43

Bree

- Eryx przez cały czas o tobie mówił. Powtarzał, że nigdy nie będę dla niego tak ważna jak ty. On bardzo cię kocha, Bree. Nie wiem, co się między wami dokładnie wydarzyło, ale widzę, jak Eryx na ciebie patrzy. Nie mam o nim nic dobrego do powiedzenia, skoro tak bardzo mnie skrzywdził, ale myślę, że jeśli zostaniesz jego żoną, będzie dobrze cię traktował. 

Uniosłam w niedowierzaniu brwi. Lorelei, która dołączyła do mnie niecałe piętnaście minut temu, zachowywała się jak ofiara losu. Oczywiście, że było mi przykro z jej powodu, gdyż nie zasłużyła na krzywdę, jaka spotkała ją z rąk Eryxa, jednak nic nie usprawiedliwiało tego, że miała niepokojące spojrzenie na świat. 

- Lorelei, nie zostanę jego żoną. Nie mogę tego zrobić. 

- Ale on cię kocha!

Dziewczyna chwyciła mnie za rękę. Spojrzałam jej w oczy i dostrzegłam w nich łzy. 

- Czy Eryx ci groził? Dlatego tak uparcie przekonujesz mnie, abym została jego żoną? 

Podbródek Lorelei zadrżał. Dziewczyna spuściła wzrok i pokiwała twierdząco głową. 

- Nie mów mu tego. Błagam cię, Bree. Nie chcę, aby Eryx zrobił krzywdę mojemu tacie. Mam tylko jego. Bardzo go kocham i chcę go chronić. Eryx powiedział, że mam za zadanie przekonać cię do tego, abyś z radością poszła do ołtarza. To i tak się wydarzy. Zostaniesz jego żoną i awansujesz. Ja i reszta dziewczyn na zawsze zostaniemy tylko niewolnicami króla, ale ty będziesz nad nami. Chcę mieć z tobą dobry kontakt. Gdy już zostaniesz królową Ravaren, będziesz nade mną, więc zależy mi na tym, abyś się nade mną nie znęcała.

- Na bogów, muszę się przewietrzyć. 

Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę, ale drzwi nie chciały ustąpić. Warknęłam ze złości i zaczęłam pukać w drzwi. Było to żałosne, że nie mogłam wyjść z tej celi. Było tu ładnie i przytulnie, ale żadna istota nie chciałaby siedzieć w zamknięciu, skoro w zasięgu ręki miała cudowną wolność.

W końcu drzwi się otworzyły. Zobaczyłam twarz strażnika. Pamiętałam go, ale nie znałam jego imienia. Mężczyzna spojrzał na mnie z podenerwowaniem. Zapewne widział we mnie zdenerwowaną małą dziewczynkę, która była nieposłuszna swojemu panu i teraz musiała ponieść karę. 

- Chcę wyjść na zewnątrz. Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza.

Strażnik uśmiechnął się lekceważąco, kręcąc przecząco głową. 

- Nie ma mowy. Lepiej szykuj się do ślubu. Twój pan przyjdzie tutaj za niecałą godzinę. 

- Eryx nie jest moim panem!

Mężczyzna parsknął śmiechem.

- Tak, a ja jestem piękną syrenką. Daj sobie spokój, dziewczyno. Niejedna kobieta chciałaby być na twoim miejscu. Zostaniesz żoną potężnego króla. Będziesz mogła mieć wszystko. 

- Chcę tylko wolności!

- Pięknie. Ja za to chcę wrócić do żony, którą musiałem opuścić z powodu tego, że zostałem strażnikiem króla. Każdy z nas musi coś poświęcić, wariatko. Rozumiem, że marzy ci się romantyczna miłość z kwiatuszkami i serduszkami, ale to nie ta bajka. Eryx może nie będzie ideałem faceta, ale dostaniesz od niego świetny seks. Coś o tym wiesz, prawda? Wciąż pamiętam, jak patrzyłem na was, gdy Eryx podwiesił cię pod sufitem i pieprzył w tyłek. Cóż to było za widowisko!

Zamknęłam drzwi tak szybko, że miałam nadzieję, iż zgniotłam syrenowi nos. Usłyszałam jeszcze śmiech mężczyzny, ale postanowiłam się z nim nie kłócić, aby nie dawać mu satysfakcji. Wiedziałam, że nie miałam żadnych szans, aby wygrać tą bitwę. Byłam skazana na porażkę, ale nie mogłam się poddać. 

Podeszłam do małego okienka i zaczęłam szarpać za kraty. Krzyczałam głośno, czym przyciągnęłam uwagę strażników patrolujących teren. Kilku uzbrojonych syrenów podeszło do mojej celi i pochyliło się, aby zajrzeć przez okienko. Pokazałam wszystkim środkowy palec, po czym zaczęłam wyzywać ich od skurwieli i sukinsynów. Mężczyźni śmiali się ze mnie, podczas gdy ja cierpiałam. Zdawałam sobie sprawę z tego, że moje zachowanie było irracjonalne i nic nie wnosiło, ale byłam tak skołowana, że nie panowałam nad sobą. 

- Bree, proszę. Uspokój się. 

- Jak możesz być taka spokojna?!

Krzyknęłam na Lorelei. Dziewczyna skuliła się, widząc furię w moich oczach. 

- Chcę ci tylko pomóc. 

- Chcesz mi pomóc?! W takim razie sobie idź! Nie wierzę, że chcesz wepchnąć mnie w łapy Eryxa, żeby samej mieć spokój!

- Bree, nie chcę być twoim wrogiem! Proszę, nie krzycz na mnie!

Schowałam twarz w dłoniach. Wzięłam kilka głębokich oddechów, starając się uspokoić. Nie było to łatwe. Czułam wściekłość i miałam ochotę coś rozwalić. Nigdy wcześniej aż tak bardzo nie straciłam kontroli nad sobą. Teraz jednak widziałam, do czego doprowadził mnie Eryx. 

- Masz rację. Przepraszam. Nie powinnam była się na ciebie wściekać. Nie jesteś niczemu winna. Ty też zostałaś porwana. 

Lorelei do mnie podeszła. Dziewczyna mnie przytuliła. Była taka dobra. Nie powinna się do mnie zbliżać po tym, jak na nią krzyknęłam. 

- Nie chcę wpychać cię w ręce Eryxa, Bree. On też mnie skrzywdził. Zapewne nie tak bardzo, jak ciebie, ale jednak. Kazał mi przed sobą klęczeć i mu obciągać. Potem uprawiał ze mną seks. Bolało. Nigdy wcześniej nie poczułam się tak wykorzystana. Eryx nie miał dla mnie litości. Rżnął mnie jak zabawkę, a ja nie mogłam mu się przeciwstawić. Dlatego nie myśl, że świadomie robiłabym taką krzywdę drugiej kobiecie. Wyobrażam sobie, przez co przechodzisz. Nie poddawaj się. Walcz, ale nie skazuj siebie na tortury. Tylko tyle mogę ci doradzić. Czy możemy się już szykować? Eryx niedługo tutaj przyjdzie i gdy zobaczy, że nie jesteś ogarnięta, będzie bardzo zły. 

Pokiwałam twierdząco głową w ramię Lorelei. 

Nie chciałam wychodzić za Eryxa. Wciąż miałam nadzieję, że jakimś sposobem uda mi się od tego uciec, ale ta nadzieja coraz bardziej malała. Obawiałam się, że gdy zostanę jego żoną, szanse na to, że wrócę do Mercury'ego, będą równe zeru.

Nie tak miało być. Po tym, jak los nas od siebie odsunął, znowu siebie odnaleźliśmy. Ta historia zasługiwała na szczęśliwy finał. Byliśmy jak jedność. Ja kochałam jego, a on kochał mnie. Mieliśmy także syna. Pięknego chłopca, który do szczęścia potrzebował jedynie tego, aby jego rodzice się pobrali. 

Lorelei wytarła moje łzy. Zaprowadziła mnie do łazienki przylegającej do mojej celi. Posadziła mnie na krzesełku i zaczęła czesać mi włosy. Poprawiła je tak, aby wyglądały, jak podczas nieudanego ślubu z moim księciem. 

Później dziewczyna mnie umalowała. Makijaż w jej wykonaniu różnił się od tego, który zrobiłam sobie sama na ślub z Mercurym, ale nie mogłam mu odmówić tego, że był profesjonalnie wykonany. Lorelei była ode mnie młodsza, ale miała fach w ręku. 

Gdy na nią patrzyłam, wydawała mi się taka delikatna. Nie powinna zostać niewolnicą Eryxa. Jej miejsce było na wolności. 

Postanowiłam sobie, że skoro Eryx nie chciał mnie słuchać odnośnie powrotu do Quandrum, mogłam dać mu inny warunek. Miałam nadzieję, że na niego przystanie. Nie był tak desperacki jak powrót do miejsca, które uważałam za dom, jednak wierzyłam, że mężczyzna się zgodzi. Choć nie dało się ukryć, że ostatnimi czasy moja wiara miała się słabo. 

Wierzyłam, że się zgodzi. Musiałam po prostu poczekać na dogodny moment, aby mu o tym powiedzieć. 

- Jesteś gotowa. Pięknie wyglądasz. 

Wstałam i przejrzałam się w lustrze. Rzeczywiście wyglądałam ślicznie i tak się czułam. Gdybym tylko mogła wyglądać tak na ślubie z Mercury'm...

Kiedy drzwi łazienki gwałtownie się otworzyły, obie spojrzałyśmy w tamtą stronę. Do pomieszczenia wszedł Eryx. Miał na sobie czarną szatę ze złotymi zdobieniami. Jego nogi opinały ciasne spodnie przylegające do ciała. Na stopach miał skórzane buty. Włosy starannie ułożył i założył sobie na głowę złotą koronę ze zdobieniami. Gdybym widziała go po raz pierwszy w życiu, byłabym zachwycona. Prezentował się nienagannie. Niestety, a może na szczęście, wiedziałam, jak wyglądało jego zachowanie. Eryx był potworem, dlatego patrzyłam na niego z pogardą. 

- Lorelei, wyjdź. Dołącz do dziewcząt z haremu i pójdźcie razem do ogrodu. Ślub odbędzie się za dwadzieścia minut. 

Dziewczyna nie spojrzała na mnie. Uciekła tak, jakby ktoś ją gonił.

Gdy zostaliśmy sami, Eryx uśmiechnął się do mnie lubieżnie. Zaczął iść w moją stronę, podczas gdy ja się cofałam. W końcu natrafiłam plecami na ścianę i się zatrzymałam. 

Odwróciłam głowę w bok, gdy Eryx był wystarczająco blisko mnie, aby sprawić, żebym poczuła się zagrożona. Mężczyzna pogładził mnie palcem zakończonym ostrym pazurem po policzku. Zaśmiał się, po czym wcisnął nogę między moje uda. Pogładził moją cipkę swoim udem. Na szczęście miałam majtki, więc zachowałam pozory intymności, choć były to niestety właśnie tylko pozory. 

- Tak długo na to czekałem, Bree. Mam dla ciebie świetną wiadomość. 

Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na mężczyznę w szoku. Obawiałam się, że lada moment mi powie, że zabił Mercury'ego albo porwał Blaine'a. Mimo, że ta wiadomość nie dotyczyła żadnej z tych dwóch spraw, to i tak nie była taką, z której bym się ucieszyła. 

- Poznałem zaklęcie, dzięki któremu po ślubie zajdziesz ze mną w ciążę po pierwszym seksie. 

Zbladłam. Runęłam na kolana, gniotąc sobie sukienkę. 

Schowałam twarz w dłoniach, płacząc okropnie. Nie sądziłam, że będę zdolna zanieść się aż tak nieludzko brzmiącym szlochem. 

- Bree, syrenko. Nie bój się. Będę dobrym tatusiem.

- Nie pozwolę ci na to! Nie zajdę z tobą w ciążę!

Krzyknęłam te słowa prosto w twarz Eryxa. On spojrzał na mnie z fałszywym politowaniem. Objął dłonią mój policzek, a ja chwyciłam go za nadgarstek. Nie mogłam znieść jego dotyku. Palił mnie jak ogień. 

- Posłuchaj, księżniczko. Zrobisz wszystko, co ci każę. Rozumiem, że miłość do Mercury'ego kazała ci pokazać pazurki, ale lepiej będzie dla ciebie, jeśli postanowisz być grzeczna. Nie znoszę niesubordynacji, o czym wiesz. Widziałaś, jak ścinam głowę syreniego strażnika, który był mi nielojalny. Ciebie bym nie zabił, gdyż darzę cię dużym szacunkiem, ale wszystko ma swoje granice. Wystarczy jedno złe zachowanie, a cienka linka pęknie i stanę się dla ciebie katem. Jeśli po ślubie nie będziesz mi posłuszna, wówczas przywiążę cię do łóżka i wypieprzę bez litości. Wolałbym, aby nasz pierwszy raz jako małżeństwa był czuły i delikatny, ale skoro wolisz inaczej., nie ma problemu. Wiesz, że lubię ostry seks pełen cierpienia kobiety. Dlatego może pójdziesz ze mną do ołtarza jak grzeczna dziewczynka, a potem rozłożysz pokornie nogi i pozwolisz mi działać? Chyba, że chcesz, abym posłał strażników po twojego księcia i zabił go na twoich oczach? Dziecko także mogę zamordować, wiesz?

Eryx pociągnął mnie na nogi, choć z nim walczyłam. Krzyczałam na niego i wyzywałam go, ale jego nic nie interesowało. 

Mężczyzna podziałał na mnie swoją magią. Po krótkiej chwili stałam się mniej pyskata i bardziej posłuszna. Nie podobało mi się to, co się ze mną działo, ale nie mogłam nawet otworzyć ust, aby cokolwiek powiedzieć. 

Szłam przy boku Eryxa jak posłuszna laleczka. Strażnicy patrzyli na nas z zainteresowaniem. Wiedzieli, że niebawem zostanę ich królową, ale i tak nie będę miała żadnej władzy. Miałam być tylko ozdobą u boku króla. Niczym więcej. 

Wbijałam wzrok w podłogę. Moje stopy były bose. Czułam się jak mała dziewczynka, która coś przeskrobała i szła w miejsce publiczne, aby tam odbyć upokarzającą karę. 

Kiedy byliśmy już u wyjścia z pałacu, zobaczyłam przed sobą mały tłum. 

Widziałam tam Lorelei, Aishę i wszystkie pozostałe dziewczyny z haremu. Widziałam Quentina i innych strażników. Widziałam także pałacową służbę. Wszyscy przybyli tutaj, aby patrzeć na moment mojego cierpienia i wygranej króla Ravaren. 

- Eryxie, pomóż mi.

Kiedy poczułam, że magia słabnie, wypowiedziałam te słowa. 

Król się zatrzymał. Odwrócił mnie przodem do siebie. Wsunął palec wskazujący pod mój podbródek i spojrzał mi w oczy. 

- O co chodzi, Bree? 

Płakałam. Niszczyłam tym sposobem piękny makijaż, który zrobiła mi Lorelei. Czułam się z tym okropnie, gdyż dziewczyna włożyła w to wiele pracy, ale nic nie mogłam na to poradzić. 

- Nie chcę tego ślubu. Wiem, że ty go pragniesz, ale...

Eryx mnie pocałował. Zrobił to na środku korytarza. 

Nie mogłam mu się opierać. Kiedy mnie całował, w środku usychałam. Mężczyzna trzymał dłoń na tyle mojej głowy, abym się nie odsunęła. Nawet tego nie mogłam zrobić. Byłam pod działaniem silnej magii. 

Syren oparł czoło na moim ramieniu. Przeniósł dłoń na moje plecy, rozczapierzając palce i głaszcząc mnie jednostajnym ruchem. 

- To nie podlega dyskusji, aniołku. Zostaniesz moją żoną, a ja będę twoim mężem. Tak miało być i powinnaś się z tym pogodzić. Mogę zrobić dla ciebie choć tyle, że postaram się być dla ciebie delikatnym mężem. Będę dobrym kochankiem. Zapewne nie dam ci tego, co podarował ci Mercury, ale zobaczysz, że małżeństwo ze mną nie będzie takie złe. Gdy urodzi nam się córeczka albo syn, wszystko stanie się piękniejsze. Poświęcisz się macierzyństwie i zapomnisz o tym, co przeżyłaś w Quandrum. Goście czekają, Bree. Musimy iść. 

Nie byłam na to gotowa. Nigdy nie miałam być na to gotowa, ale Eryxa to nie obchodziło. 

Mój koniec nadchodził wielkimi krokami. Czułam w kościach, że miałam tego nie przeżyć. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top