgryźć Kazemaru, bowiem zdawał się on mieć z dziewczyną dziwną więź, ale była ona na tyle słaba, że niewiele ze sobą rozmawiali. Mimo to oczywistym było, że nastolatek należał do małej grupki wielbicieli napastniczki i z pewnością nie zostanie w tyle. Jego ciepła, delikatna osobowość była atutem. Nie będzie się spieszył z wyznawaniem uczuć, ergo zapunktuje u niej i jej najbliższych. Teraz były kapitan Zeusa obawiał się jedynie Ichirouty, jednakże nie na tyle, żeby się wycofać.
Rzeczywiście, [Imię] była załamana zachowaniem kolegów, w szczególności Jirou. Postanowiła przez jakiś czas ich unikać, aby posortować myśli. Trzymała się blisko Jousuke, w razie, gdyby któryś z zawodników znowu chciał zrobić coś nieodpowiedniego. Razem z resztą Oumihary zaczęli piec kiełbaski i inne przekąski. W tym momencie dziewczyna zatęskniła za starymi czasami, a nawet przez moment żałowała, że dołączyła do Raimona. Gdyby tego nie zrobiła, teraz nie musiałaby borykać się z tymi wszystkimi problemami, a oni nie psuliby relacji drużyny.
— Jak się bawisz? — Radosny głos zadźwięczał jej w uszach. Wzdrygnęła się, omal nie upuszczając kijka z pianką. — Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć — zaśmiał się.
— Kazemaru... Nie chcę być niemiła, ale po co tu przyszedłeś? — spytała, przyglądając się płomieniowi.
— Przepraszam, po prostu się o ciebie martwiłem. Byłaś najbardziej podekscytowana tym wyjazdem, a cały wieczór chodzisz przybita. Przeszkadzam?
— N-nie, możesz zostać. Wybacz, jestem odrobinkę zestresowana — przyznała. Wydawało jej się, że Ichirouta nie miał złych zamiarów, dlatego postanowiła choć odrobinkę się rozluźnić. — Jadłeś już?
— Nie, jeszcze nie. Endou powiedział, że sam zajmie się pieczeniem i praktycznie wyrwał mi patyk. — Podrapał się po karku. — Nie jestem pewien, co z tego wyjdzie.
— Cały kapitan — zachichotała. — Jeśli chcesz, podzielę się z tobą. Nie chcę, żebyś głodował.
— Nie trzeba, dziękuję. A właśnie, dzięki tobie dostałem dobrą ocenę z testu z japońskiego — pochwalił się.
— Serio? To cudownie! Ale to tylko i wyłącznie twoja zasługa. Ja tylko troszeczkę pomogłam.
— Nie zgadzam się z tym. — Uśmiechnął się łagodnie. — Jesteś wspaniałą nauczycielką.
Zamienili ze sobą jeszcze kilka zdań, po czym usiedli na pieńku. [Nazwisko] zajadała się upieczonymi pysznościami, podczas gdy Kazemaru bił się z myślami. Usiłował dociec, skąd u nastolatki taki kiepski stan psychiczny. Mógł jedynie przypuszczać, że jego rywale pozwalają sobie na zbyt wiele, choć nie miał żadnych konkretów. Cały ten czas starał się jej nie osaczać. Zastanawiał się, czy dobrze robi, czy nie powinien przyspieszyć.
Nagle znikąd pojawił się Gakuya, trzymając w ręku gitarę. Kąciki ust zgromadzonych się uniosły. Co to by było za ognisko bez śpiewania? Zajął miejsce obok swojej przyjaciółki, puszczając jej oczko. Zaśmiała się cicho, opierając głowę o jego ramię, jak to zwykle miała w zwyczaju robić. Wiedziała, że próbował ją pocieszyć, co bardzo jej się spodobało. Z kolei Kazemaru poczuł ból w klatce piersiowej. Nieważne, jak długo się przekonywał, że nic ich nie łączy, nie mógł na to patrzeć.
Otomura zaczął grać. Jego palce delikatnie uderzały o struny. Wydobywająca się melodia była wolna, spokojna i delikatna. Ichirouta miał wrażenie, że skądś ją zna. Na początku jedynie tupał nogą do rytmu, jednak później, zupełnie nieświadomie, zaczął nucić ją pod nosem, aż w końcu głośno śpiewał.
— I will never regret that I have fallen in love with you. Whenever I miss you, whenever I miss you madly, once in a while, I would only cry secretly like this. Please don't forget, please don't forget my dear, that I'm always right next to you... I love you.
[Nazwisko] była wpatrzona w chłopaka jak w obrazek. Nie sądziła, że ma taki piękny głos, a tym bardziej, że tekst tej piosenki jest tak uroczy. Czuła się jakby była w bajce. Afuro lekko się skrzywił, w końcu on nie jest wspaniałym wokalistą. Umie za to wykorzystać każdą sytuację. Podszedł do niej i wyciągnął do niej rękę.
— Aphrodi? — zdziwiła się. — Co robisz?
— Chyba nie będziemy wszyscy tak siedzieć, prawda? — zwrócił się do reszty, która od razu podłapała temat. — Zatańczysz?
Napastniczka spojrzała na niego niepewnie, jednak gdy na ustach blondyna wykwitł zawadiacki uśmieszek, nie mogła mu odmówić. Utworzyło się kilka par, a wśród nich Terumi i [Imię], którzy wirowali wokół ogniska. Nastolatek zaskoczył ją swoimi umiejętnościami tanecznymi, w dodatku cały czas ją zagadywał lub rozśmieszał, aby rozluźnić atmosferę. W którymś momencie stykali się czołami, ale było to dla nich tak naturalne, że nie zwrócili na to uwagi.
— Rety, byłaby z nich naprawdę ładna para! — odezwała się Otonashi, obserwując całą tę scenę.
Jej partnerem był Kidou, którego ani trochę nie cieszył obecny stan rzeczy. Zżerała go zazdrość. Nie znosił tego uczucia, tak jak faktu, że musiał zauroczyć się akurat [Nazwisko]. Westchnął ciężko, starając się zignorować wszelkie emocje, które wtedy nim miotały.
— Yuuto, lubisz ją, prawda?— spytała jego siostra.
— Haruna, nie gadaj głupot— mruknął, czerwieniąc się.
— To naprawdę miła dziewczyna, więc wcale się nie dziwię. Pamiętaj jednak, że to jest osoba, a nie piłka nożna. Strategie tu nic nie dadzą. Kieruj się sercem i jednocześnie bądź empatyczny.
— Łatwo ci mówić. Sama stwierdziłaś, że pasuje do Aphrodiego.
— Oj nie przesadzaj! To po prostu było słodkie i tyle. Masz zamiar się poddać?
— Nie wierzę, że to mówię, ale nie, nie chcę się poddawać — rzucił.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top