22.
- Ona... ona... ona mi się podoba.
- O kurwa, to masz przejebane.
- No wiem, ale pisałem z nią i było całkiem spoko. Wpadła na mnie w szkole i stwierdziłem, że raz się żyje i zagadałem o niej, najpierw była przeciwna tej znajomości po tym co jej robiłem w przeszłości lecz zobaczyła, że nie jestem taki zły...
- Stary, to w czym problem?
- Kurwa, w tym, że ona nie wiedziała, że jedna osoba do niej pisze i z nią się spotyka, czaisz?- już byłem tak zdenerwowany, że zaraz bym wybuchł.
- To napraw to. Bądź tym chłopakiem, z którym się spotykała.
- Taaa, jest tylko jedną ważna rzecz, a mianowicie pisząc z nią byłem Luke, a rozmawiając byłem Leo.
- Jaki Leo do jasnej cholery?
- A bo ja wiem? Wymyśliłem to imię, żeby nie nabrała podejrzeń, że to ta sama osoba, ona jest bardzo inteligentną osobą i sądzę, że szybko by się zorientowała.
- O ja pierdole to narobiłeś niezłego bigosu Luke.
- Nawet mi nie mów, bo doskonale o tym wiem.
- To pewnie także wiesz, że odkręcić coś takiego nie będzie łatwo.
- Wiem, dlatego też zadzwoniłem do Ciebie. Pomógł byś?
- O kurwa, jak Luke Hemmings prosi o pomoc to musi być poważnie.
- To jest poważne, zależy mi na niej.
- Luki się zakochał, Luki się zakochał.- zaczął podśpiewywać, za co zgarnął w tył głowy- Au... jak ja mam Ci pomóc, skoro mnie bijesz?
- Cal no proszę..
- Oj no dobra, dobra, pomogę Ci.
- Na serio? Dzięki stary. Mam u Ciebie dług wdzięczności.- już chciałem podejść do niego i go przytulić, no co? Chłopaki też się przytulają, po męsku, ale chłopak mnie odepchnął.
- Ta, ta, ale bez takich, mam chłopaka, a ty dobrze o tym wiesz.
*Hope POV*
Myślałam, że już nie będę przez niego płakać, jednak się myliłam. Znowu leżę w łóżku i płacze, świetnie. Miałam o tym zarodku inteligencji nie myśleć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top