07.

Wieczorem musiałam zrobić sobie wolne w pracy. Niall wyciągnął mnie na swój koncert razem z moim rodzeństwem, ale nie mogłam iść później z nimi do klubu. Nawet wzięłam ze sobą książkę, żeby było wiarygodniej. Blondyn miał dla mnie jakąś niespodziankę i obawiałam się co to będzie. Chłopcy na scenie kończyli własnie piosenkę Best Song Ever, więc zabrałam Rosie i Andyego, po czym weszliśmy na backstage. Parę minut później obok nas pojawiło się całe One Direction. Na początek zrobili parę zdjęć na M&G, a potem Niall podszedł do mnie z wielkim uśmiechem. 

- Gotowa na niespodziankę? - spytał, a ja zmarszczyłam brwi. 

- Wiesz, że nie lubię niespodzianek - mruknęłam. 

- Tą polubisz - cmoknął mnie w nos, po czym pociągnął mnie za rękę do swojej garderoby. Przed drzwiami zasłonił mi dłońmi oczy i  wprowadził do środka. - Gotowa? - spytał.

- Tak - westchnęłam. Blondyn zabrał dłonie z mojej twarzy,  a ja otworzyłam oczy. - Nie wierzę - szepnęłam.

- To uwierz - usłyszałam głos Nialla.

- To ty jesteś Mercy? - spytał.

- Ta-ak - jąkałam się. 

Halo, przede mną stoi sam Andy Biersack. 

Pogadałam chwilę z Andym, po czym zrobiliśmy sobie zdjęcie i dał mi autograf. Niestety musiał już iść, ponieważ jutro miał koncert. Pożegnał się ze mną i z Niallem, po czym wyszedł, a ja od razu przytuliłam mojego chłopaka.

- Dziękuję! - pisnęłam, a blondyn się zaśmiał. 

- Chyba jednak polubiłaś niespodzianki - zaśmiał się. 

- Tą jedną, tak - uśmiechnęłam się. Poczułam wibracje telefonu, więc odsunęłam się od blondyna i wyciągnęłam urządzenie z kieszeni. Odblokowałam telefon i odczytałam wiadomość. 

Od Szef: bądź jutro w pracy

- Coś się stało?

- Nie, to tylko moja mama pyta jak się bawimy - skłamałam i zablokowałam telefon. 

***

Do domu wróciłam o godzinie drugiej w nocy. Andy i Rosie byli już śpiący, więc szybko zaprowadziłam ich do pokoi, żeby przebrali się i poszli spać. Sama weszłam do swojego pokoju i przebrałam się w piżamę. Położyłam się na łóżku i wtuliłam twarz w poduszkę, chociaż wiedziałam, że nie zasnę. Za bardzo martwiła mnie sprawa z moją pracą. Wiedziałam, że prędzej czy później ktoś się o tym dowie, ale miałam nadzieje, że to nie będzie Niall. Przecież on by mnie znienawidził.

A tego bym nie przeżyła. 

***

- Mamo, wychodzę! - krzyknęłam. Musiałam iść do pracy i wcale mi się się uśmiechało wychodzić z domu, ale musiałam, niestety. Usłyszałam tylko ''okej'', więc wyszłam z domu. Ruszyłam w kierunku klubu jak najwolniejszym krokiem. Nie miałam zamiaru się spieszyć, nie interesowało mnie to. 

Najwyżej by mnie zwolnił. 

Stanęłam przed klubem i przez chwilę wpatrywałam się w szyld. Westchnęłam ciężko i ruszyłam do wejścia. Przywitałam się z ochroniarzem, który wpuścił mnie do środka. 

- Mercy, jesteś spóźniona - przy mnie od razu pojawił się mój szef.

- Wiem, przepraszam - powiedziałam. 

- Nie interesują mnie twoje przeprosiny, marsz do garderoby i na scenę - rozkazał i odszedł. Wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę pokoju. Weszłam do środka i przywitałam się z Abbie, który posłała mi pokrzepiający uśmiech. 

- Szef coś dzisiaj zaplanował - powiedziała, gdy zaczynałam robić sobie makijaż. 

- Co? - spytałam i zaczęłam nakładać podkład. 

- Mamy spotkać się z jakimiś facetami - powiedziała, a ja zaprzestałam nakładanie pudru. 

Przecież mi obiecał.

- Obydwie? - spytałam.

- Tak - odpowiedziała cicho. Wstałam z krzesła i wyszłam z garderoby trzaskając drzwiami. Znalazłam się pod biurem szefa i zapukałam w drzwi. Po usłyszeniu ''proszę'' weszłam do środka i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. 

- Co ty tu robisz? Powinnaś być już na scenie - powiedział.

- Obiecałeś mi, że nie będę spotykać się z żadnymi facetami - powiedziałam. 

- Mercy, tu nie chodzi o seks - zaśmiał się. - Zrobisz mały pokaz taneczny i tyle.

- Nie ma mowy - powiedziałam szybko. 

- Inaczej stracisz pracę, tym samym stracisz wypłatę i tym samym stracisz rodzinę - powiedział. 

Cholera, wiedział jak mnie podejść. 

- On ma mnie nawet nie dotknąć - warknęłam.

- Wedle życzenia.

***

Zeszłam ze sceny i chciałam jak zawsze iść do garderoby, ale mój szef mnie zatrzymał. Złapał mnie za ramię i zaczął prowadzić w stronę pokoju, gdzie dzieją się..no cóż...różne rzeczy. 

- Nie narób mi wstydu - powiedział i wepchnął mnie do środka. Zamknął drzwi, a ja nadal stałam tyłem do obcego faceta. Westchnęłam ciężko i odwróciłam się. 

- Mercy? 

O nie. 

XXXX

Witam po długiej nieobecności. Nie obiecuję, że rozdziały będą pojawiać się codziennie lub nawet co dwa dni. Kiedy tylko będę miała wenę napiszę rozdział. Mam nadzieje, że ktoś tutaj jeszcze został :) 

I mam do was pytanie. 

Polecicie mi jakieś buty marki Adidas/Nike? 

Byłabym wdzięczna :) 

Marcelina x 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top