78
- Caleb nas zabije, Harry - stwierdziłam, w pośpiechu zakładając swoje spodnie. Już mogłam sobie wyobrazić minę Caleb'a, gdy wyjdziemy we dwójkę z jego sypialni. Na pewno nie lubił, gdy ktoś inny poza nim, uprawiał seks w jego łożku.
Kurwa, kto by lubił?
- On jest mężczyzną i zrozumie nasze potrzeby - Harry uśmiechnął się zadziornie i zarzucił na siebie koszulkę. Nie umknęło mojej uwadze, że miał ramiona całe w jasno czerwonych szramach. Zarumieniłam się lekko doskonale wiedząc, że to moja wina.
- Zobaczymy - powiedziałam, nakładając szpilki na swoje stopy i poprawiłam włosy.
W dalszym ciągu wyglądałam jak po seksie. No tak... Bo uprawiałam seks.
- Wyglądasz tak smakowicie... - znienacka Harry znalazł się tuż obok mnie i objął od tyłu. Po chwili poczułam jego wargi muskające moją szyję. - Znowu mam ochotę rzucić Cię na to łóżko, maleńka.
- Jeszcze nie masz dość? - odwróciłam się i spojrzałam na niego. Jego wzrok był pełen ciepła. Tęskniłam za takim Harrym. Nareszcie był normalny.
- Ja? Nigdy - pokręcił głową i zaśmiał się cicho. - Wystarczy tylko słowo...
- Dobrze, dobrze Panie wiecznie niewyżyty - wywróciłam oczami.
- Dobrze powiedziane.
***
- Moje gratulacje! - pisnęła Bailey, gdy w końcu trafiliśmy na siebie w ogromnym ogrodzie. Dostałam z Harrym już tyle gratulacji tego wieczoru, że powoli traciłam rachubę w ich liczeniu.
- Dzięki - zaśmiałam się, przytulając z nią. Harry w tym samym czasie przywitał się ze swoimi znajomymi z rocznika, znajdując się kilka kroków ode mnie.
- Jak się czuje przyszła Pani Styles? - Bailey się uśmiechnęła szeroko.
- Wyśmienicie - parsknęłam śmiechem. - Nie pomyślałabym, że Harry się odważy i oświadczy przy całej szkole. Po raz kolejny mi zaimponował.
- Bo to Styles, spodziewaj się niespodziewanego - powiedziała rozbawiona, podając mi mały kieliszek pełen wódki. - Za wasze zdrowie! - krzyknęła i po stuknięciu się szkłem, wypiłyśmy cały płyn. Skrzywiłam się przez intensywność i ostrość alkoholu. - W ogóle, widziałam Logana przed chwilą.
- Tak?
- Tak... No jego mina nie świadczyła na pewno o zadowoleniu.
- Z pewnością - pokiwałam głową.
- Powinnaś teraz z nim porozmawiać, nim powie Harremu...
- Co powie Harremu? - odezwał się Styles, nagle stając tuż obok mnie. Posłałam Bailey ostre spojrzenie i popatrzyłam na Harrego ze sztucznym uśmiechem. - Co jest?
- Nic, a co miałoby być? - spytałam, udając zdziwioną.
- Nie umiesz kłamać, kochanie, mów co się dzieje - zaśmiał się.
Oj gdyby tylko wiedział o co chodzi, na pewno do śmiechu by mu nie było.
- Bo...
- Leila - usłyszałam głos Logana za swoimi plecami.
- Kurwa - warknęłam pod nosem. Harry i Logan mieli zajebiste wyczucie czasu.
Chuj by ich strzelił.
- Hej Logan - przywitałam się z nim wesoło, odwracając do niego twarzą. Jednak on nie był za szczęśliwy. - Coś się stało?
- Chyba powinienem Ci pogratulować, prawda? - odparł oschle.
Tak, był wściekły.
- Logan... - zaczęłam, ale on pokręcił głową.
- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi Leila.
- Jesteśmy, ale teraz nie wiem...
- Przez ostatni rok miałem złudne nadzieje, że może między nami coś zaiskrzy, ale...
- O czym ty mówisz? Przecież doskonale wiedziałeś, że nie chciałam być z nikim po zerwaniu z Harrym...
- To na co był ten pocałunek?
Kurwa.
Kurwa.
Jezu, zabiję go. Zabiję tego idiotę.
- O czym ty mówisz? - zapytał Harry, patrząc to na niego, to na mnie. - Wyjaśnicie mi to?
- Chodź Harry, oni muszą porozmawiać we dwójkę - rzekła Bailey, biorąc Harrego pod ramię i z trudem odciągnęła go od nas. W duchu jej za to dziękowałam, ale miałam inne zmartwienie. Spojrzałam na Logan'a.
- Nie mówiłaś mu, prawda? - zadrwił. - Związek oparty na samych kłamstwach - skwitował.
- Nie udzielaj się, Logan - prychnęłam. - Ten pocałunek był... Błędem.
- Błędem powiadasz? - uniósł zagadkowo brew do góry. - Czyli nasza przyjaźń też?
- Nie! Nigdy! Jestem dla mnie bardzo ważny! - powiedziałam oburzona. - I dobrze o tym wiesz.
- Ale nie tak ważny, jak Styles - stwierdził z przekąsem.
- Jego kocham, Logan - odparłam. - Ciebie również, bo jesteś dla mnie jak brat.
- Tak trudno dostrzec Ci, że jestem w Tobie zakochany? - zaśmiał się. Otworzyłam lekko usta, lecz nic nie powiedziałam.
Mój najlepszy przyjaciel kochał mnie.
- Najwyraźniej nie, bo ty tylko zawsze widziałaś tylko Harrego - powiedział ze smutnym uśmiechem. - Myślałem, że...
- To nie myśl Logan - przerwałam mu. - Jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu, ale... Nie możesz mnie kochać.
- Mogę i powiem Ci to teraz, bo taka okazja może się już nigdy nie zdarzyć - rzekł i podszedł do mnie bliżej. - Kocham Cię Leilo McLoud i jesteś dla mnie z pewnością kimś więcej, niż tylko przyjaciółką.
- Logan...
- Harry jest ogromnym szczęściarzem, że Cię ma i mimo tego, że moje serce krwawi, gdy na was patrzę, życzę wam długich lat ze sobą.
- Mówisz to tak, jakbyś się... Żegnał? - spojrzałam na niego, a jego twarz powoli rozmazywała się. - Logan?
- Wyjeżdżam - odparł obojętnym głosem. - Tata dostał lepszy kontrakt w Holandii i przenosimy się właśnie tam.
- A co ze szkołą? Co ze znajomymi? Co z... Nami? - zaszlochałam pod koniec. - Chcesz zostawić to wszystko?
- Nie mam wyboru, Leila - westchnął. - I wydaje mi się, że nie jestem już Ci potrzebny. Harry doskonale wpasował się w moje miejsce.
- Dla Ciebie zawsze jest miejsce.
- Ale nie tak, jakbym ja tego chciał - rzekł.
- Nie wyjeżdżaj - poprosiłam go cicho. - Nie mogę i Ciebie stracić.
- Nie tracisz - Logan wziął moją rękę i wplątał w nią palce. Czułam na swoich plecach palące spojrzenie Harrego, które tylko mnie stresowało. - Pamiętaj, jeden telefon, tak? - pokiwałam głową. - A teraz nie płacz, to jest Twój dzień - powiedział, przyciągając mnie do siebie i mocno przytulił. Wtuliłam się w niego, próbując opanować swoje łzy i mocno bijące serce. Kochałam Logan'a, kochałam Harrego... Kochałam ich obu.
Lecz moim sercem zawładnął Harry i tylko Harry.
- Będziesz miała przeze mnie kłopoty? - spytał mnie cicho.
- Nie, poradzę sobie - zaśmiałam się przez łzy. - Nie z takich sytuacji wychodziłam cało.
- Wiem - parsknął śmiechem, puszczając mnie i odsunął się ode mnie. - Idź do Harrego i świętujecie.
- A ty? Co będziesz robił?
- Pewnie schleję się w trupa i będę miał na wszystkich wyjebane - ponownie się zaśmiał i posyłając mi ostatnie spojrzenie, odszedł w tłum imprezowiczów. Odetchnęłam głęboko i odwróciłam. Niemal od razu zderzyłam się z torsem Harrego. Niepewnie uniosłam wzrok na jego twarz. Nie wyglądał... Na wściekłego. To chyba dobrze.
- Zamierzałaś mi o tym powiedzieć? - spytał mnie cicho.
- Tak, po prostu...
- Bałaś się - dokończył za mnie. - Nic dziwnego, przy takim wybuchowym chłopaku jak ja.
- Jesteś na mnie zły?
- Nie - pokręcił głową. Zdziwiłam się.
- Dlaczego?
- Jestem zły na niego, że to on wtedy z Tobą był, a nie ja - odparł, odgarniając mi z twarzy kosmyki włosów. - Poza tym, robiłem gorsze rzeczy.
- Też postąpiłam źle.
- Ludzie uczą się na błędach - powiedział Harry. - Mi już ich wystarczy, bo wiedziałem, co bym tym samym stracił.
- Co nie znaczy, że jestem bez winy. Nie powinnam tego robić.
- Zapomnijmy o tym - odparł. - Teraz tylko ty i ja, od zera. A to... - Harry musnął palcem mój pierścionek zaręczynowy. - Będzie moim zobowiązaniem, że już przenigdy Cię nie zostawię, maleńka. Teraz tylko my.
- Brzmi interesująco - stwierdziłam.
- Bo tak będzie - zaśmiał się. - Gwarantuje Ci, że już nigdy nic nas nie rozdzieli.
- Teraz też już jestem tego pewna - uśmiechnęłam się. - Kocham Cię, Harry.
- Ja Ciebie bardziej, mała - Harry przytulił mnie. - Przetrwaliśmy.
- Zabrzmiało to tak, jakbyśmy stoczyli bitwę - zaśmiałam się, zerkając na niego kątem oka.
- Poniekąd ja ją stoczyłem... Była długa, lecz w końcu się udało.
- Na końcu tunelu zawsze jest światło.
- Warto było walczyć o to światełko.
- Naprawdę?
- Tak, tym bardziej, że mam z nim spędzić resztę życia.
***********
Kochani, może do końca z dwa rozdziały zostały 😟 to tak szybko minęło... Szok!
Wasza Katie 💕
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top