3. Sekret, który trzeba chronić

[ Jax ]

Czerń nocnego nieba rozciągnięta nad miastem była dziś naprawdę piękna. Często w podobne dni przesiadywałem pod oknem całą noc, obserwując ten mrok i myśląc o pewnej osobie.

Wracałem właśnie ze sklepu z siatką pełną zakupów. Miałem co prawda wyjść tylko po moje ukochane ciasteczka, ale moje dwa słodziaki zleciały się mówiąc mi swoje zachcianki. Nawet żadne nie raczyło pójść ze swoim staruszkiem. Naukę Lecil zrozumiem, a Tobio tłumaczył się, że musi obejrzeć Miraculum. Normalnie przywlókłbym tu tego smarka ze sobą, gdyby nie to, że sam byłem ciekaw co działo się w dzisiejszym odcinku i po moim powrocie syn miał mi nagrać odcinek.

Mój cudny spacerek i rozmyślenia o Biedrońsi przerwał zakapturzony mężczyzna, który wyszedł z zaciemnionej uliczki. Stanąłem, jak wryty, gdy tylko zdjął kaptur. Mężczyzna w średnim wieku o blond-białych, długich włosach i bujnym zaroście tego samego odcieniu. Trzy blizny przeszywające lewe oko były znajome, a samego osobnika znałem o wiele lepiej.

- C-Co ty tu robisz? - spytałem, lekko marszcząc brwi.

- Dawno się nie widzieliśmy, mój synu - odparł, a na jego twarzy nie zawitał nawet cień jakichkolwiek emocji.

- Skoro tu jesteś, to zgaduję, że wyszedłeś z pierdla lub uciekłeś -

- Nie, odsiedziałem swoje... -

- Niezbyt mnie to interesuje - warknąłem, wymijając go. Poczułem silny uścisk dłoni na swoim ramieniu. Nie zareagowałem, stałem w milczeniu, przypatrując się chodnikowi.

- Wiem, że nie chcesz mnie widzieć, Jax... Ale muszę z tobą porozmawiać -

- Nie mamy o czym - zaprzeczyłem, a złość kumulująca się we mnie, czekała aż dam jej upust.

- Owszem, mamy... Ja zjebałem sobie życie już za dziecka i wlazłem w gówno, z którego już nie wyjdę, ale ty... Gdybyś ty ją sobie odpuścił, ona nadal by -

- Ale nie żyje! Chcesz mi powiedzieć, że to przeze mnie!? Nie! To twoja wina! Gdyby jej ojciec nie wiedział, że jesteś ze mną spokrewniony... - Poczułem jak do moich oczu cisną się łzy. - ...moje dzieci miły by teraz matkę - Spojrzałem na twarz staruszka. - Nie mam zamiaru przeżywać tego jeszcze raz, więc dobrze ci radzę, trzymaj się z dala ode mnie i moich dzieci -

Odwróciłem się i zacząłem powoli odchodzić. Z każdą chwilą oddalałem się od ojca, aż jego sylwetka znikła w ciemnej toni.

***

Otworzyłem drzwi wejściowe, wchodząc do środka. Chwila nie minęła, a już zleciały się psy i Tobio, machając wesoło ogonami. Będzie lepiej, jak ukryję swoje smutki i uśmiechnę się miło do syna.

- Powiedz, że kupiłeś - Tobio niemalże rozsadzała niecierpliwość.

- A nagrałeś mi odcinek? - spytałem. Rudzielec pokiwał energicznie głową, a ja wyciągnąłem z siatki opakowanie żelków i cholerne oreo, do których mam uraz.

Zdjąłem glany i poszedłem do pokoju mojej córeczki. Uchyliłem drzwi.

- Lecil, wchodzę, więc szybko wyłącz kartę z yaoicami - powiedziałem. Zobaczyłem córeczkę siedzącą przy biurku, a jej demoniczne oczy patrzyły na mnie, jak na idiotę, leprze to niż z rządzą duszy. - Kupiłem ci to o co prosiłaś! Zeszycik! Wybrałem dla ciebie z kucykami pony! -

- Dzięki - odparła, zabierając ode mnie zeszyt.

Spojrzałem na biurko, na którym porozrzucane były zapisane kartki, książki i zeszyty.

- To jak idzie nauka? - Oparłem brodę o ramię Lecil.

- Jak widać, mam jeszcze sporo materiału do przerobienia -

- Buu... A myślałem, że jak skończysz to się ze mną pobawisz - jęknąłem, tuląc się do drobnej osóbki, jaką jest moja córeczka.

- Tato... - zaczęła.

- Hm? O co chodzi? - spytałem, wyczekując odpowiedzi, z uśmiechem na ustach.

- Co się dzieje? Stalo się coś? - To pytanie, za przeproszeniem, pierdolnęło o mnie niczym Perun piorunem o ziemię. Czasami serio się zastanawiam czy moja córeczka przypadkiem nie zagląda innym w duszę, by dowiedzieć się najskrytszych tajemnic.

- Nie, a czemu pytasz? - Lecil przyglądała mi się z lekkim żalem.

- Powiedz co się stało, przecież widzę, że -

- To co się dzieje to są jedynie sprawy dorosłych - Wypowiadając te słowa sam się przeraziłem. Zabrzmiałem bezdusznie, niczym mój własny ojciec. Pierwszy raz odezwałem się takim tonem do własnego dziecka, i natychmiast za to zakląłem się w myślach.

Lecil patrzyła na mnie zmieszana. Spojrzałem na biurko, przypominając sobie, że przeszkodziłem jej w pracy.

- Masz lekcje do odrobienia... Już nie przeszkadzam i nie siedź za długo, dobrze? - Ucałowałem jej czoło i wyszedłem z pokoju. Jeszcze chwilę stałem pod zamkniętymi za mną drzwiami. Tobio i Lecil nie mogą poznać prawdy...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top