57

Bree

To było dla mnie coś nowego. To było wyzwanie, ale niech mnie piorun trzaśnie, jeśli nie byłam gotowa się go podjąć. 

Mimo, że byłam podekscytowana zabawą, w której to ja miałam zdominować mojego księcia, obawiałam się o jego komfort. Nie chciałam, aby do czegokolwiek się zmuszał. Mężczyźni z natury czuli potrzebę, aby dominować, więc odwrócenie ról mogło być dla nich trudne. Mimo, że czułam, iż Mercury pragnął spróbować w łóżku czegoś nowego, to wciąż wolałam się upewnić. Nie zniosłabym tego, gdyby cokolwiek się między nami zepsuło. 

- Kochanie, jesteś pewien? 

Jasnowłosy książę przekręcił głowę na bok, marszcząc brwi. 

- Obawiam się, że nie rozumiem, co masz na myśli, moja pani. 

- Chodzi o to, czy na pewno tego chcesz? Tego zbliżenia?

Rozdziawił usta w szoku. Potaknął jednak szybko. Chyba dotarło do niego, że miałam jakiś problem.

- Oczywiście, kochanie. Nie krępuj się. Baw się ze mną tak, jak tego pragniesz. Jeśli coś mi się nie spodoba, albo z czymś nie poczuję się komfortowo, na pewno ci o tym powiem. Niech moim hasłem bezpieczeństwa także będzie Ravaren. Kiedy wypowiem to słowo, ty skończysz zabawę. Choć nie sądzę, aby do tego doszło.

Pogłaskałam mojego męża po policzku. Jego oczy rozbłysły. 

- W takim razie mogę wsunąć ci w tyłek tego sztucznego kutasa? 

- Syrenko, nawet go dla ciebie wyczaruję. Błagam, wejdź już w rolę mojej pani. Zlituj się nad moim fiutem. Zobacz, jak mi stoi. 

Mercury miał rację. Jego erekcja była doskonale widoczna. 

- Dobrze, kochanie. Szkoda, że sama nie mogę wyczarować dla nas zabawek, ale skoro ty możesz to uczynić, wyczaruj proszę wszystko, czego mogłabym na tobie użyć. 

Na twarzy mojego ukochanego pojawił się perwersyjny uśmieszek. Mercury wyciągnął przed siebie ręce, nad którymi pojawiła się fioletowa mgiełka. Mój mąż wyczarowywał kolejno różne erotyczne zabawki, które po zmaterializowaniu się lądowały na łóżku. Z zaciekawieniem przypatrywałam się temu, co wybrał. Mercury postawił na pejcz ze skórzanymi końcówkami, knebel z gumową kulką, opaskę na oczy, skórzane kajdanki na ręce i nogi, a także zaciski na sutki. Nie zabrakło również zatyczki analnej, która miała rozepchać mu tyłeczek. Uśmiechnęłam się, widząc sztucznego penisa w kolorze różowym, który był przytwierdzony do skórzanego pasa, który mogłam założyć na biodra. Wcześniej uważałam pegging za coś dziwnego, ale gdy dojrzałam, dotarło do mnie, że mieliśmy prawo spełniać swoje fantazje. Oczywiście tylko wtedy, gdy nie raniły one innych stworzeń. 

Moje serce zabiło szybciej na widok pozłacanego kompletu obroży i smyczy. Gdy wzięłam obrożę do ręki, zaskoczyło mnie to, jak lekka była. Miała z tyłu metalową klamrę. Nie mogłam się doczekać, aby założyć ją na szyję mojego męża. Zanim jednak to uczyniłam, spojrzałam na grawerunek znajdujący się z przodu obroży. Nie zauważyłam go wcześniej, ale kiedy mój wzrok na nim spoczął, cała się rozpłynęłam. 

"Własność mojej Pani".

Nie sądziłam, że te trzy pełne grzechu słowa sprawią, że zechce mi się płakać. Tak bardzo kochałam Mercury'ego, że moja miłość do niego rosła z każdym dniem. Nie wiedziałam, jakim cudem zasłużyłam sobie na tego wspaniałego chłopca. Był najwspanialszym księciem we wszechświecie, a za moment miał stać się również najwspanialszym niewolnikiem. 

Och, moja cipka już zaciskała się z pragnienia. 

Mercury uniósł sobie jasne włosy z karku, gdy zakładałam mu obrożę. Wyglądał w niej pięknie. Na razie postanowiłam odpiąć smycz. 

- Jesteś taki uroczy, mój niewolniku. 

Książę, wciąż znajdujący się przede mną na kolanach, skinął z wdzięcznością głową, rumieniąc się. 

Na bogów, on naprawdę się zarumienił. 

- Dziękuję, moja pani. Czy jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić? 

Zachichotałam. Miałam w głowie mnóstwo pomysłów, ale postanowiłam na początek zrealizować jedną z fantazji mojego męża.

- Wyczaruj dla mnie tron. 

Kiedy to zrobił, usiadłam na pięknym meblu. Siedzisko było wykonane z miękkiego fioletowego pluszu, a rama pozłacana. Być może była nawet zrobiona z prawdziwego złota, ale w tej chwili nie miałam ochoty tego sprawdzać. Miałam plan, który za wszelką cenę pragnęłam zrealizować. 

- Rozbierz się do naga. Chcę cię zobaczyć. 

Już wcześniej widziałam kształt penisa księcia, który wypychał materiał jego spodenek. Mercury rzadko chodził w czymś, co nie było szatą, ale musiałam przyznać, że kiedy przywdziewał krótkie, luźne spodenki, moje zmysły szalały. 

Patrzyłam z podekscytowaniem na to, jak powoli i zmysłowo się dla mnie rozbierał. Jego ciało było dziełem sztuki. Gładka skóra z nielicznymi złotymi plamkami, których zaczęło przybywać coraz więcej. Nie miałam pojęcia, czy te znaki na ciele coś oznaczały, ale gdy zobaczyłam kutasa Mercury'ego w pełnej okazałości, moje myśli w pełni skupiły się na tej części jego ciała.

- Uklęknij przed swoją panią. Zdejmij mi buty. 

Oczy księcia się zaświeciły. Starał się nie uśmiechać, aby nie wychodzić  roli, ale podobało mi się to, że czuł podniecenie na myśl o tym, co miałam zamiar zaraz z nim zrobić.

- Dobrze, moja pani. To będzie dla mnie zaszczyt. 

- Wiem, skarbie. Kochasz moje stopy, prawda? 

- Na bogów, pani. Jesteś dla mnie taka dobra. 

Mercury niespiesznie zdejmował mi sandałki. Gdy moje stopy były już nagie, nie czekał na moje polecenie. Dokładnie wiedział, czego chciałam i czego on sam pragnął. 

Książę masował moje stopy patrząc na nie tak, jakby chciał je pożreć. 

- Przypomnij mi, niewolniku. Jak tutaj trafiłeś? 

Oczy Mercury'ego spoczęły na moich. Domyślał się, że chciałam, abyśmy weszli w jakieś role.

- Nie pamiętasz tego, pani? To był najlepszy dzień mojego życia. 

- Naprawdę? Pragnąłeś zostać podnóżkiem swojej księżniczki? 

- Na bogów, oczywiście - odparł, śmiejąc się pod nosem. Nie przestawał ani na chwilę masować moich stóp. - To był cudowny prezent. Kiedy byłem dzieckiem, miałem przyjaciółkę, która bardzo ciebie przypominała. Też miała na imię Bree, dasz wiarę, pani? 

Zasłoniłam usta dłonią, aby powstrzymać śmiech. 

- Też miała różowe włosy i była radosna i energiczna. Wszędzie było jej pełno. Chciała, abym został jej chłopakiem, ale wtedy odmówiłem. Byłem młody i głupi. Kiedy po latach poznałem ciebie, moja pani, uznałem to za znak. Zostałem schwytany przez twoich służących. Nazywają się Saturn i Neptune, prawda? 

Odchyliłam głowę w tył. To było takie zabawne, że łzy szczęścia spływały mi po twarzy. 

- Zakuli mnie w kajdany i przyprowadzili przed twoje oblicze, moja piękna władczyni. Byłem tobą tak oczarowany, że nie musiałaś nawet rzucać na mnie czaru, abym ci uległ. Zostałem twoją własnością i nigdy nie czułem się szczęśliwszy. Dałaś mi dom, ciepło i zrozumienie. Pokochałaś mnie takiego, jakim jestem. Nie próbowałaś mnie zmieniać. Zaakceptowałaś mnie i za to ci dziękuję. Czy teraz mogę już possać twoje piękne stópki, księżniczko? Zaraz zejdę na zawał, jeśli mój język nie dotknie twojej aksamitnej skóry. 

- Och, ależ proszę, mój ulubiony niewolniku. Ulubiony i jedyny. 

Puściłam do księcia oczko. Mercury wyszczerzył zęby w uśmiechu, posyłając mi swój najpiękniejszy uśmiech. Kiedy przycisnął usta do moich stóp i zaczął je całować i lizać na przemian, straciłam nad sobą kontrolę. 

Nie spodziewałam się, że pieszczoty stóp mogły być takie przyjemne. 

Kiedy patrzyłam na Mercury'ego klęczącego u moich stóp, który z taką pieczołowitością zachwycał się moimi stopami, czułam rozmarzenie. Nie chodziło tylko o to, że było mi przyjemnie w kwestii cielesnej. Czułam ciepło na sercu, gdy mimo wejścia w rolę, tak miło się o mnie wypowiadał.

Nagle naszła mnie myśl, że bardzo chciałabym mieć z nim dziecko. Mieliśmy oczywiście Blaine'a, którego kochałam całym sercem i dałabym mu cały świat, ale przydałoby mu się rodzeństwo. Pewnie wyglądałoby inaczej niż on, gdyż nie byłoby halivkiem, ale Blaine znalazłby nić porozumienia z każdym. 

- Niewolniku? 

Mercury niechętnie oderwał się od ssania moich palców. 

- Tak, pani?

- Zrobimy sobie dzidziusia? 

Jego oczy stały się wielkie. Chyba nigdy nie widziałam ich tak dużymi. 

- Pani, ja...

- Pytam cię jako twoja żona. Nie jako twoja pani. Chciałbyś mieć ze mną dziecko? 

- Tak. 

- Nawet się nad tym nie zastanowiłeś - zauważyłam ze śmiechem. 

- Nie ma nad czym się zastanawiać, kochanie. Jestem gotowy na bycie ojcem. Miałem obawy przed adopcją Blaine'a. Nie byłem pewien, czy podołamy, ale okazało się, że nie było czego się bać. Rodzicielstwo to fajna sprawa. Bywa ciężko, ale takie jest życie. Wszystko, co piękne, przychodzi z trudem. Jestem pewien, że gdy zrobimy sobie dziecko, będzie ono szczęśliwe, piękne i zdrowe. Zaczekajmy jednak na to, aż magia na nas zadziała, dobrze? Nie chcę niczego przyspieszać. Gdy nasze serca i organizmy dojdą do wniosku, że to ten czas, wtedy zajdziesz w ciążę. 

- Kocham cię, książę. 

Nachyliłam się i pocałowałam Mercury'ego w usta, którymi wcześniej ssał moje stopy. Może powinno mnie to brzydzić, ale jakim sposobem ten boski demon mógł stanowić dla mnie odrazę? Ubóstwiałam go i choć teraz to on przede mną klęczał, oddając mi cześć, przez resztę swoich dni to ja pragnęłam padać przed nim na kolana, dziękując niebiosom za to, że mi go zesłały. 

- Co teraz mam dla ciebie zrobić, pani? 

Uśmiechnęłam się chytrze. Podniosłam się na moment z tronu tylko po to, aby zadrzeć sukienkę. Mercury zauważył, że pod spodem nie miałam majtek. Jego oczy błysnęły. 

- Wyliż moją cipkę.

- Tak, oczywiście. Tak, pani. 

Był taki słodki. Taki uroczy i nieporadny, a jednak niewyobrażalnie silny. 

Włosy Mercury'ego połaskotały mnie w brzuch, gdy przybliżył się do mojego łona. Położyłam dłoń na tyle jego głowy, aby pokazać mu, że pozornie miałam nad nim władzę. Podobała mi się zamiana ról, jednak najlepiej czułam się, gdy mu ulegałam. 

Syknęłam z przyjemności, gdy język księcia zaatakował moją cipkę. Wiłam się pod nim, krzycząc imię męża. Mercury wyprawiał ze mną cuda. Nie miałam pojęcia, jakim sposobem tak szybko nauczył się, jak sprawiać mi przyjemność. Przede mną nie miał żadnej kobiety, więc tym bardziej mnie to zaskakiwało, ale chyba nie powinno być nic dziwnego w tym, że miałam utalentowanego męża, prawda? 

- Tak, tak!

Mercury wepchnął we mnie dwa palce, doprowadzając mnie do szczytu rozkoszy. Robił mi palcówkę, jednocześnie pieszcząc mnie językiem. Było mi tak dobrze, że nie hamowałam orgazmu. Doszłam, zalewając usta księcia swoją wilgocią. 

- Na bogów, na łóżko z tobą! Jeśli zaraz nie zleję twojego seksownego tyłeczka, chyba oszaleję!

Mercury wybuchnął śmiechem. Oblizał teatralnie usta, kiwając głową. 

- Tak, moja pani. Mój tyłek na ciebie czeka, ale błagam, nie zapominaj o moim penisie. On też jest niezaspokojony. 

- Nie musisz się o niego martwić, skarbie. Zaopiekuję się tobą, mój grzeczny chłopczyku.

Książę nie wstał, aby dojść do łóżka. Nie, on postanowił się tam przeczołgać. Ten widok na mnie podziałał. 

Mój piękny chłopak ustawił się na łóżku na czworakach. Postanowiłam skorzystać z kilku zabawek, jakie wyczarował. Podrażniłam palcami jego sutki, a potem zapięłam na nich klamerki. Następnie skułam ręce mojego męża w nadgarstkach skórzanymi kajdankami. Nie przykułam ich jednak do wezgłowia łóżka, aby Mercury miał możliwość poruszania się. 

- Muszę rozepchać ci ten ciasny tyłeczek, zanim w niego wejdę, prawda? 

Jęknął donośnie, gdy pokryłam zatyczkę analną lubrykantem i ostrożnie zaczęłam ją w niego wciskać. Starałam się być delikatna, aby nie uszkodzić Mercury'ego i go nie zniechęcić. Zależało mi na tym, aby czuł się ze mną bezpiecznie. Wiedziałam, że tak było, ale seks analny mógł sporo zmienić. 

- Tak, pani. Rozepchaj mnie dla siebie. 

- Jesteś taki grzeczny. Chyba naprawdę mnie kochasz, prawda? 

W odpowiedzi znowu jęknął. Na bogów, jaki on był uroczy. 

- Kocham cię cholernie mocno. 

Dałam mu klapsa, na co podskoczył. 

- Za co, pani? 

- Nie przeklinaj przy mnie. Bądź grzecznym chłopcem. 

- Dobrze, księżniczko. Dla ciebie wszystko.

Gdy upewniłam się, że zatyczka została właściwie wsadzona, odsunęłam się nieznacznie, aby popatrzeć na tyłek mojego księcia. Jego demoniczny ogon wyrastający nad pośladkami machał nerwowo na boki. Mercury zauważył, że długo go nie dotykam i odwrócił w moją stronę głowę, patrząc na mnie pytająco. 

- Pani? Nie masz dla mnie litości, prawda? 

- Och, ależ ją mam!

Wstałam z łóżka i zrzuciłam z siebie ubrania. Oczy księcia zabłyszczały, gdy zobaczył mnie nagą. Uśmiechnęłam się zwycięsko i sięgnęłam po opaskę na oczy. Założyłam ją mojemu mężowi, całując go przy tym w czubek głowy. Chciałam wynagrodzić mu to, jak bardzo się dla mnie starał. Kochałam go. Tak bardzo, bardzo, bardzo go kochałam. 

Kiedy Mercury już nic nie widział, wzięłam do ręki pejcz. Delikatnie przesunęłam skórzanymi końcówkami po pośladkach mojego męża. Mercury zadrżał. 

- Jesteś gotowy na klapsy, skarbie? 

Zaśmiał się dźwięcznie, a ja zerknęłam na jego penisa, który z potrzeby dojścia dotykał czubkiem brzucha księcia. 

- Dla ciebie, księżniczko, jestem gotowy na wszystko. 

Uderzyłam go po raz pierwszy. Nie zrobiłam tego mocno, nie chcąc go ranić. Wiedziałam, że niektóre pary lubiły ostrzejsze zabawy, ale to był dopiero nasz początek. Poznawaliśmy swoje łóżkowe preferencje i mieliśmy dużo czasu, aby dojść do perfekcji. Mimo, że widok czerwonych linii pojawiających się na tyłeczku księcia był wspaniały, to po kilkunastu razach postanowiłam odłożyć pejcz. 

To jednak nie znaczyło, że zakończyłam zabawę. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top