Jak Śródziemie zwaliło się do mnie na Boże Narodzenie,

Co jest najgorszą rzeczą przed świętami? Oczywiście szykowanie tego całego jedzenia które potem i tak będzie zalegało w lodówce przez ileś dni. Ale co poradzisz jak matka kocha gotować? Nie że Ja nie lubię ale to nie zmienia faktu że gotowanie przed świętami jest do bani!!!! zwłaszcza gdy co rusz kłócisz się z rodziną o to co teraz zrobić.
-Mam dość!!!- wrzasnęłam na cały dom kiedy po raz kolejny okazało się, ze jednak robimy nie to co ustaliliśmy. Rzuciłam ścierkę na blat i ruszyłąm do mojego pokoju tupiąc głośniej od krasnoludów. Trzasnęłam drziwami i zamknęłam oczy by się uspokoić. Gdy je otworzyłam
-Co na Brodę Durina!!!- na moim rześle siedział nie kto inny jak Gollum i przeglądał szuflady mojego biurka. Po chwili wyjął coś z jednej z nich.- No nie.
Podeszłam do neigo i wyrwałąm przedmiot z brudnych łap.
-Mój ssskarb- chciał mi odebrać pierścień.
-To nie Twój skarb tylko podróbka.- mruknęłam- I co Ty tu robisz? Nie powinienieś siedzieć gdzieś w jaskini?
-Nudziliśmy się ze skarbem a ktoś dał skarbowi zaproszenie.- podał mi czerwoną kopertę.
Przebiegłam wzrogiem po tekście i.
-Zabiję go!!!- rany, powinnam przestać się tak drzeć. Dobra Lottie, uspokój się.- Smeagol, zostąń tu, muszę coś załatwić.
Wróciłam do kuchni.
-Możesz skoczyć do spiżarni po przecier pomidorowy?
-Jasne- westchnęłam. Gdy znalazłam się we wspomnianym pomieszczeniu myślałam, że za chwilkę w coś walnę. Znajdowalo się tam sześciu krasnoludów grzebiących w przetworach.- Eee, jak Wy się tu w ogóle zmieściliście?- spytałam. SPojrrzeli na mnie i już chcieli zacząć się przekrzykiwać ale ich uciszyłam nim cokolwiek powiedzieli.- Nie chcę Waszych tłumaczeń. Zostańcie tu. Jedno pytanie, wiecie kto jeszcze dostał zaproszenie?
-Nie.
Super, jeszcze trochę i zleci mi się do domu całe Śródziemie.
-Przesadzasz- mruknęłam wracając,- to tylko siedem osób. No, Bombur może robić za dwie.
Wróciłam do kuchni i dałam bratu przecier.
-A tobie co?- spytał.
A wiesz, istoty ze Śródziemia wpadły na święta, jest super.
-Nic.
Rozległ się dzwonek do drzwi.
-Otworzę.- odezwałam się przed resztą. Szybko pognałam do drzwi. Zastałam tam  pozostałych krasnoludów i Gandalfa. Wyszłąm na zewnątrz.- Dobra czarodzieju, tłumacz się albo przysięgam że załatwię Ci coś gorszego niż walka z Balrgiem czy lochy Morgotha.
-Droga Lottie, co się tak wściekasz, postanowiłem zrobić Ci niespodziankę.
-Super, ale pomyślałeś o tym, że nie mieszkam sama?!
-Ups.
-No właśnie. Znikać mi stąd bo nogi z d... tyłków powyrywam.- warknęłam i wróciłam do środka. Od razu poczułam, że coś się pali.
-Pierniczki!!- wrzasnęłam. Super, i po słodkościach.
-Chyba nastawiłem za duży ogień w piekarniku...
Spojrzałam na wskaźnik, był ustawiony poprawnie a stoper pokazywał jeszcze pięć pinut. Domyślałam się czyja to sprawka.
-Dobra. Brat idź z psem na spacer, siostra Ty z nim. Reszta, zika z domu. Nic teraz nie zrobimy puki tu tak śmierdzi. Wróćcie jak będzie pierwsza gwiazda- warknęłam.
-Ale...
-Wynocha!!!!!!
Po chwili ich nie było. Usiadłam na podłodze i się załamałam.
-Ej, nie jest tak źle- usłyszałam znajomy głos.
-Hah, tak twierdzisz?- podnisołam wzrok i zobaczyłam Bilba.- Ile osób jeszcze jest? Oprócz Smauga w piekarniku?
-Cóż, widziałem Legolasa, Barda, Elronda...
-Dobra, ne wymieniaj mi tu wszystkich. Czyj to byl pomysł?
-Gandalfa i... mój. Wybacz.
-Cóż, dzień się nie skończył. Złościć się bedę na koniec . Teraz muszę wymyślić jak uratować kolację.
-Hmm. Może pomożemy? Z tego co widzę choinka też nie jest do końca ubrana i zrobił sie  straszny bałagan.
Uśmiechnełam się lekko. 
-Zwołaj ferajnę.
Po kilku minutach wszyscy  tłoczyli się na dole.
-Smaug, wyłaź z piekarnika.
-Ale mi tu ciepło.
-Dam ci czekoladowe monety!
-Dobra.
Rozejrzałam się. czternaście krasnoludów, pięciu hobbitów, iluś ludzi, nawet nie chciało mi isę liczyć, smok, elfowie i dwóch czarodziei. no i gollum.
-Słuchajcie. Wiem, ze nie koniecznie powinnam ale, proszę, pomóżcie mi ogarnąć ten bajzel albo doszczętnie zwariuję.
- Ej, to wigilia, powinniśmy sobie pomagać.- zauważył Sam.
-Dzięki. Więc tak. Smaug i Gandalf, możecie zająć się pieczeniem tego co powiem? Sam,  znasz się na gotowaniu, pomożesz mi. Tak samo Bard i kot tam jeszcze się zna. Kompania pomoże ozdobić dom, to samo Merry i Pippin, tylko niczego nei rozwalcie.- zaczęłam rozdawać zadania. Po chwili każdy zajął się daną czynnością. Nie szło nam wcale źle mimo, że Sam i Smeagol zaczęli się kłócić jak przyrządzić ryby. Uspokoiłam ich jednak pokazując odpowiednie przepisy.
Chyba zacznę bardziej doceniać mamę kiedy to ona rządzi podczas przygotowywań, ale tym razem była w pracy. 
Zrobiliśmy pierogi, ryby i połowę pierniczków. Został barszcz i piernik. NAgle usłyszałam odgłos tłuczonego szkła. Pobiegłam do salonu. Fili i Kili siedzieli na podłodze w otoczeniu resztek czegoś co chwilę wcześniej było bombkami.
-Ehhh. Wy dwaj, po miotły i sprzątnąć mi to zanim ktoś się pokaleczy. Pytanie do elfów, czy ktoś z Was jest w stanie załatwić jakieś inne ozdoby choinkowe?
-NA pewno coś wymyśllimy.- Odparł Elrond który jeszce chwilę temu był na górze i porządkował ksiązki (nie pytajcie czemu to robił).
-A Ty tu skąd?
-Nie ważne. Ale mam pomysł choć przyda się kilku krasnoludów.
-Nie ma mowy, nie będziemy współpracować z elfami.- warknął Thorin. Zaczęło się.
-Chłopcy- przerwałam spór nim jeszcze się zaczął.- Nie mamy czasu. Jest czternasta a pierwsza gwiazda będzie o dziewiętnastej. Wigilia to nie czas na kłótnie. Thorinie, schowaj dumę do kieszeni i wysłuchaj Elronda. Lordzie, spróbuj uważać jak będziesz mówić by go nie urazić. Wymyślcie coś.
Ostatecznie elfy i połowa krasnoludów usiadła przy stole i zaczęli wymyślać ozdoby. Westchnęłam i wróciłam do kuchni. Tam zastałam Smauga podgrzewającego na, zdecydowanie zbyt wielkim, ogniu barszcz.
-Ej, dość. Chcesz nam zupę wyparować!!!
-Nie, pomyślałem, że na większym ogniu szybciej się ugotuje.
-Tu nie chodzi o to ile się będzie gotowac. By było coś dobrego nie można się zbytnio spieszyć. tak, mamy limit czasowy ale to nie znaczy, ze chcę by coś nam znowu poszło z dymem.
-Dobra. 
Westchnęłam i wróciłam do gotowania. Po jakimś czasie zjawił się Bilbo który wcześniej poszedł gdzieś z Frodem i Gandalfem.
Czas mijał a my nadal nie byliśmy gotowi. Na mniej więcej godzinę przed pierwszą gwiazdą rozległo się pukanie. 
-Kogo znowu Valarowie przywieźli.- jęknęłam. Poszłąm otworzyć a tam...
-Wpuszać w imieniu Władcy i Pana całego świata Saurona.- rozległ się złowieszczy szept a w moje serce skierowane było dziewięć sztyletów.
-Eeee, ale wiecie, że Władca i Pan czegoś to to jakby to samo?- spytałam Nazguli.- Co Was tu do mnie sprowadza?
Cała dziewiątka wraz Maironem wyjęła czerwone koperty.
-GANDALF!!!!!!!!!
Uszłyszałam tylko tupot stóp i czyjeś szepty. "Tu się ukryj"
-Zabiję tego czarodzieja. No nic, jak już jesteście to zapraszam.
Rozejrzałam się i gdzieś dalej dostrzegłam znany mi dobrze biały płaszcz i czarny cień razem z kilkoma innymi, cuchnącymi, postaciami.
-Ehh, po prostu wywieszę tabliczkę.
I tak oto na drzwiach pojawił się napis
"Wstęp dla wszystkich z czerwonymi kopertami, nie pukać chyba że w innych sprwach niż zabawa."
Z dodatkowymi rękami (i łapami) do pomocy, z resztą rzeczy uwinęliśmy się szybko. Orkowie, elfy, krasnoludy, ludzie... nie wiem jak my się mieściliśmy i nie pozbijaliśmy. Ostatecznie skończyło się tym. Że Drzewiec Sprowadził jakiegoś Enta który posłóżył nam za choinkę, krasnoludy stworzyły piękne świąteczne ozdoby, stół ustawiliśmy na zewątrz i ogrzaliśmy ogniem Smauga zaczarowanym przez Gandalfa tak by niczego nie spalił. Na stole znalazło się sporo potraw których nawet nie planowaliśmy, bo jak się okazało niektórzy przynieśli je w ramach prezentu. Ułożyliśmy stos prezentów pod drzewem i wystarczyło czekać  na pierwszą gwiazdę. Skończyliśmy na kwadrans przed wyznaczonym czasem.
Poszłąm na górę się przebrać w porządne ciuchy. Na łóżku znalazłam jednak inną sukienkę niż chciałam założyć. Ta była granatowo czerwona z białymi elementami. Uśmiechnęłam się lekko i ją ubrałam. wróciłam na dół i wypatrywałam rodziny przez okno. Wszystkim pozostałym  kazałam się ukryć.
Po kilku minutach pojawiło się moje rodzeństwo a zaraz po nich reszta rodziny. Zauważyłam, że podziwiali nasz dom z zachwytem.
-No witam.- uśmiechnęłam się szeroko stając w drzwiach.
-Lottie, to Twoja sprawka?- zdumiał się mój brat.
-Między innymi. No, ale zapraszam do środka.
Weszliśmy do salonu.
-Co tak łądnie pachnie?- spytała mama.
-Co? Och, mamy trochę ryb, pierogi z kapustą i grzybami, barszcz, pierniczki, ciasta, sałatki i  nie chce mi się jeszcze wymienaić. Wszysto jest na stole.
-Ale tu nic nie ma.- zauważył mój tata.
-Ej, a czy ja mówię, że stół jest tu? Zapraszam na tyły.- zaśmiałam się i zaprowadziłam  ich do ogrodu.
-Wesołych Świąt!!!!- zapaliły się ognie i lampki na "choince" i traz można było zobaczyć wszystkich gości.
-Nie byłabym wstanie zrobić tego wszystkiego bez świetnej Świątecznej Ekipy.- zaśmiałam się.- Przeprasza, że rano tak wybuchłam. Mam dość stresu ale szczerze to teraz świetnie się bawiłam mimo wszystko. Żałuję tylko, że bez mojej kochanej rodzinki. Dlatego chcę byśmy tą wigilię spędzili razem bez sporów, kłótni i waśni. Po prostu się cieszmy tym co mamy.
Itak oto wszyscy zasiedliśmy przy świątecznym stole. Każdy świetnie się w końcu bawił, nie ważne kim był ani skąd pochodził. Uśmiechnęłam się lekko stojąc na tarasie i obserwując całe to zgromadzenie.
-Nieźle jednak nam to wyszło.- zaśmiał się Bilbo.
-Fakt, ale następnym razem nie róbcie mi takich niespodzianek. Wolę być poinformowana.
-Jasne. Ale... mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziakę. 
-Jaką.
-Zamknij oczy.
-Chyba wiem o co chodzi- zaśmiałam się.
-Nie psuj mi tego.
-Już.
Pocałował mnie. Uśmiechnęłam się i oddałam pocałunek.
-Wesołych Świąt.
-Wesołych Świąt, Panie włamywaczu.
-EJ!!! Gołąbeczki. Chodźcie, rozpakowujemy prezenty.- No nie, Mój brat to umie zniszczyć każdą chwilę.

--------------------------------
Heja. Taki świąteczny One Shot spóźniony o kilka minut ale nadal. Wesołych Świąt wszystkim ktorym chce się to czytać. I bardzo za to dziękuję.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top