008

- Spóźnia się - stwierdziła Rozalia.

Stała przed Domem Kultury razem z Alexym, czekając na tego czerwonego przygłupa od piętnastu minut. 

- Myślisz, że przyjdzie? - Alexy popatrzył na poddenerwowaną Roze.

- Musi, inaczej zrobi przykrość Lecil.

- Czy ją to bardzo zaboli? Nie wydaje się żeby oni oboje byli sobą zainteresowani. Zachowują się jak przyjaciele.

- A czy ciebie nie bolałoby gdybym nie przyszła na twój występ?

- A wy już knujecie plany jak mnie ubić za to, że się spóźniłem? - Przerwał Kastiel. Zerkną na telefon. - Zresztą jest za piętnaście.

Oboje spojrzeli na niego i byli zaskoczeni jego wyglądem. Czarne spodnie, czarna koszula z podwiniętymi rękawami za łokcie i włosy w kitkę. W miarę galowo, jak to powiedziała Lecil. 

- Gdzie byłeś?

- W drodze tutaj, jednocześnie pisząc z tym małym pomiotem Lucyfera. Byłbym szybciej, gdyby nie to.

- Nie mogliście gadać przez telefon? 

- Nasze konwersacje nie nadają się aby słyszały bądź czytały je osoby trzecie. Nie traćmy czasu i chodźmy. 

Weszli do środka. Na obszernym korytarzu zebrało się dość sporo ludzi. Wszyscy ładnie i schludnie ubrani. 

- Witam młodzież! - Przywitał się wesoło Tobio. - Jeszcze niedawno byłem tak młody jak wy - Otarł niewidzialną łezkę. - Ależ ten czas leci. Nim się obejrzysz jesteś już na tamtym świecie.

- Nam też miło cię widzieć - Kastiel posłał mu uśmiech.

- Czasem się zastanawiam jakim cudem ty i Lecil jesteście spokrewnieni - powiedział Alexy.

- Masz wątpliwości? - Dołączył do nich Jax. - Sam ich robiłem. Jedno i drugie jest tak samo pojebane jak ja. No Lecil mniej, ona wie kiedy wypada puścić hamulec. 

Po krótkiej gadce Tobiasz zaprowadził ich na salę. Trzeci rząd krzeseł był całkowicie wolny, na którym mogli usadzić swoje dupy. Idealny widok na scenę. 

Ludzie zaczęli się gromadzić. Po paru minutach na scenę wyszedł Marco. Przywitał wszystkich miło i zaprosił na występ, wyczytując imię pierwszego artysty. 

Każda z osób pokazała coś pięknego, czy  to śpiewem czy grą na instrumentach. Dla Kastiela, który przyzwyczajony jest do ciężkiej muzyki, było to jak przeniesienie się do innego świata. Spokojniejszego, gdzie czas płynie powoli. 

Choć może rzeczywiście czas płyną powoli. Piąty wystąp się skończył i nie słychać by wyczytano Lecil. 

- Teraz Lecil Finlay z utworem Elvisa Presleya- Can't Help Falling In Love.

Nareszcie, doczekali się. Przyjaciele ciekawi jej głosu uśmiechnęli się gdy wyszła na scenę ubrana w czarną, obcisłą sukienkę z długim rękawem. Włosy pozostawiła rozpuszczone w artystycznym nieładzie fal. Skłoniła się i usiadła przy fortepianie. 

Jax poprawił się na krzesełku, zniecierpliwiony. 

Lecil zerknęła na widownię, dostrzegając swoją rodzinę i przyjaciół, posyłając im uśmiech. Ułożyła dłonie na klawiaturze, westchnęła cicho chcąc uspokoić szalejące serce. Po chwili na sali rozbrzmiały pierwsze dźwięki melodii i co najpiękniejsze jej głos. Taki spokojny, powolny, brzmiący z cichą dedykacją, ukrytą w słowach piosenki. Wplecione uczucia nadające znaczenie słowom.

Jaxowi napłynęły łzy do oczu. Uśmiechał się słuchając śpiewu córki. Przywołała do niego miłe wspomnienia z jego młodości. Właśnie tą piosenką wyznał uczucia swojej największej miłości. A teraz robi to jego dziecko.  

Zerkną na Kastiela siedzącego obok Tobio. 

Zapadła cisza po skończonej piosence, przerywana coraz to większymi i głośniejszymi brawami. 

Lecil uśmiechnięta skłoniła się z zeszła ze sceny. 

Po niej wystąpiły jeszcze trzy osoby i występ się skończył. Wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia. Na korytarzu czekała na nich Lecil ubrana w ramoneskę. Gdy tylko ją zobaczyli natychmiast chcieli ją wyściskać. Pierwszy wyrwał się Tobio, odbierając siostrze tchu. 

Wszyscy ją chwalili i gratulowali, a ona stała speszona z twarzą schowaną w dłoniach. 

- A żebyś tak jeszcze pięknie śpiewała w domu - powiedział Jax.

- Mam super dar... - zanuciła.

- Tak! To chcę właśnie słyszeć!

Lecil popatrzyła na Alexyego, łapiąc za ramiona i przyciągając do siebie.

- To ty idziesz ze mną. 

- Mogę czuć się uprowadzony? - spytał.

- Jak najbardziej - przytaknęła.

- A co z wami? - Jax spytał Kastiela i Roze. - Podwieź was?

- Nie, mieszkamy niedaleko. Odprowadzę Roze. 

Blondyn wzruszył ramionami. 

- To ten kto jedzie niech pakuje dupę do wozu - nakazał.

Kastiel razem z Rozalią patrzyli jak Tobio goni samochód po parkingu bo okrutne człeczyny nie chciały go wpuścić. W końcu zlitowali się nad nim, pozwolili wejść do wozu i odjechali.

***

Alexy zszedł do kuchni, w której urzędował Tobio. Usiadł przy wysepce, obserwując co rudzielec wyczynia z kuchenką. Przypomniała mu się historia opowiedziana przez Lecil o satanistycznym tosterze. Nagle przestał czuć się bezpiecznie, nie wiedząc gdzie w razie czego jest gaśnica.

Tobio nadal nie zdawał sobie sprawy, że nie jest sam, więc Alexy mógł spokojnie oglądać jego wytatuowaną mandale na plecach. Bardzo spodobał mu się ten widok.

- Co pichcisz? - spytał, uwiązując swoje rozmarzenie. 

Tobio spiął się cały i po uświadomieniu sobie i zobaczeniu, kto za nim siedzi, napięcie z niego nie zeszło. 

- Ryż z jajecznicą i curry. 

- Co? - Chłopak zmarszczył nos.

Rudzielec odłożył troszkę jedzenia do miski, stawiając ją przez niebieskowłosym. 

- Spróbuj.

Alexy niepewnie nabrał ryżu na łyżkę i zaciskając powieki, wsunął do buzi. Zaskoczony spojrzał na miskę i zaczął się zajadać. 

- Nie takie złe, co? - spytał Tobio, nachylając się nad wysepką zbliżył się do chłopaka. 

- Bardzo dobre - Spojrzał na niego, prosto w blado-błękitne oczy. Zamarł. 

Tobio wbił wzrok w jego usta, na których spoczywało ziarenko ryżu. Zaczął coraz bardziej zbliżać swoją twarz, cały czas patrząc w różowe tęczówki. Musnął delikatnie wargami jego usta, zabierając ziarenko i odsunął się.

Alexy spłonął rumieńcem. Nie wiedział jak zareagować. Nadal czuł na sobie ciepło jego ust. I co gorsza nadal patrzył na niego, przeszywając na wskroś tymi spokojnymi, lodowatymi oczami. Najwyraźniej czekał na reakcję.

- Ryż ci się pali - wymamrotał.

Tobio oprzytomniał, odwracając się do kuchenki. 

*******************

Nie bijcie *macha rączkami popisując się swoim szuj-feng*

Jest rozdział? Jest. Ja też się cieszę. 

Jakby co, to tu mój insta ---->  _kazix

Tam też od czasu do czasu przypominam komuś, że jeszcze żuję.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top