09.
Weszliśmy do domu Niall'a, a moje dłonie automatycznie zaczęły się trząść i pocić. Strasznie się bałam jak zareaguje. Wiedziałam tylko, że to nie będzie dobre.
- Więc, o czym chciałaś porozmawiać? - spytał, gdy weszliśmy do salonu.
- U-usiądź - mój głos się załamał.
- Mercy, coś się stało? - spytał i usiadł na kanapie.
- Obiecaj mi, że wysłuchasz mnie do końca.
- Obiecuję - powiedział, a ja wzięłam głęboki, lekko drżący oddech.
- Ja musiałam to zrobić, po prostu musiałam... - po moich policzkach zaczęły spływać łzy, a ja nawet jeszcze nic nie powiedziałam.
- Mercy, spokojnie - blondyn stanął przede mną i otarł moje łzy. - Powiedz mi co się stało.
- Znalazłam pracę - powiedziałam szybko.
Tak, jestem tchórzem.
- Tylko tyle? - zaśmiał się.
- To nie jest normalna praca, Niall. Moją mamę zwolnili z pracy, musiała znaleźć drugą, ale wiem, że długo nie da rady. Jeżeli nie będziemy mieć pieniędzy zabiorą nam Rose i Andy'ego. Ja po prostu chciałam jej pomóc - szepnęłam ostatnie zdanie.
- Mercy, powiedz co zrobiłaś.
- Znalazłam pracę w klubie - szepnęłam. - Tańczę na rurze - dodałam. Między nami zapanowała cisza, którą po chwili przerwał blondyn.
- Wynoś się - odparł.
- Niall...
- Zejdź mi z oczu! - krzyknął. Odwróciłam się i po prostu wyszłam z salonu, a po chwili z jego domu. Po moich policzkach spływały łzy, ale wiedziałam, że to ja zawiniłam. To ja mu nic nie powiedziałam. Założyłam kaptur bluzy na głowę i wcisnęłam ręce do kieszeni. Ruszyłam w stronę mojego domu, co chwilę ocierając łzy z policzków. Wiedziałam, że on tak zareaguje, nie było innej możliwości.
***
Następnego dnia poszłam normalnie do szkoły. Moje oczy były lekko podpuchnięte, ale tłumaczyłam się tym, że po prostu się nie wyspałam. Siedziałam na historii i pisałam niezapowiedzianą kartkówkę. Oczywiście, że nic nie umiałam i wiedziałam, że będę mieć kolejną jedynkę. Ostatnio idzie mi kiepsko, ale to przez moją pracę, którą swoją drogą dzisiaj rzucam. Od razu po szkole idę do mojego szefa i zwalniam się. Nie dam rady dłużej tam pracować. Profesor Smith zebrała kartki, a ja westchnęłam cicho. Wróciła na swoje miejsce i zaczęła prowadzić lekcje. Poczułam wibracje telefonu, więc po kryjomu go wyciągnęłam i odczytałam wiadomość.
Od Josh ♥: powiedziałaś mu, prawda?
Do Josh ♥: tak, ale mnie nienawidzi
Od Josh ♥: jest trochę zły, ale przejdzie mu, zobaczysz :)
Zablokowałam telefon i schowałam go do kieszeni, za nim nauczycielka mogła mnie przyłapać. I tak mam już zagrożenie, więc nie potrzebuję kolejnych problemów.
***
Weszłam do klubu i od razu przywitałam się z barmanem.
- Szef u siebie? - spytałam.
- Jak zawsze - uśmiechnął się. Ruszyłam w kierunku jego gabinetu i w głowie układałam całą rozmowę.
- Proszę! - krzyknął, gdy zapukałam do drzwi. - O Mercy - uśmiechnął się. - Zmianę masz na wieczór.
- Przyszłam tutaj w innej sprawie - powiedziałam szybko.
- W jakiej? - spytał i złączył swoje ręce.
- Chcę odejść - odparłam, a on się zaśmiał.
- Nie żartuj nawet.
- Nie żartuję, przyszłam się zwolnić, nie chcę już tu pracować.
- Pomyśl...
- Pomyślałam o mojej rodzinie, znajdę inne wyjście z tej sytuacji - przerwałam mu.
- Wiesz, że nie możesz odejść?
- A to niby dlaczego?
- Podpisałaś umowę - powiedział i uśmiechnął się. - Nie możesz odejść, dopóki sam cię nie zwolnię.
- Nie możesz...
- Owszem mogę, jestem twoim szefem - powiedział z wyższością. - Widzimy się o dziewiętnastej - mrugnął do mnie okiem.
***
Oczywiście, że nie poszłam do pracy. Nie mogłam. Nie chciałam tam pracować. Była dwudziesta pierwsza, a mój szef cały czas do mnie wydzwaniał, a ja w końcu wyłączyłam telefon. Moja mama poszła na nocą zmianę, więc musiałam opiekować się rodzeństwem, które i tak już spało. Usłyszałam dzwonek do drzwi i modliłam się, żeby Andy ani Rose się nie obudzili. Kto normalny przychodzi do ludzi o godzinie dwudziestej pierwszej? Otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się lekko.
- Hej - powiedział.
- Hej, wejdź - powiedziałam i przepuściłam go w drzwiach. Ściągnął buty, po czym weszliśmy do salonu.
- Przyniosłem lody na poprawę humoru - uśmiechnął się i pokazał mi reklamówkę.
- Dzięki, ale nie musiałeś - powiedziałam i usiadłam na kanapie. - Niall jest bardzo zły?
- Dzisiaj przez całą próbę był nieobecny, a jak mu coś nie wychodziło to klął chyba we wszystkich językach.
- To moja wina, Josh, mogłam mu powiedzieć - przetarłam twarz dłonią.
- Przejdzie mu - pocieszył mnie.
- Miejmy nadzieje.
XXXX
Witam w nowym rozdziale :)
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top