29.


*Luke POV*

Siedziałem  w salonie trzymając dziewczynę w ramionach, głaszcząc po głowie by się uspokoiła, aż po paru minutach zasnęła z wykończenia. Zaniosłem ją do jej sypialni i okryłem by nie zmarzła. Wyszedłem zamykając drzwi za sobą i skierowałem się do kuchni. Spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że jest późna godzina, lecz nie chciałem zostawiać dziewczyny samej. Skierowałem się do salonu, zdjąłem bluzkę i położyłem się w salonie okrywając się kocem, który leżał złożony na fotelu i zasnąłem. 

Obudziłem się przez krzyki dochodzące z pokoju Hope. Poszedłem tam szybkim krokiem i zobaczyłem jak dziewczyna rzuca się po całym łóżku krzycząc, coś w stylu: zostaw mnie, nie dotykaj. 

- Hope zbudź się.- mówiłem potrząsając jej ramionami. Po dłuższej chwili dziewczyna obudziła się, a z jej oczu płynęły łzy. 

- Jezu, Luke.- Wtuliła się we mnie- Dobrze, że jesteś. Dziękuję.

- No już, spokojnie, połóż się i postaraj się zasnąć.

- M.. mo.. możesz zostać ze mną?

- Oczywiście skarbie.- położyłem się koło dziewczyny, a ona wtuliła się w mój tors.

Po niedługim czasie usłyszałem jej miarowy oddech, wiec i ja zasnąłem. 

Dalsza część nocy minęła nam spokojnie, dziewczyna już ani razu nie obudziła się.
Gdy się obudziłem zastałem puste łóżko. Spojrzałem na zegarek i godzina wskazywała 7.20, czyli mamy jeszcze czas. Szybko wybrałem numer Asha, by przywiózł mi jakieś czyste ciuchy i poszedłem do kuchni, gdzie krzątała się dziewczyna. Chciałem jej pomóc, lecz powiedziała, że sama sobie poradzi. Usiadłem przy wyspie kuchennej i patrzyłem jak zwijanie przemieszcza się po pomieszczeniu. W tle leciała tylko jakąś bardzo popularna według radia piosenka.

- Dziękuję. - odezwała się Hope przerywając ciszę między nami.

- Co? Za co dziękujesz, nie rozumiem? - zapytałem zdziwiony.

Już dziewczyna chciał odpowiedzieć, lecz przerwał jej dźwięk domofonu. Chciała do niego ruszyć, lecz ja ją wyprzedziłem. Po chwili odebrałem od Ashtona torbę z ciuchami na zmianę. Hope powiedziała, abym się odświeżył, a rozmowę dokończymy później.

Po prysznicu ubrałem się w czyste ciuchy, a brudne zapakowałem do torby i poszedłem do kuchni. Tam czekała na mnie nastolatka ze śniadaniem. Po skończonym posiłku posprzątaliśmy naczynia i zaczęliśmy się zbierać do szkoły. Wyszliśmy z mieszkania i skierowaliśmy się w stronę mojego auta, a raczej ja się skierowałem, bo nie zauważyłem, że dziewczyna udaje się pieszo do szkoły. 

- Hope! Chodź pojedziemy samochodem, nie będziesz szła takiego kawału na piechotę.

- Nie chce być problemem.- odpowiedziała że zmieszaniem.

- Skarbie, ty nigdy nie będziesz problemem. Chodź. - wyciągnąłem rękę w jej stronę.

- Hmm.. skoro tak mówisz to dobra.

Dziewczyna niepewnie podeszła do mnie, ale nie chwyciła mojej dłoni. Otworzyłem jej drzwi od strony pasażera i wpuściłem ją do środka po czym zamknąłem drzwi, aby okrążyć samochód i wsiąść od strony kierowcy. Podczas podróży non stop myślałem o tym, za co dziewczyna mi dziękowała, nic nie rozumiałem, ale chyba ona to zauważyła bo postanowiła się spytać.

- Wszystko w porządku?

- T-tak, dlaczego pytasz?

- Po prostu widzę, że coś jest nie tak. 

- Sam nie wiem. Zastanawia mnie dzisiejsza poranna rozmowa. 

- Ouu..- i na policzki Hope wypłynął niespodziewany rumieniec.- Zanim przerwał nam dzwonek domofonu chciałam Ci podziękować, za to wszystko co dla mnie robisz. Nie wiem, dlaczego znalazłeś się u mnie w mieszkaniu, ale nie wiem, co bym bez Ciebie zrobiła. Przede wszystkim pozbyłam się mojej tajemnicy, o której nikt nie wiedział, nie powiem, że było mi łatwo, ale teraz jest mi lżej na duszy, że mogłam to komuś powiedzieć. Dziękuję Ci za to, że byłeś przy mnie gdy dopadł mnie ten okropny koszmar, po prostu nigdy nie miałam takiej osoby, której mogłabym wszystko powiedzieć i mieć świadomość, że nikomu nie rozgada. - gdy dziewczyna to powiedziała, a ja w tym czasie wyłączyłem silnik, gdyż byliśmy na parkingu przed szkołą, wyjąłem kluczyk ze stacyjki. Widziałem kątem oka, że dziewczyna zbliżała twarz do mojej, więc długo nie myśląc odwróciłem twarz łącząc tym samym nasze usta. Nastolatka, nie odwzajemniała przez moment pocałunku, lecz po chwili sama nadała spokojne tempo. Po niedługim czasie zakończyliśmy pieszczotę i oparłem swoje czoło o jej i powiedziałem.

- Nie masz za co dziękować skarbie. Zawsze będę przy Tobie, nie ważne, czy będziesz tego chciała, czy nie. Nigdy Cię nie opuszczę. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top