56

- Żartujesz? - wyszeptał zszokowany. Uśmiechnęłam się na ten widok. Nigdy nie widziałam go tak bardziej zdziwionego i szczęśliwego.

Nawet rozczulił mnie ten widok.

No i było to urocze.

I słodkie.

I Boże, Styles znowu zamącił mi w głowie.

- No chyba, że nie chcesz, bo Ci się odwidziało lub... - moje szybkie gadanie przerwał mi nagły pocałunek Harrego, którym mnie obdarzył. Wzięłam głębszy wdech, gdyż poczułam ogromne motyle w brzuchu. Harry przyciągnął mnie jedną ręką do siebie, a dłoń drugiej położył na policzku, muskając kciukiem mój kącik ust.
- Zapamiętaj sobie te słowa na długo - Harry na chwilę oderwał się ode mnie, aby zbliżyć swoje wargi do mojego ucha. - Kocham Cię i nigdy nie zamierzam przestać.

Zobaczymy, Harry.

***

Rano obudziłam się naprawdę wyspana. Nigdy nie sądziłam, że bliskość kogoś mi pomoże w dobrym śnie. Ramiona Harrego ściśle obejmowały mnie w pasie, a głowę wtuloną miał w brzuch. Uśmiechnęłam się sennie, delikatnie głaszcząc go po włosach. Harry mruknął w tym samym czasie coś niezrozumiałego, lecz zabrzmiało to naprawdę uroczo.
- Nie przestawaj - powiedział cicho, gdy zaprzestałam bawienia się jego włosami. - To przyjemne.
- Czuję się trochę jak matka z synem, wiesz? Dorosły chłopak przyczepiony do mnie jak panda.
- Pandy są słodkie i łatwo zarażają chlamydią.
- W końcu się przyznałeś, brawo - pochwaliłam go ze śmiechem.
- Nie zarażam chlamydią, a miłością - mruknął składając soczystego całusa na moim brzuchu. - Mamy coś dzisiaj w planach czy leżymy tak cały dzień i świntuszymy?
- Niewyżyty dupek - skwitowałam.
- Nie moja wina, że mnie pociągasz - mruknął, a jego ręka spadła znienacka na moje udo. Zadrżałam delikatnie. - Poczekam, aż będziesz gotowa, ale kto nie kocha zboczonych gadek?
- Ja.
- To czas to zmienić - parsknął śmiechem. - Znam bardzo skuteczne sposoby na to.
- Podziękuję, ewentualnie zasadzę gonga w ryj.
- Niegrzecznie - wymruczał.
- Nie chcesz, abym była niegrzeczna - powiedziałam, powstrzymując się od uśmiechu. Uwielbiałam prowokować Harrego, bo doskonale wiedziałam, co wskóram takimi gadkami.

Natychmiastowa stójka.

- Och, nawet nie wiesz jak bardzo chcę - wyczułam niższą nutę w jego głosie.
- Długo sobie poczekasz.
- Zobaczymy?
- Zobaczymy? To byla groźba? - zaśmiałam się ironicznie.
- Uwierz mi, gdy brakuje mi seksu, potrafię być naprawdę groźny.
- A teraz? Brakuje Ci tego? - zmieniłam swój ton, aby jeszcze bardziej go nabrać. Od razu poczułam jak jego ciało się napina.
- Jeśli masz zamiar mówić tak dalej Leila...
- To co?
- Wchodzisz na niebezpieczną strefę, prowokując mnie - Harry znienacka znalazł się nade mną, rozstawiając moje ręce po bokach głowy. Pisnęłam zaskoczona, a moje podbrzusze zacisnęło się z niewiadomego powodu. - Co? Teraz już nie jesteś taka pewna siebie? - zaśmiał się ochryple. - Teraz, gdy jestem na górze... Mogę zrobić z Tobą naprawdę wiele ciekawych rzeczy.
- Jestem głodna, a bez jedzenia robię się marudna.
- I bez tego jesteś - wywrócił oczami, łącząc nasze w wargi w jedność. Westchnęłam cicho, kompletnie rozluźniając się przez jego czyny. - Takie poranki to ja kurwa lubię.

Ja też, chciałam powiedzieć.

****
Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale teraz zajmuję się wyłącznie szkołą :/

Wasza Katie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top